Flagrant Foul PL miał być moim miejscem gdzie upuszczam swoją chęć grafomanii. Na tym blogu (do dziś nie cierpię tego słowa) miały się ukazywać tylko i wyłącznie moje teksty z przemyśleniami o najlepszej lidze świata jaką jest NBA.
Prawda jest taka, że gdyby nie moja narzeczona, ten blog wcale by nie powstał. Powtarzała mi zawsze, że powinienem pisać na swój rachunek, a nie "dorabiać" inne strony. Kocham ją za to (i za masę innych mniejszych lub większych rzeczy) i dziękuję jej za każdym razem kiedy klikam "napisz nowy post". W sumie to ona jest "Ojcem Chrzestnym" tego tworu i pomimo, że nie interesuje ją świat koszykówki za oceanu, to z wielką chęcią czyta moja wypociny i służy krytycznym osądem w kwestii mojego "warsztatu literackiego".
Jednak jest jeszcze inna postać, która skryta w cieniu, niczym sufler w teatrze, zachęcała do dzielenia się swoją wizją na temat NBA z szerszą publicznością. Jest to mój sąsiad,a zarazem największy fan Ray'a Allena i Bostońskich Celtów jakiego znam.
Poniżej przeczytacie jego przemyślenia donośnie przyszłości najlepszego strzelca za 3 w historii NBA.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czy
powrót Ray’a Allen’a w sezonie 2015/2016 ma sens?
Ray Allen po zdobyciu z
drużyną Miami Heat drugiego w swojej karierze mistrzostwa NBA w sezonie 2012/2013 oraz nieudanej próbie obrony tytułu rok później postanowił zrobić rozbrat z
koszykówką na sezon 2014/2015. O tym, czy jest to definitywne zakończenie
kariery dowiemy się w niedalekiej przyszłości, gdyż sam zainteresowany nie zajął
jednoznacznego stanowiska czy zamierza powrócić w sezonie 2015/2016, czy też ogłosi
decyzję o zakończeniu kariery.
Nie ukrywam, że jestem
wielkim fanem talentu Ray Ray’a. Możliwość oglądania jego doskonałego
technicznie rzutu zza łuku bardzo by mnie ucieszyła. Rodzi się jednak pytanie,
czy z zawodowego punktu widzenia powrót 40 letniego Allena po rocznej przerwie
ma sens?
Przejście Allena do
Bostonu w 2007 roku było dla zawodnika nowym rozdziałem w karierze. Połączenie
sił z Paul’em Piercem oraz Kevin’em Garnettem, które zostało okrzyknięte Big
Three, notabene poszerzone do Big Four wraz z rozwojem talentu Rajon’a Rondo, doprowadziło
do zdobycia już w sezonie 2007/2008 tytułu mistrzowskiego przez Celtów –
pierwszego w karierze Ray’a. Drużyna miała możliwość powtórzenia sukcesu w sezonie
2009/2010 jednak uległa w finałach Los Angeles Lakers. Pięć lat spędzonych w
Boston Celtics uważam za najlepszy czas w karierze Allena i gdyby to ode mnie
zależało zawiesiłbym nr 20 nad halą TD Garden.
Pomijając przyczyny i
okoliczności w jakich Allen postanowił przenieść swoje usługi do Miami Heat w
sezonie 2012/2013, w okresie pięciu lat spędzonych w Celtach Ray spędzał w na
boisku średnio 35,7 minuty jako gracz podstawowego składu.
Zasilając szeregi Miami
Heat, gdzie o sile stanowiło mniej lub bardziej krytykowane nowe Big Three w
osobach James/Wade/Bosh, Allen w rotacji Spoelstry miał pełnić nową dla siebie
rolę. W sezon 2012/2013 w wieku 37 lat Ray wkroczył w roli 6-man’a. Dwa lata
spędzone na Florydzie przyniosły drugi tytuł mistrza, pamiętny rzut
przesądzający o zwycięstwie w szóstym meczu finałów w sezonie 2012/2013
ratującym Heat przed przegraną z San Antonio Spurs w całej serii oraz sromotną
klęskę w finałowym rewanżu rok później.
Pobyt w Miami Allen
zakończył w roli 6-man’a spędzając średnio 26,1 minuty na parkiecie. Dwuletni
kontrakt zawodnika dobiegł końca, zaś zainteresowany znalazł się na rynku
wolnych agentów.
Sporo pogłosek narosło
w trakcie sezonu 2014/2015 na temat przyszłości Ray’a. Gracz z uwagi na wysokie
umiejętności, ogromne doświadczenie boiskowe oraz nienaganną etykę pracy
łączony był z wieloma ekipami. Pomimo 39 lat na karku zainteresowanie graczem
wyrażały takie tuzy jak Spurs, Warriors, Hawks, Clippers, czy Cavs z którymi
Ray był najbardziej łączony z uwagi na osobę James’a. Sam zainteresowany nie
ukrywał, iż rozważa grę w zespole o potencjale mistrzowskim i który zapewni mu
odpowiednią ilości minut w rotacji zespołu. Miesiące mijały, kolejne plotki się
nie spełniały, koniec końców Allen ogłosił, że w sezonie 2014/2015 nie pojawi
się na parkietach NBA.
Tu dochodzimy do sedna
sprawy. Czy powrót Ray’a Allen’a w wieku 40 lat po rocznej przerwie ma sens?
Odpowiadając na to
pytani wyłącznie z punktu widzenia kibica można się pokusić o pozytywną
odpowiedź. Dla fanów umiejętności zawodnika, możliwość ponownego przyglądania
się jego grze to prawdziwa gratka dla oka.
Z zawodowego punktu
widzenia pojawiają się jednak wątpliwości.
Na przestrzeni
całokształtu kariery Allen spędził w lidze 19 sezonów. Przyszły HoF w okresie
gry dla Milwaukee Bucks i Seatle SuperSonics był głównym strzelcem, zdobywając
przeszło 20 punktów na mecz. W przekroju kariery jego średnia minut przekracza
35 na mecz. Ma dwa tytuły mistrzowskie, szereg rekordów ligowych oraz przeszło
180 milionów dolarów z kontraktów. Owszem etyka pracy Allen’a jest
nieskazitelna i na sezon 2015/2016 powróciłby w doskonałej fizycznie formie,
aczkolwiek wątpię by znalazł się zespół o potencjale mistrzowskim, który
zainwestowałby 25 minut w rotacji dla 40 letniego zawodnika z roczną przerwą od
koszykówki.
Lata spędzone w Heat pokazały, że Allen nie nadąża już w obronie za
dużo młodszymi przeciwnikami. Otwartą kwestią pozostaje również, czy zachowałby
swoją skuteczność rzutu na dotychczasowym wysokim poziomie.
Czy Ray Ray poza
miłością do koszykówki i chęcią rywalizacji o najwyższą stawkę ma powody do gry
jako role play’er po 15 minut w spotkaniu?
Nie sądzę by Allen zamierzał
przechodzić trudy jeszcze jednego sezonu, jeżeli nie otrzymywałby minimum 20-25
minut na mecz. Problem w tym, że nie znajdzie klubu który byłby skłonny dać mu
tyle minut.
Moim zdaniem czas na powrót na ligowe parkiety był w
sezonie 2014/2015 i nie zobaczymy już Allen’a grającego w koszykówkę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I co? Podobało się?
Dla mnie osobiście Allen jest uosobieniem reżimu treningowego oraz doskonałości koszykarskiego rzemiosła. W każdej drużynie w jakiej dane było mu grać dawał to co najlepsze ze swojego warsztatu.
Wizję, jako zawodnika popsuła mi odrobinę jego decyzja o przenosinach do Miami Heat, które wówczas było uznawane za najsilniejszą ekipę na Wschodzie. Pokrótce pisząc: jego "sztama" z LBJ pachniała mi łatwizną w zdobyciu kolejnego mistrzostwa i takie "sprzedanie się" nie pasowało do obrazu jaki namalował Ray Ray przez lata swojej kariery.
Ale gdyby nie on, Miami nie zdobyłoby tytułu mistrzowskiego w sezonie 2012-2013.
Ale gdyby nie on, Miami nie zdobyłoby tytułu mistrzowskiego w sezonie 2012-2013.
W przeciwieństwie do autora tekstu mam nadzieję, jeszcze zobaczyć Raya na parkietach NBA. To samo przeżywałem z Jasonem Kiddem, kiedy ten zdobył mistrzostwo z Dallas Mavericks. Uznałem, że to odpowiednia pora, by zwiesił buty na kołku.
Jednak jak wielkie było moje szczęście kiedy dowiedziałem się, że nie tylko zagra kolejny sezon w barwach klubu z Texasu, ale również na swój ostatni "taniec" dołączy do ukochanego klubu jakim jest New York Knicks.
Życzę sobie, a w szczególności Pawłowi, żebyśmy mogli jeszcze pooglądać Ray'a Allena na parkietach NBA.
praise the Lord, praise Lord Jesus Shuttlesworth #34
OdpowiedzUsuńpozdrowienia dla autorów
Mimo, że odnosisz się do swojej ulubionej książki/filmów, wolałabym jednak być nazywana "Matką Chrzestną", niż "Ojcem" ;P
OdpowiedzUsuńI dziękuję za bardzo miłe słowa:)
Gratulacje dla Pawła za pierwszy tekst!
Świetny artykul o najlepszym z graczy. Czekamy na więcej. Boston gonna win!!!
OdpowiedzUsuń