niedziela, 14 czerwca 2015

Miami Heat: Podsumowanie sezonu 2014-2015

Po egzekucji w finale przez kata przebranego w uniform San Antonio Spurs, w Miami Heat musiało dojść do jakiś zmian. Big 3 okazała się za słaba na żądną zemsty maszynę z Teksasu, która wzięła srogi odwet za rok poprzedni. 

Najpierw mówiło się o kolejnych poświęceniach finansowych ze strony gwiazd zespołu. Miało to zagwarantować pieniądze na poczet pozyskania wolnych agentów. Jednak największa gwiazda klubu: LeBron James podjął Decyzję 2.0 i ogłosił wszem i wobec, że zabiera zabawki do rodzinnego domu, gdzie nowi "kuzyni i bracia" są młodsi i zdrowsi niż ci obecni na Florydzie. 

I tak rozpoczął się sezon pod hasłem: umiemy grać bez niego!

Spojler: nie umieli... 




Pat Riley nie płakał długo po LeBronie. Co prawda kiedy ten był jeszcze w zespole nadskakiwał mu, byle ten był usatysfakcjonowany. Jaki GM nie robiłby tego dla najlepszego gracza w lidze? 

James był zachwycony młodym rozgrywającym Shabazzem Napierem, który przystępował do draftu. Pat użył swojej magii i w noc draftu sprowadził go Miami byle tylko LBJ był zadowolony. Jak się skończyło wiemy wszyscy. 

Krew w wodzie wyczuł Daryl Morey, który bez zbędnych precedensów zaoferował Chrisowi Boshowi suty kontrakt i przeprowadzkę do rodzinnego Teksasu. Plan był chytry i przebiegły. Poza znajomą okolicą oraz kasą, "Raptora" miała przekonać wizja nowej Big 3, którą stworzyłby z Hardenem i Howardem. Lecz Chris okazał się lojalny wobec klubu z Florydy i 118 mln dolarów płatnych w 5 lat. 

Zatem 2 z 3 zostało na placu boju. Riley bardzo szybko postarał się o uzupełnienie składu weteranem Luolem Dengiem, wszechstronnym Joshem McRobertsem oraz próbującym wrócić do formy Dannym Grengerem. Zatrzymano również Mario Chalmersa oraz Chrisa Andersena, który pomimo usilnych próśb LBJ nie pojechał za nim do Ohio.

Szybko okazało się jednak, że Dwayne Wade będzie bardziej odpoczywał niż grał. Rozegrał tylko 62 spotkania w sezonie i spędzał na parkiecie średnio 31 minut. To najniższy czas gry w jego karierze.

Chris Bosh zaczął udowadniać, że stojąc w cieniu przez te lata marnował swój potencjał. 21.1 punktów, 7 zbiórek, 2.2 asysty to dorobek Bosha w ciągu 44 meczy. Gracz był zmuszony zakończyć sezon przedwcześnie z powodu wykrytych u niego skrzepów krwi gromadzących się w jego płucach. Sprawa była bardzo poważana, gdyż wcześniej w tym roku, z powodu takiej samej przypadłości odszedł z tego świata Jerome Kersey, legenda drużyny z Portland.


Pozbawieni Chrisa i grającego w kratkę Wade'a nie mieli teoretycznie szans na walkę o play-off's. Reszta składu również nie zachwycała formą.

Luol Deng niestety nie spełniał oczekiwań z nim związanych. Mówiło się dużo, że to wina Toma Thibodeau, który "zajechał" Denga gdy ten był w Chicago. Sudańczyk wyglądał na przemęczonego i tylko sporadycznie wykazywał dawny pazur do gry w obronie.

Granger dla którego był to sezon o wszystko był cieniem samego siebie. Rozegrał 30 spotkań z czego 5 jako starter. Jednak statystyki na poziomie 6.2 punktów oraz 2.7 zbiórek nie zaskarbiły mu zaufania trenera Spolestry.

McRoberts po 17 spotkaniach zerwał łękotkę w prawym kolanie i był zmuszony poddać się operacji, która zakończyła dla niego sezon.

Z powodu "szpitala" jaki nawiedził Miami, Riley musiał szybko reagować. Dał szansę Hassanowi Whitesidowi, który został wybrany przez Sacramento Kings w 2010 roku z 33 numerem w drafcie. Nie zagrzał jednak miejsca w drużynie ze stolicy Kalifornii. Po niespełna 2 sezonach błąkania się po klubach zagranicznych (Chiny i Liban) dostał szansę od Heat. Odpłacił się z nawiązką.

Okazało się, że center ma smykałkę do zdobywania punktów oraz ogromną wolę walki na tablicach. Zakończył sezon z dorobkiem 11.8 punktów, 10 zbiórek oraz 2.6 bloków na mecz. Kilkukrotnie zdarzyło mu się uzyskać wynik +20 w zbiórkach.

25 stycznia w meczu przeciwko Bulls zanotował triple double składające się z 14 punktów, 13 zbiórek oraz 12 bloków.

Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że za obecny sezon center zarobił tylko 769 tyś dolarów, a za następny 981 tyś, to po raz kolejny możemy mówić o geniuszu Pata Riley. Za parę groszy starał się wzmocnić strefę podkoszową po kontuzji McRobertsa, a wyłowił kolejny talent.


Jednak Brylantynowy Pat wiedział, że nie może na tym poprzestać. Dlatego też w czasie okienka transferowego sprowadził z Suns Gorana Dragica.

Za Słoweńca oraz jego brata oddał kilku niepotrzebnych zawodników z Dannym Grangerem na czele. Dorzucił również 2 wybory w I rundzie draftu i w ten sposób obsadził drugą, największą dziurę w rotacji jaką był rozgrywający. Warto dodać, że Chalmers, Cole oraz namaszczony przez LBJ Napier, nie wywiązali się z zadania.

Już miało się wszystko ułożyć, kiedy dzień po pozyskaniu Dragica, ogłoszono koniec sezonu dla Bosha, o czym wspominałem wyżej.

Play-off zaczęły się oddalać, zatem podjęto jeszcze jedną desperacką próbę. Schowano dumę do kieszeni i wykonano telefon do Chin by sprowadzić ponownie w szeregi Żarów 2 numer draftu z 2008 - Michael'a Beasley'a.

Jak wiemy na niewiele to się zdało. B-Easy pokazał się nawet z dobrej strony, jednak to nie wystarczyło i Heat znaleźli się poza rozgrywkami zasadniczymi.

Tak w skrócie wygląda przekrój sezonu dla Miami. Miała być wielka wola walki i pokazanie, że bez LBJ również są w stanie wygrywać. Niestety masa kontuzji pokrzyżowała te plany. Nie poddali się jednak łatwo, gdyż do ostatnich chwil mięli szansę na objęcie 8 pozycji na Wschodzie.

Nie można uznać tego sezonu za stracony. Odkryli potencjał Whiteside'a oraz pozyskali Dragica. Do zdrowia wracają Bosh oraz "McBob". Na dodatek mają 10 wybór w nadchodzącym drafcie i mogą się wzmocnić jeszcze bardziej. Klimat psuje trochę przepychanka o kasę w wykonaniu Wade'a, jednak i z tym Don Pat powinien sobie poradzić.

Czy te wszystkie elementy zaskoczą? Czy Goran odnajdzie się w tempie gry Heat? Czy Hassan utrzyma formę? Czy Wade zostanie? Tym zajmiemy się przed sezonem...

Można podsumować ten sezon jako: szczęście w nieszczęściu.

Na koniec zostawiam Was z Hassanem. Jedno sezonowy cud, czy też narodziny nowego talentu? Przekonamy się już w następnym sezonie:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz