środa, 29 kwietnia 2015

Scott Brooks opuścił lokal

Niestety przeziębnie pozbawiło mnie możliwości pisania regularnie, ale teraz jest już lepiej i zamierzam wrócić do stałego cyklu publikacji swoich przemyśleń na temat koszykówki zza oceanu.

Pierwszą sprawą której chciałbym się przyjrzeć jest zwolnienie ze stanowiska głównego szkoleniowca Oklahomy City Thunder - Scotta Brooksa. Ulga niektórych kibiców była tak wielka, że w chwili publikacji oświadczenia Sama Presti'ego o podziękowaniu trenerowi za współpracę ich błogie westchnienie rozniosło się echem po całym świecie i wszystkie waśnie i niesnaski poszły w niepamięć na te 5 sekund. 

Inni natomiast uważają sprawę za obrazoburczą, gdyż po takich osiągnięciach których dokonał z drużyną nie należało się go pozbywać, tylko dalej trwać w tym stanie totalnego zawieszenia i cieszyć się z posiadania mocarnej drużyny. 

Gdzie leży prawda? 




Mała ciekawostka: Brooks jest mistrzem NBA z roku 1994 w czasie którego zasilał ławkę ekipy z Houston. Ogólnie grał w lidze jako zawodnik (nie wybrany w drafcie) przez 10 sezonów. W czasie gry podpatrywał takich szkoleniowców jak Rudy Tomjanovich, Jeff Vun Gundy czy Mike Fratello. Było zatem od kogo czerpać wiedzę w prowadzeniu zespołu jako pan stojący w garniturze przy linii bocznej. Zwłaszcza od tych 2 pierwszych mógł się sporo nauczyć. Gdyby skopiował cały obraz JVG (wzrost chyba mają podobny) Thunder byliby nie do zatrzymania. Zaczął kroczyć swoją ścieżką i wyszło jak wyszło.

W 2001 dostał pracę jako asystent Los Angeles Stars w lidze ABA. Następnie został głównym szkoleniowcem Southern California Surf w tej samej lidze.

Lata 2003-2006 to już awans do NBA i asystentura w Denver Nuggets, gdzie na sam koniec podjadł trochę z pieca George'a Karla. Sezon 2006-2007 spędził w stolicy Kalifornii również jako asystent. Ostatecznie przygarnęli go Seattle SuperSonics gdzie od 2008 dostał pracę pierwszego szkoleniowca.

Przejął zespół po P.J "Ręczniku" Carlesimo, który został zwolniony po osiągnięciu wyniku 1-12. Brooks zakończył sezon z dorobkiem 22 zwycięstw i 47 porażek, jednak sposób jego pracy z młodymi zawodnikami zapewnił mu miejsce na kolejne lata w zespole, który przeniósł się z deszczowego Seattle do sennej Oklahomy.

Szkoleniowiec w następnym sezonie poprowadził Thunder do bilansu 50-32 co dało mu tytuł trenera roku. Oklahoma weszła do PO, jednak została odprawiona przez Los Angeles Lakers już w pierwszej rundzie. 

Od tego momentu, aż do tego sezonu ekipa OKC rokrocznie awansowała do rozgrywek posezonowych. Raz odpadli w półfinale konferencji. 2 razy dotarli do finału konferencji a raz do finału ligi w którym przegrali z Miami Heat. 

Przez wszystkie lata jako trener Thunder uzyskał bilans 338 zwycięstw i 207 porażek. 

Po tym sezonie jednak Sam Presti powiedział dość, i pokazał mu drzwi. 

Jak dla mnie od czasu przegranego finału z Miami już nie powinien siedzieć na ławce trenerskiej.


Na jego obronę zawsze wytaczano działa na których sprayem było napisane: świetnie rozwija młode talenty. Jest w tym odrobina prawdy, gdyż to pod jego zwierzchnictwem "narodzili się" Kevin Durant, Russell Westbrook, Serge Ibaka oraz po części James Harden. Ten ostatni pełnił rolę pierwszego z ławki. Pierwszy skład uzupełniali Thabo Sefolosha oraz mający coś jeszcze w baku Kedrick Perkins. Można było z tego ułożyć fajną ekipę, która spokojnie dotarłaby do finału. O! zaraz! przecież dotarła.

I tu dochodzimy do głównego zarzutu jakim jest brak jakiejkolwiek myśli szkoleniowej. Dwójkową grę duetu Durant-Westbrook, pick'n'rolle Westbrooka i Ibaki, proste zasłony a'la Ray Allen dla Duranta znała cała liga. O ile w sezonie regularnym niszczyło to przeciwników i ukazywało zespół jako ofensywną bestię, tak w play-off przeciwnicy szybko rozpracowywali "taktykę", a Oklahoma utrzymywała się w grze dzięki talentowi Duranta i Westbrooka. Brooks nie zaskakiwał niczym nowym, żadną nową strategią, która zmusiłaby przeciwników do odrobiny wysiłku.

Mając taki skład na przestrzeni lat i nie sięgnąć chociaż raz po mistrzostwo dla mnie jest to wstyd. Moim zdaniem podczas potyczki z Heat mieli lepszą ekipę, głębszą, jednak to Erick Spolestra odrobił pracę domową lepiej i przeanalizował grę przeciwnika i ustawił zespół tak, by znali każdy ruch przeciwnika zanim pojawi się rozrysowany na tablicy Brooksa. Spolestra też według mnie nie jest wybitnym szkoleniowcem, ale potrafi wyciągnąć wnioski z przegranej i nie popełniać tych samych błędów w przyszłości. Robi to po jakimś czasie, jednak coś robi w przeciwieństwie do Brooksa.

Nie trudził się nawet by rozrysowywać akcję kiedy meczy był na włosku. Miał swoją specjalną zagrywkę, którą grał w nieskończoność:


Piłka zawsze szła do Duranta (chyba że Westbrook ją przejmował i pomimo jeszcze 10 sekund na zegarze rzucał za 3 z połowy boiska) i po serii zasłon ten oddawał rzut za 3. Nie ważne było czy przegrywają czy jest remis, izolacja dla Duranta musiała być.

Nadmierne eksploatowanie weteranów, którzy nie powinni tyle grać w tym wieku. Za bardzo ufał ich doświadczeniu i zapominał o ich ograniczeniach zdrowotnych. Swoje gwiazdy również trzymał długo na boisku. Bardzo wolno reagował na to co się działo na parkiecie, niektóre ustawienia personalne aż prosiły się o wypróbowanie w trakcie meczu, jednak trzymał się swoich schematów co nieraz go gubiło i kosztowało spotkanie. Nie potrafił ogarnąć Westbrooka który nie tylko oddawał po 30 rzutów na mecz, ale czasami wyraźnie lekceważył jego polecenia na rzecz swoich przebłysków "hero ball".

Kontuzje pokrzyżowały plany na tegoroczną batalię o finał, jednak skład jaki załatwił mu Presti podczas okienka transferowego przy odpowiednim ustawieniu, nawet pomimo kontuzji Duranta i Ibaki powinien gwarantować miejsce 7 lub 8. Większe wykorzystanie pozostałych zawodników i ułożenie kilku akcji pod resztę składu byłoby zbawienne. A tak ma przeczucie, że z każdym triple-double Westbrooka pętla na szyi Brooksa zaciskała się coraz mocniej i mocniej.

Cieszę się, że Sam Presti poszedł po rozum do głowy i pomimo jego zasług stwierdził, że ten skład stać na więcej, bo to co pokazał Brooks jest jego sufitem.

GM Thunder ma już kilku kandydatów na oku. Mówi się głównie o 2 trenerach NCAA - Billym Donovanie oraz Kevinie Ollie.  Ten drugi podobno kategorycznie dementuje te plotki, jednak to jest NBA i wszystko może się zdarzyć. Z byłych szkoleniowców którzy pozostają bez pracy wymienia się Marka Jacksona oraz UWAGA Ty Corbina. Większe plotki mówią o Tomie Thibodeau, który prawdopodobnie zostanie zwolniony z Bulls po tym sezonie, a mniejsze sugerują, że będzie to Ettore Messina obecny asystent Gregga Popovicha i zasłużony główny trener w Eurolidze.

Sam zwolniony nie powinien pozostać bez pracy zbyt długo. Denver Nuggets oraz Orlando Magic już wyrazili swoje zainteresowanie ściągnięciem go do siebie.

Ci pierwsi dobrze radzili sobie po zwolnieniu Briana Shaw, którego zastąpił Melvin Hunt, który moim zdaniem powinien pozostać na stanowisku głównego szkoleniowca Bryłek w następnym sezonie. I tak czeka ich przebudowa, a jak pokazały 23 mecze pod dowództwem Hunta, potrafi on sobie poradzić nawet z takimi "ochłapami" jakie zostawił mu zarząd. Melvin Time!

Magic z pewnością liczą na mityczne zdolności do rozwijania talentów u Brooksa. Jednak skład Orlando jest bardzo specyficzny. Rozgrywający, który nie potrafi rzucać. Center, który jak się okazało lepiej czuje się grając jako silny skrzydłowy niż środkowy. Niski rzucający obrońca, niepewna sytuacja z niskim skrzydłowym, który może odejść po tym sezonie. Surowy silny skrzydłowy i kompletowanie nowej ławki. Oto z czym musiałby się zmierzyć Brooks po przybyciu na Florydę. Z jednej strony mógłby potwierdzić swoją wartość przez ogarniecie tego wszystkiego. Z drugiej strony mogłoby się okazać, że tak jak Mike Brown bez LBJ nie jest w stanie nic wygrać bez duetu Durant-Westbrook.

Czekamy i zobaczymy.

Ja sam bardzo długo stałem z transparentem namawiającym do zwolnienia Scotta Brooksa. Teraz mogę powiedzieć tylko jedno:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz