Podsumowań ciąg dalszy.
Dziś powracamy z wycieczki po Pacyfiku. Wracamy w dobrym humorze, opaleni i z masą piasku w bagażach. Naszym miejscem przesiadkowym będzie samo Centrum. Jak to mawiają w Warszawskich SKMkach "City Center". Bawi mnie to za każdym razem...
Zawsze uważałem tą dywizję za coś dziwnego. Sam nie wiem czemu, ale oczyma wyobraźni widzę rednecka z Indiany z kłosem zboża w ustach. Opoja z Wisconsin z wielkim brzuchem i jeszcze większym kuflem piwa. Zahukanego mieszkańca Ohio. "Stalkera" przedzierającego się przez Detroit oraz człowieka który ma twarz usmarowaną pizzą w koszulce Michaela Jordana.
Taki swojski klimat można by pomyśleć. Ale jest w nim coś niepokojącego, czego nie potrafię wyjaśnić. Jakiś chłód bije od tych zespołów i o ile Bucks ogrzewają moje serce, tak reszta już niekoniecznie...