wtorek, 10 listopada 2015

NBA: Panika

Wybaczcie małą absencję. Postanowiłem zrobić sobie krótką przerwę, ale już jestem zwarty i gotowy do dalszego spisywania swoich - pożal się boże - przemyśleń.

Dziś tak na rozruch lajtowy temat.

Kilkanaście meczy 70 sezonu NBA już za nami. To wszystko dopiero zaczyna się rozkręcać, nabierać kolorów i odpowiedniego kształtu. Ale jak to w każdej dyscyplinie sportu bywa już pojawili się malkontenci i prorocy. Kilka drużyn nie weszło w sezon tak jak się tego po nich spodziewano. Z wielu różnych przyczyn nie sprostali wymaganiom, i już rozgorączkowani fani domagają się zmian, a bulwarowe serwisy prześcigają się w drukowaniu plotek i ploteczek. 

Dziś wezmę pod swoją lupę kilka drużyn z każdej konferencji i sprawdzę, czy "sranie żarem" przez fanów ma sens i czy plotki mają odrobinę prawdy w sobie. 




Rzuciłem monetą by wybrać od której konferencji mam zacząć. Oczywiście moneta wpadła pod łóżko i jestem biedniejszy (do czasu jakiegoś sprzątania) o całe 5 złoty. Zatem niech będzie: zaczniemy od Zachodniej części mapy.

Memphis Grizzlies: Bilans 3-5 

Głównie z mędrkowania nad losem Miśków zrodził się pomysł na ten tekst. Nie da się ukryć, że jest biednie. Grizzlies nie potrafią odnaleźć się w tym sezonie. Każdy oczami wyobraźni układając jakieś drabinki obydwu konferencji miał swoich pewniaków co do gry w PO. U mnie na Zachodzie Memphis obijało się pomiędzy 5 a 8 miejscem. Wiedziałem, że dzięki swojemu największemu atutowi - obronie - będą wstanie wybronić się przed spadkiem do grupy pościgowej. Jednak ich największy as w rękawie, który maskował do tej pory ofensywę leży i kwiczy. Mają na chwilę obecną 23 obronę w lidze, co biorąc pod uwagę ich wcześniejsze dokonania jest żenujące. W pierwszym meczu dali się pokonać 30 punktami Cavaliers. Później przyszły 2 marginalne wygrane z Pacers i Nets. Następnie nadeszło spotkanie z Warriors, które to przegrali różnicą 50 oczek. I tu już pojawiła się żarówka nad głowami co poniektórych. GSW wyglądają jeszcze lepiej niż rok temu, ale to nie może tłumaczyć takiej zapaści w obronie jednej z najlepszych defensyw kilku ostatnich lat. Cała drużyna wygląda jak z krzyża zdjęta i nie radzi sobie tak dobrze jak wcześniej? Nie. Czy może to przez dodanie kilku elementów mających wzmocnić ich kontratak i siłę w ofensywie? Może, ale nie aż tak. Czy może jest to powodowane zapaścią formy lidera - Marca Gasola. Tu możemy się zatrzymać.

Hiszpan przytulił w lato potężny kontrakt i pozostał w Memphis na kolejne kilka lat. Jednak to co prezentuje obecnie na parkiecie odbiega od tego co widzieliśmy chociażby w tamtym sezonie. Celowo nie piszę, że na początku poprzedniego sezonu, gdyż Marc wyglądał wówczas jak MVP i nie godziłoby się tego porównywać. Jednak jego forma może lekko niepokoić. Jego brat ma w nogach EuroBasket i prezentuje się o wiele lepiej. Lecz dałbym sobie na razie na wstrzymanie z ocenami Gasola. Czas jest tu kluczowy i podobnie jak w zeszłym sezonie wszedł i później zszedł z ogromnej formy, tak i teraz pozostaje nam czekać. Nie chce mi się wierzyć, że nagle zapomniał jak się gra w kosza. Lecz jego zła postawa może być kluczowa na obronę, której jest przecież ostoją.

Conley oraz Randolph grają swoje i do nich nie mam żadnych zarzutów. Martwi mnie jedynie to co się dzieje z Jeffem Greenem, który zupełnie nie pasuje do obrazka Grizzlies. W poprzednim sezonie miał czas adaptacyjny do nowej sytuacji jednak wygląda na to, że proces ten nie przebiegł pomyślnie. Dobrze broniąca drużyna potrzebowała iskierki w ataku o dużej motoryce. To wszystko dostali jak na srebrnej tacy z jabłkiem w ustach, jednak ten prosiak nie chce współpracować. Moim zdaniem już powinni szukać chętnych na jego usługi. Jak jest kierunkowy do Sacramento? 

Już pojawiły się głosy wieszczące zwolnienie Dave Joergera ze stanowiska jeżeli sytuacja się nie wyklaruje. Dajmy im czas i nie bądźmy śmieszni. To są GrindFathers i nie skreślałbym ich tak szybko. Muszę obejrzeć ich ostatni mecz z L.A Clippers, gdyż udało się im zatrzymać 6 atak ligi na 94 punktach i o wygranej zadecydowały jakieś niuanse w samej końcówce. 

Apel do kibiców Grizzlies: bez spiny i więcej wiary.

Edyta: Doszło do wymiany na linii Miami - Memphis której głównym punktem jest Mario Chalmers. Ciekawe...

New Orleans Pelicans: Bilans 0-6

Tutaj też wielu najchętniej zrzuciłoby bombę atomową, lub przeniosło klub do Seattle. Wytłumaczeń takiej postawy ekipy z Luizjany jest kilka: Nowy szkoleniowiec, a co za tym idzie kompletna zmiana koncepcji gry. Może z tego wynikać jakaś trudność w ogarnięciu zamysłu gry i nowej roli co poniektórych zawodników. 

Można też się przyczepić (co dla mnie jest najśmieszniejsze) do samego Anthony'ego Davisa. W zeszłym sezonie był podziwiany i nazywany przyszłością ligi. Teraz każdy jego ruch jest brany pod mikroskop, gdzie domorośli naukowcy już dostrzegają pęknięcia na pancerzu doskonałości. On nie broni! On jest złym liderem! On ma jedną brew! Ale w ligach fantasy przed startem sezonu brali go z pierwszym wyborem. Powtarzam to jeszcze raz: on się jeszcze uczy gry w koszykówkę.

Może zamiast skupiać się na jednym radzę spojrzeć z szerszej perspektywy: Nowy trener i szpital w drużynie. Asik, Evans, Pondexter są poza składem. Jure Holiday jest dalej na cenzurowanym jeżeli chodzi o czas gry. Nie da się zrobić wyniku z Perkinsem grającym jako podstawowy center. Swoją drogą on też wypadł na czas nieokreślony. Cieszyć może fakt, iż Eric Gordon rozegrał wszystkie 6 spotkań i widać, że koszykówka Gentry'ego mu służy. A może to magia ostatniego roku kontraktu? Już kilka osób (wiem, że mnie czytacie huncwoty!) ma parę pomysłów na plotkę.

Moim zdaniem nie ma powodów do paniki. Ostatnie miejsce w obronie może niepokoić, ale kiedy drużyny prowadzone przez Alvina miały wybitną defensywę? Moim zdaniem wystarczy poczekać, aż kluczowi zawodnicy powrócą z L-4 a pozostali wyleczą drobne urazy. Dla mnie dalej jest to drużyna na 8 miejsce na Zachodzie i nie widzę sensu detonowania czegokolwiek już teraz. Skład pozostał praktycznie nie zmieniony, a i w poprzednim sezonie nie grzeszyli grą w obronie. Atak to inna kwestia, ale "Szpital" jaki mają w drużynie skutecznie ich ogranicza. 

Ale tak na wszelki wypadek zapytam: oni mają jakiś pick w drafcie? 

Los Angeles Lakers: Bilans 1-7

Co to miało nie być? Czego to mieli nie dokonać? Ostatni taniec Kobasa i potem niech wali się świat! Nowi Shawn Kemp, Magic Johnosn oraz Jezus jako nadzieja na zbawienie jednej z ikonicznych organizacji w lidze. I co? I Byron Scott...

Nie będę ukrywać, że mam niezłą pociechę z fanów Lakers. Są jedną z najlepszy rzeczy do czytania w internecie. Może i prześmiewczo podchodzę do ich nowych i młodych nabytków, ale nawet choćbym nie wiem jak się starli, to bez jakiejkolwiek myśli trenerskiej są dalej dziećmi we mgle. 

Kobe powinien być mentorem dla młodych i starać się na parkiecie. Do tej pory forsuje masę rzutów za 3 i ogólnie sprawia wrażenie, jakby mu się nie chciało. Coś na zasadzie ostatniego dnia w pracy, gdzie masz totalnie wywalone na to co się dzieje i perfidnie zlewasz swoje obowiązki na rzecz pożegnania się kolegami, z którymi odbijałeś kartę co dzień o 6 rano w fabryce azbestu. Dobrym tego przykładem był ostatni mecz w MSG, gdzie przytulił się chyba do każdego. Robi co chce i ma na to przyzwolenie. Kto mu zabroni pożegnać się z ligą tak jak on chce? Fani Lakers oczywiście nie dopuszczają myśli o tankowaniu, bo przecież LAKERS NIE TANKUJĄ, ale na moje oko robią to w białych rękawiczkach. Kobe robi co chce bo wie, że wiele czasu mu nie pozostało. Top 3 pick w drafcie czeka i jest jak na razie na wyciągniecie ręki. Może ma on misję która w jego głowie wygląda tak: dałem im 5 mistrzowskich pierścieni, PO prawie co roku, to teraz dam im może mojego następcę w drafcie. Może to i chore, ale nie potrafię tego wytłumaczyć inaczej...

I najlepszy z tego wszystkiego jest trener. Byron Scott jest uważany w lidze z dobrego szkoleniowca. Zabierzcie mu ze składu Jasona Kidda oraz Chrisa Paula i dostaniecie padaczkę jaką ostawił w Cavaliers oraz Lakers, gdzie nie miał myślących PG, którzy robili za niego robotę. Dla mnie obok Mike Browna oraz Ty Corbina kolejny ludzki garnitur do kolekcji, lub "Figura Woskowa" jak lubię go określać. Nawet wąs mu nie pyknie od wydarzeń na boisku. Ręce założone na klatę i tak cały mecz.

