środa, 29 lipca 2015

Los Angeles Clippers: Californication...

Nadchodzący sezon będzie świeżym startem dla kilku zawodników w najlepszej lidze świata jaką bez wątpienia jest nasza ukochana NBA. 

Niezbyt często zdarza się, że utalentowany zawodnik przenosi się z klubu do klubu i nagle zapomina jak się gra w koszykówkę. Nie mówię tu o naciągaczach na kasę, którzy po podpisaniu nowego kontraktu osiadają na laurach i zamiast myśleć o lepszych statystykach, po kryjomu czytają wyciągi z banku w przerwach spotkań. 

Chodzi mi o zawodników, którzy przeszli do danego zespołu i nagle okazało się, że ich umiejętności nie są wykorzystywane we właściwy sposób i jedyną dla nich nadzieją jest ucieczka do innego miasta, lub modlitwa o zmianę wizji zespołu na taką, która pozwoli im wykorzystać swój talent w 100%. 

Kimś takim bez wątpienia jest Lance "Born Ready" Stephenson, który w nadchodzących rozgrywkach ma wiele do udowodnienia. 




Całej historii jego występów w Indianie Pacers chyba nie ma sensu przypominać. Chłop wchodził jako SG w wyjściowym składzie i obok George'a Hill'a, który niezbyt lubi sobie kozłować był niczym balsam na oparzenia. Każdy wiedział, ze Lance potrzebuje piłki jak Blake Griffin farby do włosów. System Franka Vogel'a był idealny dla Stephensona, który mógł mieć piłkę w rękach i obdarowywać nią kolegów na parkiecie. 

Pomimo, że wielu ludzi patrząc na jego twarz może przypisać mu łatkę "kretyna" to te rozbiegane oczka i chytre spojrzenia wypatrywały kolegów na wolnych pozycjach dostarczając mu średnio 4.6 asysty na mecz.

Jego zadziorna postawa pozwalała mu walczyć na tablicach z których łącznie ściągał 7.2 zbiórki na mecz. Ta sama cecha robiła z niego bardzo dobrego plastra w obronie na graczy obwodowych. Nieustępliwy i hardy biegał za najlepszymi zawodnikami uprzykrzając im życie na wiele sposobów, ale i tak każdy "fan" NBA zapamięta dmuchanie w ucho wielkiemu LeBronowi. Jeżeli nie jesteś w stanie zatrzymać najlepszego zawodnika w drużynie przeciwnej każdy sposób na jego spowolnienie, lub oderwanie od świadomości tego co się teraz dzieje na parkiecie jest dobrym pomysłem, o ile jest w granicach dobrego smaku i nie stwarza zagrożenia zdrowia przeciwnika. 

I w końcu dochodzimy do zdobyczy punktowych których miał prawie 14 bez 2 setnych po przecinku. Zdobywał je głównie z wjazdów pod kosz i atakowaniu obręczy. W swoim żywiole czuł się również na półdystansie, gdzie często zostawał bez krycia. Karał swoich oponentów bez cienia zawahania. Kiedy trzeba było i cisnął zza łuku ze skutecznością 35% na mecz, chociaż nikt tak naprawdę nie wymagał od niego bycia snajperem. O jego crossoverach nawet nie będę się rozwodził. Próbka w filmiku na końcu tego wpisu.

Co kilka spotkań flirtował z triple-double i na pewien czas przypięło mu to łatkę zawodnika wszechstronnego. Jednak gdy z szatni zaczęły dochodzić nieprzyjemne wiadomości został potraktowany jako sprawca całego zamieszania i jego przyszłość w klubie stanęła pod wielkim znakiem zapytania. Cała jego kariera to Hollywoodzki sen. Od gracza wybranego z 40 nr w drafcie, kogoś kto w debiutanckim sezonie przebywał ledwo 9 min na parkiecie przetransformował się w d.dobrego obrońcę który nie grzeszył brakiem wszechstronności. 

Miało być krótko o jego pobycie w Indianapolis, jednak jak widzicie tak łatwo się nie da. 


Przyszedł czas na podliczanie sprawunków i stary dziadzio - Larry Bird - z okularami na nosie podrapał się ołówkiem po zmarszczonym czole kiedy doszedł do tabelki z napisem Lance Vance Dance. Może był stary, ale miał poczucie humoru. Jednak bohaterowi tego tekstu nie było do śmiechu. Nie przyjął oferty od Pacers i postanowił poszukać nowego domu. Co śmieszne chyba zrobił to na złość. Bird przedstawił mu ofertę 44 mln dolarów płatnych w 5 lat gry. Ten postanowił dać prztyczka w nos organizacji i przyjął ofertę od wieloletniego rywala Larrego Legendy - Michaela Jordana w skrócie GOAT.

MJ przedstawił mu 3 letni kontrakt za prawie 28 mln dolarów z opcją drużyny na ostatni rok kontraktu. Lance miał być brakującym ogniwem w odbudowujących się Hornets, którzy odzyskali prawa do nazwy po tym jak Nowy Orlean przemianował się na Pelikany. Charlotte tym samym spuściło w klozecie nieudanych Bobcats, jednak w ostatnim, konwulsyjnym wzdrygnięciu awansowali do PO z 8 miejsca, gdzie zostali rozbici przez Miami Cheat 4 do 0. 

Brakowało kogoś na pozycję SG, kogoś tak wszechstronnego jednocześnie pasującego umiejętnościami obronnymi do strategii Steve'a Clifforda. Odpowiedzią na błagania i modlitwy kibiców miał być właśnie Stephenson, który przychodził do drużyny w roli zbawiciela i gwiazdy jednocześnie. Wyszło jak wyszło.

Jedni mówią, że zawodnik nie udźwigną presji związanej z jego grą i pokładanymi w nim nadziejach. Inni powiedzieli krótko: jak on oraz Kemba Walker mają wspólnie egzystować na parkiecie skoro obydwaj muszą mieć piłkę w rękach? 

Prawda leżała gdzieś po środku. Lance nie mógł się odnaleźć w ataku Clifforda, i gdy dostawał piłkę do rąk, zabijał cały jej ruch. Na siłę próbował udowodnić, że słusznie cieszono się z jego przyjścia i, że to on wybawi drużynę z kłopotów. Skutek był odwrotny i przysparzał drużynie strat i rzutów z nieprzygotowanych pozycji. Próbowano walczyć z tym na różne sposoby. Skrócano mu minuty gry, sadzano go na ławce w 4 kwartach, próbowano grać z nim jako pierwszym wchodzącym z ławki. Na nic się to jednak nie zdało. 

W akcie desperacji próbowano nawet izolować go od drużyny, by koledzy zaczęli lepiej grać. Kiedy to wszystko zawiodło, nie pozostało nic innego jak próba przehandlowania go do innego zespołu. Nikt nie chciał podjąć się ryzyka związanego z jego charakterem oraz widocznym brakiem formy. Tak o to Hornets zakończyli sezon, kilkukrotnie ocierając się o PO, jednak ostatecznie wylądowali poza rozgrywkami posezonowymi. 


Przyszedł off-season i coś w końcu musiało się wydarzyć. Mówiono o wymianie Lance'a za Joe Johnsona z Nets + dodatki i surówki. Nie doszło to jednak do skutku i rodowity Nowojorczyk nie otworzy nowego rozdziału swojej historii w rodzinnym mieście a nawet dzielnicy, gdyż wywodzi się właśnie z Brooklynu.

Pomocną rękę wyciągną do Jordana - Dock Rivers, który musiał czymś uzupełnić ławkę. Oddał więc ulubieńca wszystkich matek w NBA - Matta Barnes'a - oraz kopię, kopi Kevina Love - Spencera Hawes'a w zamian za "Born Ready", który ma szansę stać się liderem 2 składu w Clippers. Co się stanie w takim razie z Jamalem Crawfordem? Prawdopodobnie zostanie oddany za cokolwiek i gdziekolwiek. 

Przejście do LA ma swoje plusy jak i minusy. Zacznę może od tych drugich. Miasto Aniołów to kuszące miejsce gdzie podobno nie można się nudzić. Temperament Lance'a może wpędzić go w kłopoty, jednak na razie załóżmy, że tak się nie stanie. Nawet jeżeli popadnie w konflikt z prawem Steve Ballmer ma kapitał by to ukryć i wyciągnąć go z każdych tarapatów. Jednak bardziej martwiłbym się o to:


Co to ma być? Ja rozumiem, że kolor czarny jest dodany ku czci i chwale ostatniego właściciela, ale to logo to jakieś nieporozumienie. Jeżeli Clippers mają pozbyć się łatki nieudaczników, muszą przestać robić takie akcje i kupić Griffinowi farbę do włosów. 

Koniec żartów o rudych, obiecuję! 

Stephenson ma wielką szansę na odbudowanie się jako generał drugiego składu. W wyjściowej piątce z pewnością pozostanie J.J Redick, który odgrywa rolę białego Raya Allena w ataku Riversa. 

Skoro mowa o trenerze ma on łatkę "kumpla" dla zawodników których trenuje. Mam nadzieję, że ta jego miłość i wsparcie ukoi skołatane nerwy Lance'a i pozwoli mu wrócić do formy z ostatniego roku w Pacers. Mało tego! do dyspozycji będzie miał silne ramię Paula Pierce'a, który również zasilił szeregi Clippers w trakcie tego lata. 

BFF czyli Blake i Chris, ojciec Doc oraz mentor Paul mogą stworzyć bardzo przyjazny ekosystem dla odnowy zawodnika.

"California Dreaming" chciałoby się zakrzyknąć i zanucić. Byle nie wyszło z tego "Californication" w którym Lance odgrywa rolę Hanka Moody'ego - będzie chciał dobrze, ale wszyscy fani serialu wiedzą jak owo "dobrze" się kończyło...

Patrząc po składzie ławki jaki będzie mieć do dyspozycji Lance, można śmiało stwierdzić, że będzie mieć z kim grać. Plemnik Riversa nie będzie się wykłócać o piłkę, Wesley Johnson to samo. Cole Aldrich przeżył 2 sezony u boku Melo więc wie, że to co zbierze to jego. Problem może stworzyć Josh Smith, który nieoczekiwanie postanowił wspomóc za minimum dla weterana drużynę, którą pogrążył w 2 rundzie PO. 

Co do Smitha i Stephensona to bardzo ciekawe zagadnienie patrząc od strony spokoju w szatni. Z jednej strony weteran Pierce oraz kumpel Rivers, a z drugiej 2 bardzo znane mąciwody. Może wyjść z tego ciekawa mieszanka wybuchowa, która albo potwierdzi zbawienny wpływ weteranów i przyjaznych trenerów, lub rozsadzi zespół od środka i zmusi CP3 do oblania się benzyną i podpalenia przed Staples Center.  

Będę obserwować postępy Sir Lancelota w Clippers. Jestem ciekaw czy Rivers będzie próbował wystawiać Lance'a jako "tylko obrońcę" w wyjściowym składzie na graczy pokroju Hardena lub Duranta, czy całkowicie powierzy mu 2 skład. Jestem też ciekaw jak sam zawodnik odnajdzie się w nowym otoczeniu przy takich osobach jak Chris Paul oraz Blake Griffin. 

Rivers pozyskując go zagrał moim zdaniem w va banque, jednak całkiem słusznie. Patrząc na pozostałe drużyny w lidze Clippers są 2 lub nawet 3 idealnym miejscem na powstanie z popiołów Stephensona.

Gdyby doszedł do skutku deal z Nets - magia rodzinnego miasta mogła by zdziałać cuda. Dodając do tego wymagającego trenera - Lionela Hollinsa - który z pewnością przykręcił by mu śrubę i pod nieobecność Iso Joe uczynił ważną postacią w zespole. Teraz jeszcze odszedł Deron Williams i Lance zostałby sam z Brookiem Lopezem. Jak dla mnie mogłoby się udać.

Drugim kierunkiem mogłaby okazać się Atlanta. 

Hawks stracili DeMarre Carrolla i dziura na SF została załatana Timem Hardawayem Jr. Lance pokazał, że potrafi grać w poukładanym systemie w Pacers, dlatego pod batutą Mike'a Budenholzera mógłby wejść na wyższy poziom. Umiejętności w obronie porównywalnie jak nie lepsze od obecnego już gracza Raptors, a wszechstronnością bez dwóch zdań kasuje uciekiniera z Atlanty.

Jednak przewrotny los pokierował go do LA. Zobaczymy co z tego wyniknie. Ja trzymam za niego kciuki, a Wy?



1 komentarz:

  1. Cześć Sąsiad. Lance w ustawieniu z Paulem nie uda się. Doc raczej nie zmieni mentalności Stephensona, więc jak piszesz - drugi skład zostaje.

    OdpowiedzUsuń