Kiedy to czytacie pierwsze mecze sezonu regularnego mamy już za sobą. Ja kłaniam się nisko po same Hardenowskie brodzisko i zapraszam do lektury mojego bloga.
Piszę te słowa w nocy ze środy na czwartek, więc tak na szybko króciutkie podsumowanie pierwszych 3 meczów:
- San Antonio Spurs odebrali swoje mistrzowskie pierścienie i zrobili "powtórkę z rozrywki" z poprzednich playoffs. Podczas meczu z Dallas w powietrzu dało się wyczuć rywalizację jaką przeżywaliśmy w rundzie pierwszej ubiegłorocznych PO, gdzie drużyna Marka Cubana jako jedyna poważnie zagroziła przyszłym mistrzom NBA. Spurs wygrali 1 punktem, dzięki rzutowi za trzy Tonego Parkera. Szansę na wygraną Mavs przekreślił debiutujący w ich barwach Chandler Parsons, który przestrzelił rzut w ostatnich sekundach. Emocje ogromne,a to dopiero początek! Czy Dallas okażą się czarnym koniem zachodu? Czy stać ich na podobną podróż jak w 2011 kiedy to sięgali po upragniony tytuł? Mam nadzieję, że tak.
- Anthonemu "Brwi" Davisowi zabrakło 1 bloku by w meczu otwarcia zanotować triple double. Pelikany pokonały osłabione brakiem Victora Oladipo Orlando, a duet podkoszowych Davis-Asik dzielił i rządził niepodzielnie. Wspierani przez powracającego Ryana Andersona .Trzeba ich oglądać. Jednych i drugich, bo potencjał i młodość to ich domena i przyszłość tej ligi.
- Kobe Bryant wrócił po kontuzji i od razu powiedział "jak jest" byłemu koledze z drużyny Dwightowi Howardowi. Center który postawił Houston ponad blichtr Los Angeles usłyszał od Bryanta słowo "SOFT". Jednak to LAL było bardziej "soft" w tym pojedynku, dzięki czemu Rockets odnieśli łatwe zwycięstwo. Na dodatek kontuzji doznał tegoroczny nabytek Lakers Julius Randle, który prawdopodobnie straci cały nadchodzący sezon. Auć!
Czarna Mamba nie wybacza! Ciekawe co powie starszemu z braci Gasol, kiedy zmierzą się z Bulls...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz