niedziela, 31 maja 2015

Ray Allen i jego przyszłość...

Flagrant Foul PL miał być moim miejscem gdzie upuszczam swoją chęć grafomanii.  Na tym blogu (do dziś nie cierpię tego słowa) miały się ukazywać tylko i wyłącznie moje teksty z przemyśleniami o najlepszej lidze świata jaką jest NBA.

Prawda jest taka, że gdyby nie moja narzeczona, ten blog wcale by nie powstał. Powtarzała mi zawsze, że powinienem pisać na swój rachunek, a nie "dorabiać" inne strony. Kocham ją za to (i za masę innych mniejszych lub większych rzeczy) i dziękuję jej za każdym razem kiedy klikam "napisz nowy post". W sumie to ona jest "Ojcem Chrzestnym" tego tworu i pomimo, że nie interesuje ją świat koszykówki za oceanu, to z wielką chęcią czyta moja wypociny i służy krytycznym osądem w kwestii mojego "warsztatu literackiego".

Jednak jest jeszcze inna postać, która skryta w cieniu, niczym sufler w teatrze, zachęcała do dzielenia się swoją wizją na temat NBA z szerszą publicznością. Jest to mój sąsiad,a zarazem największy fan Ray'a Allena i Bostońskich Celtów jakiego znam.

Poniżej przeczytacie jego przemyślenia donośnie przyszłości najlepszego strzelca za 3 w historii NBA.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~




Czy powrót Ray’a Allen’a w sezonie 2015/2016 ma sens?

Ray Allen po zdobyciu z drużyną Miami Heat drugiego w swojej karierze mistrzostwa NBA w sezonie 2012/2013 oraz nieudanej próbie obrony tytułu rok później postanowił zrobić rozbrat z koszykówką na sezon 2014/2015. O tym, czy jest to definitywne zakończenie kariery dowiemy się w niedalekiej przyszłości, gdyż sam zainteresowany nie zajął jednoznacznego stanowiska czy zamierza powrócić w sezonie 2015/2016, czy też ogłosi decyzję o zakończeniu kariery.

Nie ukrywam, że jestem wielkim fanem talentu Ray Ray’a. Możliwość oglądania jego doskonałego technicznie rzutu zza łuku bardzo by mnie ucieszyła. Rodzi się jednak pytanie, czy z zawodowego punktu widzenia powrót 40 letniego Allena po rocznej przerwie ma sens?

Przejście Allena do Bostonu w 2007 roku było dla zawodnika nowym rozdziałem w karierze. Połączenie sił z Paul’em Piercem oraz Kevin’em Garnettem, które zostało okrzyknięte Big Three, notabene poszerzone do Big Four wraz z rozwojem talentu Rajon’a Rondo, doprowadziło do zdobycia już w sezonie 2007/2008 tytułu mistrzowskiego przez Celtów – pierwszego w karierze Ray’a. Drużyna miała możliwość powtórzenia sukcesu w sezonie 2009/2010 jednak uległa w finałach Los Angeles Lakers. Pięć lat spędzonych w Boston Celtics uważam za najlepszy czas w karierze Allena i gdyby to ode mnie zależało zawiesiłbym nr 20 nad halą TD Garden.


Pomijając przyczyny i okoliczności w jakich Allen postanowił przenieść swoje usługi do Miami Heat w sezonie 2012/2013, w okresie pięciu lat spędzonych w Celtach Ray spędzał w na boisku średnio 35,7 minuty jako gracz podstawowego składu.
Zasilając szeregi Miami Heat, gdzie o sile stanowiło mniej lub bardziej krytykowane nowe Big Three w osobach James/Wade/Bosh, Allen w rotacji Spoelstry miał pełnić nową dla siebie rolę. W sezon 2012/2013 w wieku 37 lat Ray wkroczył w roli 6-man’a. Dwa lata spędzone na Florydzie przyniosły drugi tytuł mistrza, pamiętny rzut przesądzający o zwycięstwie w szóstym meczu finałów w sezonie 2012/2013 ratującym Heat przed przegraną z San Antonio Spurs w całej serii oraz sromotną klęskę w finałowym rewanżu rok później.

Pobyt w Miami Allen zakończył w roli 6-man’a spędzając średnio 26,1 minuty na parkiecie. Dwuletni kontrakt zawodnika dobiegł końca, zaś zainteresowany znalazł się na rynku wolnych agentów. 
Sporo pogłosek narosło w trakcie sezonu 2014/2015 na temat przyszłości Ray’a. Gracz z uwagi na wysokie umiejętności, ogromne doświadczenie boiskowe oraz nienaganną etykę pracy łączony był z wieloma ekipami. Pomimo 39 lat na karku zainteresowanie graczem wyrażały takie tuzy jak Spurs, Warriors, Hawks, Clippers, czy Cavs z którymi Ray był najbardziej łączony z uwagi na osobę James’a. Sam zainteresowany nie ukrywał, iż rozważa grę w zespole o potencjale mistrzowskim i który zapewni mu odpowiednią ilości minut w rotacji zespołu. Miesiące mijały, kolejne plotki się nie spełniały, koniec końców Allen ogłosił, że w sezonie 2014/2015 nie pojawi się na parkietach NBA.  


Tu dochodzimy do sedna sprawy. Czy powrót Ray’a Allen’a w wieku 40 lat po rocznej przerwie ma sens?
Odpowiadając na to pytani wyłącznie z punktu widzenia kibica można się pokusić o pozytywną odpowiedź. Dla fanów umiejętności zawodnika, możliwość ponownego przyglądania się jego grze to prawdziwa gratka dla oka.
Z zawodowego punktu widzenia pojawiają się jednak wątpliwości.
Na przestrzeni całokształtu kariery Allen spędził w lidze 19 sezonów. Przyszły HoF w okresie gry dla Milwaukee Bucks i Seatle SuperSonics był głównym strzelcem, zdobywając przeszło 20 punktów na mecz. W przekroju kariery jego średnia minut przekracza 35 na mecz. Ma dwa tytuły mistrzowskie, szereg rekordów ligowych oraz przeszło 180 milionów dolarów z kontraktów. Owszem etyka pracy Allen’a jest nieskazitelna i na sezon 2015/2016 powróciłby w doskonałej fizycznie formie, aczkolwiek wątpię by znalazł się zespół o potencjale mistrzowskim, który zainwestowałby 25 minut w rotacji dla 40 letniego zawodnika z roczną przerwą od koszykówki. 

Lata spędzone w Heat pokazały, że Allen nie nadąża już w obronie za dużo młodszymi przeciwnikami. Otwartą kwestią pozostaje również, czy zachowałby swoją skuteczność rzutu na dotychczasowym wysokim poziomie.

Czy Ray Ray poza miłością do koszykówki i chęcią rywalizacji o najwyższą stawkę ma powody do gry jako role play’er po 15 minut w spotkaniu? 

Nie sądzę by Allen zamierzał przechodzić trudy jeszcze jednego sezonu, jeżeli nie otrzymywałby minimum 20-25 minut na mecz. Problem w tym, że nie znajdzie klubu który byłby skłonny dać mu tyle minut.

Moim zdaniem czas na powrót na ligowe parkiety był w sezonie 2014/2015 i nie zobaczymy już Allen’a grającego w koszykówkę.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I co? Podobało się?

Dla mnie osobiście Allen jest uosobieniem reżimu treningowego oraz doskonałości koszykarskiego rzemiosła. W każdej drużynie w jakiej dane było mu grać dawał to co najlepsze ze swojego warsztatu.

Wizję, jako zawodnika popsuła mi odrobinę jego decyzja o przenosinach do Miami Heat, które wówczas było uznawane za najsilniejszą ekipę na Wschodzie. Pokrótce pisząc: jego "sztama" z LBJ pachniała mi łatwizną w zdobyciu kolejnego mistrzostwa i takie "sprzedanie się" nie pasowało do obrazu jaki namalował Ray Ray przez lata swojej kariery.

Ale gdyby nie on, Miami nie zdobyłoby tytułu mistrzowskiego w sezonie 2012-2013.

W przeciwieństwie do autora tekstu mam nadzieję, jeszcze zobaczyć Raya na parkietach NBA. To samo przeżywałem z Jasonem Kiddem, kiedy ten zdobył mistrzostwo z Dallas Mavericks. Uznałem, że to odpowiednia pora, by zwiesił buty na kołku.

Jednak jak wielkie było moje szczęście kiedy dowiedziałem się, że nie tylko zagra kolejny sezon w barwach klubu z Texasu, ale również na swój ostatni "taniec" dołączy do ukochanego klubu jakim jest New York Knicks. 

Życzę sobie, a w szczególności Pawłowi, żebyśmy mogli jeszcze pooglądać Ray'a Allena na parkietach NBA.




3 komentarze:

  1. praise the Lord, praise Lord Jesus Shuttlesworth #34
    pozdrowienia dla autorów

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo, że odnosisz się do swojej ulubionej książki/filmów, wolałabym jednak być nazywana "Matką Chrzestną", niż "Ojcem" ;P
    I dziękuję za bardzo miłe słowa:)
    Gratulacje dla Pawła za pierwszy tekst!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny artykul o najlepszym z graczy. Czekamy na więcej. Boston gonna win!!!

    OdpowiedzUsuń