Jedna z gwiazd ligi, którą bez problemu można podciągnąć pod etykietkę "starej daty" - Steve Nash - przedwczoraj oficjalnie zakończyła karierę.
W czasie spędzonym na parkietach NBA dorobił się dwóch tytułów MVP oraz osiem razy był wybierany do All-Star Game. Trzykrotnie został wybierany do NBA First Team, dwukrotnie do NBA Second Team oraz NBA Third Team. Jest dwukrotnym zwycięzcą NBA Skills Challange organizowanego podczas ASW. Odszedł jako trzeci najlepszy podający w historii ligi zaraz za Johnem Stocktonem oraz Jasonem Kiddem.
O jedną asystę wyprzedził Marka Jacksona i zrzucił go z piedestału. Sorry Mark, taki mamy klimat.
Głównie zapamiętamy jego grę w Phoenix Suns, gdzie pod batutą Mike'a D'Antoniego wyniósł grę w ataku na zupełnie inny poziom. Akcje nazwane "7 sekund lub mniej" na stałe wpisały się do kanonu szybkiej koszykówki.
Jedni już ciosają mu pomniki ze złota, a inni już obstawiają datę, kiedy to dostanie zaproszenie do wstąpienia w poczet Hall of Fame. Filmy z jego najlepszymi akcjami mnożą się jak dzieci Shawna Kempa.
Ja osobiście na wieść o zakończeniu przez niego kariery zareagowałem błogim: "Nareszcie" po czym dodałem pod nosem: "o 3 lata za późno".