niedziela, 16 sierpnia 2015

Washington Wizards: Mieć ciastko i zjeść ciastko

Prawie każdy oddaje się teraz błogiemu odpoczynkowi po ciężkim sezonie. Należy się im to jak psu buda. Trzeba naładować baterie przed nadchodzącymi rozgrywkami, najlepiej w jakiś ciepłych krajach. Nie żałować sobie luksusu. Przecież niektórzy podpisali bardzo lukratywne umowy ostatnimi czasy i już można ruszyć rezerwy gotówki by godnie odpocząć. Wraz z sezonem kasa zostanie dowieziona pod ich drzwi na złotych taczkach. YOLO!

Inni pracują w pocie czoła by jak najlepiej reprezentować swój kraj na mistrzostwach Europy. Wśród nich jest nasz rodzynek - Marcin Gortat - który sukcesywnie informuje nas co się dzieje w kadrze narodowej. Przestań spamować filmikami i zacznij uczyć się taktyki. Nie po to Mike Taylor siedział tydzień na trybunach Staples Center i spisywał okrzyki Doca Riversa na kolanie, byśmy teraz nie wyszli z grupy.

Jeszcze inni w zaduszonych pomieszczeniach ostro debatują nad swoją przyszłością. Klasa draftu 2012 w końcu może powąchać poważną gotówkę. 

W takim właśnie położeniu znajduje się Bradley Beal. Wizards chcą zatrzymać młode "ciacho" ale wiedzą, że w następnym sezonie inna "kremówka" będzie na rynku wolnych agentów i trzeba mądrze zagospodarować pieniążki ze skarbonki zanim wejdzie się do cukierni.




Od razu zadaję pytanie: czy to jest gracz na maksymalny kontrakt? Patrząc na to co się działo w tym off-season śmiało można powiedzieć, że on raczej zasługuje na podpisanie maksymalnego przedłużenia obecnego kontraktu. Kiedyś był to przywilej dla najlepszego gracza w drużynie, teraz po podwyższeniu progu salary każdy kto jest w stanie biegać dostał sowitą zapłatę, zatem duża kasa dla Bradleya nie powinna być powodem do dyskusji.

Ale...

W PO udowodnił, że może wejść na wyższy poziom i dawać nie tylko porządny atak, ale jak widzieliśmy na własne oczy (oczywiście ci którzy oglądają mecze) bardzo dobrą obronę. Korver do dziś podobno budzi się z krzykiem na wspomnienie tej serii i płaci sowite wynagrodzenie za psychoanalityka.

Beal znalazł się w grupie z takimi zawodnikami jak Magic Johnson, Terry Porter, LeBron James oraz Stephen Curry. Panowie zdobyli powyżej 30 punktów w meczu PO oraz dołożyli więcej niż 7 asyst, 6 zbiórek oraz 4 razy trafili za 3. Takie tam hamburgerowe statystyki... 

Jedne dobre rozgrywki posezonowe jaskółki nie czynią. Czy jakoś tak. 

Poprzedni sezon regularny Bradley zakończył ze średnimi: 15.3 punktów, 3.8 zbiórek, 3.1 asyst oraz 1.2 przechwytu na mecz. Rzucał ze skutecznością 42% z gry oraz 40% za 3.

W PO te statystyki podskoczyły w górę: 23.4 punkty, 5.5 zbiórek, 4.6 asysty oraz 1.6 przechwyt na mecz. Skuteczność z gry pozostała na 40% jednak w rzutach zza łuku spadła do 36%. Jednak dołożył do zestawu lepszą obronę, więc te kilka nietrafionych trójek zostają (jak dla mnie) całkowicie zrekompensowane.

21 latek potencjał ma jak cholera. Przemyka się po zasłonach niczym duch, a rzut ma prawie tak śliczny i skuteczny jak Ray Allen. Jedyne co psuje ten idylliczny obrazek to podatność na kontuzje. Czerwona flaga wisi nad nim już od pierwszego sezonu w lidze i to może być jedyny opór przed wpisaniem odpowiedniej kwoty na jego kontrakt. I tutaj zaczyna się prawdziwe główkowanie. O ile maksymalna kasa dla "Brwi" Davisa oraz Lillarda jest w pełni zrozumiała (obydwaj z różnych powodów) tak tutaj trzeba rozważyć kilka opcji i mieć pewność, że zrobiło się dobry ruch. 

Zdrowie to będzie zapewne konik włodarzy w rozmowach byle tylko młody zszedł odrobinę z należnej mu kasy. Przypominam, że w następnym sezonie będą polować na swojego miastowego MVP - Kevina Duranta. Kasa w tym wypadku musi się zgadzać co do grosza. Wizards potrzebują odrobinę powyżej 25 mln dolarów by zaproponować Kevinowi maksymalny kontrakt w rodzinnych stronach. Nawet jeżeli coś złego stanie się w Thunder i Durant postanowi przenieść się w inne miejsce, to poza Waszyngtonem będzie na niego czekać reszta ligi z otwartym portfelem. Dlatego też wabik w postaci Johna Walla oraz Beal'a jako potencjalnych partnerów jest istotnym elementem przyszłej (możliwej) kampanii rekrutacyjnej. 


Wizards nie mają takiego zaplecza wiary u młodych jak np: San Antonio Spurs, którzy samą kulturą organizacji mogą zbić cenę o kilka milionów dolarów. Przykład Dany'ego Greena jest modelowy: mógł z łatwością zażądać wypłaty jak Wes Matthews i cieszyć się z 15 mln dolarów za sezon w innej drużynie. Pierścień już ma. Nie był jakimś tam zapchaj dziurą z ławki, ale kimś kto wychodził w pierwszej piątce i był ważną częścią machiny Spurs. Wiedząc o tym kto go stworzył zostawił na stole trochę grosza, by dalej być częścią tej organizacji i mieć świadomość, że jego szczodrość wspomogła zespół by pozyskać potrzebne wzmocnienia. 

Prawie jak Melo ha ha ha hmmmm...

Beal nie da takiego komfortu Wizards. Mógłby oczywiście to zrobić, ale skoro w wywiadach zastrzega, że tanio skóry nie sprzeda, to trzeba coś wymyślić. Dlatego podczas negocjacji można czarować go jak Lakers LaMarcusa Aldridge'a opowieściami o pięknym mieście i dywanach, lub można zagrać trochę mniej wysublimowaną kartą i powiedzieć w prost: jesteś dobry ale się łamiesz. 

Scenariuszy jest kilka i teoretycznie poza opuszczeniem zespołu przez gracza w 2017 roku jako wolnego agenta Wizards są na wygranej pozycji. Mogą zaproponować mu kontrakt w którym zarabiałby mniej o np: 3 mln dolarów. Ten z dobrej woli może go podpisać i być szczęśliwym graczem Wiz. Wilk syty i owca cała.

Gracz nie może podpisać 5 letniego kontraktu już teraz, gdyż polityka NBA zabrania na podpisywanie więcej niż jednego zawodnika na takiej umowie przed upływem jego rookie kontraktu. Wykorzystali taką okazję na Walla, więc jedyne co mogą mu teraz zaproponować to maksymalny kontrakt na 4 lata. Co zabawne zarabiałby znacznie więcej niż Wall. Biedny Janek najpierw dostał strzał w lewy policzek, kiedy Detroit dało takie same pieniądze jakie on zarabia Reggiemu Jacksonowi. Gonga na prawą stronę dostał od Adidasa, którzy chcą uczynić Jamesa Hardena twarzą marki. Teraz kończący cios w plecy może mu zadać kolega z zespołu swoim nowym kontraktem.

Jimmy Butler odrzucił propozycję 44 mln płatnych w 4 lata i teraz cieszy się z 5 lat za 90 mln. Wspomniany wcześniej Jackson odrzucił 48 mln płatnych w 4 lata od Thunder i podpisał 5 letni kontrakt za 80 mln z Pistons. To są gracze, którzy byli zastrzeżonymi wolnymi agentami i zespoły by ich zatrzymać musieli za nich trochę zapłacić z racji zainteresowania konkurencji. Taki sam los spotkał np: Kantera z Thunder, którzy musieli wyrównać ofertę Portland. Turek już liczy 70 mln dolarów płatnych w 4 lata. 

Wizards chcą zrobić to co zrobili Hornets z Kembą Walkerem, Nuggets z Fariedem czy Minnesota z Rubio. Nie chcą pozwolić by rynek wolnych agentów podbił cenę za ich gracza. Beal wchodzi teraz w ostatni rok rookie kontraktu za który dostanie 5.6 mln dolarów. Podpisując go już teraz zaoszczędzą sobie kłopotu w przyszłości. 

Jednak jak wspomniałem wcześniej Bradley nie chce słyszeć o małych zarobkach. Jest przekonany, że zasługuje na maksymalny kontrakt i tego się trzyma. Dla mnie dalej ma więcej potencjału i miejsca do rozwoju niż pokazał do tej pory. No i te kontuzje siedzą z tyłu głowy kiedy się o nim dyskutuje...


Reasumując: dają mu teraz maksymalny kontakt na 4 lata i dalej mają kasę na Duranta za rok. Ledwo ledwo, ale rachunki się zgadzają.

Mogą poczekać sezon, ale wówczas jeżeli (gdybologia) zagra coś na poziomie 18 punktów, 4 zbiórek, 5 asyst i 1 przechwytu w pełnym zdrowiu, chętni ustawią się po niego w kolejce jako zastrzeżonego agenta. Wówczas będzie trzeba już wyłożyć kasę na wyrównanie ofert. Biorąc pod uwagę wzrost salary też mogą skusić Kevina maksymalnym kontraktem do przeniesienia talentów do stolicy. 

Może też wykorzystać opcję na ostatni sezon (7.5 mln) i stać się wolnym agentem w 2017. Coś podobnego zrobił Greg Monroe w Detroit kiedy nie mógł znaleźć dla siebie pracodawcy kiedy był zastrzeżonym wolnym agentem. Raczej po Beal'a wianuszek chętnych na jego usługi nie miałby końca.

Im więcej Wizards będą czekać z podpisaniem go, tym więcej będą musieli zapłacić za niego w przyszłości. Takie to jest proste. A każdy kto widział go na parkiecie wie, że jest bardzo potrzebny w stolicy.  

Podpisanie umowy teraz da mu coś około 93 mln dolarów płatne w 4 lata, a pierwsza sowita wypłata wejdzie do budżetu drużyny w następnym sezonie. Jeżeli Wiz uznają, że muszą go sprawdzić w tym sezonie pod względem jakości gry (czy utrzyma poziom w ataku oraz obronie) oraz przede wszystkim zdrowia, to będą musieli liczyć się z nadpłatą około 120 mln dolarów za 5 lat.   

Czas tyka i każdy dzień zwłoki może ich kosztować zapłatą większego rachunku. Skoro w każdym przedstawionym przeze mnie scenariuszu jest miejsce na maksa dla Beal'a oraz prawdopodobnego Duranta to po co czekać? Wiem, że zdrowie młodego obrońcy jest czynnikiem kluczowym, ale Wizards powinni zagrać w ciemno w tym aspekcie.

Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. Bo po co później oblewać przepłacony sukces szczochem z cyrylicą na etykiecie? 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz