niedziela, 6 grudnia 2015

Orlando Magic: Hokus Pokus Czary Mary: ten team nie jest stary!

Jak na razie linia oddzielająca Wschód od Zachodu została trochę zatarta. Będąc bardziej szczegółowym to została zasypana piaskiem jak psi bobek przez właściciela któremu nie chciało się schylić i posprzątać po swoim pupilu. Jednak już niedługo wiatr zmian ten piach rozgoni na 4 strony świata, a naszym oczom ukaże się zaschnięty ekskrement.

Do dzierżenia palmy pierwszeństwa Wschodniej części mapy przyczynili się trochę Magicy z Orlando, którzy wygrali 5 z 6 ostatnich gier. Drużyna często wyśmiewana przez swoje niezbyt udane wybory w drafcie kontynuuje poszukiwanie swojej tożsamości.

Nowemu trenerowi - Scottowi Skilesowi - sztuka układania odpowiednich klocków zaczyna się udawać zaledwie po 20 rozegranych meczach. Jego poprzednikowi to nie udało się przez 2,5 sezonu pracy z młodą drużyną.

Miło się ich ogląda, ale mam przeczucie, że to jeszcze nie jest ich ostateczna forma.

 

Scott znany jest w lidze z tego, że jest w stanie z młodego zespołu wycisnąć trochę soków i zabrać ich z nizin do grupy pościgowej, która ubiega się o grę w play-off's. Ma trochę niestandardowe metody pracy, które irytują głównie kibiców. Ma lekką awersję do grania debiutantami dużych minut, co nie każdemu może się podobać. Woli postawić na bardziej doświadczonych w bojach zawodników, niż oddawać losy spotkania w ręce młodzików. Tutaj nie ma zbyt dużego wyboru. Magic są (z tego co ostatnio sprawdzałem) na 5 miejscu w lidze pod względem średniej wieku, która wynosi 25 lat. Zatem chciał czy nie chciał musi grać tym młodym szkieletem.

Najpierw mały smaczek odnośnie jego awersji do "rookasów".

Podczas jego zatrudnienia na stanowisku głównego szkoleniowca media w sowim stylu odkopały historię Tobiasa Harrisa, który jako debiutant nie maił łatwego życia w Bucks, kiedy to Skiles był tam trenerem. Nie wystawiał wybranego z 19 numerem w drafcie skrzydłowego i grał nim zaledwie po 11 minut w meczu. Rok później Scott został zwolniony z Bucks, a Harris oddany w połowie sezonu do Orlando, gdzie otrzymał szansę na grę i wykorzystał ją w 100%. Obydwa (półtora będąc bardziej dokładnym) sezony w Wisconsin zakończył z dorobkiem: 4.9 punktów i 2.3 zbiórki na mecz spędzając na parkiecie 11 min w meczu. Po transferze do Orlando jego minuty podskoczyły do 36 na mecz. Na 27 spotkań w barwach Magików jako starter zagrał w 20, a średnie podskoczyły do 17.3 punktów, 8.5 zbiórek, 2.1 asyst oraz 1.4 bloku na mecz. Scott nie poznał się na talencie młodego Nowojorczyka i tyle. Prasa zaczęła doszukiwać się jakiegoś smrodu, ale panowie podeszli do tematu jak profesjonaliści i Tobias biega jako wyjściowy PF/SF w drużynie z bardzo dobrym skutkiem.

Z racji tego co teraz napisałem mamy odpowiedź na pytanie: czemu 5 wybór w tegorocznym  drafcie Mario "Super Mario" Hezonja gra tak mało? Miał być graczem, który robi atak instant i to bez zalewania klusek gorącą wodą! Czytałem opisy, że z charakteru przypomina trochę Kobe Bryanta, ale jego skillset bardziej odpowiada temu co pokazywał J.R Smith. Takie połączenie pewności siebie z ofensywą mogłoby być super i w ogóle miód i słonina, ale z tego co skauci pisali przed draftem: mentalnie bliżej mu do Smitha niż Kobe. Zatem pozostaje czekać na to co przyniesie los dla "Super Mario", który podobnie jak Harris gra w swoim debiutanckim sezonie po 11 minut na mecz. Skiles nie uczy się na błędach?

No ale starczy o przeszłości. Zajmijmy się tym co teraz dzieje się na słonecznej Florydzie.

Bilans 11-9 jest dla mnie małym zaskoczeniem. Oczywiście na plus. Do tego kilka meczy zostało przegranych minimalną stratą, więc może gdyby było więcej doświadczenia oraz szczęścia tych zwycięstw byłoby trochę więcej. Co by nie pisać obok Charlotte oraz Indiany są dla mnie jak na razie miłym smaczkiem jeżeli chodzi o Wschód. Coach szuka idealnych ustawień i nie boi się rotować składem, nawet kiedy wie, że narazi się swoimi decyzjami na negatywne opinie.


Jedną z takich decyzji było oddelegowanie pana ze zdjęcia powyżej jako pierwszego wchodzącego z ławki. Można trochę pożartować z Oladipo, że nie ma chłop szczęścia do trenerów. Najpierw Jacque Vaughn nie potrafił zupełnie wykorzystać jego talentu, a obecny szkoleniowiec bez zbędnych ceregieli wysłał 2 wybór w drafcie 2013 na ławkę. O ile w pierwszym przypadku było to zmarnowanie dwóch lat gry Victora, tak Skiles zrobił to z premedytacją co jak na razie daje bardzo dobre rezultaty. Najpierw trochę statystyk:
  • Victor grający w S5: 12.8 punktów, 6.2 zbiórek, 3.6 asysty, 1.3 przechwyt. 32.2 minuty w meczu przy skuteczności 37% z gry oraz 26% zza łuku. 
  • Victor grający z ławki: 18.5 punktów, 6 zbiórek, 4.7 asysty, 1 przechwyt. 27.8 min w meczu przy skuteczności 44% z gry oraz 28% zza łuku.
Poprawę widać gołym okiem. Jako lider drugiego składu Oladipo sprawdza się idealnie i może sam sobie kreować grę i być po prostu bardziej efektywny. W jego miejsce do S5 awansował Channing Frye, który dołożył 3 aspekty: wzrost, rozciągnięcie obrony oraz doświadczenie. Z nim na boisku Tobias Harris nie musi już biegać jako PF. Daje to możliwość rozciągnięcia obrony przeciwnika, co daje większe pole manewru dla Nikoli Vucecuca, który może sobie teraz na spokojnie grać tyłem do kosza, nie obawiając się, aż tak częstych podwojeń. Frye tylko czeka za łukiem by jego obrońca zszedł do podwojenia, a wówczas jedno odegranie i mamy otwarty rzut za 3 (43% w tym sezonie) lub dodatkowe podanie do Harrisa/Fourniera ścinających gdzieś pod kosz. 

Poprawiło to grę w ataku i jego płynność, a Channing czuwa jak ojciec nad przebiegiem spotkania na parkiecie. 

Skiles odsyłając Oladipo na ławkę rozbił też więcej miejsca dla Evana Fourniera, który dość niespodziewanie rozpoczął sezon od wysokiego C i nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Co prawda od czasu wysłania Victora na ławkę, notuje gorsze mecze, ale dalej jest plusowym graczem, oraz pozostaje pierwszym strzelcem zespołu ze średnią 16.3 punktów na mecz. Czy jest to magia ostatniego roku kontraktu, czy też Francuz nagle obudził w sobie pokłady talentu? Poczekam z osądem do końca tego sezonu, i zobaczę czy utrzyma formę. 

Z ławki obok Oladipo wchodzą również: Shabazz Napier (w miejsce kontuzjowanego C.J Watsona) , Aaron Gordon, Mario Heznoja, Andrew Nicholson oraz Jason Smith. 

Victor + Aaron to ciekawe połączenie młodości oraz "wyskakania". Ostatnio formą zaskakuje Nicholson, który w 22 minuty na parkiecie daje prawie 10 punktów oraz 6 zbiórek. Smith już sezon wcześniej w Knicks pokazał, że może trafiać seriami z półdystansu. Do tego jeszcze czeka Dawayne Dedmon, który znakomicie gra w obronie. Skiles dał mu szansę wyjścia w pierwszym składzie, kiedy to Vucevic był kontuzjowany. Przez te 4 spotkania zaprezentował się dobrej strony, głównie jak wspominałem w defensywie i dołożył 7.8 punktów, 7.5 zbiórek, 1 przechwyt oraz 1.5 blok. 

Pochylę się trochę nad Aaronem Gordonem, który rozgrywa 2 sezon w najlepszej lidze świata. Pierwszy upłynął pod znakiem kontuzji oraz złej myśli trenerskiej. U nowego szkoleniowca Aaron nie udaje super strzelca, tylko przez te 20 minut na parkiecie ma za zadanie bronić, zbierać i dobijać zabłąkane piłki. Moim zdaniem wybranie go z tak wysokim numerem w drafcie było trochę szalone, ale włodarze Orlando widocznie widzieli w nim drugiego Blake'a Griffina i niestety przeliczyli się trochę. Nie mówię, że nie polepszy swojej gry w ataku, ale na razie jest bardzo surowy. Za nim przemawia jego wiek, gdyż ma dopiero 20 lat i czas na naukę tego i owego. Ten sezon to jak na razie 7.7 punktów, 4.9 zbiórek, 1.3 asystę oraz 1 blok. Sądzę, że do swojej obrony i widowiskowości na spokojnie może dołożyć grę na poziomie 10 punktów i 10 zbiórek w każdym meczu. Jak wspomniałem jest młody i cała kariera jeszcze przed nim. 

Trochę magii w jego wykonaniu z poprzedniego sezonu


Jak widać Scott ma się czym bawić. Ze wszystkich trenerów, którzy objęli nowe drużyny przed startem tego sezonu jego praca i to co robi podoba mi się najbardziej. Oczywiście przyjdzie czas na rozliczenie pozostałych 3 gentlemanów, ale jeszcze nie teraz. Thunder oraz Bulls moim zdaniem potrzebują jeszcze trochę czasu na dotarcie się, a Pelicans na wyleczenie kontuzji.

Zatem czy Orlando będą pukać do bram rozgrywek posezonowych? Strzelam, że będą się kręcić koło 7-9 miejsca w lidze. Skiles jeszcze nie skończył rotowania składem i Magic mogą mieć wzloty i upadki w tym sezonie. By wypracować optymalną rotację i funkcje dla poszczególnego zawodnika potrzebny jest czas. Po dobrym początku sezonu w ich wykonaniu apetyt zarówno u kibiców jak i właścicieli zapewne wzrósł i nie wiadomo czy kolejne zmiany w wykonaniu głównego szkoleniowca będą ciepło przyjmowane.

Ale nie da się usmażyć omletu bez rozbicia kilku jaj...

Do przeczytania niebawem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz