środa, 30 marca 2016

New York Knicks: The End

Kilka dni temu na oficjalnej stronie NBA.com przy nazwie Knicks pojawiło się złowieszcze kółeczko, które informuje nas o braku szans na awans do rozgrywek posezonowych dla drużyny z Nowego Jorku. 

Od początku lutego już wiedziałem, że gówno z tego będzie. Ten zryw po blamażu z Bulls wlał nadzieję w serca kibiców, jednak postawa drużyny w najkrótszym miesiącu w roku zdjęła klapki z oczu. 

Znakomity wybór w drafcie, kilka ciekawych nazwisk z wolnej agentury oraz odmieniony lider którego zawsze się opluwało za brak zaangażowania miały dać świeży start pod wodzą Phila Jacksona, jego filozofii oraz starannie dobranych ludzi, którzy mieli zrobić rewolucję. 

Koniec końców zakończyło się to jak zawsze...




Można to nazwać klątwą. Ja czas jej rozpoczęcia datuję od oddania Patricka Ewinga do Sonics. Śmiejcie się. Wielu się ze mnie śmieje kiedy o tym mówię. Z powodu oddania ikony klubu przyszły złe duchy, które zamieniły dumną organizację w pośmiewisko całej ligi. Śmiech trwa do dziś.

Ale do tematu.

Nawet jeżeli Jax już zrobił porządek w stajni Augiasza: wywiózł gnój, zmył podłogi, odmalował ściany, naprawił drzwi i wywietrzył ten okropny smród to i tak po kilku dniach odkryto, że pocieszny budowlaniec z zawiści, że nie dostał dużej premii zamurował w ścianie jajka, które teraz dają efekt wręcz odpychający. Zen Master już podjął działania mające na celu odnalezienie zbuków poukrywanych w jego nowym domu. Jednak jeszcze kilka pozostało do odszukania i wywalenia i chyba od tego "aromatu" zaczyna mu się mieszać w coraz starszym umyśle.

Pierwszym odnalezionym zgniłym jajcem był Derek Fisher. Na temat jego rotacji i upodobań trenerskich można napisać esej lub pracę naukową. Myśli które krążyły pod jego łysą glacą powinny posłużyć do napisania książki o tytule: "Ktoś dał mi szansę, a ja jej nie wykorzystałem". Rotacja to była loteria, która ustabilizowała się po 40 spotkaniach. Na wielu forach, facebookach czy twitterach postronni ludzie jeszcze przed ligą letnią pisali jak powinna wyglądać rotacja i rozdział minut. Człowiekowi uważanego za bardzo inteligentnego i znającego się na koszykówce zajęło to ponad pół sezonu. Jak wieść gmina niesie w obozie jego asystentów nie było zgody. Połowę Fish zabrał ze sobą z Oklahomy, natomiast pozostali byli to ludzie sprowadzeni przez Jacksona by wdrożyć magiczne "trójkąty". Mieli to być doradcy, którzy pomogą wejść Fisherowi w świat poważnego trenowania, jednak ten miał swoją wizję gry drużyny i chyba nikogo nie słuchał. Wyglądało to na szukanie złotego środka na przekór wszystkiemu. Gdyby Knicks posiadali jeszcze wybór w drafcie nie byłoby pewnie aż takiej afery. Jak wiemy tego picku nie ma i awans do PO miał być celem głównym w tym sezonie. Jednak po przegraniu 9 z 10 meczy podziękowano mu za współpracę i samowolka się skończyła. 

Brawo ty, brawo ja. 

Nie mam już zamiaru komentować jego zachowań pozaboiskowych, gdyż to już wybrzmiała płyta. Teraz w Lakers kręci się inna pozaboiskowa drama i ludzie szybko teraz zapomną (albo już to zrobili) o "trójkątach" Fishera. Wiem tylko tyle, że zmarnował połowę sezonu mając skład, który dobrze poprowadzony mógł śmiało walczyć o 7-8 miejsce na Wschodzie. Nigdy więcej nie chce widzieć tego człowieka w pobliżu MSG.

Na jego zastępcę wybrano Kurta Rambisa (w moim odczuciu kolejne zgniłe jajo), który posiadał już doświadczenie na stołku trenerskim. Mizerne to było doświadczenie, ale na dogranie sezonu powinno wystarczyć. Miał ogarnąć myśl trenerską, która miała panować od samego początku tego sezonu. Był wygadany i w przeciwieństwie do cyborga Fishera umiał radzić sobie z mediami. Na samym początku mówił to co każdy chciał usłyszeć: ustabilizowanie rotacji i wykorzystywanie jej największych atutów. Teraz po 21 spotkaniach można śmiało powiedzieć, że jest jeszcze gorszy od Fishera. Jego przywiązanie do Jose Calderona oraz Saszy Vujacica jest tak wielkie, że czasami myślę o jakimś romansie pomiędzy tą trójką. Mając do dyspozycji młody narybek, który powinien być ogrywany do nieprzytomności ten grozi zsyłką Granta do D-League, a nominalnego SG, który może opuścić zespół po sezonie wpuszcza z ławki by najgorszy duet obrońców w historii ligi mógł grać razem. Do tego dochodzi jego postawa podczas meczy. Czy wygrywają czy przegrywają siedzi na krześle i sprawia wrażenie jakby mu to wszystko latało koło sami wiecie czego. Wygrywają 10 punktami jest fajnie to sobie posiedzę. Przegrywają 20 to już i tak nic się nie zmieni to też sobie posiedzę. Mecz na styku i padł niesłuszny gwizdek dla Knicks? Też sobie posiedzę bo przecież nie cofną tego co właśnie gwizdnęli tylko przez to, że pokrzyczę i pomacham rękoma. 

Jackson wspomniał, że możliwe jest by Rambo został na przyszły sezon jako główny szkoleniowiec. 

Christe Boshe miej nas w swojej opiece jeżeli to się spełni.

Dalej mamy dwa jaja które leżą na środku stołu od samego początku i nie trzeba opukiwać ścian by je znaleźć. Mowa oczywiście o najgorszym (startującym, żeby nie było!) duecie obrońców w historii tej ligi. Nie przypominam sobie żeby ktoś tak mnie irytował jak ta dwójka. Mało tego! Raymonda "Pączka" Feltona wspominam milej, a to już wiele znaczy.

Jose Calderon nie nadaje się do pierwszej piątki. To zawodnik na maksymalnie 10 minut z ławki i to w bardzo zdesperowanej drużynie. W tym sezonie gra średnio 28 minut i jest czołowym graczem rotacji. Nie mówię, że granie Langstonem Gallowayem lub Grantem z miejsca zrobiłoby z Knicks potentatów, ale nawet szczotka od kibla jest lepsza w obronie do Jose. Jego umiejętności kreatorskie jakoś niezbyt przydają się w tych "trójkątach". Więcej asyst na mecz notuje nawet Melo, co już powinno dać Wam obraz nędzy Jose oraz zmiany u Anthony'ego. Z jego rzutem też nie jest za dobrze. Rzuca średnio 7.6 punktów na mecz, czyli dokładnie tyle samo co Galloway, a wiec skoro możesz mieć lepszego obrońcę już na początku meczu czemu z niego nie skorzystać? Pytanie pozostawiam otwarte, gdyż nawet po tym sezonie za obecność Hiszpana trzeba będzie zapłacić ponad 7 mln dolarów. Co tam piszecie w komentarzach? Że Gallo gra z ławki, żeby mieć jakiś impakt i mieć coś ciekawego w drugim garniturze? Otóż się z tym nie zgadzam, ale co ja tam wiem...

Drugim jajeczkiem jest Sasza. Nie wiem po co on nawet znalazł się w tym składzie. Rozumiem zamysł: wygrał 2 mistrzostwa w "trójkątach" i mógł podpowiedzieć to i owo, ale z końca ławki w ciepłych dresach nie wąchając parkietu. Ten jednak poci się na nim średnio przez 13 min w meczu, co w prostej matematyce daje o 13 minut za dużo. 37% z gry i 32% za 3 nie robią z niego "The Machine" tylko statystę na parkiecie. Jego osoby raczej nie zobaczymy już w następnym sezonie, ale niczego nie można być pewnym.

Jak on wróci do składu to sobie coś zrobię. Poważnie...

Można z tych pisanek ułożyć niezłą święconkę he he he. A raczej konia trojańskiego.

Tutaj dochodzę do moich rozważań na temat zbawcy Jacksona, który ma chyba w zanadrzu chytry plan na przyszłość Knicks.


Nazwę rzeczy po imieniu: Spisek.

Nie chce wierzyć w to, że tak zasłużony w bojach człowiek, zdobywca 11 mistrzowskich pierścieni pozwoliłby na coś takiego co obecnie się dzieje w Knicks. Sposób trenowania, rotacja i rozdział minut na parkiecie wołają o szybką reakcję. Można pozwolić na proces przejściowy, ale nie na takie cyrki. Żaden szanujący się GM oraz Prezydent (pomijając Cavaliers) nie zezwoliłby na takie bezprawie, chyba że miałby w tym ukryty cel. Cel który można osiągnąć tylko przez odwrócenie wzroku od tego co się dzieje i czekanie na reakcję.

On ma czas.

Czas kończy się temu drugiemu którego nie może się sam pozbyć. Każdego innego może oddać w wymianie, ale tego gracza nie może o ile tamten sam nie zechce. Płaci mu ogromne pieniądze ale wie, że mógłby je spożytkować na innych bardziej pasujących do systemu graczy. Sam nie może nalegać na jego odejście, gdyż jest ulubieńcem kibiców i mediów. Jedyną nadzieją jest to, że sam zainteresowany zechce opuścić Wielkie Jabłko, a przecież można mu trochę pomóc w tej decyzji.

Mowa oczywiście o Melo. Ma w kontrakcie klauzulę która nie pozwala go wymienić bez jego zgody. Sam nie odejdzie bo jak powtarza wielokrotnie: kocha to miasto i grę dla Knicks. Ale ile jeszcze będzie w stanie grać z takim składem i mapetami na ławce trenerskiej? Lat mu przybywa a zdrowia ubywa. Jackson ma czas na zmiany. W drafcie pozyskał młodego Łotysza wokół którego można próbować coś stworzyć. Ale do tego potrzebne są assety, które poprzednia władza rozdawała jak cukierki na urodzinach. Do póki Melo jest coś warty można go za coś oddać. Ale trzeba to zrobić w białych rękawiczkach. I właśnie z pomocą przychodzi to co robił Fisher, a Rambis podnosi to do potęgi. Jackson sam od siebie dołożył bierność w okienku transferowym i reszta toczy się na naszych oczach.

Zastanówmy się: jesteś All-Starem, który przyszedł grać do swojego rodzinnego miasta. W zamian za ciebie oddano bardzo dużo, i podczas twojej obecności oddano również wiele byś miał z kim grać. Obecność w klubie to pasmo porażek i jeden sezon gdzie udało się wygrać 54 spotkania. Wszystko dookoła cię frustruje, ale pozostajesz jeszcze na 4 lata, bo nagle doszła osoba, która wie jak wygrywać i odnieść sukces. Grasz kilka spotkań i nagle ten cudotwórca robi totalną anihilację. Wywala wszystko co nie pasuje i liczy na draft i wolną agenturę. Dostajesz kontuzji i resztę sezonu spędzasz na ławce. W rezultacie organizacja zalicza najgorszy sezon w historii, ale też zyskuje młody talent. Udane zakupy w trakcie okienka transferowego i nowe nadzieje. Jednak najpierw trafiasz na trenera idiotę który zupełnie nie ogrania tego co się dzieje. Trwasz w tym wszystkim i ufasz procesowi. Zmieniasz swoje podejście do gry i stajesz się wszechstronniejszy w ataku, dzielisz się piłka i poprawiasz obronę. Coś czego nigdy nie robiłeś, ale drużyna tego potrzebuje. To jednak na nic bo dalej drużyna jest źle prowadzona. Trener w końcu zostaje zwolniony i na jego miejsce przychodzi jeszcze gorszy. Patrzysz na kolegów i widzisz kilku zdolnych graczy, ale z uporem maniaka ogrywani są starzy weterani, którzy nie nadają się do niczego. Ktoś kto przyszedł do Knicks byle grać z tobą musi wchodzić z ławki pod pozorem wsparcia 2 garnituru. Licznik porażek się zwiększa, a góra mówi, że widzi poprawę i jest z tego zadowolona. Musisz męczyć się z tym wszystkim i mieć świadomość, że w lato nie będzie czekać nagroda w postaci kolejnego młodego talentu. Na wolne miejsca są zatrudniani młodzi gracze, jednak nigdy nie dostają możliwości i czasu do pokazania tego co potrafią. Pojawiają się plotki o twoim odejściu, a przyjaciel z innej drużyny szeroko w prasie snuje wizję wspólnej gry. W twojej głowie zaczyna kiełkować pomysł o odejściu z drużyny. Może to jest ta pora by przez swoje odejście wzmocnić drużynę i dać sobie szansę na ugranie czegokolwiek w innym otoczeniu.

Wilk będzie syty i owca by był cała. Bo lojalność, lojalnością ale ile tego syfu można wytrzymać?

A Wilk siedzi w 7 rzędzie i się uśmiecha. Uśmiecha się od ucha do ucha, a ślina kapie na jego garnitur. Tylko czeka, aż gracz przekroczy próg jego gabinetu i poprosi o transfer. Już odbył z nim rozmowę podczas obiadu i powiedział mu wszystko co tamten chciał usłyszeć. Wie, że nie ma co przyspieszać planu. Czas działa na jego korzyść i wystarczy, że będzie czekać aż gracz pęknie i sam z siebie opuści tarczę. Jeżeli zostanie i dogra sezon do końca będzie czysty bo nie mógł niczego zrobić przez klauzulę zawodnika. Wie, że czeka go ciepła posada w Lakers u narzeczonej jeżeli coś tu się posypie. Powie: próbowałem ale nie wyszło, ale zostawiam wam mojego następcę, który wie co i jak dalej pociągnąć.

Tak ja to widzę. Może to paranoja zirytowanego kibica, ale takie właśnie mam odczucia. Jest to spisek zawiązany przeciwko Melo i to wszystko co się dzieje w Knicks jest sprzysiężone przeciwko zawodnikowi.

Na przekór wszystkim hejterom ja lubię Melo, i mam nadzieję, że dogra w Knicks do końca kariery. Jeżeli postanowi odejść po tym sezonie to trudno. Zrozumiem jego decyzję i będę mu życzyć jak najlepiej.


Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nawet jeżeli plan Jacksona się powiedzie i w nadchodzące lato Melo opuści Knicks w jakiejś wymianie to dalej będzie tak samo przez przywiązanie Phila do "trójkątów". Nie można mieć do niego pretensji, gdyż ten system dał mu wspomniane 11 pierścieni mistrzowskich. Ale wówczas były inne czasy i Jax powinien wyjść z tej konserwy w której siedzi i popatrzeć na to wszystko z innej perspektywy.

Za każdym razem kiedy dziennikarze pytają go o następnego trenera ten odpowiada, że będzie dalej forsować "triangle offense". Zatem lista kandydatów na stanowisko jest bardzo krótka. Jest Rambis, Brian Shaw lub złote dziecko Oakland - Luke Walton. Do żadnego z nich nie jestem przekonany. 2 Z nich już pokazało co potrafią na stołku HC. Ostatni prowadził samograja przez co dorobił się dobrej opinii trochę nad wyrost. Nikt nie wie co zrobi z drużyną którą trzeba ogarnąć od początku i to jeszcze w takim mieście jak Nowy Jork, gdzie ciśnienie na wygraną jest ogromne.

Dlatego chciałbym, żeby Jackson dalej zajmował się sprawami kadrowymi/finansowymi, ale zatrudnił trenera, który ma swój pomysł na prowadzenie zespołu i nie opiera wszystkiego na "trójkątach". Wiele mówiło się o Tomie Thibodeau, który z pewnością poprawiłby obronę. Ale jak każdy trener ma swoje plusy i minusy. Zwolniony z Cavaliers - David Blatt również byłby dobrym kandydatem. Ettore Messina z Spurs również powinien się sprawdzić. Rewolucja i zatrudnienie kobiety na stanowisku HC? Becky Hammon moim zdaniem by temu podołała, a jak robić takie cuda to tylko w Knicks.

Zatem trenerów spoza kręgu zaufania trochę jest. Wystarczy tylko chcieć dopuścić do siebie chęć zmian. A na to Jackson raczej nie jest gotowy gdyż prędzej odejdzie niż porzuci swój ukochany system. Jego następca - Steve Mills - wydaje się człowiekiem bardziej otwartym na to co się dzieje w lidze i sądzę, że pozwoliłby na innego trenera z ciekawym pomysłem na grę.

Czy zatem jednoczesne odejście Melo oraz Jacksona to najlepsze wyjście? Już i tak za dużo głupot tu napisałem więc nie zwracajcie uwagi na ostanie pytanie.

Dziś grają z kulawymi i walczącymi o pozostanie w PO na Zachodzie - Dallas Mavericks. Następnie pozostaje już tylko 6 spotkań do końca sezonu. Nie będę się silił na jakieś przewidywania odnośnie wyniku. Chcę tylko by dograli go w zdrowiu bez zbędnych kontuzji.

Coś smutnego puszczę na koniec. Bo co innego pozostaje? Usiąść i płakać...



6 komentarzy:

  1. W tym co napisałeś jest sporo prawdy, ale nie wydaje mi się że istnieje plan wywalenia karmelka mimo że dużo na to wskazuje. Większy problem leży w "zbawicielu" klubu - Jaxie. Według mnie za bardzo przyrósł do trójkątów. 11 pierścieni bla bla bla. Dobra, wygrał trzeba mu to oddać, ale po co forsować na siłę mimo iż kolejny sezon nie idzie? Pytanie ile to zasługa zawodników, czy kołczów. Co do następnego HC to nie chciałbym mapetów typu Walton, Shaw itd, bo to będzie kolejny rok niespełnionych oczekiwań i brak playoffów. Niech przyjdzie ktoś bardziej wyrobiony, żeby dostosował, pomieszał te trójkąciki do siebie i do składu. O ile Phil się zgodzi i nie będzie chciał grania jego autorskich setów - czyli tych co do tej pory. Teraz pora na roster. Porzi, Grant no i Karmelon z wiadomych powodów są nietykalni. Oddałbym nawet RoLo w jakimś dobrym dealu (naprawdę dobrym, ale tak to zostaje). Nie śledziłem realnych free agentów.
    Licząc czas rozwoju KP, Granta i innych z draftu 2017 plus niefart Knicks, klątwy itp. maksymalnie do 2025 będziemy w finałach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS O ile Porzingis nie zażąda transferu gdzieś po drodze tfu, tfu, odpukać

      Usuń
    2. Nie ma takiej opcji żeby Łotysz zechciał odejść :) Nie strasz proszę :D

      Usuń
    3. Wiem, że nie ma. Ale potencjalnie po x latach szorowania dna może mu coś odwalić. Tfu, tfu, odpukać itd

      Usuń
  2. Jedno jest pewne Panowie Koledzy... Cena, jaką teraz płacimy to chyba za High-Peak z lat '90... Nie wiem. Czuję podświadomie, że to po prostu cena za zwyczajnie - błędne decyzje podejmowane od ... oddania Pat'a. Potem już było tylko gorzej. Nie robi się pewnych rzeczy. Podczas gdy u nas robiono złe rzeczy od tego właśnie ruchu - bezustannie. Jax może nie przyniesie Tytułu. Ale wprowadzi spokój. Poukłada. Wyciszy ten cyrk na kółkach. Nie wiem jak Wy, ale ja już dostrzegam bardzo pozytywne skutki Jego obecności u nas. Widzę, że cholernie mądrze kontraktuje graczy. Układa mozaikę, która będzie działać podczas wymian a i obecnie daje te, powiedzmy 30+ wygranych. Wiem, że to nic. Ani draft ani walka o tytuły. Ale jest to pieprzony proces budowy. Tego się nie da zrobić huzia na józia. Aby wyhodować coś solidnego, dać podstawy, trzeba to dobrze zaplanować. Myślę, że On zna się na planowaniu. Widać to w każdym razie. My, z naszego poziomu widzimy graczy w sezonie, max dwóch. On to widzi w szerszym ujęciu. I na tym się kurcze opieram w swoim osądzie sytuacji. Myślę, że to co musiał zrobić, to czystkę. Wypieprzył syf. I buduje od podstaw. W sytuacji w jakiej się znaleźliśmy nie było innego wyjścia. Nie było miejsca na sentymenty, typu Feltony, Chandlery czy inne Shumperty. Trzeba było ciąć, to ciął. I dobrze. Teraz mamy innych. Ale w konfiguracji tradeablowej. Można tym pograć, można tym handlować. Jest i gwiazdunia. Wrzód na dupie społeczeństwa, który ciągnie wózek. Powiem tak: myślę, że to jednak działanie celowe Jax'a. Czyli spisek. Tak, uważam że to rodzaj spisku. Działania wymierzonego w melona. Niech się zmęczy. Cena znaczna. Pytanie jednak zasadnicze: po co dawał mu TAKI kontrakt. Z TAKĄ klauzulą? Va bank? Trochę to ryzykowne, tak daleko dojechać ... Ale może w tym tkwi metoda? Dać mu namiastkę władzy to zobaczymy czy się zmieni? Jak się zmieni to znaczy, że mu zależy. Skoro mu zależy to nie odejdzie choćbyśmy robili totalną rozpierduchę - ciąg dalszy? Rozpierducha, która ma służyć ułożeniu takiej konfiguracji, aby handlując ściągać w przeciągu 5 lat coraz lepszych / coraz lepiej ułożonych graczy? Nie od razu Rzym zbudowano. A i w NYK przecież syf był totalny, więc nie było opcji aby szybko coś sensownego zbudować ... Tak na szybko! :)

    OdpowiedzUsuń