czwartek, 7 maja 2015

Co z nich wyrośnie: Orlando Magic

Druga część gdybania na temat młodych ekip zdolnych do podbicia ligi już niedługo. 

W poprzednim wpisie na warsztat wziąłem Młode Wilki z Minnesoty. Dziś przenoszę swoje talenty na Florydę, by w cieplejszych warunkach opisać co się dzieje w obozie Magików ze słonecznego Orlando.

Mają potencjał, jednak kilku elementów do układanki jeszcze brakuje.

Jakich? Zapraszam do dalszej lektury...




Pierwszym niepasującym do obrazu całości klockiem jakiego się pozbyto był trener. Zwolnienie Jacquea'a Vaughn'a nie przyniosło mi tyle radości co kopnięcie w zad Scotta Brooksa ale obydwie decyzje o zwolnieniu szkoleniowca odbyły się o wiele za późno. 

Vaughn sabotował drużynę z Florydy i teraz pojawia się pytanie: czy robił to specjalnie pod tankowanie, czy też był na tyle niekompetentny?

Zespół po odejściu Dwighta Howarda próbuje odbudować się przez draft. Wyciągnęli z loterii bardzo obiecujących zawodników, których trener nie był w stanie poukładać odpowiednio na parkiecie. Najbardziej boli mnie granie Victorem Oladipo jako rozgrywającym, przez co stracił prawie rok w lidze i możliwe, że ta decyzja szkoleniowca kosztowała go nagrodę dla Debiutanta Roku. 

Nie potrafił wykorzystać drużyny po atakowanej stronie parkietu. Orlando zdobywało 95.7 punktów na mecz, natomiast dawali sobie rzucać 101.4 punktów. Nic więc dziwnego, że zarząd postanowił pozbyć się trenera.

Do tematu następcy powrócę później, a teraz skupię się na zawodnikach.

Miejsce głównego szkoleniowca zajął asystent: James Borrego, który może nie zrobił z nimi jakiegoś znaczącego postępu (bilans 10-20) jednak zwrócił uwagę na jeden mankament: Nikola Vucevic lepiej sprawdza się grając na pozycji Silnego Skrzydłowego niż Centra.

Czarnogórski podkoszowy często wymieniał się pozycją z Dewaynem Dedmonem, który lepiej od niego bronił strefy podkoszowej. Vucevic to maszyna do double-double jednak nie za specjalnie odnajduje się w grze obronnej. Dzięki obecności kogoś kto zamknie pomalowane czuł się bardziej swobodnie i mógł skupić się na zdobywaniu punktów oraz zbiórek. Średnie za ten sezon to 19.3 punktów, 10.9 zbiórek oraz 2 asysty. Można powiedzieć, że po Shaquillu O'Nealu oraz Dwighcie Howardzie to kolejny środkowy, który spadł Orlando z nieba. Może nie ten sam poziom co dwóch poprzedników ale zawsze to coś. Podpisał lukratywny kontrakt w lato i jak na razie nie wybiera się do Los Angeles Lakers he he he...


Nie zdziwiłbym się, gdyby od następnego sezonu Nikola grał jako PF, a w nadchodzące lato włodarze Magic poszukaliby defensywnego centra, który będzie na rynku wolnych agentów. DeAndre Jordan jest jedną z opcji, ale po tym co się teraz dzieje w Clippers raczej zostanie w LA.

Tyson Chandler? Nie wiem czy nie odstawałby zbytnio od młodzieniaszków, jednak w porównaniu z DeAndre Jordanem byłby tańszy i zaprowadziłby porządek w szatni.

Jednak na PF jest duża kolejka chętnych do gry na Florydzie. Wspomniany Dedmon, weteran Channing Frye oraz Aaron Gordon. Brak ogrywania tego ostatniego w tym sezonie woła o pomstę do nieba. Został wybrany z 4 numerem w tegorocznym drafcie jednak stracił ponad 30 meczy z powodu kontuzji. Po powrocie nie zaskarbił sobie zaufania ówczesnego szkoleniowca i większość czasu spędził na ławce, a na parkiecie pojawiał się na ok. 17 min w każdym meczu. 

Kiedy przystępował do draftu okrzyknięto go drugim Blake'm Griffinem. Gordon jest bardzo atletyczny przez co porównania do gwiazdy Clippers nasuwały się same. Jednak każdy skaut podkreślał, że przychodząc do ligi jest bardzo surowy i będzie potrzebował czasu na to by wdrożyć się w system gry na najwyższym poziomie. Na uniwersytecie Arizona nie wyróżniał się niczym wielkim jeżeli chodzi o statystyki. Jednak specjaliści dostrzegli jego "czarną robotę" jaką wykonywał na parkiecie. Tu pomógł w obronie, tam zebrał ważną piłkę. Rzucił się w trybuny by ratować bezpańską piłkę lub upokorzył przeciwnika potężnym wsadem. 

Orlando chyba tylko przeczytało wstęp o jego zdolnościach atletycznych jak Griffin i w ciemno postanowili wykorzystać na niego swój ciężko zatankowany wybór. 

Mleko się rozlało i jakoś teraz trzeba sobie z tym poradzić. Mogli postawić wszystko na jedną kartę i dawać mu się ogrywać w S5 by ten talent jakoś obrobić. W zamian siedział na ławce i grał śmieciowe minuty. Można to też tłumaczyć walką o PO. Gdzieś w połowie sezonu Magic mieli jeszcze szansę na awans i może to właśnie spowodowało taką małą ilość minut dla Gordona. Kiedy było już po ptakach w 7 ostatnich meczach wychodził na średnio 27.9 min na mecz. Dawał wtedy zespołowi 7 punktów, 6.4 zbiórki, 1.3 asystę oraz 1 przechwyt. Dodając do tego 35% skuteczności z gry to nie jest obraz zawodnika z 4 numerem w drafcie. Czyżby miał powtórzyć los swojego kolegi a Arizony - Derricka Williamsa?  Za wcześnie na takie gdybanie, gdyż był to dopiero jego pierwszy sezon.


W tym samym drafcie wybrali Elfrida Paytona, czyli jak głosiły draftowe plotki: nowego Rajona Rondo. Zatem w jednym drafcie Magic ustrzelili 2 (rzekomo) bardzo dobrych graczy. Payton od początku przejawiał to co łączy go z Rondo, czyli awersję do rzucania. Jego rzut nie wpadały i nawet podczas wjazdu na pusty kosz trafiały się pudła. Jednak tu kończą się jego (nazwijmy je) braki. Potrzebował wejść w sezon i zrobił to z przytupem.

Dawał wszystko co mógł w obronie i w kreowaniu kolegów na wolnych pozycjach. Napędzał szybkie kontry po stratach przeciwników i mając u boku Oladipo stworzyli bardzo fajny duet na obwodzie. Nie chce nic umniejszać Gordonowi, ale Payton bardziej zasługiwał na wybranie z wyższym numerem. Wiem, że jestem mądry po czasie, jednak tak się sprawy mają. Sam nie wiem czemu od pierwszych highlightów z uniwerku bardzo spodobał mi się jego styl gry. Co z tego, że nie trafia otwartych rzutów, skoro ma fajny pierwszy krok i corssover nad którym jeszcze musi trochę popracować. Jest diabelsko szybki i dobrze zbiera jak na rozgrywającego.

Jednak z czasem poprawił swoją technikę rzutu i skończył sezon z zadowalającymi 42% z gry. Do tego dołożył 8.9 punktów, 4.3 zbiórki 6.7 asyst i 1.7 przechwyt. Będą mieć z niego pożytek w przyszłości bo ta poprawa jakości rzutu w trakcie sezonu rokuje znakomicie na przyszłość bo sądzę, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Mała ciekawostka, którą przytoczył jeden z analityków ESPN. Payton w swoim debiutanckim sezonie ukręcił takie statystyki:
  • AST% > 31%
  • STL/36 > 1.8 
  • REB% > 7.7
Przed nim w historii ligi dokonało tego 3 debiutantów, z czego 2 pierwszych zdobyło nagrodę dla Najlepszego Debiutanta: Chris Paul, Jason Kidd oraz Nate McMillan.

Doborowe towarzystwo...

Na SG nareszcie jest wystawiany Victor Oladipo. 193 cm wzrostu to może być odrobinę za mało jak na rasowego rzucającego obrońcę, ale dynamiką nadrabia braki w centymetrach. Po nieudanym eksperymencie polegającym na zrobieniu z niego rozgrywającego powrócił na swoją nominalną pozycję. Niektórzy oglądali mecze Orlando, tylko po to by zobaczyć go w akcji. A było co oglądać. Grał niezwykle efektownie i efektywnie. Statystycznie ten sezon wyglądał tak jak debiutancki za wyjątkiem punktów (których teraz zdobywał więcej) oraz skuteczności (która również się polepszyła). Podszkolił się w pick'n'rollu oraz pewniej oddaje rzuty. 

Tworzą z Paytonem bardzo fajny front court, który w oparciu o ich umiejętności w grze z kontry może napsuć przeciwnikom sporo krwi. 

Zaimponował mi również podczas przerwy na All-Star Weekend, kiedy już w meczu USA vs Reszta Świata był duszą towarzystwa, a podczas Slam Dunk Contes przed wsadem odśpiewał "New York, New York" z repertuaru Franka Sinatry. Kolejny młody showman ze stajni Orlando? Shaq oraz Dwight mogą być dumni. 


I na koniec przeglądu tych młodych talentów pozostał nam Tobias Harris, któremu marzy się gra w większym mieście. Jest to typowy "tweener" który w Orlando spędza czas na niskim skrzydle. Pomimo wielu ochów i achów jakie można przeczytać pod jego adresem nie jestem fanem jego talentu. Potrafi się wepchnąć pod kosz i przymierzyć zza łuku, ale w obronie na obwodzie odstaje i to bardzo. Pod koszem jest lepiej bo umie się zastawić, ale wtedy kiedy ma przeciw sobie mniejszych przeciwników. 

Z jednej strony pasuje do układanki Orlando, bo grając na SF nadrabia braki wzrostu, które wprowadza Oladipo, jednak jak wspomniałem chciałby iść do drużyny z większym rynkiem. To czy zostanie zależeć będzie tylko od niego. Ma ofertę kwalifikacyjną na 3.5 mln dolarów by zostać w Orlando, a za rok jako wolny agent podpisać za większe pieniądze z kim będzie chciał. 

Czekamy na rozwój wydarzeń. Na chwilę obecną mają 5 miejsce w nadchodzącym drafcie i według najnowszych mocków mogą wybrać Justise'a Winslowa z uczelni Duke. Skauci porównują jego talent do Jamesa Hardena lub Wilsona Chandlera. Duży rozstrzał jak na tak młodego zawodnika, ale w przypadku gdyby Harris jednak pojechał w siną dal, to mógłby elegancko załatać dziurę powstałą po jego odejściu. 

Zobaczymy co przyniesie loteria i z jakim numerem będą wybierać. Może los będzie dla nich łaskawy i trafią nawet coś w pierwszej 3. Wówczas z pewnością braliby kogoś z dwójki Towns-Okafor by wspomóc Vucevica pod koszem. Zwłaszcza sparowanie Townsa z Czarnogórcem bardzo mi się podoba, ale jak wiemy Karl-Anthony idzie do Knicks, więc sprawa zamknięta. 

Teraz pozostaje jeszcze wybór trenera. Każdy będzie lepszy do ostatniego głównego szkoleniowca, a Borrego zapewne nie zostanie na następny sezon. 

Zaraz po zwolnieniu Scotta Brooksa Orlando wyraziło chęć przygarnięcia szkoleniowca. Mają młodą i zdolną ekipę, którą ktoś musi poukładać. Brooks miał łatkę szkoleniowca, który potrafi wyciągnąć z młodych talentów to co najlepsze, jednak później zostawał z ręką w nocniku. Dlatego wolałbym kogoś w stylu Marka Jacksona lub Jeffa Van Gundy'ego. Obydwaj ustawiliby obronę i w jakiś sensowny sposób poprowadzili atak. Obydwaj mają ciągoty do masy izolacji, ale lepsza dobrze poprowadzona izolacja, niż oddanie piłki graczom ze słowami "róbta co chceta".

Pracowite lato przed Orlando. Muszą mądrze wybrać w drafcie oraz dobrać trenera, który rozrusza całe to towarzystwo. Może ciepły klimat i młody trzon drużyny skusi jakiegoś weterana do zasilenia ławki Magików, bo ją również trzeba uzupełnić. Defensywny center o którym wspomniałem na początku również by się przydał.

Zatem do boju Magic. Wschód stoi przed wami otworem...


4 komentarze:

  1. Jak zwykle świetnie się czyta, ale w mojej opinii pominąłeś ciekawego prospekta - WCS.
    Przecież on nadrobi braki Nikoli w obronie, a i jest pewnym wyborem. Wtedy w FA wyrwać np. DeMarre Carrolla albo dać szansę Gordonowi na SF. A Justise? Potencjał jak Harden, ale to dwa różne typy graczy. Był on obrońcą, a atak rozwinął dopiero podczas MM i koncentracji obrony na Jahlilu. Niestety mniej pewny niż WCS. Choć przy wybraniu Winslowa wciąż jest szansa na wybranie Upshawa na początku 2 rundy, taki duet może być perfekcyjny dla Magic.
    Co sądzisz? Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam!

      Na chwilę obecną WCS strasznie skacze po tej tabeli Mockowej, ale byłoby to jakieś wyjście jeżeli nie podpisaliby centra. Im bardziej myślę o Tysonie Chandlerze w roli weterana i mentora dla tych młodych chłopaków, tym bardziej mi się to podoba.

      Mam takie przeczucie, że Harris odejdzie po zakończeniu tego sezonu, a wówczas musieliby łatać dziurę na SF. Gordon lepiej niech się ogrywa na PF, a kiedyś nawet sądziłem, ze Stanley Johnson fajnie by tam pasował jako stoper.

      Lato przed nimi...

      Usuń
  2. Nie jestem pewien czy Mark Jackson to dobry wybór. W GSW miał dobre wyniki, ale miał też taką "przypadłość", że w poprzednim sezonie jak Curry miał stratę to zaraz sadzał go na ławkę (przynajmniej coś takiego mówił Jalen Rose), a biorąc pod uwagę, że chyba nie do końca dobrze zareagował na stratę pracy (co słychać w jego komentarzach w trakcie meczów) to nie jestem pewien czy to dobry pomysł. Kidd to byłby świetny trener, ale on jest w Bucks, Nash?
    Wschód nie jest taki otwarty jakby mogło się wydawać. Indiana, Miami w przyszłym sezonie będą mieli więcej zwycięstw tego jestem pewny przed FA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jackson z pewnością zrobiłby z nich kolektyw i nauczył grać w obronie. Miałby czysty start w nowej organizacji, tylko te izolacje mnie trochę stresują, ale może sięgną po kogoś innego, bo ostatnio np: Messina już coś tam przebąkiwał, ze chciałby już swój zespół mieć, a po tym co osiągnął Budenholzer może być parcie na asystentów Popa :)

      Nash niech na razie zostanie jakimś asystentem, a później bierze się za trenowanie. Kidd miał wizję, ale w Nets patrzyli na niego jak na kolegę, a nie szkoleniowca. Młodzi w Wisconsin są w niego wpatrzeni jak w obrazek i widzą w nim legendę ligi.

      Usuń