poniedziałek, 20 lipca 2015

New York Knicks: Wielkie szachy w MSG

Rynek wolnych agentów dogasa jak pet rzucony na ulicę. Wszystko co wartościowe już zostało przebrane i reszta zawodników będzie liczyć na cud w postaci telefonu, a co za tym idzie zaproszenia na obóz przygotowawczy, by tam po raz ostatni pokazać swoją przydatność dla drużyny zainteresowanej ich usługami.

Dla wielkich rynków takich jak Nowy Jork oraz Purpurowo-Złote Los Angeles był to off-season przegrany. Magia takich miejsc w dobie wszędobylskich mediów społecznościowych straciła na uroku. Teraz kiedy zawodnicy mają możliwość zarobienia wielkich pieniędzy w każdej z drużyn, a dzięki wspomnianym mediom mogą być stale na topie liczy się tylko jedno: wygrana.

Dlatego wielkie nazwiska ominęły obydwa te rynki będące w dołku. Pomimo wszystko Knicks wyszli z tarczą z tych zakupów, i nawet narzekający malkontenci nie są w stanie tego zmienić.

   


Pierwszym pozyskanym graczem został wybrany z #4 numerem w drafcie Łotewski skrzydłowy/center Kristaps Porzingas, o którym więcej pisałem w tym miejscu. Reakcja kibiców była jednoznaczna: bust!

Widać, że chłopakiem nie targają takie emocje jak wiecznie nie zadowolonymi fanami Knicks. W odpowiedzi na ich buczenie nagrał film w którym prowadząc samochód śpiewa jedną z rapowych piosenek dając do zrozumienia wzburzonemu tłumowi, że ich krzyki i wyzwiska nie robią na nim wrażenia. Z każdym kolejnym wywiadem uzyskiwał coraz większą przychylność fanów.

Przyszła Liga Letnia i nagle stała się rzecz niesłychana: tłum go uwielbia. Każde dotknięcie piłki przez zawodnika prowadziło do gromkich braw i owacji zebranych kibiców. Swoją drogą skazany na pożarcie przez bardziej wysportowaną i umięśnioną konkurencję  pokazał, że nie boi się wyzwań i pomimo braków "mięśniowych" nie boi się grać w zwarciu i sam szuka kontaktu. Już po pierwszym meczu wiadomo było, że nie jest to drugi Andrea Bargnani lub Darko Milicic, jednak do Dirka Nowitzkiego lub (jak już zdążyli go nazwać inni blogerzy) białej wersji Anthonyego Davisa jeszcze mu brakuje. Znakomicie wygląda jego praca nóg oraz postawa w obronie. Ma zasięg oraz bardzo dobry, szybki rzut. Imponuje boiskowym IQ. Może martwić jego "skłonność" do zbiórek, ale może wynika to z braku masy, by przyjąć lepszą postawę do walki na tablicach. Brak masy i mięśni to jak na razie jedyny jego mankament. 

Jak podpowiada legenda klubu oraz komentator telewizyjny zmagań Knicks: Walt "Clyde" Frazier: 
"Stek i tłuczone ziemniaki!" 

Trudno się nie zgodzić z tym protipem dla Łotysza. 

Pomimo, że to była tylko Liga Letnia, gdzie większość zawodników to nikomu nie znani koszykarze Kristaps zaprezentował się bardzo dobrze. Phil Jackson odetchnął głęboko, a ulga ta była klasycznym Zen...

Drugim wyborem był Jerian Grant pozyskany z #19 wyborem w drafcie przez Washington Wizards, którzy oddali go do Atlanty Hawks, którzy z kolei wymienili go za Tima Hardawaya Jr.

Tak o to bratanek Horace'a Granta trafił do drużyny zarządzającej przez Phila Jacksona. Przypadek?

Rozgrywający spędził 4 lata na uczelni Notre Dame i według niektórych znawców jest najbardziej przygotowanym PG do gry na parkietach NBA z tego naboru. Lubi wkręcać się pod kosz i tam szukać punktów lub fauli przeciwników. Potrafi też przymierzyć za 3 oraz przede wszystkim szuka partnerów na wolnych pozycjach. We wspomnianej Lidze Letniej dostaliśmy próbkę jego umiejętności, gdzie pokazał to co opisałem wyżej. Podczas pojedynku z Lakers pokazał się z lepszej strony niż D'Angello Russell i Jordan Clarkson - przyszłość obwodu LAL - razem wzięci. 

Zatem draft przyniósł bardzo ciekawe prospekty dla Knicks i nie pozostało nic innego jak zacząć ich ogrywać. O ile #ŁotyszMVP będzie pewnie mieć ograniczone minuty gry, tak Granta pewnie będzie można wypatrzeć i w wyjściowym składzie. 


Kiedy emocje związane z draftem opadły zaczęła się walka o wolnych agentów. W kilku poprzednich wpisach streściłem 4 dni szastania ogromnymi sumami dla graczy. Oczywiście jeszcze nie skończyłem, ale lekka odskocznia jest przydatna. 

Tak jak wspominałem we wstępnie kilka wielkich nazwisk ominęło Nowy Jork, i nawet zadeklarowani miłośnicy Knicks (DeMarre Carroll oraz Greg Monroe) wybrali inne kluby by tam kontynuować koszykarskie kariery. 

Phil Jackson nie panikował jak pozostali Prezydenci i nie przepłacał wszystkiego co pozostało na placu boju. Pierwszym z którym zawarto umowę został Arron Afflalo. Rzucający obrońca uciekał z tonącego statku w Portland i szukał miejsca na nowy start. Sytuacja w jakiej są obecnie Knicks nie napawa optymizmem, dlatego strony dogadały się na 2 letni kontrakt opiewający na 16 mln dolarów z opcją gracza na drugi sezon. Innymi słowy: Jax pozyskał zawodnika, który chce udowodnić, że zasługuje na wysokie zarobki i będzie robił wszystko by to potwierdzić. Ma na to cały jeden sezon. Jeżeli uzna, że przebudowa Knicks to nie jest szczyt jego ambicji, a ktoś zaoferuje mu lukratywniejszy kontrakt w lepszym klubie, strony podadzą sobie rękę i rozstaną się bez awantur. 

Arron w poprzednim sezonie uzyskiwał w barwach Denver oraz Portland 13.3 punktów, 3.2 zbiórki oraz 1.7 asystę. W Nuggets był w pierwszym składzie, natomiast w Oregonie pełnił rolę pierwszego rezerwowego. Wszyscy fani Knicks marzą by powrócił do formy z Orlando gdzie aplikował 18.3 punktów. Jest to bardzo inteligentny gracz, który również bardzo dobre broni na obwodzie. Grał wcześniej zarówno z Carmelo Anthonym , Robinem Lopezem oraz Chrisem O'Quinnem. 

Bardzo dobry SG do wyjściowej piątki, za atrakcyjną cenę. 

Drugim nabytkiem został Robin Lopez, który również uciekł z Portland. Tak o to obydwaj bracia Lopez grają w Nowojorskich klubach. ROLO to ten mniej uzdolniony w ataku, jednak nadrabiający w obronie i w walce na deskach. Lubi grać akcje pick'n'roll co może cieszyć Jose Calderona, który popadł w niełaskę w poprzednim sezonie. Poza wspomnianymi czynnikami Robin wnosi nietuzinkową osobowość do zespołu, i dlatego z miejsca zajmuje u mnie pozycję maskotki zespołu. Przykro mi Iman, taki mamy klimat...

Dla niektórych 54 mln dolarów za 4 lata gry to przepłacenie Lopeza, ja jednak wolę mieć go pod koszem, niż przepłacić np: DeAndre Jordana. W poprzednim sezonie notował 9.6 punktów, 6.7 zbiórek oraz 1.4 blok na mecz. Statystyki może na pierwszy rzut oka nie powalają, ale suche liczby nie oddają impaktu jaki wnosi na parkiet. 

Center i kolejny zawodnik z dobrą obroną. Zaczynacie powoli łapać zamysł Jacksona?

  
Derrick Williams to były nr 2 draftu, który nie miał szczęścia do tej pory w lidze. Zmieniał klub już 2 razy i Knicks są jego 3 przystankiem w przeciągu 4 lat kariery. Jedyne co można o nim teraz powiedzieć, to to, że jest fantastycznym atletą. Potrafi odebrać piłkę na wysokości 5 piętra i szybko biega do kontry. Nie ma jakiegoś specjalnego wachlarza zagrań do gry w ataku. Nie jest też dobrym obrońcą, ani zbierającym. Więc po co Phil sprowadził go do klubu? 

Odpowiedź jest oczywista: to dalej jest 2 wybór w drafcie. Za cenę 10 mln dolarów płatnych w 2 lata opłaca się dać mu szansę. Uprzedzając odrobinę to co napiszę później: szykuje się trochę zmian w ataku. Nie będzie to już tylko "triangle offense" i tu Derrick może szukać swojej szansy. Kilka akcji gdzie ścina po zasłonach i odbiera podanie od Granta/Calderona może wypalić. Szybki kontratak z tym pierwszym? Też jak najbardziej jestem za!

No i przede wszystkim ma zapewnić rozrywkę kibicom swoją widowiskowością.  Po przejściu z Minnesoty do Sacramento prezentował bardzo dobry poziom grając jako starter. Przyjście Rudy'ego Gay'a odesłało go na ławkę gdzie jego statystyki spadły. W tym sezonie może zaczynać jako podstawowy PF. 

"Low risk High reward" jak to mawiają.

Ostatnim nabytkiem został Kyle O'Quinn pozyskany z Orlando Magic na zasadzie wymiany w której Knicks oddali gotówkę oraz prawa do pików w II rundzie 2019. 

Co tu dużo pisać: kolejny twardy obrońca do kolekcji. Potrafi sam sobie wykreować pozycję do rzutu i lubi szukać partnerów na wolnych pozycjach. Co do celności to przyzwoicie radzi sobie na półdystansie i w grze tyłem do kosza. Do trójkątów jak znalazł. 

Dodatkowo to dusza człowiek i wprowadza bardzo dobrą atmosferę do szatni. Coś co jest bardzo potrzebne po latach fermentu i kwasu. Na boisku powinien być mordercą w obronie. 210 cm wzrostu oraz 110 kg wagi. Rozstaw ramion sięgający do 220 cm. Po cichu nazywany następcą Charlesa Oakley'a, który ponownie wprowadzi siłową grę pod strzechy MSG. 

16 mln za 4 lata to oferta bardzo dobra dla obydwu stron. 


Zatem Phil Jackson nagromadził 3 obrońców oraz 1 niespełniony talent, który ma chyba ostatnią szansę na pokazanie, że jest dla niego miejsce w lidze. Dodając do tego 2 obiecujące prospekty draftowe można patrzeć w przyszłość z podniesioną głową. 

Carmelo Anthony jest trochę innego zdania. 

Plotki i ploteczki donoszą, że Phil nie konsultował wyborów (draftowych oraz kadrowych) z Melo, przez co ten miał być bardzo niezadowolony i knuć fanaberię o zdradzie. Panowie podobno nie rozmawiali ze sobą bardzo długo. Ich jedynym mostem porozumienia ma być Steve Mills czyli GM Knicks.  

Do konfliktu na szczycie zaraz wrócimy, jednak pokrótce opiszę Steve'a. 

Mills to taka trochę szara eminencja ekipy z Nowego Jorku. Nie stoi w blasku reflektorów jednak od niego wiele zależy. To on utrzymuje dobre stosunki z zawodnikami i to on musi wysłuchiwać ich uwag i zażaleń. Mądry i rzeczowy człowiek pełen profesjonalizmu i miłości do koszykówki. 

Podczas jednego z meczy Ligi Letniej zdradził, że Knicks w nadchodzącym sezonie nie będą się tak kurczowo trzymać "trójkątów" i atak będzie ustawiony pod zawodników znajdujących się aktualnie na boisku. Cieszę się, ze Fisher oraz Jackson w końcu to zrozumieli. Jednak największy nacisk będzie kładziony na obronę. Fisher pokazał próbkę w LL, gdzie młody narybek biegał po obwodzie jak szalony za swoimi przeciwnikami. Pod koszem patrolować będą Lopez oraz O'Quinn i może nawet Porzingis. Zdejmuje to z głowy Carmelo myśl o tym aspekcie gry i zostawia go sam na sam z atakiem, czyli z tym co robi jako jeden z najlepszych w lidze.

Cieszę się ze zmian w sposobie myślenia Jacksona, gdyż jeszcze rok temu wydawał się upartym starcem próbującym za wszelką cenę wprowadzić "triangle offense". Teraz cieszy jego otwarcie na inne rozwiązania. Ale nie można się też na niego gniewać za to, że próbował wdrożyć coś co przyniosło mu 11 mistrzowskich pierścieni. 

Zdejmuje to trochę presję z Dereka Fisher'a odnośnie prowadzenia zespołu i daje mu możliwość pokazania swojego potencjału. Liga Letnia, Ligą Letnią, ale te młodziaki znakomicie broniły. Jest nadzieja. 

I na sam koniec został Carmelo. 31 letnia gwiazda, która jest bardzo głodna wygranych i sukcesów w lidze. Chciał wielkich nazwisk u swojego boku a dostał bardzo dobrych role playerów, którzy tylko czekają na sygnał od swojego lidera by ruszyć do ataku. I tu pojawia się problem - gwiazda to jeszcze nie lider. 

Tu dochodzę do szachów, zawartych w tytule postu. 

Anthony maił inne propozycje przed przedłużeniem kontraktu z Knicks. Bili się o niego Bulls, Rockets oraz Lakers. Pierwsze 2 mogły razem z nim w składzie zostać nawet mistrzem w ubiegłym sezonie, jednak rodowity Nowojorczyk wybrał pozostanie w Wielkim Jabłku. Zrobił to moim zdaniem z 2 powodów: pierwszym jest samo miasto oraz wiązany z nim rynek. Melo lubi być w centrum uwagi i lubi korzystać z dobrodziejstw Nowego Jorku. Jego żona La-La to również postać medialna. Jest aktorką, prezenterką oraz "osobowością telewizyjną". Zatem czemu nie wybrał np: gry dla Los Angeles Lakers, gdzie rynek również jest ogromny i pogodziłby ego obydwojga małżonków? Otóż jest co najmniej 25 mln powodów dla których został w Knicks. 


Rodzinne miasto + lepszy kontrakt + zadowolona żona = prawie szczęśliwy Melo.

Do pełni obrazka z bajki brakuje tylko sukcesów, które stara się wymusić na włodarzach klubu. Podczas podpisywania nowego kontraktu zawarł w nim klauzulę "no trade", która pozwala mu zablokować każdy transfer z jego udziałem, jeżeli uzna, że nie chce grać dla danego klubu, lub opuszczać NY. Ten aspekt w umowie miał mu dać władzę na decyzjami klubu. On mógł straszyć zarząd odejściem, jeżeli ci nie spełnią jego żądań, a oni nie mogli odgryźć się tym samym wiedząc, że ma on prawo do veta każdego transferu z jego osobą. Innymi słowy nie mogą się go pozbyć do póki sam tego nie będzie chciał. 

Taki terror mógł może podziałać na popleczników Jamesa Dolana, ale nie na Phila Jacksona, który ze spokojem zaprosił Melo do gry.

Poprzedni przegrany sezon pozwolił na wielkie oczyszczenie kasy zespołu oraz pozyskanie wysokiego wyboru w drafcie. Dał również czas Carmelo na uleczenie wszelkich mniejszych lub większych kontuzji by być gotowym na nadchodzące rozgrywki.

To co udało się pozyskać opisałem wyżej: gracza z loterii z ogromnym potencjałem, ciekawy prospekt z draftu, kilku bardzo dobrych role playerów pasujących idealnie do stylu gry Carmelo. Phil Jackson ze spokojem dokonywał wyborów i decyzji co do graczy jakimi chce obudować swoją gwiazdę. 

Teraz daje mu czas na zmianę. Zmianę gwiazdy w lidera. Kiedy Melo kończył na 3 miejscu w głosowaniu na MVP w drużynie rządzili weterani. Melo mógł się skupić na grze w ataku dzięki czemu został Królem Strzelców. Wpływ starej gwardii odczuł nawet J.R Smith, który zdobył nagrodę dla najlepszego rezerwowego. Teraz to Carmelo musi stać się głosem w szatni i na boisku. Jackson daje mu szansę na zamknięcie ust wszystkim niedowiarkom i przeciwnikom i jednocześnie chce sprawdzić czy Melo to naprawdę kamień węgielny Knicks.

Jednocześnie pokazuje, że w trwającej rozgrywce pomiędzy nimi, niezależnie od ruchu Carmelo - Jax wygrywa. Jego as w rękawie jakim jest wspomniana klauzula "no trade" nie ma znaczenia ponieważ wszystko sprowadza się do 2 scenariuszy, w których ten zapis na nic się nie przyda.

Pierwszym scenariuszem jest udany sezon i powiedzmy awans do PO z miejsca 8 - 7 na Wschodzie. Z takim składem jaki załatwił Prezydent klubu nie powinno być problemów, o ile Melo przejmie obowiązki lidera. Jeżeli się to uda, Anthony udowodni, że można budować wokół niego zespół. Dzięki przyjaznym kontraktom można zmienić "pomocników" na tych z wyższej półki, gdyż NY może znowu okazać się dobrym miejscem do gry wspierany magią Jacksona i nowego lidera - Melo. Wygrywają wówczas obaj.

Drugi scenariusz zakłada powtórkę z poprzedniego sezonu. Pomimo lepszego składu nie udaje się wejść do PO. Kolejny rok zmarnowany, a brak picku w nadchodzącym drafcie nie będzie rekompensatą za starania. Jax jest gotowy na długą przebudowę. Chce to zrobić z głową i na spokojnie. Melo nie ma tyle czasu. Obydwaj dochodzą do wniosku co robić: czy brniemy w to dalej, czy też Melo idzie szukać wygranej gdzie indziej a w zamian Knicks dostają np: graczy + wybory w drafcie. Znowu niby wygrywają obydwaj, bo Phil dostaje potrzebne narzędzia do dalszej przebudowy, a Melo grę w zespole walczącym o mistrzostwo, jednak niesmak dla niego pozostanie bo zawiódł swoje miasto i kibiców. 

Więc wojnę podjazdową wygrywa tak czy inaczej Phil Jackson. Melo musi się zmienić i zacząć być prawdziwym liderem. Inaczej ich drogi zapewne się rozejdą, ale nie wcześniej niż w następnym lecie. Tak mi się przynajmniej wydaje. 


W składzie pozostali jeszcze: Jose Calderon, Cleanthony Early, Langston Galloway, Lance Thomas oraz Louis Amundson. W kasie zespołu pozostało jeszcze 2.8 mln dolarów na ewentualne wzmocnienia. Jest dziura na SG, gdyż Alexy Shved wybrał ofertę z Moskwy i Knicks zostali bez zmiennika dla Arrona. Możliwe, że rolę tą będą spełniać Grant oraz Galloway grając wymiennie. 

Nadchodzący sezon jest wielkim testem dla Dereka Fishera, Carmelo oraz całej koncepcji zespołu Phila Jacksona. Potencjał ofensywny Melo oraz Arrona został obudowany obrońcami. Prowadzić ich będzie doświadczony rozgrywający, który wyzwolony z przymusu "trójkątów" może grać swoje z podkoszowymi lubiącymi p'n'r. Do tego młoda ławka + bardzo obiecujące nabytki z draftu. Jeszcze tylko ktoś na SG by się przydał, ale o tym już wspominałem.

Moim zdaniem, na papierze jest to skład na 8 - 7 miejsce na Wschodzie. Jak będzie przekonamy się już jesienią...

Go Knicks! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz