środa, 25 listopada 2015

Milwaukee Bucks: Cierpliwość to cnota

Po znakomitym poprzednim sezonie oczekiwania względem młodej ekipy Jasona Kidda wzrosły niebotycznie. Ale nie ma co się dziwić skoro zespół notujący jedynie 15 zwycięstw sezon wcześniej wchodzi do PO i to z 6 miejsca w konferencji. 

W ciągu jednego sezonu! 

Ba! W ciągu jednego sezonu oddając najlepiej punktującego gracza oraz tracąc z powodu kontuzji nową gwiazdę pozyskaną z draftu.

Ale co było, to było. Nadszedł nowy sezon, a Bucks nie zachwycają jak w poprzednich rozgrywkach. Już szuka się wymian, już malkontenci podpytują jaką Kidd ma pozycję w klubie i już szuka się winnych i wytyka palcami to i owo. 

Ludzie, złóżcie 3 palce (kciuk, wskazujący i środkowy) i popukajcie się w głowę. Tylko tak z życiem i bardzo mocno. Może to Wam wybije pewne głupie myśli z głowy. 




Czy teraz możemy już rozpatrywać poprzedni sezon w wykonaniu ekipy z Wisconsin jako zwyczajny fart? Kiddowi udało ułożyć 4 obronę ligi z tego co dostał w spadku od poprzednika. Defensywa trzymała ich przy życiu, gdyż atak kulał i to bardzo. 26 miejsce w lidze mówi samo za siebie. Potrzebowali kogoś kto pomoże im w zdobywaniu punktów, a jedyną sensowną opcją było znalezienie rzucającego PG lub C oraz cierpliwe czekanie na powrót Jabriego Parkera.

Pierwszego już posiadali w składzie, ale oddali przed strachem wygórowanych życzeń co do wypłaty. I nie pomylili się. Barnadon Knight - bo o nim mowa - podczas okna transferowego (nie okienka bo za dużo się działo tego wieczora) odjechał w blasku zachodzącego do Phoenix, którzy po sezonie zaproponowali mu 70 mln dolarów płatne w 5 lat. Obok Omera Asika oraz (trochę po czasie ale jednak) Tristana Thompsona najgorszy kontrakt moim skromnym zdaniem minionego offeason. Co prawda ostanie kilka meczy zagrał brawurowo, ale raz do roku to i Lakers wygrają.

W zamian w trójstronnej wymianie dostali od 76ers za bezcen Michaela Cartera-Williamsa, który nie dość, że tani (jego rookie kontrakt kończy się dopiero w 2017) to jeszcze stylem gry przypomina trochę swojego obecnego szkoleniowca. Nie ma może tak znakomitego court vision oraz koszykarskiego IQ, ale dobrze zbiera, szuka wolnych partnerów na pozycjach, jak chce to przyzwoicie przyłoży się w obronie i nie potrafi rzucać. Ale zaraz po jego transferze naskrobałem coś takiego więc zachęcam do lektury.

Do "EmSiDablju" zaraz wrócę i zajmę się drugą pozycją wymagającą wzmocnienia jaką bez wątpienia był center. Po zagraniu w "zielone" oraz depresji stracili Lary'ego Sandersa. Było kilka przymiarek w trakcie offseason, ale niczym diabeł z pudełka wyskoczył Greg Monroe. Miał podpisać z Knicks jednak wybrał grę w Milwaukee. Na początku wydawał się to idealny fit dla Bucks. "Moose" znany jest przede wszystkim ze swojej ofensywy, co było bardzo na rękę drużynie, która bardzo potrzebowała punktów. Obrona u niego kuleje, ale od czego jest reszta składu? Kidd umiejętnie chowa go w strefie, dzięki czemu koledzy mogą mu pomóc. W ostatnim meczu próbował swych sił w grze 1 na 1 przeciwko byłej drużynie - Detroit Pistons - i po kilku minutach 1q Andre Drummond zaliczył na nim 8 łatwych punktów. Czy to pomaganie kosztuje ich aż 30 pozycję w bronie? Masakra. Drużyna bez niego na parkiecie wygląda lepiej, której służy John Henson wchodzący z ławki. Ale przecież nie posadzisz gościa, któremu płacisz 16 mln za sezon na ławce. 

Ale to co gubi pod jednym koszem oddaje na atakowanej połowie. Średnio w tym sezonie zdobywa 16.4 punktów, 10.1 zbiórek, 2.8 asysty oraz 1.3 przechwyt robiąc to na przyzwoitej skuteczności. Niby standardowa jak na niego linijka (po "wyzwoleniu" z Pistons miał wystrzelić z formą) i mogłoby się wydawać, że aż tak dużej różnicy nie robi jednak te jego punkty, zbiórki i dobitki trzymają zespół w ważnych momentach w spotkaniu. Moim zdaniem z tego romansu będą jeszcze piękne dzieci, ale na to potrzeba trochę więcej czasu. 

Ciekawostką jest to, że te długorękie Alieny są najgorzej zbierającą ekipą w lidze. Monroe miał to zmienić, ale jest jeszcze gorzej niż w sezonie poprzednim. Nie potrafię tego wyjaśnić...

Takie jeszcze dwie sprawy zanim zamknę temat centra: prorokowałem, że Bucks może nawiedzić Brook Lopez, który pełniłby taką samą rolę punktującego jak Monroe. Moim zdaniem lepiej się stało, że to właśnie Greg podpisał kontrakt z Milwaukee, niż łamliwy bliźniak Robina. Drugą sprawą jest wywołany do tablicy Robin, który zasilił szeregi Knicks kiedy Wielkie Jabłko olał Monroe. Cieszę się z takiego obrotu sprawy jak dziecko, a widać podczas meczy obydwu ekip, że ROLO ma jakieś "ale" do Monroe.

Fajny smaczek zawsze w cenie! 


Teraz wrócę do MCW. W tym sezonie pauzował już z powodu urazów i do tej pory w 9 meczach jakich zagrał notuje najgorsze statystyki w karierze. Wielu ludzi już dawno postawiło na nim krzyżyk, a ja jestem (jeżeli nie to dajecie sygnał, że żyjecie) ostatnim bastionem, który chyba dalej w niego wierzy. Kontuzje mogły wpłynąć na jego grę. To, że nie miał możliwości zgrania się Pakerem sezon temu też mu nie pomaga. Nowy też jest Greg i prezentuje trochę inną koszykówkę niż Zaza Pachulia. Zatem można powiedzieć, że uczy się swojej roli od nowa. Musi być przedłużeniem myśli trenerskiej Kidda, i jak mówi o nim John Hammond - GM Bucks:
"Uwielbiamy jego wzrost i warunki fizyczne. W dalszym ciągu myślimy, że może być znakomitym obrońcą oraz zbierającym w tej lidze. On sam stara się zrozumieć jak trenerzy i asystenci chcą żeby grał. Jak powinien grać"
Zatem jakaś wiara w jego dalszy rozwój jest. Musi się nauczyć grać bardziej pewnie i co najważniejsze równo. Te kilka spotkań, które z nim widziałem dały mi obraz gracza, który się trochę stara, ale w większości przypadków odpuszcza. Mam nadzieję, że Kidd przykręci mu śrubę i zmobilizuje go do większego wysiłku, gdyż to już nie chodzi o cały zespół, ale o jego karierę. Nie chciałbym go oglądać machającego smutnie rączką w samolocie lecącym do Chin.

Do zespołu powrócił też Jabari Parker. Poprzednie rozgrywki zakończył na 25 spotkaniach z powodu kontuzji. Jak na razie jest bezpiecznie wprowadzany do gry w zmniejszonej ilości minut. Widać rdzę po przesiedzianym roku na ławce rezerwowych, ale już kilkukrotnie pokazał, że jego powrót do dobrej dyspozycji jest bliżej niż dalej. Dobrze wbija się w pomalowane i kończy akcję nad obręczą. Skutecznie i widowiskowo. Może trochę aż za bardzo, ale to tylko świadczy o tym, jak chce już grać. Jego dobra postawa jest bardzo potrzebna w drużynie. Sądzę, że z czasem zaaklimatyzuje się w NBA (bo niby kiedy to miał zrobić?) i ujrzymy 2 wybór w drafcie 2014 w pełnej mocy.

Love Hurts...


Antek z Grecji zanotował postęp, ale gra strasznie nie równo. Sędziowie chyba już się wystarczająco napatrzyli z pobłażaniem na jego dwutakty z połowy boiska i coraz śmielej zaczynają gwizdać mu faule oraz głupie błędy które często mu się zdarzają. Początek sezon miał jak z bajki jednak im dalej w sezon tym ta skuteczność trochę zaczęła podupadać. Często da się przeczytać, że razem z Jabarim będą się dublować na pozycjach i gra nimi jednocześnie może być mieczem obusiecznym dla Bucks. Moim zdaniem to nic bardziej mylnego. Wszechstronność Giannisa stawia go jako idealną parę dla każdego w tej lidze i nie widzę powodu by ta dwójka jakoś wchodziła sobie w paradę. Z małym, chytrym uśmieszkiem będę dalej obserwować jego rozwój i uczyć się wymawiać jego nazwisko...

Znienawidzony przez moją skromną osobę Jerryd Bayless gra jak nawiedzony. Zapewnia punkty i wsparcie z ławki. Dalej uważam go za idiotę, ale skoro tak gra i daje odsapnąć starterom nie będę się odzywać i rzucać w niego błotem. Jestem tylko ciekaw kiedy ta fascynująca passa się zakończy i wróci do bycia wioskowym głupkiem? Chwilo trwaj!

Na koniec takiej mojej standardowej wyliczanki zostawiłem sobie bogatego Krzyśka. Middleton w lato podpisał kontrakt życia. W poprzednim sezonie był takim cichym katem na boisku. Mało się odzywał, ale robotę robił zarówno w obronie jak i w ataku. Za to został sowicie nagrodzony i sprawy się lekko zesrały. Nie zbiera już jak wcześniej, tak samo podaje i rzuca praktycznie tyle samo punktów. Wszystko byłoby ok gdyby nie to, że gra więcej minut i trafia na gorszej skuteczności. Bardzo liczono jak jego postęp po pokaźnym wynagrodzeniu (w tym ja sam bardzo w niego wierzyłem) ale okazuje się, że może to być mały niewypał. Nie chce nic jeszcze wieszczyć bo to dopiero początek sezonu, ale pisząc krótko: nie takiego startu w jego wykonaniu się spodziewałem. 

Małym objawianiem okazał się Johnny O'Bryant, który wchodząc z ławki stał się gościem od czarnej roboty. Tam coś zbierze, tu coś dobije i coś obroni. Fajnie się go ogląda na boisku.

Reszta gra standardowo na swoim poziomie. Trochę bardziej liczyłem na Chrisa Copelanda, ale on z trudem łapie się do rotacji.  Nie zaskakuje mnie już tak bardzo John Henson. Zespół wygląda z nim lepiej na parkiecie niż Monroe, ale wówczas atak kuleje, a na to nie mogą sobie pozwolić kiedy ich największy atut - obrona - leży i kwiczy jak Blake Griffin po faulu. Debiutant - Rashad Vaughn - miał być fajnym strzelcem z ławki. Jak na razie poza 10 punktami w meczu przeciwko Knicks nie pokazał nic. Gra średnio 8 min w meczu i notuje 3.3 punkty na mecz. Na pocieszenie mogę napisać, że na dobrej skuteczności 44% z gry w czym 46% zza łuku. Może jeszcze będą z niego ludzie? On ma dopiero 19 lat...


Może teraz jakieś podsumowanie bym skrobnął. Wprawne oko zauważy, że często w tym wpisie nakłaniałem na danie im czasu na zgranie i odnalezienie własnej tożsamości. Tu jest moim zdaniem pies pogrzebany.

I wracając do pytania z samego początku: czy zeszłoroczny bilans i wejście do PO było czystym fartem? Grali dobrze przez pierwszą część sezonu. Po oddaniu Knighta trochę to zaczęło zwalniać, ale jakoś udało się dotrwać do końca sezonu i nawet postraszyć Bulls w rozgrywkach posezonowych. Teraz na starcie mają do dyspozycji trochę zmieniony skład osobowy, młodych i zdolnych graczy oraz elementy, które trzeba jakoś dopasować do siebie. Kidd szuka optymalnego ustawienia graczy i ich roli na boisku. Wiem, że z mojej perspektywy wygląda to na oczywiste, ale kibiców musi ponosić i to bardzo. Nie martwcie się. Mam tak samo z Fisherem i jego rotacją w Knicks. 

Po tak dobrym sezonie trudno jest powiedzieć: Hej mamy nowe zabawki i musimy nauczyć się nimi bawić,dajcie nam trochę czasu. Takie sygnały wysyłane do mediów, fanów i całego koszykarskiego świadka mogą trochę szokować kiedy w pamięci ma się tamten sezon, który zaczyna powoli być dla nich klątwą. 

Od razu zrobiono z tego wydarzenie godne jakiegoś objawienia lub ukazania się Matki Boskiej w grzybie na ścianie. Nowe koszulki, nowy parkiet, a nawet alternatywny parkiet! Wszystko to połączone z budowaniem nowej hali rozbudziło jeszcze bardziej oczekiwania wobec Bucks, a właśnie teraz im potrzeba czasu na zgranie i poukładanie tego po swojemu. 

Monroe musi się nauczyć grać z drużyną. To samo Parker. Obydwaj nie są jakimiś kołkami i zapchaj dziurami na ławkę, ale graczami mającymi stanowić o sile tego zespołu na lata. Middleton powinien odnaleźć w sobie tego cichego zabójcę z poprzedniego sezonu i udowodnić, że jego obecna forma to odleżyny po wakacjach. MCW ma stać się prawą ręką Kidda i ustawiać kolegów na boisku nie zapominając o swoim własnym wkładzie w atak i obronę. Trzeba znaleźć sposób na ustabilizowanie formy Antka i jego wszechstronność przekuć w największy atut zespołu. Od nowa będą uczyć się obrony i ataku głównie z Gregiem na środku. Na to wszystko zwyczajnie potrzeba czasu i Jason jako trener musi go dostać. Dobrze by było gdyby do zespołu sprowadzono jeszcze jakiegoś weterana, by wspomógł drużynę dobrym słowem w szatni i na ławce, a jeżeli okaże się przydatny również na parkiecie to miód i malina. 

Zatem zaproponuje śmiałe działanie: zapomnijmy o 41-41 z poprzedniego sezonu i popatrzymy na odmienionych Bucks jako młodą drużynę na dorobku, która dopiero się ze sobą poznaje i zaczyna zgrywać. Mają ogromny potencjał i trzeba to jakoś ukierunkować.

Można nawet podwędzić hasło "Trust The Porcess" od tankujących 76ers. W odniesieniu do tego co dzieje się w Wisconsin ma ono większy sens niż do obecnej makabry odbywającej się w Mieście Braterskiej Miłości.

Moi drodzy. Cierpliwości...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz