czwartek, 19 lutego 2015

Milwaukee Bucks: Because I got high

Burzliwe losy Larrego Sandersa oraz zespołu z Wisconsin dobiegły końca. Kontrakt lubującego się w używkach centera, został wykupiony przez klub, dzięki czemu skończył się kolejny odcinek telenoweli, którą historia ligi lubi nam co i rusz odświeżać, z nowymi aktorami w roli głównej. 

Młody i obiecujący sportowiec, kończy karierę z powodu swoich zgubnych nałogów. Co prawda zawodnik zostanie wykupiony i zwolniony z umowy przed 1 marca, co pozwoli mu na podpisanie nowej umowy, oraz ewentualne zagranie w PO, jednak nie wiadomo, czy któraś z pozostałych ekip pokusi się o podpisanie centra nawet za minimalną kwotę. 

Miałeś chamie złoty róg, ostał ci się ino bong...


Rozpaczać chyba nie musi, jednak 13 mln a 44 mln dolarów robi kolosalna różnicę. Tylko 13 mln dostanie w zamian za zniknięcie z drużyny. Center, który miał papiery na bycie jednym z najlepszych obrońców w lidze.

Żeby było śmieszniej Bucks, chcą rozłożyć pechową (dla zawodnika) 13, na 7 szczęśliwych (dla drużyny) lat. Chyba dzięki takiemu zabiegowi, za dwa lata nie przeczytamy o tym, że były gracz NBA napadł z bronią w ręku na sklep, bo nie miał na zioło. 

W 2013 podpisał 4 letnie przedłużenie umowy z Milwaukee opiewające na 44 mln dolarów. W sezonie poprzedzającym złożenie podpisu, Larry grał na poziomie 9.8 punktów, 9.5 zbiórek, 1.2 asysty oraz 2.8 bloku na mecz. Zadowalające statystyki ocierające się o double-double co mecz, oraz znakomita postawa w obronie, dały nadzieję włodarzom Bucks, że 15 numer draftu 2010 jest tym czego szukali. 11 mln za sezon w przypadku takiego obrońcy, który potrafi walczyć na deskach oraz coś dorzucić do wyniku, wydawały się rozsądną i uczciwą ofertą.


Kolejny sezon Larry rozpoczął od walki w nocnym klubie gdzie doznał kontuzji prawego kciuka, która wyeliminowała go na dłużysz czas z gry. Do starcia miało dojść w barze (strefie dla VIP oczywiście) gdzie Sanders miał najpierw rozbić butelkę z szampanem na głowie jednego z gości, a później podbić oko jego bratu. Kontuzja sprawiła, że nie zagrał w 27 spotkaniach. Kiedy powrócił na parkiety, poprztykał się z kolegami z drużyny i w szatni Bucks zaczęło robić się naprawdę gorąco. 

Sytuację "rozwiązał" James Harden, który podczas meczu Rockets-Bucks uderzył Sandersa łokciem w twarz, przez co center doznał urazu oczodołu i był zmuszony zakończyć sezon. W trakcie rekonwalescencji oka, policja postawiła mu zarzuty o znęcanie się nad zwierzętami. Zawodnik miał podobno celowo zostawić swoje dwa psy na zimnie. Również w trakcie chorobowego wyszło na jaw, że nadużywał marihuany, przez co liga zwiesiła go na 5 ostatnich spotkań sezonu 2013-2014.

Sam zawieszony próbował tłumaczyć się tak:
"Czytałem o tym i wiem jakie są z tego korzyści. Nie możemy stawiać tego w jednym rzędzie z innymi narkotykami, od których ludzie mogą się uzależnić, i które mają negatywny wpływ na ich ciało, rodzinę, związki. Mogą wyrządzić im krzywdę. To nie jest to samo (...) Problem polega na tym, że jest to nielegalne. Kiedy już zostanie to zalegalizowane problem zam zniknie. Wiem, że w mojej pracy jest to substancja zakazana. Poniosę wszelkie konsekwencje z tym związane i chciałbym w tym miejscu przeprosić fanów."  

I tak oto nastał nowy sezon i nowe nadzieje dla Bucks. Nowy trener zrobił z nimi cud, miód i bagietkę czosnkową z Biedronki. Z ostatniej drużyny w lidze awansowali na 6 miejsce na Wschodzie. Sanders wystartował do początku rozgrywek z widoczną rdzą po zeszłorocznych zawieszeniach oraz kontuzjach. Grał aktywnie do 23 grudnia ubiegłego roku, jednak później został odsunięty od drużyny.

Na początku mówiono, że jest to niezidentyfikowana choroba, jednak kiedy jego nieobecność, zaczęła się przedłużać prasa stawała się bardziej dociekliwa. Jason Kidd w jednym z wywiadów dał do zrozumienia, że nieobecność centra w zespole ma podłoże psychiczne. Pismaki szybko zaczęli działać w tej sprawie i sprawdzać na własną rękę co tak naprawdę dzieje się koszykarzem. Jeden z lokalnych dziennikarzy - Gery Woelfel - doniósł na swoim Twitterze takie o to plotki:
"Pewne źródła z otocznia gracza powiedziały mi, że Larry nie chce już grać w koszykówkę. Kilku przyjaciół potwierdziło, że już latem przejawiał niechęć do grania i chciałby zająć się czymś innym"
To dolało oliwy do ognia, na linii Sanders-Bucks. Agent zawodnika dementował te doniesienia, jednak na przeciw temu wyszedł sam zawodnik, który pojawił się podczas jednego z meczy zespołu i udzielił wywiadu prasie:
"Wiedziałem, że pod moją nie obecność pojawią się tego typu plotki. To prawda, że jestem w trakcie radzenia sobie z problemami, które mają wielki wpływ na moje zdrowie psychiczne oraz fizyczne. Sprawdzam wiele rozwiązań, które mają pomóc w walce o moje zdrowie (...) Robię duże postępy. Dążę do źródeł tych problemów i je rozwiązuję" 
Czyli standardowe tłumaczenie się zawodnika, który próbuje uporać się z pozaboiskowymi demonami. Wszytko by było ok, gdyby nie to zdanie:
"Jeżeli nie uda mi się rozwiązać tych problemów, nie wydaje mi się, że koszykówka jest tym co mógłbym dalej robić"
GM zespołu John Hammond oraz trener Jason Kidd wcześniej stali murem za swoim zawodnikiem, i w wywiadach powtarzali jak bardzo wierzą w jego powrót oraz w to, że wszystko ułoży się po myśli gracza. Jednak kiedy liga zawiesiła gracza na 10 spotkań za ponowne zażywanie marihuany, zarząd postanowił pozbyć się problematycznego centra. 

I tak o to nastąpił koniec Larrego Sandersa w NBA. Jak wspominałem, zwolnienie go z umowy nastąpiło przed 1 marca, zatem chętni mogą spróbować ściągnąć go do swojej drużyny. Jest to mało prawdopodobne, jednak nie niemożliwe. Któraś z organizacji mająca wielką dziurę pod koszem (Suns, Maverciks) mogą zaryzykować i zakontraktować Larrego. Dla Suns były idealnym wzmocnieniem pod koszem, jednak jego skłonności do używek oraz wybuchowy temperament bliźniaków Morris to bardzo zła kombinacja. Mavs już podpisali Amar'e Stoudemire'a wykupionego z Knicks. Defensywny center bardzo by się im przydał, jednak czy Rick Carlisle ma czas i ochotę na niańczenie niedojrzałego gracza?

Mnie bardziej zastanawia fakt, czemu zawodnik zgodził się na tak niską cenę, za wykup kontraktu? Czyżby naprawdę stracił chęć do gry i postanowił "nie okradać" organizacji, która dała mu możliwość zaistnienia w lidze, czy też to właśnie organizacja miała na niego jakiegoś haka, który posłużył do korzystniejszego dla nich obrotu sprawy. Czy kiedyś się tego dowiemy? Nie mam pojęcia, ale szkoda takiego potencjału zmarnowanego przez narkotyki.

Organizacji Bucks życzę, by sprawili wielką niespodziankę w nadchodzących play-off, oraz powtórzyli sukces ich trenera z sezonu 2001-2002 kiedy to jako zawodnik przybył do upadłych Nets, których po nędznym poprzednim sezonie wprowadził do finału ligi...

Sandersowi życzę, by się opamiętał i powrócił do formy sprzed milionowego kontraktu. A do tego czasu niech słucha i płacze:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz