poniedziałek, 4 maja 2015

Play-off's 2015: Półfinały konferencji

Pierwsza runda zmagań o mistrzostwo oficjalnie została zakończona, a już wczoraj odbyły się pierwsze mecze półfinałowe w obydwu konferencjach. 

Nie przeciągając zabieram się za analizę pojedynków drużyn, które pozostały na placu boju.

Jednak najpierw taki mały bonus.

Poniżej wklejam zdjęcie ogłoszonego nie tak dawno MVP sezonu regularnego. Zaskoczony nie jestem, a Wy?




Zacznę klasycznie od konferencji Wschodniej:


Washington Wizards vs Atlanta Hawks

Czarodzieje z Waszyngtonu dokonali nie lada niespodzianki i odprawili z kwitkiem głodnych zwycięstwa Raptors aż 4:0. Atlanta pomimo przewidywań nie dokonała tego samego z Brooklyn Nets. Obydwie ekipy spotkały się we wczorajszym meczu, gdzie do połowy przeważała zespołowa koszykówka Jastrzębi, jednak po zmianie stron to Wizards przejęli inicjatywę i zdobyli Philips Arena. 

Rzucając suchym faktem można stwierdzić, ze Wiz są jak na razie jedyną, niepokonaną ekipą z bilansem 5-0. Pokazali wczoraj, że odpowiednio zmobilizowani są w stanie przeciwstawić się każdemu rywalowi. Jednak we wczorajszym meczu kontuzji nabawił się Bradley Beal, i nie wiadomo jak długa będzie to absencja. Koszykarze ze stolicy to zupełnie inna ekipa niż w sezonie regularnym. Prowadzi ich John Wall, który jak pisałem wcześniej przeszedł fajną metamorfozę i miło się ogląda jego podania i to jak ustawia kolegów z drużyny w ataku. Dalej jednak ma chwile kiedy włącza mu się "hero mode" i sam w pojedynkę próbuje wygrać mecz. Szybko jednak studzi te zapędy i wraca do kreowania. W sumie to wszyscy tam grają lepiej. 

Marcin Gortat wygląda bardzo dobrze, Paul Pierce pokazuje co to znaczy mieć dobrego weterana w swoich szeregach. Otto Porter Jr. też jakoś się przebudził od kiedy trener Wittman daje mu więcej czasu gry. Martwić może tylko ta kontuzja Beal'a, ale do póki nie dostaniemy pełnej informacji na temat jego zdrowia, nie należy gdybać.

Atlanta wydawała się wczoraj zmęczona. O ile w pierwszej połowie wszystko wychodziło i grali to do czego nas przyzwyczaili przez 82 mecze sezonu regularnego, tak już w 2 połowie skończyło się im paliwo. Może jest to spowodowane zmęczeniem po serii z Nets, jednak każdy oczekiwał od nich odrobinę więcej. Być może to tylko chwilowy kryzys i po załapaniu rytmu zdemolują Czarodziei w drodze po finał konferencji, ale gdybym miał obstawić na bardziej nieprzewidywalną ekipę w tej parze, to wybrałbym Waszyngton. Wczoraj było widać w czym można upatrywać wad i zalet Jastrzębi. Jeżeli przestanie im siedzieć rzut za 3 powinni dokarmiać Horforda i Millsapa w post. Mijali wczoraj podkoszowych Wizards jak tyczki podczas treningu. 

Mój typ: 4-2 dla Wizards. Za to, że są tak nieprzewidywalni i coraz bardziej podoba mi się gra Walla jako playmakera, a nie combo guarda...


Chicago Bulls vs Cleveland Cavaliers 

Na ten pojedynek chyba wszyscy ostrzą sobie zęby. Obydwa zespoły były typowane do gry w finale ligi, zatem ich potyczka w półfinale konferencji może być bardzo ciekawym widowiskiem. 

Cavaliers są osłabieni brakiem kontuzjowanego Kevina Love'a. Liga zawiesiła również J.R Smitha na 2 mecze za frajerskie uderzenie gracza Celtics podczas pierwszej rundy. Ich absencja z pewnością odbije się na ataku Kawalerzystów. Jednak w lato do drużyny powrócił syn marnotrawny i z jedną misją: zdobycie dla swojego rodzinnego stanu. Jeżeli będzie trzeba to po raz kolejny weźmie drużynę na barki i wprowadzi ich finału. Z całą moja nienawiścią do jego osoby i zachowania, nie mogę odmówić mu jednego: w dalszym ciągu jest najlepszym graczem w lidze. 

Wspomaga go Kyrie Irving dla którego debiut w rozgrywkach posezonowych jak na razie układa się idealnie. Sam często twierdził w wywiadach, że lepiej gra mu się pod presją, więc lepszego miejsca i czasu niż PO chyba nie będzie. Może mecz nr 7 w finałach?

Wspomagać ich będą weterani, którzy przez większość sezonu regularnego byli przyspawani do ławki. Teraz jest ich czas na zarobienie przywileju grania u boku króla. Nieobecność Love'a będzie dla Tristana Thompsona okazją do udowodnienia swojego potencjału i zapracowaniu na nowy kontrakt. 

Byki po bratobójczej walce z Bucks chyba nareszcie znaleźli złoty środek. Na ostatni mecz wyszli zdeterminowani i skupieni. Już po pierwszej kwarcie było wiadomo kto spotka się z Cavs w półfinale. Jeżeli utrzymają taki poziom gry to nie wiem czy LBJ będzie w stanie sam coś zrobić przeciwko Bulls. Jednak jeżeli wrócą do dyspozycji z pierwszych meczy wówczas zostaną niemiłosiernie wypunktowani przez ekipę z Ohio. Bucks mieli związane ręce jeżeli chodzi o atak. Takiego czegoś nie można powiedzieć o Kawalerzystach. Jeżeli Wind City będzie popełniać tyle błędów, to przeciwnik zamieni to na punkty szybciej niż zdążą się wrócić do obrony. Dodatkowo są poobijani i chyba odrobinę przemęczeni, co również może obrócić się przeciwko nim. 

Pchanie gry pod kosz do Gasola i danie zielonego światła dla Rose'a i Butlera. Noah może i kulawy, ale przez to jest jeszcze bardziej irytujący, a wiemy co może wywołać ta jego facjata o aparycji Minotaura. Ale kto zatrzyma Irvinga oraz LBJ? Mozgow może i zmęczy Pau, ale Tom Thibodeau ma lepszą głębię składu pod koszem. Mirotic? Znacie takiego grajka? Jednym zdaniem: będzie co oglądać! 

Pierwszy mecz będzie mieć kolosalne znaczenie. Po nim wiele się wyjaśni.

Mój typ: rozum podpowiada 7 meczy i awans Cavaliers, a serce zakończenie rywalizacji na 6 meczach i Bulls w finale konferencji.

Czas na Zachód:


Memphis Grizzlies vs Golden State Warriors

Wczoraj miał miejsce pierwszy pojedynek pomiędzy tymi ekipami. Czekałem na niego ze zniecierpliwieniem, bo chciałem zobaczyć jak Miśki sypią piach w naoliwione tryby Wojowników. Okazało się jednak, że ruchome części miały założoną obudowę z pleksi, a rzucany piasek wpadał w oczy ekipie z Memphis. 

Przed meczem dostaliśmy informację, że Mike Conley nie weźmie udziału w zmaganiach z powodu kontuzji oka, której nabawił się w poprzedniej serii. Jego absencję przeciwnicy wykorzystali wręcz bezlitośnie. Nick Calathes nie jest dobrym zastępstwem ani jako obrońca, ani jako kreator gry. Data jego powrotu nie jest jeszcze znana. Podobno mówi się o 2 meczu, ale to tylko plotka. Bez niego nie zwolnią gry tak jak robili to w RS, ani nie odciążą Allena w obronie.

Spotkanie przebiegało pod dyktando gospodarzy, którzy grając swoją radosną koszykówkę szybko uzbierali wysokie prowadzenie. Ilekroć Zach Randolph oraz Marc Gasol przepychając się swoimi zadami w pomalowanym, zdobywali kosze i przybliżali wynik do remisu, wówczas Warriros odpalali od niechcenia arsenał rzutów za 3 i wracaliśmy do punktu wyjścia. Tony Allen dwoił się i troił w obronie ale bark Conley'a był widoczny gołym okiem (hehehe).

Obawiam się, że ta rywalizacja może tak wyglądać do końca. Nieudana próba zwolnienia gry przez Memphis, będzie bezlitośnie kontrowana przez szybki atak rywali. Może celowniki na dystansie się rozregulują na max 2 mecze, jednak GSW posiada również inne sposoby na zdobywanie punktów niż siepanie zza łuku. Tego samego nie można powiedzieć o Grizzlies. Nie wierzą w rzucanie za 3 i to może ich zgubić. Jestem fanem ich "grind'u" i systemu prowadzenia spotkania, który hołduje starej szkole, ale jeżeli czegoś nie wymyślą mogą odpaść i to w bardzo nieprzyjemnym stylu.

Czekać na Conley'a jako zbawiciela? Może jest to wyjście, ale co jeżeli to nie wystarczy? Jeżeli Courtney Lee odnajdzie formę z początku sezonu, to może być tym czynnikiem, którego potrzebują Miski. Jeff Green raczej nim nie będzie, ale na papierze będzie wyglądać przyzwoicie. Słać piłkę pod kosz i wymuszać faule Boguta i Greena i liczyć na cud? 

Przegrana (po raz kolejny) rywalizacja w PO to jedno, ale zatrzymanie w zespole Marca Gasola to już inna para kaloszy.

Warriros mieli wczoraj dzień konia, ale on trwa od początku sezonu więc czemu miałby się teraz kończyć? 

Mój typ: 4:2 dla GSW, ale serce by chciało 7 meczy i wygraną Miśków.


Los Angeles Clippers vs Houston Rockets

Clippers pojechali zeszłorocznych mistrzów czym wprawili mnie w niemałe osłupienie. Pojechali to może za mocne słowo jak na 7 meczową serię, ale w ogólnym rozrachunku to ekipa z Los Angeles gra dalej, a Spurs siedzą na rybach. 

Houston za pomocą Rakiety dobiły Rumaki z Dallas i mieli więcej czasu na odpoczynek. I tu pada słowo klucz tej serii: wytrzymałość.

"Czytając internety" wiele osób jest wręcz podnieconych jakością gry Clippers i samym faktem, że odprawili San Antonio. Wszystko fanie, ale! 

Pierwsza piątka ekipy z LA zagrała łącznie 1286 min na parkiecie. Ich pierwszy zmiennik Jamal Crawford spędził 181 min na boisku. Reszta składu ŁĄCZNIE 238 min. Jak myślicie kiedy to się w końcu odbije na ich grze? Dodatkowo występ Chrisa Paula w pierwszym meczu stoi pod dużym znakiem zapytania. 

Houston odpoczęli po serii z Dallas. Mają głębię składu, który w przeciwieństwie do oponentów wygląda bardzo dobrze. Mają kogo wysłać by bronić najmocniejsze ogniwa w ataku Clippers. Ariza z pewnością będzie skakać od Redicka do CP3. Howard oraz Josh Smith zajmą się Griffinem oraz Jordanem. O ile Barnes nie znajdzie w sobie tego czegoś, co zmusi Arizę do zostawienia J.J i Chrisa, będzie zapewne się użerać z Brewerem, któremu rola plastra chyba odpowiada. 

A kto po stronie LA zatrzyma Jamesa Hardena?

"Broda" nie został MVP sezonu regularnego, więc motywacja razy 1000% by udowodnić wszystkim kto jest nr 1 w lidze. O ile Barnes może jakoś go próbować zatrzymać na obwodzie, to kto go zatrzyma pod koszem, skoro wysocy Clippers będą pilnować swoich? 

Ale z drugiej strony LA jest w ciągu meczowym i może dać z siebie 101%. Wątpię, ale nie lekceważę takiego scenariusza. 

Chris Paul jest bardzo potrzebny w tej serii i to zdrowy byśmy mieli znakomite widowisko. Z drugiej strony popsuć je mogą taktyki "Hack a ..." gdzie w obydwu ekipach jest kogo wysłać na linię rzutów wolnych.

W RS był remis 2:2 i w żadnym z tych meczy nie zagrał Dwight Howard. Taka ciekawostka...

Mój typ: 4:2 dla Houston. 

Dziś w nocy kolejne 2 mecze i obydwa bardzo ciekawe. 

I Love This Game



6 komentarzy:

  1. MVP Powinien otrzymać Harden.
    Beal zagra w najbliższym meczu. Cytując Wall'a "We,r Soldiers" :-) także bedzie wojna z atlanta.
    Swoją droga, atlanta by wygrała ten mecz gdyby nie tyle airballi na przełomie 3rd 4th kwarty, moze kondycyjnie nie wyrabiają?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beal zagrał, a Wall już nie :D szkoda, bo mogło być już 2:0 dla Wizards.

      Usuń
  2. Głosowanie MVP to wybory popularności coś jak w liceum. Czy Curry miał super sezon - tak, czy GSW mieli super sezon tak. Czy Curry jest MVP? Nie. MVP powinien zostać Harden.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pisałem w innym wpisie całe te nagrody za sezon zasadniczy można o dupę potłuc. Liczy się tylko MVP finałów oraz zwycięska drużyna, a resztę tych bibelotów można postawić na półce.

      Jednak też miałem takie wrażenie, że to Harden powinien zostać MVP, bo Curry miał więcej talentu w zespole niż James i sam na swoich barkach nie ciągną zespołu, jednak po obejrzeniu kilkunastu meczy GSW widać jak Curry prowadzi grę i jak zarządza tym co się dzieje na parkiecie. Harden może czuć się pokrzywdzony, ale jak widziałem głosy niektórych dziennikarzy i analityków na MVP to się nóż w kieszeni otwiera i dlatego traktuję te nagrody jak szum medialny, a nie prawdziwe osiągnięcie.

      Usuń
  3. Jak dla mnie świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeżeli chodzi o koszykówkę to kiedyś próbowałem swoich sił w obstawianiu wyników takich meczy. Jednak odkąd zacząłem grać u bukmachera https://www.iforbet.pl/zaklady-bukmacherskie to właśnie wtedy zaczęło mi od razu lepiej iść. Teraz gram przede wszystkim na wygraną danego zespołu w lidze NBA.

    OdpowiedzUsuń