piątek, 9 września 2016

NBA: Podsumowanie Sezonu 2015/2016: Northwest Division

Po krótkim - ale jakże cudownym urlopie wracam ze słowem pisanym by dokończyć podsumowanie poprzedniego sezonu. 

Dziś pakujemy walizki i lecimy na Zachód. Nie będzie to jednak powtórka z "plażingu" jaki miał miejsce podczas pobytu w słonecznej dywizji Pacyfiku. Sprawa robi się poważna i teraz zakładamy kożuchy, dwie pary gaci, czapkę uszatkę i przyjmujemy od tubylców każdą porcję samogonu jaki będą nam wręczać. 

Dziś zabawimy się Trapera, który by uchronić się przed Grzmotem burzy skrył się w kopalni Samorodków gdzie młode Wilki wyły melodie znane z Jazzowych standardów.

Dosyć już czerstwych tekstów i przechodzimy do konkretów...




Oklahoma City Thunder: Bilans 55-27 (3 miejsce na Zachodzie)

Ogromne znaki zapytania wsiały nad organizacją przed tym sezonem. Kevinowi Durantowi kończył się kontrakt. Zwolniono mu trenera, którego lubił i w jego miejsce wstawiono totalnego świeżaka na stołku głównego szkoleniowca w NBA. Dokonano też kilku abstrakcyjnych wzmocnień (przepłacony Enes Kanter lub kontrakt z dupy dla Kyle'a Singlera) co miało chyba być sygnałem dla KD, że bardzo poważnie zależy im na tym by został i nie liczą się z pieniędzmi by tego dokonać. Wszyscy mieli być zdrowi, nabuzowani i gotowi do walki. Mieli grać tak jakby następnego sezonu miało nie być - a przynajmniej nie w takim składzie. 

Na pierwszy rzut oka grali standardową koszykówkę spod znaku Scotta Brooksa a nie nowości Billy'ego Donovana. Piłka szła albo do Westbrooka albo do Duranta którzy robili magię a reszta kolegów była tłem dla ich popisów. Zatem czekała nas powtórka z rozrywki jednak teraz patrząc przez pryzmat tego jak sezon dla nich się zakończył - mogę śmiało napisać, że Donovan poszedł w myśl zasady: jeżeli coś działa w sezonie regularnym to nie wypada tego psuć. Billy rzucił zasłonę dymną na ich dokonania, oraz podejmował najbardziej przewidywalne do bólu decyzje boiskowe. Ile to ja się nie naczytałem, że skoro ktoś z pary Durant/Westbrook schodzi z parkietu to ten drugi zawsze, ale zawsze powinien być aktywnym zawodnikiem. On jednak wiedział, że prawdziwa zabawa zaczyna się w PO, kiedy trzeba kopnąć w zgięcie kolana i poprawić z łokcia w twarz zszokowanemu oponentowi. Teraz mógł pozwolić na radosną koszykówkę, a lepsze kąski zostawić w mrokach hali treningowej.

Wiem, że jestem mądry po fakcie (zwłaszcza, że sam go wyśmiewałem za bierność), ale dla mnie to właśnie tak to wygląda kiedy spojrzę swoim (zaspanym jeszcze) okiem na cały sezon ekipy z Oklahomy. Poprawili się o 10 zwycięstw w stosunku do poprzedniego sezonu i osiedlili na 3 miejscu w konferencji wracając do PO jak burza. Z piorunami he he he hmmmm. 

W pierwszej rundzie trafili na wyniszczone Dallas, które łatwo odprawili 4-1. Następnie czekała ich batalia z przymierzanymi do mistrzowskiego pasa Spurs, których to zabiegali młodością i atletyzmem, przez co komandosi Popa kolejny raz przedwcześnie pożegnali się z walką o tytuł. I oto nadszedł finał konferencji i batalia z broniącymi mistrzostwa Warriors. "Lineup śmieci" miał łatwo rozgromić grających tą samą koszykówkę Thunder. Donovan jednak wyjął z kieszeni starannie złożoną kartkę i w czasie przerwy pokazał ją drużynie, a każdy w milczeniu skinął głową z aprobatą. Na parkiet wyszli wysokim ustawieniem i dwie wierze w postaci Kantera (który wówczas nie wyglądał już na przepłaconego) i Adamsa niszczyły niski skład GSW. Cisnęli ich w obronie. Dion Waiters okazał się graczem godnym NBA, a Andre Roberson stał się nową maskotką kibiców.

Sensacja wisiała w powietrzu i przy stanie 3-1 dla Thunder zabrakło wykończenia i wisienki na trocie. To dało czas na reakcję Steve'a Kerra, który modlił się do wszystkich bogów dostępnych w internecie by jakoś to wygrać. Mecz nr 6 w wykonaniu Klaya Thompsona był interwencją boską i nikt mi nie wmówi, że było inaczej. Dalej wszystko co złe dla Thunder potoczyło się samo i to jeszcze panujący mistrzowie jechali ponownie do finału. 

Obok finału - najlepsza seria w ubiegłorocznych PO. Już nie mogę się doczekać, by opisać nadchodzący sezon w wykonaniu Thunder. Pomimo całego mojego hejtu na Westbrooka to wkurwiony Westbrook = fun 2 watch! 


Utah Jazz: Bilans 40-42 (9 miejsce na Zachodzie)

Jazz to taki specyficzny gatunek muzyki, który albo się kocha albo nienawidzi się go nie rozumie. Niech Was nie zniechęcą "chłopcy" chodzący w rurkach i z aksamitnymi apaszkami na szyi, którzy obnoszą się z lubością do owego nurtu muzycznego. Śmieszna awangarda. Jest kilka perełek dla początkujących dzięki czemu można wejść w ten magiczny świat bezpiecznie i przeżyć przyjemną deflorację.

Z drużynami w NBA jest podobnie. Jedne się kocha, inne toleruje, a jeszcze inne nienawidzi. Jazz to taki twór, który od czasów duetu Stockton-Malone próbuje nadać swoim sparciałym nutom odrobinę nowego sznytu. Prób było kilka, jednak dopiero teraz uzbierał się całkiem niezły band, który obroną nawiązuje do dobrej tradycji lat 90 tych, a atakiem próbuje dopasować się do panujących trendów. Dyrygentem tej osobliwej orkiestry jest Quin "Kokainowy Kowboj" Snyder i nie tylko swoim hipnotyzującym spojrzeniem "robi robotę". Poukładał ten zlepek grajków tak, że każdy przed wizytą w Salt Lake City zakreślał to spotkanie w kalendarzu.

Jednak jak to zazwyczaj bywa coś musiało się popsuć by ten jakże podniosły wstęp można było traktować jako gdybanie starego grafomana. Zdrowie drużyny to był czynnik "X" który położył im sezon i zaprzepaścił szansę na awans do PO. Zabrakło jednej wygranej więcej niż Rockets, którzy patrząc na przekrój całego sezonu zagrali kupę, ale posypali ją pudrem i wiórkami kokosowymi. Nieobecność kilku zawodników ograniczyła pole manewru dla Snydera, który jeszcze nie jest na poziomie Ricka Carlisle by z niczego zrobić zespół na PO. Ale jest już blisko...

Najpierw na cały sezon wypadała wielka nadzieja Australii - Dante Exum. Może dużo by nie zdziałał, ale ograłby się trochę lepiej. Następnie Alec Burks opuścił 51 spotkań. Duet Favors-Gobert opuścili po ponad 20 meczy. Na posterunku stali Gordon Hayward i Rodney Hood, którzy niemal rozegrali wszystkie 82 spotkania.

Zatrzymam się na chwilę przy tym pierwszym. Kiedy ktoś prosi o podanie nazwisk najlepszych skrzydłowych w lidze od razu padają nazwiska Jamesa, Duranta, Leonarda czy George'a. Fanatycy krzyczą jeszcze Melo, ale to tylko w zaciszu piwnicy MSG. Jednak o Haywardzie przypominają sobie kiedy trzeba zamknąć tą "topkę" 10 w lidze. Chłop jak na białasa nieźle rzuca i rozgrywa. Jest liderem tego zespołu i z każdym kolejnym sezonem fajnie jest obserwować jego rozwój. Dla mnie był najlepszym graczem Jazzmanów w minionych rozgrywkach. Średnie na poziomie 19.7 punktów, 5 zbiórek, 3.7 asysty, 1.2 przechwytu potwierdzają moje słowa.

Hood w swoim 2 sezonie w NBA dostał trochę więcej minut na parkiecie i z miejsca wykorzystał to co dał mu los. Był takim cichym bohaterem zespołu, który nie robił czegoś spektakularnego, jednak jego obecność na parkiecie nie była niezauważalna.

Słowo też należy wtrącić o debiutancie Trey'u Laylesie, o którego miał się starać też sam Phil Jackson, jeżeli zdecydowałby się na handel pickiem w dół. Już teraz czytam głosy o oddaniu Favorsa i wrzuceniu Trey'a na stałe do s5 obok Goberta. Młody ma jeszcze czas na rozwój i naukę gry w NBA. Będzie z niego fajny starter w przyszłości.

Poza kontuzjami bolała ich również pozycja rozgrywającego. Raul Neto dostał swoją szansę, ale nie zachwycił. Dlatego w drugiej połowie sezonu postanowiono poszukać wzmocnień i za sprawą trójstronnej wymiany do drużyny trafił Shelvin Mack, który grał przyzwoicie.

Gdyby nie kontuzje to kto wie gdzie by się znaleźli na mapie dzikiego Zachodu. Nadchodzący sezon dla Jazzmanów niesie za sobą kilka smaczków, ale o tym kiedy indziej...


Portland Trail Blazers: Bilans 44-38 (5 miejsce na Zachodzie)

Szok i niedowierzanie. Zespół opuściło 4 z 5 podstawowych graczy a ci nie dość, że zajęli 5 miejsce na Zachodzie to jeszcze awansowali do 2 rudny kosztem przeklętych połamanych Clippers. Damian Lillard z kolegami pozbieranymi na śmietniku ligi pokazali hart ducha i wolę walki. Na Terry'ego Stottsa wylała się lawina ochów i achów jaki to dobry trener i jak z niczego potrafi zrobić coś, ale ja do końca nie wierzę w jego "efekt". Zajął 2 miejsce w głosowaniu na "trenera roku". Z lepszym składem nie potrafił tak zawojować ligi. Po fenomenalnym (jak na taki skład!!!) sezonie czeka ich teraz udowodnienie, że to nie był jednorazowy wyskok jak Suns dwa lata temu i Bucks przed rokiem.

Jednak co by nie pisać na ich temat: oglądało się to bardzo dobrze. Kilku z tej paczki zarobiło w tym roku na nowe kontrakty i skoro o pieniądzach mowa - niemała gównoburza spadła na zespół z Oregonu. Nie uprzedzając zapowiedzi sezonu, ale pisząc coś w tym temacie wspomnę tylko: robili to co podyktował rynek. Do jednego kontraktu mam wielkie "ale" jednak o tym w sowim czasie.

No więc ten Lillard został sam. Nie chciano go w ASG, nie chciano w kadrze. Młody jest ambitny i pokazał, że niedługo nastąpi przetasowanie w czubie rozgrywających w lidze. Nie pisze tego bo jest spadkobiercą Jasona Kidda i Gary'ego Paytona jako PG z Kalifornii, ale dla tego, że lubię jego grę. Biorę go przed Johnem Wallem na chwilę obecną. Rozpisał sobie statystyki na poziomie 25.1 punktów, 4 zbiórek, 6.8 asyst, 41% z gry i 37% za 3. Wtórował mu kolega CJ. McCollum, który za walkę i poświęcenie otrzymał nagrodę dla zawodnika, który zrobił największe postępy. Rzućmy okiem co takiego się zmieniło:

  • 2014-2015: 6.8 punktów, 1.5 zbiórka, 1 asysta, 43% z gry, 39% za 3 w 15.7 min na parkiecie
  • 2015-2016: 20.8 punktów, 3.2 zbiórki, 4.3 asysty, 44% z gry, 41% za 3 w 34.8 min na parkiecie
Robi to wrażenie nieprawdaż? Moim zdaniem całkiem zasłużenie otrzymał tą statuetkę.

Inni z drużyny też stawali na głowie by ten bilans osiągnąć. Niedoceniany Al-Farouq Aminu, rezerwowy Allen Crabbe i najlepszy z rodu Plumlee - Mason. Wszystko klikało tak jak powinno i tak o to doszliśmy do PO w których spotkali się oko w oko z Clippers. Blake Griffin się połamał, a zaraz za nim na wyciąg trafił Chris Paul. DeAndre Jordan nie był w stanie sam wygrać tej serii i awans młodych gniewnych stał się faktem. W drugiej rundzie trafili na obrońców tytułu i byli w stanie urwać jedno spotkanie groźnym Warriors. Nie było też wstydu w przegranych meczach. Pomimo mniejszego potencjału nie wyglądało to źle.

Jestem ciekaw nadchodzącego sezonu w stanie Oregon. 


Minnesota Timberwolves: Bilans 29-53 (13 miejsce na Zachodzie)

Słodko gorzki sezon dla młodej Watahy ze mroźnego miasta. Po wyborze z jedynką Karla-Anthony'ego Townsa radości było w bród. Niestety trener - Flip Saunders - trafił do szpitala, a jego miejsce zajął Sam Mitchell, który miał prowadzić drużynę do czasu powrotu głównego szkoleniowca. Flip jak wiemy niestety zmarł, a zarząd postanowił pozostawić obecny stan rzeczy pod okiem Sama. Chłop miał do dyspozycji bardzo ciekawą drużynę, a do pomocy w dyscyplinowaniu na ławce/boisku jednego z najlepszych w tym fachu - Kevina Garnetta.

Zdołali wykręcić 13 bilans na Zachodzie i gdyby nie postawa "Najlepszego Debiutanta" Townsa mogli zaliczyć gorszy sezon niż Lakers. Mitchell pokazał, że nie zna się na prowadzeniu zespołu i jego archaiczne podejście do młodzieży wywoływało zgrzyty zębów o fanów Soty. Jestem pewien, że dostał też przykaz by za dużo meczy nie wygrać, ponieważ nadchodzący draft był również obiecujący, a jeszcze kilka elementów układanki by się przydało. 

Zatem utrzymać młodych przy zdrowiu i ograć ich na parkiecie. Garnett, Andre Miller, Tayshaun Prince czy nawet Kevin Martin mieli im pokazywać palcem co i jak. Towns, Wiggins, LaVine, Payne, Dieng czy sprowadzony z Europy Bjelica mieli spijać nektar z ich ust. 

Zadanie proste jak konstrukcja cepa.

I to się udało. Wiggins stał się pierwszą strzelbą zespołu i udowodnił, że ma miejsce na rozwój. Piszę tak, gdyż spotkałem się z głosami, że on już lepiej nie zagra i nie widać w nim tego czegoś. Gość jest dopiero 2 sezon w lidze i już podkręcił niektóre statystyki. Śmieję się w twarz takim ignorantom. Dalej; Towns zaczął z wysokiego C. Zagrał pełny sezon nie pierdzieląc się w tańcu i poukładał to towarzystwo wzajemnej adoracji pod koszem. LaVine pokazał, że może być fajnym rolesem w składzie. Mój Hiszpan Rrrrrricky Rrrrrrrrubio zagrał - UWAGA - aż 76 meczy w których nawet coś tam przyzwoicie trafiał. Oddałbym wszystkich Darków Gwałcicieli i Jose Świniopasów tej ligi by mieć go w Knicks. Taki Generał Parkietu jest potrzebny by wspomagać Watahę, gdyż bez niego na boisku atak prawie nie istniał. 

Sezon dobiegł końca. Czas zatem na rozliczenie z planu: 
Zdrowie: jest! 
Wysoki wybór w drafcie: jest! 
Rok starszy trzon zespołu: jest! 
Nowy trener: JEST! 

Tom Thibodeau - bo o nim mowa w ostatnim akapicie - zrobi z tego maszynę. Może nie w nadchodzącym sezonie, ale za 2-3 lata będą w czubie Zachodu i ligi.   


Denver Nuggets: Bilans 33-49 (11 miejsce na Zachodzie)

"Baryły z South Parku" w końcu postanowiły coś zmienić. Po erze George'a Karla chcieli trochę przystopować z bieganiem i zaproponowali posadę HC protegowanemu Phila Jacksona - Brianowi Shaw. Ten miał wdrożyć swój styl gry - czyli trójkąty. Nie wyszło to za dobrze i już w drugim roku pracy wsadzono go do wagonika i zepchnięto w odmęty kopalni. Ówczesny skład musiał biegać, a nie podawać sobie piłkę w ataku pozycyjnym. Jego miejsce zajął Melvin Hunt, który jakoś zdobył serca graczy i "ogarnął" syf po Brianie pozwalając im się wybiegać w końcówce sezonu. 

Jednak włodarze chcieli kogoś z nazwiskiem, który jednocześnie ma papiery na do prowadzenia młodego zespołu i co najważniejsze - cierpliwość. Kiedy na horyzoncie pojawił się zwolniony z Sacramento przez idiotę Vivka - Mike Malone - z miejsca zaproponowali mu pracę. Tak o to rozpoczął się proces przebudowy, który potrwa pewnie kilka lat, ale ten kto ogarnął DeMarcusa Cousinsa poradzi sobie z młodymi Samorodkami. 

Na razie w Denver jest więcej pytań niż odpowiedzi. Zadam te pytania jakie chodzą mi po głowie i pewnie będzie to bardziej wyglądać jak zapowiedź przyszłego sezonu, niż podsumowanie minionego, ale zobaczymy:

Czy Emmanuel Mudiay będzie dobrym rozgrywającym na poziomie NBA? Miał mecze w których grał dobrze, ale miał też ogromne mielizny i ilość strat przyprawiających o ból głowy. Oceniam jego sezon jako dobry - gdyż na razie mijał tylko wysokie, chude tyczki z metką "made in China", a nie grał w poważnej lidze. Potrzebuje czasu - i na jego szczęście Denver ten czas mu da. 

Nikola Jokić czy Jusuf Nurkic? Na kogo postawią Nuggets w przyszłość? Obaj to owoce pracy Rafała Jucia, który ma oko do europejczyków. Większość zespołów chciałaby mieć taki dylemat jaki mają teraz Denver. Nurkić to solidny drwal z dobrą obroną a Jokić to wszechstronny podkoszowy bardziej nadający się do obecnej koszykówki. Wiem, że to szalone, ale bym w cholerę gdzieś wysłał Kennetha Farieda i zostawił ich w wyjściowym składzie. Nurkić to bezczelny kloc i szef pomalowanego. Jokić to inteligentna oszukana czwórka z rzutem (średnio 1.1 próba na mecz przy skuteczności 33%) za 3. Szkoda, że w poprzednim sezonie "Nurek" zagrał tak mało i razem na parkiecie zaczynali mecz tylko trzykrotnie. Statystki z tych trzech meczy o pietruszkę:
  • Jokić: 15 punktów, 13 zbiórek, 4.3 asysty, 1 przechwyt + 60% zgry
  • Nurkić: 12.7 punktów, 9.3 zbiórek, 2 asysty, 2.3 przechwyty, 2.3 bloki + 40% z gry
Ja bym na miejscu Nuggets próbował grać takim zestawem podkoszowych i szukał chętnych na "Manimala" 

Co dalej ze starą gwardią? Danilo Gallinari oraz Wilson Chandler mają swoje przeboje z kontuzjami. Żaden z nich nie jest liderem tego zespołu. Włoch co prawda jest liderem strzeleckim, ale czy to wystarcza? Jest kilka zespołów, którzy chętnie by przygarnęli któregoś z tej dwójki, by ci nie blokowali minut dla młodzieży. Chandler nie zagrał w tym sezonie ani minuty. Ja bym jednak ich zostawił jako wsparcie dla młodych. 

Wyjątkowo udany rok dla Denver pomimo ostrych zmian jakie zaszły w organizacji. Teraz może być tylko lepiej. Czy piątka Mudiay - Murray - Gallinari - Jokić - Nurkić zaistnieje w przyszłym sezonie? czy może będzie to Mudiay - Chandler - Gallinari - Faried - Jokić/Nurkić? 

Mike Malone ma czas by to poukładać i jeszcze sprawdzić nowe nabytki jakie udało się pozyskać w drafcie - w tym Juana Hernangomeza brata Willy'ego a.k.a pierwszego zmienika na pozycji C w Knicks. 

Czekam...


Tak o to przedostatnia dywizja została opisana. Może jeszcze w ten weekend zakończę przygodę z minionym sezonem by zabrać się za dobrodziejstwa nadchodzącego. Jeszcze nie wiem, ale w tym miesiącu chciałbym to skończyć tak jak opis wszystkich wolnych agentów. Jeszcze trochę września zostało, a w październik chciałbym wejść już z czystą kartką i gotować się na drugie urodziny mojego bloga. 

Bo to już dwa lata jak piszę o NBA. 

Na koniec coś z Jazzu dla początkujących. Zakochałem się w brzmieniu jego saksofonu i mam nadzieję, że również i Wam on się spodoba.

Do następnego!


3 komentarze:

  1. Mimo,ze w tym sezonie liga bedzie trzaslo galaktyczne GSW to zapowiada sie naprawde ciekawie bo i z draftu do ligi wchodzi kilku utalentowanych grajkow (moj typ na najlepszego rooksa Buddy Hield) to jeszcze niektore zespoly pod wplywem nowego salary cap braly co popadnie z rynku wolnych agentow wiec sporego handlu nalezy sie spodziewac ;) Najwieksza zagadka w tej dywizji bedzie to jak OKC odnajdzie sie po stracie Duranta i Ibaki. Lineup Westbrook/Oladipo/Roberson/Ilyasova/Adams to na papierze ladnie zbilansowany sklad z szansami na przewage wlasnego parkietu w play offs ale boje sie ze bedziemy swiadkami samolubnego hero balla w wykonaniu Westa. Tak czy inaczej Russell jest jednym z glownych kandydatow na krola strzelcow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już leży w gestii trenera czy zdoła ogarnąć Westbrooka czy też nie. Będzie zły i będzie chciał udowodnić, że poradzi sobie bez kolegi na boisku. Sezon w Thunder będzie obfitował w wyśrubowane statystyki lidera i przegrane mecze na styku. Ale rzucę okiem na kilka spotkań, bo sam jestem ciekawy jak to się potoczy.
      I sądzę, że Kanter będzie wychodzić w s5 zamiast Ersana. Jeżeli sytuacja będzie wymagała rozciągnięcia obrony wówczas Turek będzie pojawiał się na boisku.

      Usuń
  2. Taktyka dwoch wiez niby moze sie oplacic ale mam wrazenie ze na dluzsza mete nie zda to egzaminu w dobie dzisiejszego small balla i moze dojsc do handlowania ktoryms z centrow i obstawial bym raczej Kantera.

    OdpowiedzUsuń