Jeżeli chcą uratować ten sezon (a Top 3 draftu kusi, oj kusi) powinni wywalić Scotta na zbity pysk i dzwonić po Toma Thibodeau lub (sam nie wierzę w to co piszę!) Scotta Brooksa. Pierwszy jakoś by to poukładał w obronie i wycisnął ostanie soki z Kobasa i Rona Artesta grając nimi po 38 min w meczu. Rookie z kolei nie odrywaliby siedzeń z ławki. Brooks poprowadziłby młodzież w dobrym kierunku, ale byłby pod pantofelkiem Kobasa, który robiłby to co robi do tej pory. Z dwojga złego wybrałbym drugą opcję, gdyż w młodości jest przyszłość tego zespołu. 

A Top 3 kusi jak cholera...

Sacramento nawet nie chciało mi się opisywać. Za dużo tam wszystkiego, i jak tak dalej pójdzie będzie o tym oddzielny tekst. Zaskakuje postawa Dallas oraz Portland, ale to nie potrwa długo.

  
Na Wschodzie nie ma aż tylu ciekawych przypadków klinicznych co na Zachodzie. Dlatego krótko i treściwie.

Philadelphia 76ers: Bilans 0-7 

76ers to jest anomalia i gdyby zaczęli wygrywać wówczas Hinkie dusiłby przycisk z początkowego zdjęcia do granic możliwości. Jahili Okafor ma się dobrze i jak na razie kręci przyzwoite statystyki. Noel dziś już siedział na ławce by nie kusić losu. Kendall Marshall kontynuuje praktykowanie dziwnych wpisów na twitterze jako następca Embbida, który podobno ma powracające kłopoty ze stopą, gdyż nie nosił ortopedycznego obuwia. Jednym słowem: w Mieście Braterskiej Miłości wszystko w najlepszym porządku. Dario Saric ma spakowane walizki na lot do USA, który jest zabukowany na przyszły rok, zatem może w końcu zaczną nabierać kształtu. 

Tylko tego Bretta Browna mi szkoda...

Brooklyn Nets: Bilans 0-7

HELLO BROOKLYN! Taki jakiś odgłos mi się z paszczy wyrywa za każdym razem jak widzę L przy ich wyniku. Lionel Hollins musi przeżywać katusze na ławce trenerskiej. Musi się czuć jak stolarz, który przychodzi do swojej pracowni gdzie ma do przygotowania ławę pod telewizor i konsolę. Pełen zapału chce zabrać się do pracy, ale okazuje się, że drewno z którego ma być wykonany stolik zeżarły termity. Jego narzędzia to jeden działający młotek, załatany klejem szkolnym strug, oraz tępe dłuto. Pinokia z tego nie będzie.

Czy tu należy dusić przycisk paniki? Moim zdaniem nic to nie da. Nędza, rozpacz i chude lata przed sąsiadami Knicks. Ale jest pozytyw: Billi King - odpowiedzialny za cały ten bałagan - dalej trwa na posterunku.

Ponury żart, ale nie mogłem się powstrzymać.

Poza tymi 2 zakałami ligi, nie widzę innych powodów do paniki na Wschodzie.

Orlando nabiera kształtu i przegrało kilka meczy w samej końcówce. Będzie z tego chleb. Boston szuka swojej tożsamości, co może lekko dziwić po tak dobrym preseason, jednak to dalej nie jest czas na bieganie z opuszczonymi spodniami. Charlotte to już trochę inna para kaloszy, bo po byciu bogami w meczach rozgrzewkowych popadli w odmęty przeciętności. Kontuzja MKG oraz trener kretyn, który nie wykorzystuje potencjału składu, a głównie Franka The Tanka. Do tej grupy "panikowiczów" dołączyłbym mimo wszystko Wizards. Nene to zwłoki, Beal ma teraz jakąś kontuzję barku, a na ławce Randy W. Ale to pewnie tylko moje urojenie. Knicks: #FreeJoseCalderon 

Spod kosy uciekli: Rockets, Bucks Thunder oraz Pacers u których jakoś to zaczęło funkcjonować, a również znaleźli się pod ostrzałem krytyki na starcie sezonu.

Apel do fanów: dajmy temu się rozruszać do grudnia i potem zacznijmy panikować. Ok?

Na koniec tak trochę nietypowo się pożegnam. W weekend byłem na "Spectre" i ta piosenka mną zawładnęła. Ma ona związek dzisiejszym tematem. Otóż gdy ujawniono kto i co zaśpiewa jako "otwieracz" dla nowych przygód Jamesa Bonda, byłem zniesmaczony tym utworem. Dopiero po jakimś czasie wpadło mi to w ucho. Potrzebowałem chwili na docenienie tej piosenki. Czas też jest potrzebny wymienionym drużynom by załapały rytm lub dokonały małych, kosmetycznych zmian.  

Poza Brooklynem oczywiście. Im raczej nic już nie pomoże...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz