wtorek, 9 lutego 2016

NBA: Szczęśliwej drogi już czas...

Wczoraj świat obiegła smutna informacja o zwolnieniu Dereka Fishera z funkcji głównego szkoleniowca New York Knicks. Fani (w tym moja skromna osoba) zareagowali żywiołowo w mediach społecznościowych na ten fakt. Szampana, koksu i prostytutek życzono sobie wzajemnie na każdej możliwe płaszczyźnie. Niektórzy poszli w tango, inni symbolicznie uczcili brak tego mapeta na ławce trenerskiej Knicks. Są też tacy, którzy zapewne daliby mu jeszcze szansę, ale: TAKI MAMY PROCES DEREK.

Jednak od początku sezonu jest to już piąte zwolnienie głównego szkoleniowca z posady. Czy słusznie on oraz pozostali jego koledzy zostali zwolnieni?

O niektórych zwolnieniach wspominałem w poprzednich wpisach, ale nie zagłębiałem się w ten temat tak dokładnie.

I teraz uznałem, że jest do dobry czas na wspominki i podsumowanie. 



Polecimy chronologicznie: 

Kevin McHale: Houston Rockets od 2011. 
Bilans: 193-130 (obecny sezon 4-7)

Pierwszym który poleciał z funkcji głównego szkoleniowca był McHale. Kevin swoją przygodę z trenerką zaczął w Minnesocie, by później stanąć na czele Rakiet. Było to o tyle dziwne zwolnienie, że w poprzednim sezonie grali w finale konferencji. W lato dodali do składu Ty Lawsona i wydawało się, że są gotowi podbić Zachód. Myślałem, ze Warrirors oraz Spurs będą się oszczędzać na PO. Clippers mieli wdrażać całą nową ławkę a Thunder przyzwyczajać się do nowego szkoleniowca i systemu gry. Tu upatrywałem szansy Houston na wskoczenie na pierwsze miejsce w konferencji, ale po fatalnym starcie już po 11 meczach pomachano Kevinowi na pożegnanie. Pierwsze 3 mecze przegrali różnicą 20 punktów. Tu już można było się dopatrywać problemu. Następnie przyszły 4 wygrane na styku, co mogło dać trochę nadziei kibicom Rockets. Niestety 4 następne mecze to również porażki co tylko przypieczętowało los McHale'a w Teksasie.

Według źródeł po porażce z Bostonem zawodnicy odbyli spotkanie tylko we własnym gronie. Mieli przedyskutować problem i poprawić swoją grę. Kiedy trener jest pomijany w takim aspekcie wiadomo, że nic dobrego to nie wróży. Tymczasem swoje zebranie zwołał właściciel klubu - Leslie Alexander na które zaprosił wiceprezydenta Gerssona Rosasa oraz GM klubu Daryla Moreya. Tam panowie wspólnie podjęli decyzje o zwolnieniu z posady głównego szkoleniowca. 

Oficjalnie za powód jego zwolnienia podaje się utracenie kontroli nad tym co się działo w szatni, a co za tym idzie posłuchu u zawodników. Drużyna opuściła się w defensywie i z 8 obrony ligi w zeszłym sezonie spadli na 29 miejsce. Oglądając ich mecze widać było brak zaangażowania i kiedy dochodziło do gry na styku zwyczajnie odpuszczali nie podejmując walki. Do tego doszły kontuzje kilku graczy oraz złe wpasowanie Lawsona do systemu gry. Wiele osób widziało go jako lidera drugiego składu, natomiast McHale umieścił go w pierwszej piątce. Jedna piłka to było za mało na niego i Hardena przez co powstał kwas. Swoje w szatni podobno dołożył Howard oraz Harden. Na coś takiego powinni reagować weterani i ustawiać młodych do pionu jednak takich w szatni Houston nie ma i McHale został z tym sam. Uprzedzając pytanie: Jason Terry nie jest kimś takim.

Jego miejsce zajął asystent: J.B Bickerstaff, który stanął przed nie lada zadaniem. To on był wskazywany jako główny kreator defensywy klubu w poprzednim sezonie i kilku GM dobrze mu wróży. Jest synem Berniego Bickerstaffa, który również prowadził (bez większych sukcesów) klika klubów w tym Seattle SuperSonics oraz Denver Nuggets. 

Na chwilę obecną Houston ma na koncie 26 porażek. Tyle samo mieli rok temu po zakończeniu sezonu regularnego i jeżeli McHale naprawdę stracił szacunek u zawodników, to dobrze, że ich drogi się rozeszły. Rok temu Kevin podpisał przedłużenie kontraktu na 3 lata, zatem jeszcze trochę kasy mu skapnie. 

A! i bym zapomniał: przez 4 lata pracy w Houston wykręcił najlepszy bilans w historii klubu pod względem wygranych i przegranych. 

Swoją drogą wygląda jak "Palacz" z serialu "Za Archiwum X".

Lionel Hollins: Brooklyn Nets od 2014. 
Bilans: 48-71 (obecny sezon 10-27)

W tym przypadku Lionel stał się ofiarą (tak nie do końca, ale o tym za chwilę) czystek właściciela drużyny, który postanowił zwolnić zarówno trenera jak i GM. Hollins przybył do Nets zaraz po tym jak wcześniejszy trener - Jason Kidd - odjechał do Wisconsin. Brooklyn chciał doświadczonego szkoleniowca, który dotrze do zawodników i zbuduje z nich kolektyw. Mając w pamięci to czego dokonał w Memphis każdy klepał go po plecach i twierdził, że to właśnie jego potrzebowała drużyna. Pracę rozpoczął z kopyta i nie bawił się z przepłaconymi gwiazdkami w ciuciubabkę, którym wydawało się, że mogą robić co chcą. Jeżeli grałeś źle to zaczynałeś mecz na ławce. Deron Williams, Joe Johnson oraz Brook Lopez często oglądali tip-off ubrani w dresy przy linii bocznej. Chciałeś wrócić do łask trenera? Musiałeś za dwóch biegać na treningach i za czterech na boisku. Takie podejście dało awans (rzutem na taśmę  ale zawsze) do PO i wyrwanie 2 meczy Atlancie. Jednak zespół nie był ani wybitny w ataku, ani w obronie. 

Po sezonie skład się zmienił i Hollins tak naprawdę został tylko Lopezem i Youngiem, którzy byli zdolni do gry. Reszta albo była kontuzjowana, albo byli daleko od tego by nazwać ich graczami NBA. Iso Joe wygląda jak ktoś kto ma wszystkiego dosyć. Williams został wykupiony i poszedł do Dallas. Młoda nadzieja Rondae Hollis-Jefferosn doznał kontuzji. Jared Jack też wypadł z powodu urazu i to do końca sezonu. Shane Larkin oraz Andrea Bargnani to nie są nazwiska gwarantujące PO na Wschodzie. Bilans 10-27 jest odzwierciedleniem tego wszystkiego. 

Pomimo rządów silnej ręki i potrząśnięcia rozkapryszonymi gwiazdkami Hollins nie zrobił praktycznie nic. Drużyna kręciła się w okolicach 20 miejsc zarówno w ataku jak i obronie. Zatem taka czystka przeprowadzona przez Michaiła Prokhorova była dla szkoleniowca wybawieniem. Może się tłumaczyć, że nie miał kim grać, a w pierwszym sezonie zmotywował drużynę do walki o PO. Ktoś powinien dać mu jeszcze szansę jako asystentowi, bo to przecież on jest ojcem Grit'n'Grind w Memphis...

Jego zastępcą został Tony Brown, który od 1997 piastował funkcję asystenta w różnych klubach w lidze. Na razie ma bilans 4-12 i nie zapowiada się by było lepiej. Brown jest oczywiście trenerem tymczasowym, a do Brooklynu jest przymierzane kilka wielkich nazwisk jednak nie wiadomo czy coś z tego będzie, gdyż tam zwyczajnie nie ma i raczej do 2019 nie będzie kogo trenować. Nets powinni rozważyć oddanie Booka Lopeza oraz Tadka Younga za jakiś młodych graczy i sprowadzić trenera, który lubi pracę z młodym narybkiem, który do tego 2019 można czegoś nauczyć. Ksiądz? Scott Brooks?


David Balatt: Cleveland Cavaliers od 2015
Bilans: 83-40 (obecny sezon 30-11)

Ja tego nie jestem w stanie zrozumieć. Poukładajmy to trochę: utytułowany szkoleniowiec na gruncie Europejskim dostaje szansę na poprowadzenie młodego składu w najlepszej lidze świata. Przyjmuje tą ofertę by zaraz dowiedzieć się, że zamiast dobrze rokującej ekipy młodziaków będzie trenować najlepszego gracza na świecie i bandę jego kumpli. Sezon zaczyna się, są pewne niesnaski na linii gwiazda - trener, ale pomimo tego kończą sezon na 2 miejscu na Wschodzie. Potem kontuzjowani i kulawi docierają do finału, który przegrywają 4-2. Wszystko to po batutą rookie trenera, który  dopiero uczył się prowadzenia zespołu w NBA. Nadchodzi obecny sezon w którym są niekwestionowanymi liderami w konferencji i to bez kontuzjowanego Irvinga. Idą jak czołg i dopiero porażka z dwoma najlepszymi zespołami z Zachodu skazuje trenera na zwolnienie. Według włodarzy kluby z Ohio Cavaliers doszli do punktu, gdzie nic już nie dało się zmienić. Byli dobrzy na swoją konferencję, ale nie tak dobrzy by w finale zagrozić komuś z pary SAS/GSW z którymi przegrali już w tym sezonie. Zatem pierwsze co robią to zwalniają trenera.

Była mowa o buncie zawodników (mecz z Portland miał być tego głównym dowodem). Zarzucano mu, że nie gra wystarczająco szybko i nie nakłania swoich zawodników do większego grania z kontry. Miał nie wykorzystywać Kevina Love'a w swojej taktyce, i ciężar spotkania zrzucał na barki LBJ oraz Irvinga, przez co Kevin wyglądał jak 5 koło u wozu. Podobnie jak McHale miał stracić posłuch w szatni. Wszystko to złożyło się na jego zwolnienie.

Inne źródła donoszą, że była to broszka LBJ. Nie mógł znieść trenera, który ma inną wizję prowadzenie drużyny niż on i przez to Baltt musiał odejść. Jeżeli popatrzymy na historię trenerów LBJ nie ma w nich nikogo, kogo można uważać za postać dominującą. Paul Silas? Nie. Mike Brown to był (jest) ludzki garnitur. Erik Spoelstra? Podzieliłby los Blatta po pierwszym sezonie w Miami gdyby nie Pat Riley i jego wiara w młodego szkoleniowca. I teraz Blatt, który miał swoją wizję, ale ta nie zgadzała się Jamesem. Włodarze Cavs zrobią dla gwiazdy wszytko i dlatego David musiał odejść. Ja podzielam tą teorię spiskową i uważam, że to z polecenia LBJ zwolniono trenera.

Długo chyba nie będzie czekać na ofertę pracy. Po sezonie kilka ekip będzie mieć wakat na ławce i jestem przekonany, że z pocałowaniem w rękę zatrudnią Baltta.

Jego następcą został Tyronn Lue, który był jego asystentem. Nie mówimy tu o kandydaturze tymczasowej tylko już zakontraktowanej na 3 najbliższe lata. Podobno to jego słuchała drużyna i to on miał zaufanie wśród zawodników. Zatem LBJ znalazł kolejnego figuranta na ławkę. Na razie ma bilans 7-3 i widać trochę szybszą grę i lepsze wykorzystywanie Love'a w ataku. Poczekamy i zobaczymy co z tego będzie. Czy zobaczymy jak LBJ w PO będzie krzyczał na swojego nowego trenera, kiedy będą przegrywać z np: Bostonem 2-1? Moim zdaniem tak.

Jeff Hornacek: Phoenix Suns od 2013
Bilans: 101-112 (obecny sezon 14-35)

Tutaj to jest dopiero od historia od bohatera do znienawidzonego przez kibiców zera. Głównie stało się to przez głupotę tamtejszego zarządu, który zamiast inteligentnie dobierać do składu potrzebnych graczy, robili coś zupełnie odmiennego. Jeżeli miałbym wybrać z tego zestawienia trenera, którego najbardziej mi szkoda, byłby to właśnie Jeff.

Pierwszy sezon to bilans na plusie z drużyną która miała wycierać z pomyj ligowe rynsztoki. 48-34 nie wystarczyło by awansować do PO na Zachodzie. Zabrakło tak niewiele i również tak niewiele trzeba było zrobić by to poprawić. Jednak jak to w historii bywa coś poszło nie tak i zamiast pozbyć się problemu, ten się powiększył. Następne lata to walka z tym co przyniesie los, aż do tego sezonu, gdzie nie było kim grać przez kontuzje i głupotę zarządu. Smutne to ale jednak prawdziwe. Nie rozumiem po co go zwolnili teraz skoro sezon już dawno był przegrany i rozpoczęła się walka o jak najwyższy wybór w drafcie.

Hornacek potrafił wyciągnąć z graczy wiele i dać im kopa kiedy tego potrzebowali. Sprawił, że Goran Dragic oraz Eric Bledsoe mogli razem egzystować na boisku i to z jakim skutkiem! Z niedocenianego Channinga Frye'a zrobił cichego bohatera tamtego składu. Grali przyjemną dla oka koszykówkę, która bywała nieprzyjemna dla przeciwników. Ale jak wspomniałem decyzję kadrowe pozostawiały wiele do życzenia. Doszło do zniszczenia chemii w zespole i nawet do ręko czynów (czy nawet ręczniko-czynów). Z trenera ocierającego się o tytuł dla najlepszego szkoleniowca został sprowadzony do roli kandydata na gorące krzesło, które w końcu go sparzyło. Więcej o tym pisałem w tym miejscu i zachęcam do lektury.

On wróci na ławkę nie mam do tego wątpliwości, bo ktoś powinien dać mu kredyt zaufania i nie oceniać go przez pryzmat ruchów kadrowych, które nie były od niego zależne.

Następcą został Earl Watson, który od poprzedniego sezonu był w sztabie Suns jako asystent. Jak na razie z funkcji "Tank-Comandera" spisuje się znakomicie notując bilans 0-4. Na chwilę obecną Phoenix kręci się wokół 3 lub 4 miejsca w loterii.


Derek Fisher: New York Knicks od 2015
Bilans: 40-96 (ostatni sezon 23-31)

I o to doszliśmy do mojego pupila, którego nawet broniłem przed rozpoczęciem tego sezonu. Bo powiedzmy sobie szczerze: kim miał grać w ubiegłych rozgrywkach? W poprzedniej lidze letniej młodzi wyjadali mu z dzioba te "trójkąty". Jak się później miało okazać, były to trójkąty małżeńskie, a nie system który dał wiele mistrzowskich pierścieni.

Phil Jackson upewnił się, że ma pick w drafcie, pozbył się ze składu graczy, którzy nie odpowiadali jego filozofii (polecam serię wywiadów dla ESPN, gdzie tłumaczy się z każdego ruchu kadrowego jakiego dokonał) i tym samym dał Derekowi szansę na szlifowanie warsztatu podczas przegranego sezonu. Na końcu miały czekać 2 nagrody: wysoki wybór w drafcie i nabranie pewności siebie przez Fishera.

Jak nietrudno się domyślić na Knicks czekał tylko Kristaps Porzingis, który jest niepowtarzalny niczym jednorożec. Phil dodał kilku ciekawych graczy, którzy dobrze wykorzystani mogliby stworzyć coś dobrego dla zespołu co przez pewien czas miało nawet miejsce.

Dla Dereka był to trudny sezon: najpierw afera z podrywaniem byłej żony Matta Barnesa, która nadszarpnęła jego reputacją i stała się powodem do drwin. Zamiast uczestniczyć w treningu drużyny ten pojechał w "odwiedziny" do byłej Barnesa, o czym ten się dowiedział i przybył na miejsce zdarzenia. "Trudne Sprawy" made by USA.

Następnie wytykano mu zbyt długie szukanie optymalnego składu. Ponad 40 spotkań rozpoczynało się od losowania minut dla poszczególnych zawodników z ławki. Pewne miejsce miał tylko Lance Thomas, który jest pierwszym, który daje zmianę komuś z podstawowego składu. Reszta była zależna od kaprysu trenera, który i tak nie widział co robi. Kiedy na początku sezonu kontuzjowany był Afflalo ten zamiast postawić na sprawdzonego już Langstona Gallowaya, postanowił grać parą Jose Calderon - Sasza Vujacic, którzy byli (i są nadal) najgorszym duetem obrońców w lidze. Nie dawał wiele czasu gry dla debiutanta Granta. Zdarzały się mecze, gdzie zagrał prawie każdy z ławki bo taki miał kaprys. Źle reagował na to co się działo na boisku i zwyczajnie nie maił pomysłu jak to poprowadzić.

Do tego wszystkiego doszła ostatnia wypowiedź dla prasy, gdzie stwierdził, że nie jest ważne czy awansują do rozgrywek posezonowych, bo liczy się proces. Po takim cytacie może odechcieć ci się grać i starać. Zwłaszcza, że mówi to główny szkoleniowiec. Kiedy jesteś zawodnikiem takiego klubu jak Knicks, jesteś na na świeczniku i wszystko co robisz jest prześwietlane 9 razy przez prasę i nie masz łatwo. Ale widać, że drużna się stara i walczy. Świadczyła o tym obrona, która był przez pierwszą część sezonu wizytówką Knicks, ale po czasie to wszystko zaczęło się sypać, a reakcji po stronie trenera nie było.

Knicks przegrali 9 z ostatnich 10 meczy. Kilka razy stawiali dzielnie czoło przeciwnikom, kilka razy powrócili do gry pomimo wielopunktowej przewagi, ale zabrakło wykończenia i pomysłu jak to dowieźć do końca. Derek od początku nie maił pomysłu na grę tego zespołu. Oglądając jego wywiady do prasy miałem wrażenie, że obserwuję kogoś kto ma totalnie wywalone na to co się dzieje i jest jakby zagubiony w tym wszystkim.

Teraz jeszcze wyszło na to, że nie słuchał swoich asystentów (Cleamonsa oraz Rambisa), którzy próbowali coś doradzić w kwestii prowadzenia zespołu. Myślał, że skoro zatrudnił go Phil Jackson to może robić wszystko, ale jak widać się przeliczył. Próżność i arogancja.

Czy zrobił coś dobrze? Jeżeli to on "odsłonił" talent Gallowaya oraz Thomasa to dzięki mu za to. Jeżeli to była jego decyzja by od razu rzucić Łotysza na głęboką wodę to też mu za to dziękuję. Przemiana Melo to moim zdaniem wpływ samego Zen Mastera, a nie Fishera. Zatem za dużo minusów, a za mało plusów. Miał przebłysk co do drużyny po porażce z Bulls, ale to trwało za krótko i teraz można mówić o cudzie.

Cieszę się z tego, że Jackson udowodnił, że nie boi się ruszyć "swoich ludzi". Bardzo mi się to podoba i teraz ufam mu jeszcze bardziej w kwestii przyszłości zespołu. Zapowiedział kilka ruchów kadrowych przed zamknięciem okienka transferowego. Czekam na to z niecierpliwością. Na tymczasowego trenera mianował Kurta Rambisa. Internety już się śmieją, że będzie gorzej jak za Fishera bo Minnesota. Jakoś tych Lakersów poprowadził jak objął zespół po Delu Harrisie, ale o tym już nikt nie mówi i nie pamięta. Taka zmiana może dać drużynie lepszego kopa i nowy start. Może jego pomysły były tymi których drużyna potrzebowała, a były odrzucane przez Fishera? Mamy jeszcze pół sezonu by się o tym przekonać.

Dziś pierwszy sprawdzian w starciu z Wizards.

Padło już kilka nazwisk następców, którzy mogą przyjść w lato. Bardzo niepokojące nazwiska. Brian Shaw oraz Luke Walton brylują w spekulacjach. Pierwszy to podobny mapet do Fishera, a drugi jak na razie poprowadził samograja jakim są obecnie GSW, i ktoś może się przejechać na tym w następnym sezonie. Oby to nie byli Knicks. Tom Thibodeau wyraził ogromne chęci trenowania ekipy z NY. Sam Dennis Rodman zgłosił swoją chęć do objęcia HC w Knicks. Będzie ciekawie...

A Fishera nie chcę nigdy więcej widzieć w MSG nawet jako widza.

Do grona bezrobotnych może jeszcze dołączyć George Karl i to bardzo szybko. Jak Sacramento walczyło nie tak dawno o 8 miejsce na Zachodzie to ludzie pisali "kto to mógł ogarnąć jak nie Karl?". Teraz już jest be i do zwolnienia. Może to będzie szansa na pozyskanie kilku graczy ze składu Kings kiedy ci rozpoczną przebudowę. Ainge z Bostonu już pewnie trzyma rękę na telefonie.

Małe podsumowanie zrobione i gorzkie żale wylane. Co grało u mnie całą noc po wczorajszym smsie od kolegi który oświadczył mi jako pierwszy, że "Fisher is done Madafakaaaaaaaa"?

Do następnego!


1 komentarz:

  1. Derek gone fishin'
    Seeeeelebrejt good times come on!! yahoo...

    OdpowiedzUsuń