czwartek, 17 marca 2016

Washington Wizards: Nie ma lekko...

Zauważyłem, że ostatnio piszę o drużynach którym zwyczajnie coś się nie udaje. Wyciągam na światło dzienne jakieś smutne historie i czerpię z nich pełnymi garściami opisując losy biednych nieszczęśników. Od następnego tekstu (sobota-niedziela) obiecuję napisać coś o tych którym się powiodło w tym sezonie. Idzie wiosna więc postaram się wtłoczyć tu trochę radości i optymizmu.

W poprzednim sezonie Wizards byli małą rewelacją rozgrywek. Młody trzon zespołu prowadzony przez weterana Paula Pierce'a szturmem wdarł się do rozgrywek posezonowych i odprawił z kwitkiem faworyzowanych Toronto Raptors. 

Następnie czekali na nich Hawks z którymi stoczyli bardzo ciekawy dla oka pojedynek. Było kilka zaciętych końcówek, pyskówka w mediach i ostatecznie wygrana Hawks.

Udowodnili, że Kevin Durant może faktycznie popatrzeć w stronę rodzinnego miasta kiedy skończy mu się kontrakt. 

Ten sezon miał być przełomowy, ale jak na razie walczą o życie by chociaż otrzeć się o PO.

Spoiler: Chyba nie dadzą rady...




Ale wracając do bohaterów tematu: Paul Pierce odjechał w stronę słonecznej Kalifornii i klub ze stolicy został bez weterana/mentora. Zatem jeżeli nie masz kogoś takiego na podorędziu sięgasz po substytut. Jak wiemy substytuty są różne np: Cola z Biedronki smakuje mi bardziej niż oryginalna Coca-Cola. Zatem czy pozyskany z Bucks Jared Dudley miał jakiekolwiek szanse wejść w buty pozostawione po "The Truth"? Trochę po tej lidze się już buja. Zwiedził kilka klubów i nie jedno widział. Statystyki miał ok, więc uznajmy, że był warty tego picku z 2 rundy. Ale czy robił w szatni to co Paul? Nie wydaje mi się więc spuśćmy na liderowanie zasłonę milczenia.

Czy tylko ja tak mam, że kiedy na niego patrzę to widzę ucieleśnienie Elmera Fudda z bajki o Króliku Bugsie? Jak dla mnie "sklonowana owca". 

Ku chwale byłego już kolegi z drużyny Bradley "Mr. Glass" Beal zaczął nosić opaskę na głowie. Niestety ów talizman nie uchronił go przed kontuzjami i drobniejszymi urazami w tym sezonie. W lato napisałem sobie coś takiego: klik - klik - klik. Wyraziłem tu swoje zdziwienie na temat tego, dlaczego Wizards nie przedłużyli swojego Rzucającego Obrońcy zaraz po zakończeniu sezonu. Czemu z tym zwlekali? Otóż odpowiedzią było jego zdrowie. Organizacja wiedziała już wtedy a ja - mały okruszek - bawiący się w zafcę i blogera od siedmiu boleści coś przeczuwałem, ale nie chciałem tego dopuścić do świadomości. Byłem pod wrażeniem jego gry w rozgrywkach posezonowych i zepchnąłem jego stan zdrowia na drugi plan. Ponury przydomek jaki mu nadałem ma niestety swoje poparcie w rzeczywistości i to było chyba jedyne zmartwienie włodarzy co do tego zawodnika.

Czarodzieje potrzebują go zdrowego i w formie. Z nim na boisku atak oraz obrona są lepsze. Jednak teraz rodzi się pytanie: czy zarząd zapłaci zawodnikowi porządny kontrakt by go zatrzymać, czy też będzie się starał zbić cenę przez wzgląd na podatność na kontuzje? Sam zawodnik udzielił bardzo interesującej wypowiedzi na ten temat. Wspomniał prasie, że może już do końca swojej kariery będzie grać limitowane minuty na parkiecie. Z jednej strony dobrze, że jest tego świadomy i kiedy klub przyjdzie do niego z propozycją niższego kontraktu nie powinien grymasić. Z drugiej strony kiedy zawodnik sam mówi takie rzeczy publicznie coś mi tu śmierdzi. Zazwyczaj sportowcy są dumni i nie obnoszą się ze swoimi słabościami publicznie. Boli to boli, a nie tak bym nie mógł grać. A tu sam zainteresowany wywala kawę na ławę. Ma dopiero (a dla wielu to już aż!) 22 lata. Rozegrał jak dotąd łącznie 255 spotkań w przeciągu 4 sezonów w lidze, gdzie dwukrotnie był w PO. Nie było ani jednego pełnego sezonu w jego wykonaniu. W tym jak do tej pory notuje średnio 17.7 punktów, 3.4 zbiórki, 2.8 asysty oraz 1 przechwyt na mecz.

Jest jednym z najciekawszych młodych obrońców w lidze. Tworzą z Johnem Wallem bardzo fajną kombinację. Jednak kiedy widzę go na parkiecie przed oczami mam obraz Ericka "Szpitala" Gordona który może się połamać nawet siedząc na ławce. Kiedy czytam doniesienia o jego licznych urazach gdzieś z tyłu głowy majaczy mi postać Brandona Roya. Nie są to modele do naśladowania i mam nadzieję, że swoim gdybaniem nie sprowadzę na chłopaka jakiegoś większego nieszczęścia.

Na następny sezon Beal ma ofertę kwalifikacyjną na prawie 7.5 mln dolarów i nie wiem jak to dalej z nim będzie. Czy zaakceptuje tą ofertę? Czy podpisze kontrakt za mniej lub więcej pieniędzy? Czy ktoś z innych drużyn złoży po niego ofertę? Czy Wizards odpuszczą go sobie przez wzgląd na jego zdrowie? Czy też po podpisaniu oddadzą go do innej drużyny? Kontrowersyjna teza, ale coś takiego chodzi mi po głowie.

Pozostaje czekać...


Tymczasem John Wall zmienił w styczniu agenta. Według doniesień nie jest to spowodowane chęcią zmiany klubu na inny. Jego wcześniejszy przedstawiciel - Dan Fegan - nie potrafił wynegocjować dla Walla dogodnej umowy z Adidasem. Od czasu jak John pojawił się w lidze grał w butach Reeboka (1 sezon) by później przejść do stajni Adidasa. Był koło Derricka Rose'a i Damiana Lillarda najbardziej rozpoznawalnym graczem noszącym buty tej marki. Kiedy przyszło do negocjowania nowej umowy, firma postanowiła dać kontrakt Jamesowi Hardenowi z Rockets. Zaproponowali mu 200 mln dolarów a dla Walla był wypisany czek na 7.5 mln dolarów. Oburzyło to najlepszego rozgrywającego na Wschodzie (tak, tak Kyle Lowry jest zaraz za nim) i postanowił rozstać się z Feganem, który zawalił rozmowy z koncernem.

Jego nowym agentem został Rich Paul, czyli człowiek LeBrona Jamesa. Wynegocjował dla krula dożywotni kontrakt z Nike. Dla Tristana Thomspona obrazoburczy kontrakt w Cavs. Dla Erica Bledsoe przyszłość w Suns. Zatem czy może być dla niego problemem załatwienie kwitka na buty? Wall gra w tym sezonie w butach Nike i to całkowicie "non profit". Jak sprawdziłem 9 z 11 jego klientów biega po parkietach najlepszej ligi świata w obuwiu Nike. Zatem można dodać dwa do dwóch.

W tym sezonie John kręci najlepsze statystyki w swojej karierze. Zdobywa średnio 20 punktów, 4.8 zbiórki, 9.9 asyst oraz 1.9 przechwyt na mecz. Kontrakt ma waży do końca sezonu 2018/2019. Nie chce rozsiewać plotek, ale co się z nim stanie jeżeli drużyna nie zrobi wzmocnień na nadchodzący sezon? Przez wzgląd na problemy zdrowotne Bradleya Beala zespół postanawia nie wiązać się z nim na przyszłość. Zostaje w składzie Wall, Gortat, Morris, Porter, Oubre oraz Webster. 2 młodych i bardzo obiecujących zawodników, podstarzały center oraz tykająca bomba zegarowa w postaci Morrisa. Patrzysz na to wszystko i zaczynasz się zastanawiać. Nagle dochodzi do ciebie myśl, że masz w pogotowiu agenta, który z gówna ukręca bat.

Tak sobie tylko gdybam...

Skoro o gównie wspomniałem, to mam pytanie: jakim cudem Randy Wittman jeszcze utrzymuje się na stanowisku? Jakie to mistyczne siły trzymają tego człowieka na stołku głównego szkoleniowca? Na kogo ma haka w rządzie, że pozwalają mu prowadzić tą drużynę? O ile dobrze wymyślił, że drużyna gra lepiej w niskim ustawieniu, to kiedy zaczęły się kłopoty ponownie postawił na Nene + Gortata w s5 co nie wyszło drużynie na dobre. Stara się desperacko utrzymać na stołku, ale mam daje 99% na to, że jest to jego ostatni sezon w Wizards.

Rok temu Waszyngton miał 5 obronę w lidze i 22 atak. Ofensywa pozostała na swoim miejscu, ale za to defensywa spadła na 16 lokatę. Oczywiście mają na to wpływ kontuzje zawodników. Jeżeli popatrzymy na to ile meczy opuścili zawodnicy Wizards, to mogą spokojnie stawać w szranki z Memphis Grizzlies.

Sami zawodnicy w wywiadach wspominali o tym, że dawno nie rozegrali treningu w pełnym składzie. Rotacja zawodników przypomina okres urlopowy w firmie. Jeden idzie na urlop (czyli zwolnienie) i drugi musi grać dłuższe minuty. Kiedy ten pierwszy wraca zaraz idzie ktoś inny i ponownie trzeba dokładać starań by jakoś ciągnąć ten wózek. Jest to frustrujące i męczące dla zawodników. Kiedy mieli prawie pełny skład zaliczyli fajny run po przerwie na ASG. Więc może to jeszcze trzyma Wittmana na stanowisku? Bez względu na to co się będzie dziać w klubie moim zdaniem powinni się z nim pożegnać i to bez smutku.

A co słychać u Marcina?

Nasz rodzynek w NBA radzi sobie bardzo przyzwoicie. Nie gra przełomowego dla siebie sezonu, ale zdarzały mu się mecze na bardzo wysokim poziomie. Gortat często powtarza, że lepiej gra mu się z kimś kto rzuca za 3 i rozciąga obronę i nie jest dodatkowym mięsem pod koszem. Dlatego jak wspominałem wcześniej Wittman starał się obniżyć skład i sadzał Nene na ławkę, pozostawiając Marcina samego w pomalowanym. Miał dzięki temu więcej miejsca dla siebie co wychodziło na plus dla zespołu i dla efektywności samego gracza.

Czy dalej podtrzymuję swoje zdanie o oddaniu Marcina w lato? Teraz przez sytuację z Beal'em patrzę na to trochę inaczej, ale jeżeli wpłynęłaby ciekawa oferta za Gortata + Portera/Oubre Wizards powinni ją rozważyć. Ale nic na siłę i bez pochopnych kroków. Durant zapewne nawet nie spojrzy w kierunku klubu ze stolicy. Zatem powinni zatrzymać sprawdzonych gracz, którzy wiedzą co w trawie piszczy.

Innymi słowy: lepszy Gortat w Garści niż jakiś Hibbert za wolnej agentury.


Nowy nabytek - Markieff Morris - jak na razie gra w kratkę. Drużyna częściej z nim jest na minusie niż na plusie kiedy przebywa na parkiecie. Proces adaptacyjny musi potrwać. Do tego potrzeba motywacji ze strony trenera lub kogoś z szatni. Odnośnie trenera znacie moje zdanie. Wśród zawodników nie ma nikogo kto by mógł wziąć go na bok i powiedzieć kilka motywujących słów. Może w następnym sezonie będzie lepiej kiedy przyjdzie nowy szkoleniowiec. Kieff ma talent, który trzeba odpowiednio ukierunkować, ale do tego potrzeba kogoś kto się na tym zna...

Na samym początku napisałem, że raczej nie wejdą do PO w tym sezonie. Oni jak na złość wygrali 2 ostatnie mecze dosyć pewnie i lekko. Na 15 spotkań do końca sezonu mają tylko 2 mecze straty do Pistons, którzy piastują 8 pozycję na Wschodzie. Po drodze mają: 76ers, Knicks, Wolves, Lakers, Kings, Suns oraz 2x Nets. Grając tak jak w 2 ostatnich meczach powinni wciągnąć to towarzystwo nosem.

Powinni, ale czy zrobią? Moim zdaniem zabraknie im kilku zwycięstw do upragnionego 8 miejsca. Czy razem z Bucks można ich nazwać największym zawodem po Wschodniej stronie ligi? Raczej tak.

Przed nimi pracowite lato: muszą jakoś rozwiązać sytuację z Beal'em, poszukać nowego trenera oraz postarać się ściągnąć jakąś pomoc na ławkę. Do tego przeczuwam, że John Wall może dorzucić kilka groszy do całej tej sytuacji.

Jak wspomniałem na początku w czasie weekendu postaram się wrzucić jeszcze jakiś wpis. Strasznie zaniedbałem ten blog i przykro mi się na to wszystko patrzy. Nowa praca i obowiązki nie pozwalają na regularne pisanie, ale już powoli wszystko się klaruje i stabilizuje.

Zatem do przeczytania! Jakaś wiosenna nutka na koniec. Fani serii NFS oraz dobrej muzyki pewnie ją znają, a ci którzy nie znają powinni się wstydzić.

Endżoj!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz