poniedziałek, 22 czerwca 2015

Utah Jazz: Podsumowanie sezonu 2014-2015

Rozdział Pierwszy - Prezydent

W zaciemnionym biurze gdzieś w Salt Lake City, Randy Rigby przechodził swoje pierwsze delirium alkoholowe w życiu. Czysta wódka oraz burbon w których topił swoje smutki poszły w odstawkę. Jego organizm był w szoku i domagał się dziennej dawki zbawiennego płynu by móc normalnie funkcjonować. 

Rigby wiedział, że jeżeli się napije, kolejne lata dla Utah Jazz zostaną stracone. 

Od czasu odejścia z zespołu legendarnego szkoleniowca - Jerry'ego Sloana - nie wylewał za kołnierz. Spożywanie napojów wysokoprocentowych stało się dla niego codziennością. Po pod wpływem zmieszania wódki z sokiem pomarańczowym (zwanych potocznie "śrubokrętem") zaangażował do pracy Tyrona Corbina, który swoją niekompetencją zmarnował  trzy i pół sezonu dla "Jazzmanów".

- Nigdy więcej - powiedział do siebie, i otworzył okno by przewietrzyć ten skwaśniały zapach i jednocześnie orzeźwić się chłodną bryzą bijącą prosto z gór. 




Sekretarka - cichy świadek tego co się z nim działo - zaparzyła mu mocną kawę. Wiedziała bardzo dobrze co się wyprawiało z Prezydentem klubu. Widziała jego bezsilność oraz żal spowodowany błędną decyzją. Doskonale pamięta jak Sloan krzyczał w jego gabinecie - Ja albo on! - i wówczas Rigby postawił na rozgrywającego kosztem jednego z najlepszych trenerów na świecie. To ona kupowała mu alkohol oraz kryła go przed resztą zarządu. Lecz po raz pierwszy od niepamiętnych czasów poprosił ją o kawę. Czarną kawę bez żadnej wkładki by wbić klin i złagodzić kaca. Jeszcze kilka miesięcy temu kawa bez koniaku wydawałaby się ponurym żartem, jednak teraz widząc go ogolonego (z zacięciami od trzęsącej się ręki) w rozjaśnionym i przewietrzonym biurze była dobrej myśli. 

Dziś ma rozmowę z kandydatem na nowego szkoleniowca. Jednak jego twarz zdradzała, że brak alkoholu uwolnił stare demony i poczucie winy dopadło go ze zdwoją siłą. 

Wszystko się popsuło przez jedną decyzję...

Randy widział w Deronie Williamsie nową nadzieję klubu, a w Carlosie Boozerze nowego Karla Malone'a. Ponownie od czasu przejścia na emeryturę duetu Stockton-Malone miał dwójkę ludzi, którzy mogli poprowadzić Jazzmanów ponownie do finałów i możne nawet dać im upragnione zwycięstwo. 

Wówczas decyzja wydawała się słuszna. Gadające głowy z NBA walczyły o to kto jest lepszym rozgrywającym: Williams czy Chris Paul. Brylant na pozycji PG często miał swoje zdanie i lekceważył rady i zalecenia trenera. Może 22 lata na stołku trenerskim przyćmiły umysł Sloana i nie był w stanie pogodzić się z tym, że w koszykówce idzie nowe, a sztandar na czele tego pochodu nieśli gracze pokroju D-Willa? To wszystko doprowadziło do tarć w zespole.

Między nimi dochodziło do spięć i kłótni. Aż w końcu miarka się przebrała. Urażony trener złożył rezygnację a niedługo później rozgrywający poprosił o wytransferowanie. 

Użalanie się nad sobą przerwał dźwięk interkomu. To sekretarka dawała znać, że osoba na którą czeka, jest już za drzwiami. Wziął głęboki oddech, przeczesał włosy, powiedział sam do siebie - idzie lepsze - po czym zezwolił na wejście swojego gościa.

Rozdział Drugi - Nowy Trener

Szary garnitur i błękitna koszula zawsze robią dobre wrażenie. Do tego brązowe buty. Mogą być czarne, ale grunt to nie zamykać się w panujących schematach. Czekałem na tą rozmowę już dawno. Źle się dzieje w tej organizacji od czasu jak stary odszedł, ale potencjał w zawodnikach jest ogromny i szkoda, że z niego nie korzystają. 

Cholera nie zabrałem krawata. W sumie nic się nie stało. Pokaże, że jestem jak tych 3 Bolków. A jacy są Bolkowie? Luźni...

Ile to ja już na niego czekam? Zaraz przykleję się do tej kanapy. Ile czasu można pić kawę i się ogarniać. Sądzą po minie jego sekretarki długo. Podobno ma problemy z alkoholem. Oby tylko nie pytał się o moje eksperymenty z kokainą. Raz na studiach to nie grzech, ale dziennikarze rozdmuchali sprawę do takiego stopnia, jakbym co wieczór balował z Charlie Sheenem. Co oni sobie myślą, że przed taką rozmową jak dziś będę walić ścieżkę z deski klozetowej w kiblu? Idioci.

Interkom zabrzęczał. Coś tam zostało wymamrotane i kilka sekund później drzwi do jego gabinetu stały otworem. Wstałem i zapiąłem marynarkę. Im bliżej do drzwi tym mniejsze było moje zdenerwowanie. 

Nareszcie pan i władca zgodził się ze mną zobaczyć. Jego uścisk ręki był wątły. Dodając do tego przymglone oczy oraz zmarszczone czoło mogę się pokusić o stwierdzenie, że kac - morderca już go dopadł. Biedak. Ta pulsująca żyłka na jego czole musi uderzać niczym młot pneumatyczny. I do tego ta pozacinana twarz. Nie zazdroszczę samopoczucia. 

- Witam i zapraszam - wychrypiał. Jego głos brzmiał jeszcze gorzej niż się można było tego spodziewać.

Zapach w jego biurze przypomina mi szatnię w CSKA Moskwa, gdzie zawodnicy w przerwach meczy zamiast Gatorade'a pili czystą wódkę. Ta sama stęchlizna i nawet uchylone okno przez które wbija się górska świeżość nie poradzi sobie od razu z tym zapachem. W Moskwie wchodząc do szatni człowiek do samego zapachu robił się pijany. Tutaj pewnie też tak było, ale rano ktoś zaczął wietrzyć.  

- Proszę niech pan usiądzie - usłyszałem i klapnąłem na skórzanym fotelu. 

Na początku odbyła się standardowa gadka-szmatka o tym i owym. Później zostałem pochwalony za swój dorobek na ławce trenerskiej. Jak wiele musiałem się nauczyć kiedy podpatrywałem jako asystent Collinsa, Browna, Messinę czy Krzyrzewskiego. Było to dla mnie ogromne doświadczenie i od każdego z tych trenerów wyniosłem coś innego. 

Następnie opowiedziałem o swojej wizji zespołu. Chciałem przynajmniej przez ten sezon pobawić się składem i wypróbować różne ustawienia i schematy. Widziałem, że nie do końca jest przekonany. Nie dziwię się, w końcu przez tyle lat nie osiągnęli nic, a każdy chciałby wygrywać już teraz. Jednak przekonałem go do tego tym, że ten rok będzie dla mnie czasem z zaznajomieniem się ze składem, a w najlepszym przypadku znowu dostaniemy wybór w drafcie. 

W końcu podaliśmy sobie ręce i tak o to po raz pierwszy w swojej karierze zostałem głównym szkoleniowcem ekipy z NBA.

Tym razem jego uścisk ręki był pewniejszy. Proszki przeciwbólowe pewnie zaczęły działać. 

- jest jeszcze jedna sprawa - dodał
- jaka?
- Jordan chce podkupić nam Gordona Hayworda 
- nie możesz oddać najlepszego strzelca w zespole! - krzyknąłem 
- wiem, ale chciałem poznać twoje zdanie na ten temat trenerze - odpowiedział z uśmiechem na ustach. 

Będzie mi tu dobrze, pomyślałem.

Rozdział Trzeci - Drużyna

Kiedy po raz pierwszy Quin Snyder zobaczył sowich nowych podopiecznych na sali treningowej, nie miał dobrych przeczuć. W jakim koszykarskim wszechświecie (poza Bostonem) najlepszym strzelcem jest biały gracz? Wiedział, że jest w nich ogromny potencjał, ale bał się również jak zostanie przyjęty, przez to co piszą na jego temat w prasie.

Drużyna już na niego czekała. Większość siedziała w grupkach i rozmawiała. Dwóch stało pod koszem i o czymś dyskutowali. Tylko jeden z nich postanowił sobie porzucać do kosza. Był to właśnie Gordon.

Na szczęście prezydent jak tak jak obiecał zatrzymał w drużynie Gordona Haywarda. Najlepszy strzelec drużyny i pierwsza opcja w ataku. Nie wiadomo czy kiedyś dostąpi zaszczytu gry w meczu All-Star, ale jego wszechstronności połączone z umiejętnościami strzeleckimi dają cichego zabójcę. Niepozorny chłopak, ale potrafi wbić sztylet w plecy w ostatnich chwilach spotkania.

Pod koszem stało dwóch nominalnych kandydatów do gry w pierwszej piątce i żywiołowo o czymś dyskutowało. W sumie to jeden gadał jak najęty, a drugi mu potakiwał.

Przytakującym był Derrick Favors, który przyszedł w wymianie za Williamsa. Od tego czasu grał za plecami innych, lecz już sezon temu dostał okazję do pokazania się jako starter i wypadł całkiem przyzwoicie. Atletyczna bestia w obronie. Po atakowanej stronie tablicy również daje sobie radę. Zarząd uwierzył w jego umiejętności i dał mu nowy kontrakt. Można z niego wycisnąć znacznie więcej.

Tym bardziej rozgadanym był Turecki center - Enes Kanter. Był bardzo niezadowolony z faktu, że zarząd nie przedstawił mu propozycji nowego kontraktu jeszcze przed tym sezonem. Kanter był przeciwnością Favorsa. Noga w obronie, za to w ataku posiadał więcej sztuczek od Derricka. Takie pomieszanie ataku z obroną w ich wykonaniu + Hayward dawało przyjemy front court.

Jeżeli chodzi o back court to mamy świeżego milionera Aleca Burksa któremu dano nowy kontrakt w lato oraz Trey'a Burke'a. O ile ten pierwszy to zwykły SG, który w odpowiednim momencie wyskoczył z talentem, tak ten drugi gra jako starter z braku lepszej alternatywy. Nie jest dobrym playmakerem ani strzelcem. W drafcie wybrano Dante Exum'a, cudowne dziecko rodem z Australii. Ma co potrzeba do bycia dobrym graczem, jednak nie grał do tej pory na tak wysokim poziomie i może mieć kłopoty z adaptacją.

Na ławce z boku siedział cicho Rudy Gobert. Zeszłoroczny wybór w drafcie nie pohasał po parkietach pod batutą Corbina. Francuz jest defensywnie nastawionym centrem, który może w kluczowych minutach zmieniać Kantera i wzmacniać obronę pod koszem. Rotacja wysokich graczy wyglądała na bardzo dobrą, co wywołało uśmiech na twarzy Snydera.

Reszta składu to typowi zadaniowcy, którzy mogą lecz nie muszą zaskoczyć czymś nowym. Tajemniczy jest kolejny rookie - Rodney Hood, który ma predyspozycje do sprawienia niespodzianki.

Tak o to nowy trener staną twarzą w twarz przed swoimi podopiecznymi. Trudno było określić patrząc na nich z boku kto był bardziej zdenerwowany: szkoleniowiec który po raz pierwszy obejmuje drużynę w najlepszej lidze świata, czy też zawodnicy, którzy byli przyzwyczajeni do nic nierobienia w poprzednich sezonach. O Snyderze krążyło parę plotek, głównie za sprawą kokainy. Miał on być cholerykiem i bez powodu krzyczeć na swoich podopiecznych. Jednak jego kariera jako asystenta jednych z najlepszych trenerów w lidze i na świcie przemawiała do nich bardziej niż bulwarowe doniesienia.

- Witam! Jestem Quin Snyder i będę waszym trenerem od tego sezonu. Kto chce ścieżkę peruwiańskiego koksu na polepszenie samopoczucia i poprawę osiągów?

Szok spowodowany tym pytaniem nagle przerodził się w salwę śmiechu i cała gęsta atmosfera została rozładowana.

Patrzący na to wszystko z góry Randy Rigby uśmiechną się pod nosem i wymamrotał sam do siebie - idzie lepsze.

Rozdział Czwarty - Sezon

Tak jak zapowiedział podczas rozmowy, tak zrobił. Początek tego sezonu to był jeden wielki eksperyment w którym dobierał odpowiedni skład oraz bawił się taktyką. Przetasowań w składzie, a co za tym idzie zmiany ilości minut dla graczy było wiele. Schematy ofensywne i defensywne zaczęły się powoli krystalizować.

Tak jak się spodziewano, młodziutki Exum ledwo wyrabiał kondycyjnie przez większość sezonu. Kilka razy pokazał, że będą z niego ludzie, ale na to jeszcze trzeba będzie poczekać.

Gra na 2 wieże również nie przynosiła pożądanych rezultatów. Mieszanka ofensywno-defensywna nie grała razem najlepiej. Sprawa zmieniała się diametralnie, gdy na parkiecie pojawiał się Gobert w miejsce Kantera. Wówczas z Favorsem tworzyli znakomicie uzupełniający się duet w obronie i o dziwo w ataku. Dalej Hayword był głównym ogniwem w ofensywie, jednak obydwaj wysocy znaleźli wspólny język i ich współpraca wychodziła na dobre całej drużynie.

Wzrost minut dla Goberta odbił się rzecz jasna na czasie gry Kantera, który coraz częściej zaczynał mecz w wyjściowym składzie, ale więcej czasu spędzał na ławce. Turecki center był w ostatnim roku kontraktu i każdy mecz był dla niego walką o nową umowę. Nic więc dziwnego, że niezadowolenie urosło do granic możliwości.

Drużyna zaczęła rosnąć na defensywną potęgę i nawet najlepsze ekipy zaczęły lękać się wyprawy do Salt Lake City...

Rozdział Piąty - Transfery

- Doktorze co z jego okiem?
- Nic strasznego się nie stało, jeżeli jest panu potrzebny do gry, może zaraz wrócić na parkiet.
- Dziękuję doktorze, lecz wolę dmuchać na zimne i dać mu odpocząć.
- Jak to? Przecież słyszałeś co powiedział lekarz! Mogę zagrać!
- Nie podważaj moich decyzji Enes. Siadasz do końca meczu na ławce, bo nie chce żeby coś ci się stało
- Jasne! Chcesz, żeby Gobert pograł więcej minut, powiedz mi to w twarz!
- Doznałeś urazu oka, i wolę nie narażać cię na dalsze niebezpieczeństwo, do póki nie przebadają cię dokładniej!
- Jak chcesz...

Nie wiem co mam o nim myśleć. Z jednej strony rozumiem jego frustrację i chęć pokazania się z jak najlepszej strony w ostatnim roku umowy, ale z drugiej nareszcie coś nam zaczyna wychodzić i jako zawodowiec powinien przyjąć swoją rolę z pokorą. Dobrze, że teraz zaczyna się przerwa na All-Star Weekend, i będę mieć okazję na naradzenie się z właścicielami, co robić dalej z krnąbrnym Turkiem.

Po meczu, który pogrzebał naszą szansę na najdłuższą serię zwycięstw w tym sezonie musiałem coś powiedzieć do chłopaków, przed zbliżającą się przerwą. Zebrałem ich w hotelu przed powrotem do domu:

- Niestety nie udało się przedłużyć serii wygranych i pokonało nas Dallas, ale mam nadzieję, że wykorzystacie tą przerwę na odrobinę odpoczynku i za kilka dni wznowimy treningi. Sami widzicie jak układa się wam gra, i oczekuję, że druga połowa sezonu będzie jeszcze lepsza! Enes jak tam twoje oko?
- Trenerze nie ma Enesa.
- Jak to go nie ma?
- Po meczu wyżalił się Aaronowi Falkowi, że ma nadzieję na zmianę otoczenia przed zamknięciem okienka transferowego, i wspomniał jak to z jego agentem naciskają na wymianę. Teraz czytam informacje na ten temat na Twitterze.
- A jaki to ma związek z jego nieobecnością?
- Podobno wrócił już do Utah innym samolotem.
- Odpocznijcie, zasłużyliście na to! I nie martwcie się tą sytuacją. Jakoś temu zaradzimy.

Za kogo się on uważa? Foch i niezadowolenie to jedno, ale odstawiać takie szopki to już inna historia. Nie tylko zlekceważył mnie, organizację, ale i podkopuje morale u kolegów, a na to nie mogę pozwolić. Nie teraz kiedy nabierają pewności siebie.

Po powrocie udałem się bezpośrednio do Rigby'ego na rozmowę. Już z lotniska zadzwoniłem i zaanonsowałem się, by móc ten problem załatwić raz na zawsze.

Czekał na mnie w swoim biurze, które teraz pachniało nowością i czymś w rodzaju odświeżacza. Sam Prezydent wyglądał lepiej. Kolory powróciły na jego twarz, i chyba trochę mu się przytyło. Kiedy podaliśmy sobie ręce, jego uścisk był silny a błysk w oku zdradzał dobre nowiny.

- Dzwonili do mnie z Oklahomy i chcą nas wybawić od kłopotu
- Co oferują?
- Schodzący po tym sezonie kontrakt Perkinsa, Granta Jerretta oraz wybór w I rundzie draftu 2017
- zdajesz sobie sprawę, że Kanter jest więcej warty?
- tak ale jak na razie nie dostałem lepszej oferty. Podobno w wymianę mają się jeszcze włączyć Pistons i dorzucić wybory w II rundzie. Razem z Enestem oddalibyśmy Novaka.
- Wiesz, że ten wybór będzie gdzieś w okolicy 20 miejsca?
- Tak, ale jak wspominałem to jest jak na razie najlepsza oferta jaką dostaliśmy. Perkinsa można zwolnić i zrobić miejsce w budżecie. Do tego dostajesz młodego podkoszowego i wybory w drafcie.
- Co nie zmienia faktu, że możemy za niego dostać znacznie więcej.
- Wiem, ale co jeżeli ktoś złoży mu wysoką ofertę? Zmienia się umowa z telewizją i kontrakty jak i całe salary pójdzie w górę. My go nie wyrównamy bo z niewolnika nie ma zawodnika. Już widziałeś jaką szopkę odstawił na lotnisku. Jeżeli oddamy go teraz dostaniemy chociaż te picki i oczyścimy slalary, a jak nie to zostaniemy z niczym jak po odejściu Jeffersona i Millsapa.
- Chyba masz rację. I tak Gobert bardziej mi pasuje do układanki.
- Czyli jeżeli ci na górze zapytają to mam powiedzieć, że nie będziesz robił problemów i żalił się w prasie?
- Jasne, że nie. Trzeba się go pozbyć zanim zepsuje to co budowałem przez pierwszą połowę sezonu.

Epilog

Mam nadzieję, że podobała się Wam ten zgoła odmienny tekst. Pomysł zrodził się w mojej głowie i postanowiłem spróbować przestawić sezon Jazzmanów w postaci krótkiego opowiadania. Niektóre sytuacje są specjalnie przerysowane na potrzeby tego tekstu, ale mam nadzieję, że przyjemnie się to czytało.

Sam zespół pomimo drobnych kłopotów uplasował się na pierwszym miejscu w obronie w sezonie zasadniczym. To bardzo dobrze rokuje dla Snydera i jego podopiecznych. Dodatkowo dysponują 12 wyborem w nadchodzącym drafcie, co może ich tylko wzmocnić.

Będę mieć ich na oku w nadchodzącym sezonie bo duet Favors-Gobert będzie czymś bardzo przyjemnym do oglądania.

A już za 4 dni draft. Relacja po wyborach oczywiście będzie, o ile nie popadnę w alkoholizm z powodu #4 wyboru Knicks!

Do przeczytania!

3 komentarze:

  1. Dobrze się czytało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre! Więcej takich :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo się cieszę, że eksperyment się podobał. Może w przyszłości będzie takich wpisów więcej ;)

    OdpowiedzUsuń