czwartek, 26 lutego 2015

Milwaukee Bucks: Pupil trenera

Michael Carter-Williams zadebiutował wczoraj w nocy w barwach Bucks. Los chciał, że swój pierwszy mecz w Bradley Center rozegrał przeciwko swojej byłej drużynie - 76ers, którzy pogardzili talentem chłopaka i z tego co wiadomo zasadzili się na Emmanuela Mudiay w nadchodzącym drafcie. Dlatego ekipa z Wisconsin pozyskała ciągle panującego Najlepszego Debiutanta praktycznie za bezcen. 

MCW odpowiedział na transfer: 7 punktami, 8 asystami, 2 przechwytami w niecałe 17 minut spędzonych na parkiecie. Przytomnie rozgrywał piłkę oraz stawiał twarde warunki w obronie. Widać było, że uczy się dopiero zamysłu prowadzenia drużyny jaki wprowadził nowy szkoleniowiec. 

Skoro o nim mowa, to stojący przy linii bocznej - Jason Kidd  cieszył się jak dziecko, które w końcu może pobawić się upragnioną zabawką. Kidd to cwaniak nad cwaniaki. Kiedy inni układają plany wieloletniego tankowania, on podbija wartość jednego gracza, po czym w odpowiednim momencie oddaje go za kilku zadaniowców z ławki oraz nowego PG dla swojego zespołu. I to nie byle jakiego PG! Wszak wszyscy mówią, że przypomina on właśnie swojego trenera - przyszłego członka galerii sław - na początku jego kariery. 

Nie jest też tajemnicą, że Kidd chciał mieć Cartera-Williamsa w swojej drużynie. Co wyniknie z tego połączenia?



Zanim zaczniemy porównania legendy i młodego gracza najpierw trochę faktów. Wiele osób zachodziło w głowę, czemu Bucks pozbyli się Brandona Knighta, skoro był to ich najlepszy gracz?

Otóż to co zaprezentował Knight pod batutą Kidda, można nazwać szczytem jego umiejętności. Bronił dobrze, a rzucał jeszcze lepiej. Jednak od rozgrywającego pełną gębą wymaga się przede wszystkim kreowania partnerów, co Brandonowi przychodziło średnio. Dlatego pod względem rozwoju talentu, lepiej opłaca się postawić na Cartera-Williamsa u którego, to co pokazał w Sixers nie może być brane za szczyt jego możliwości. Dlatego czy można sobie wyobrazić, że chłopka zdolnego do znakomitej gry w obronie, który jest w stanie flirtować z triple-double co mecz, los połączył z takim a nie innym mentorem? Chyba nie.

Wracając jeszcze do Knighta: oczywiście, że poszło również o pieniądze. Po tym sezonie miał zapisane w kontrakcie ofertę kwalifikacyjną wynoszącą 5 mln dolarów. Został najlepszym graczem odbijających się z samego dna Bucks i tym samym otarł się o status all-star. Zatem pewne było, że w nadchodzącym lecie zażądałby znacznie więcej za swoje usługi. Bucks mieliby na to fundusze, jednak skoro można mieć zawodnika o większym potencjale za o wiele mniejsze pieniądze, to po co przepłacać? Wyczekali odpowiedni moment i odprawili go z walizką do słonecznego Phoenix.

Inną sprawą jest też kontrakt, dla Khrisa Middltona, na którego opłaca się wydać trochę zaoszczędzonego na kontrakcie dla Knighta grosza. 39 wybór w drafcie (przez Pistons) okazał się przydatnym zawodnikiem już sezon temu, ale teraz idealnie wpasowuje się w koncepcję zespołu Kidda. 

Jeżeli popatrzymy na nich z boku, ujrzymy długorękie, wychudzone maszyn do obrony i nakręcania szybkiego kontrataku oraz kontrolowanej gry ofensywnej. Middlton jako atletyczny wybryk natury z przyzwoita grą inside-outside jest ważnym trybem w kolektywie Bucks. Moim zdaniem warto go trochę przepłacić...


Nie wliczając jego kontraktu na przyszły rok, Bucks wydadzą tylko 50 mln dolarów na aktywnych i nie aktywnych graczy. Wszystko to będzie oparte na trzonie Michale Carter-Williams, Giannis Antetokounmpo oraz Jabari Parker, który wróci po kontuzji.

Jednak wróćmy do nowego nabytku jakim jest 24 letni rozgrywający. Sam zainteresowany nie ukrywa, że Kidd był jego idolem i to na nim wzorował się wchodząc w koszykarski świat. Podczas jednego z wywiadów w 2013 MCW powiedział takie o to słowa:
"Kiedy dorastałem, starałem się grać jak Jason Kidd w jego najlepszych latach. Był znakomitym obrońcą, ja też mam zadatki na bycie dobrym obrońcą, oraz znakomicie potrafił podawać piłkę do kolegów. Nasze style gry różnią się od siebie, jednak mając takie podstawy chciałbym iść w jego ślady. On jest zwycięzcą i ja też chce wygrywać" 
Zaraz po pozyskaniu MCW przez Bucks, głos w tej sprawie zabrał legendarny Magic Johnson za pośrednictwem twittera:
"Bucks pozyskali następnego Jasona Kidda w postaci Michaela Cartera-Williamsa"
Jednak czy takie porównanie nie jest wybiegnięciem za bardzo w przyszłość i to bardzo odległą. Porównujemy tu drugoroczniaka z przyszłym członkiem galerii sław. Dziennikarze amerykańcy uwielbiają jednak takie porównania i z miejsca utworzyli kolorową tabelkę obydwu graczy z ich dwóch pierwszych sezonów na parkiecie. Dzięki stronie Basketball Reference udało mi się dokonać tego porównania. Wyniki poniżej:


Jak widać lepszy okazuje się Kidd, ale granica dzieląca młodego rozgrywającego jest niewielka. Sam nie jestem fanem takich porównań oraz opieraniu swojej wiedzy tylko i wyłącznie na statystykach. Za czasów Kidda koszykówka wyglądała zgoła inaczej niż teraz. Dlatego takie zestawienie może być ciekawostką, ale nigdy nie wyznacznikiem. 

Jest jednak coś co łączy obydwu panów. Mianowicie ich problemy ze skutecznością rzutów. Jak wiemy Kidd na początku swojej kariery nie był wybitnym strzelcem, i bardziej skupiał się na kreowaniu partnerów. Jednak kiedy sytuacja tego wymagała zaczął poprawiać swój rzut, zwłaszcza z dystansu. Całą karierę zakończył ze skutecznością 40% z gry, a jego skuteczność za 3 wyniosła 34%. Do niedawna był 3 na liście najlepiej rzucających za 3 w historii NBA. Wyprzedzali go Ray Allen oraz Reggie Miller. Jak na kogoś, kto nie potrafił rzucać to całkiem nieźle. W tym roku Jason spadł na 5 miejsce rankingu, gdyż wyprzedzili go Jason Terry oraz Paul Pierce. 

Zatem jest jeszcze nadzieja dla MCW, który talentem do skuteczności rzutów również nie grzeszy. Gorzej raczej już nie będzie, ale wszystko powinno iść raczej ku lepszemu.

Jednak tym co najbardziej łączy obydwu panów to zamiłowanie do zdobywania triple-double. MCW już w tym sezonie zdobył 3 potrójne zdobycze, i razem z Russellem Westbrookiem oraz Rajonem Rondo zajmuje ex aequo pierwsze miejsce w lidze w tej kategorii.

Jednym słowem: mniej rzucania więcej podawania. 

Po dzisiejszej wygranej nad 76ers, Bucks dzieli tylko 0,5 wygranej od 5 miejsca na Wschodzie, które okupują zagubieni Wizards. Kidd przychodząc do zespołu z Wisconsin miał jasno określony plan działania oraz wykorzystał z dostępnych mu zawodników maksimum. Przekonał O.J Mayo, że nie jest koszykarskim Bogiem i uczynił z niego przydatnego zadaniowca. Zapomnianego (zwłaszcza w poprzednim sezonie w LAC) Jared'a Dudleya przywrócił do łask koszykarskich. Ubolewam nad kontuzją Jabariego Parkera, gdyż nie tylko Bucks byliby z nim lepsi na parkiecie, ale jego pojedynek z wchodzącym już teraz na inny poziom Andrew Wiginsem o miano najlepszego debiutanta byłby dodatkowym smaczkiem tego sezonu.

Przydałoby się również pozyskać jeszcze jakiegoś gracza, który może seryjnie zdobywać punkty. Nie udało się tego zrobić w czasie okienka transferowego, a teraz jedynym nadającym się do tej roli jest Ray Allen, który jednak chyba już nie powróci na parkiety NBA. 

Kevin Garnett powrócił do Minnesoty, więc powrót Raya Allena do drużyny z Wisconsin również byłby nostalgicznym prezentem dla starszych kibiców. 


Czy Bucks są w stanie coś ugrać w rozgrywkach posezonowych? Patrząc na czub tabeli lepiej dla nich, żeby trafili na osłabione kolejną kontuzją Derrick'a Rose'a Chicago Bulls, niż będących w gazie Cleveland Cavaliers. Na chwilę obecną ich obrona jest 2 w lidze, i pozwala przeciwnikom zdobywać tylko 96.5 punktów na mecz. Dodając do tego obecność Cartera-Williamsa, który zagrał dopiero 1 spotkanie, mogą wskoczyć na miejsce pierwsze, na którym zasiadają Memphis z dorobkiem 95.6 traconych punktów w meczu. Atak to ledwie 20 ofensywa w lidze. Bucks aplikują tylko 98.4 punkty w meczu swoim przeciwnikom. Ich skuteczność to 46.4% co daje 5 miejsce w lidze. Obrona jak wiemy wygrywa mecze, zatem play-off's zapowiadają się ciekawie.

Jednak gdybanie na temat rywalizacji w play-off zostawię sobie, kiedy te pary już będą znane, a na razie wypada cieszyć się grą młodego składu i w skupieniu obserwować rozwój Michaela Cartera-Williamsa pod okiem Jasona Kidda.

Ja nie mam wątpliwości, że Kidd uczyni z tego chłopka gracza pokroju all-star. A Wy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz