czwartek, 13 sierpnia 2015

Memphis Grizzlies: Stagnacja?

Odpocznijmy trochę od podsumowań i zajmijmy się zgoła odmiennym tematem, który wpadł mi dziś do głowy podczas przeglądania budżetów drużyn na bieżące oraz przyszłe rozgrywki. 

Teks będzie o Miśkach z miasta Elvisa. Dawno nic o nich samych nie było, więc można trochę odświeżyć pamięć o jednej z najnudniej grających ekip w NBA. Dlaczego najnudniej? W dobie nadchodzącego small ballu ich "Grit & Grind" może nie wydawać się taki emocjonujący, a co poniektórych może nawet uśpić ich wolne tempo prowadzenia gry.

Ja należę do grona poczciwych zjadaczy chleba z masłem NBA, ale w przypadku stylu Memphis ten chleb jest dla mnie dodatkowo wzbogacony o ser żółty i keczup. Ci co mnie znają bardzo dobrze wiedzą, że nie ma dla mnie lepszej kanapki. Ten oldschool bijący od ich błotnistego tempa stanowi miód na moje serce. Sypią piachem w tryby przeciwników czym zmuszają ich do dostosowania się do preferowanego przez nich stylu gry. 

W lato udało się im zatrzymać Marca Gasola, więc GrindFathers powrócą w komplecie by ponownie przeciwstawić się całej lidze. 

I tu narodziło się moje pytanie: ile można trwać w bezpiecznej strefie bez konieczności zmian?




Zaraz wyjaśnię co rozumiem przez stwierdzenie "bezpieczna strefa" jednak na początek odrobina historii. 

Czasów kiedy Grizzlies zamieszkiwali kanadyjskie Vancouver nie co za bardzo wspominać chyba, że Bryanta Reevesa i jego nadwagę. Późniejszy system adaptacyjny w Memphis również nie należy do chlubnych w historii klubu. Dopiero objęcie posady przez Lionela Hollinsa odmieniło losy zespołu i dało początek temu co widzimy do tej pory. 

Hollins był (jest) szkoleniowcem starej daty, który na pierwszym miejscu stawiał obronę, wspólną grę i dzielenie się piłką, a następnie atak. Tak o to pod jego rządami narodziła się wspomniana błotnista koszykówka, która idealnie pasowała do składu jakim dysponował. Ich gra nie podchodzila żadnej z pozostałych ekip dlatego potyczki z nimi (szczególnie w ich hali wypełnionej fanatycznymi kibicami) nie należały do przyjemnych i stanowiły czarny punkt w kalendarzu. 

Pierwszy pełny sezon 2009-2010 nie przyniósł awansu do PO. Miski zakończyły sezon na 24 miejscu jeżeli chodzi o obronę (tracili średnio 104 punkty) oraz byli 7 względem ataku (rzucali średnio po 102.5 punktu na mecz). Prym w zespole wiedli Rudy Gay, O.J Mayo oraz Zach Randolph. Ofensywne nastawienie zespołu nie za bardzo odpowiadało Hollinsowi i postanowił coś z tym zrobić. 

Rok później było to już 13 miejsce w obronie i 12 w ataku. Sezon przyniósł awans do PO i przeprawę z San Antonio Spurs wygraną 4-2 oraz późniejszy thriller z Oklahomą zakończony wynikiem 4-3 dla Thunder. Zespół był odpowiednio zmotywowany i wiedział jakim torem chce iść. Marc Gasol, Mike Colney, Z-Bo oraz przybyły z wolnej agentury Tony Allen mieli stanowić o ich przyszłości. Zwarta w obronie drużyna gotowa oblać smołą każdego przeciwnika i wykończyć go rzutami za 2. 

2011-2012 to już 5 miejsce w lidze pod względem obrony i aż 20 w ataku. Mając do dyspozycji tych samych graczy Lionel zmienił ich w to co chciał - czyli twardych obrońców grających poukładaną koszykówkę. Wiele osób zarzucało mu brak wykorzystywania rzutów za 3. Memphis skończyło na 28 miejscu w tym aspekcie w lidze oddając średnio 12.9 prób rzutów za 3 w meczu. Trójki nie były im potrzebne by osaczyć rywali i dobić jumperami za 2 oraz dogrywaniem piłki w pomalowane.

2012-2013 to szczyt osiągnięć defensywy Memphis. Zatrzymując rywali na 89.3 punktach uplasowali się na 1 miejscu pod tym względem. Natomiast od drugiego końca tabeli w ataku dzieliło ich tylko 3 miejsca. Dotarli do finału konferencji, gdzie zostali rozbici 4-0 przez San Antonio Spurs. Był to ostatni taniec Hollinsa z Miśkami. Pomimo sukcesów i znaczącego progresu zespołu, włodarze klubu postanowili zwolnić szkoleniowca. Podczas przeprawy w rozgrywkach posezonowych zawsze ktoś z ważniejszych gracz był kontuzjowany i może to odbiło się na wynikach.

Zwolnienie trenera zazwyczaj wiąże się ze zmianą sposobu prowadzenia gry i wykorzystania zawodników w innych rolach. Jako następcę wybrano Dave'a Joergera będącego asystentem w Memphis od 2007. 


Dave okazał się totalnym spadkobiercą idei Hollinsa. Zapewne zadał sobie pytanie: po co zmieniać to co dobre? Zrobił to, czego Brian Shaw nie zrobił w Nuggets. Jednak Joerger miał przywilej podglądania jak to wszystko się tworzy i jak działa w najlepszym wydaniu od samego początku. Dużo nie zmienił w systemie gry i Grizzllies dalej stanowią niewygodnych przeciwników dla każdego w lidze. 

Jako pierwszy główny szkoleniowiec w historii klubu w ciągu 2 sezonów osiągną bilans + 100 zwycięstw w sezonie regularnym. Teraz w wywiadach przed nowym sezonem zapowiada, że zespół będzie jeszcze bardziej "Nasty". Zobaczymy. 

Tutaj dochodzę do wspomnianej strefy bezpieczeństwa. Z jednej strony ma zawodników, którzy znają ten system i wydają się do niego stworzeni. Marc Gasol oraz Zach Randolph rządzą w polu 3 sekund, zarówno w ataku jak i obronie. Atak prowadzi Mike Conley, który podobnie jak Ty Lawson jest jednym z najbardziej niedocenianych rozgrywających w lidze. Partneruje mu Tony Allen - postrach graczy obwodowych całej ligi. Z pozycją SF różnie to bywało jednak zazwyczaj był to dobry fit dla pozostałej 4.

Jednak w tak szybko zmieniającej się koszykówce Memphis pozostają dalej tacy sami. Mają system gwarantujący im awans do PO na dzikim Zachodzie, jednak kiedy przychodzi do walki na śmierć i życie zostają łatwo ogrywani. Klątwa kontuzji w PO dalej nad nimi wisi, jednak jak pokazała potyczka z Golden State Warriors w tegorocznym półfinale konferencji wystarczy prosty trick by przedostać się przez to szambo błota i śluzu. 

Atak pozostaje ich bolączką i to chyba czas by otworzyć się na rzuty za 3 punkty. W poprzednim sezonie oddawali średnio 15.2 prób rzutów zza łuku, co uplasowało ich na przedostatniej pozycji w tym względzie w lidze. Jednym zdaniem: muszą pozyskać jakiegoś siepacza za 3 i szybciej biegać do kontry. Pozostawać obronę bez zmian, jednak po zbiórce w bronie jedną na trzy akcje biegać szybciej do kontry. 

Na moje oko takie przymiarki były już sezon temu kiedy do drużyny przybył Jeff Green w trójstronnej wymianie. Miał on zagwarantować impakt w ataku i wszechstronne zagrożenie z każdego miejsca na boisku. W Bostonie dał się poznać jako nijaki obrońca jednak wachlarz w ataku miał robić z niego Jokera na boisku. 

Pomysł był bardzo dobry jednak wykonanie pozostawiło wiele do życzenia. O ile jego słabości w obronie udało się ukryć pozostałymi zawodnikami, tak w ataku wina leży tylko i wyłącznie po stronie zawodnika. 42% z gry i 36% w rzutach za 3 mówią same za siebie. Był 3 oddającym najwięcej rzutów za 3 w zespole zaraz za Conley'em oraz dziadkiem Carterem. 

Jak to się mówi: "Operacja się udała, jednak pacjent zmarł"


Tak o to nadchodzi nowy sezon i wszyscy ważniejsi gracze w rotacji zostali zatrzymani. Marc Gasol postraszył trochę, jednak nie było wątpliwości, że zostanie Memphis. Odrzucił nawet ofertę San Antonio Spurs, kórzy zabiegali o jego względy. Zostając tu gdzie jest dał sygnał, że "Grit & Grind" jest tym czego szukał i podoba mu się tu. Zach Randolph zrobił to już wcześniej. Tony Allen już teraz zapowiada, że chce tu zostać jeszcze na 5 lat. Po tym sezonie Mike Conley będzie wolnym agentem, jednak jeszcze nie zadeklarował się co zrobi. Moim zdaniem na 95% zostanie w Memphis jednak te 5% nie daje spać po nocach włodarzom klubu. Ich strefa bezpieczeństwa powoli zaczyna się zmniejszać. Muszą coś zrobić by ten zespół przestał w końcu być pewniakiem tylko do rozgrywek posezonowych, a zaczął coś znaczyć w PO.

I chyba już zaczęli to robić.

W drafcie z 25 pickiem wybrali Jarella Martina z z uniwersytetu LSU. Skrzydłowy jest bardzo atletyczny i lubi biegać do kontry i odbierać loby nad koszem. Dobrze czuje się w grze przodem do kosza, a co za tym idzie ma ciąg na obręcz oraz odnajduje się w rzutach z miejsca. Dobrze zbiera w ataku co będzie na pewno przydatne. W obronie jest bardzo surowy jednak ma pewien upside dzięki czemu będzie ciekawym zawodnikiem z ławki. 

Następnie oddali Jona Leuera do Suns w zamian za wybranego z 44 wyborem Andrew Harrisona. Przez swoje warunki fizyczne porównywany jest do Tyreke'a Evansa. Ma bardzo dobre panowanie nad piłką oraz jest siny co u rozgrywającego bardo się przydaje w obecnej NBA. Wybroni na pozycji 2 i 3 jednak jak donoszą skauci często traci koncentrację i gra jak jeździec bez głowy. W ataku dobrze radzi sobie zza łuku jednak już gorzej z wykończeniem pod kosz. Indolencja przy wykończeniach rekompensowana jest przez częste oddawanie rzutów wolnych. 

Zatem mamy 2 młodych zawodników, którzy nie boją się grać szybko i z kontry. 

Oddali Luke'a Ridnour w zamian za Matta Barnesa. Zrobili miejsce dla rozwoju Harrisona oraz pozyskali skrzydłowego, który może nie jest już tym plastrem w obronie jakim był wcześniej, jednak dalej potrafi przymierzyć za 3 i niejedno w lidze widział.

Nie przedłużyli umowy z Kosta Koufosem i podpisali bardziej atletycznego Brandana Wrighta, który będzie żwawiej biegać do kontry i odbierać podania na 5 piętrze. Wpasuje się również do obrony gdyż poza łapaniem piłek w powietrzy umie również je blokować. 

Jeff Green wykorzystał opcję w kontrakcie i został w drużynie jeszcze na kolejny sezon. 


Zatrzymali cały trzon zespołu na którym opiera się ich gra w obronie i ataku. Ławkę wzbogacili o bardziej mobilnych graczy którzy w różnych kombinacjach mogą wychodzić nawet w pierwszej piątce. Wszystko to wygląda bardzo obiecująco, jednak moim zdaniem brakuje jeszcze jednego elementu by dopełnić obraz całości. Jest nim obsadzenie pozycji niskiego skrzydłowego.

Po tym co w zeszłym sezonie pokazał Jeff Green przestałem darzyć go sympatią i zwyczajnie mu nie ufam. Ostatni rok kontraktu zazwyczaj może zdziałać cuda, ale czy zespół jest gotowy na taki eksperyment. Wydaje mi się, że Gasol, Randolph, Allen oraz Conley są na takim poziomie kariery, że muszą coś osiągnąć już w nadchodzącym sezonie. Mają jeszcze oczywiście dużo czasu w lidze, ale ten sezon z niewiadomych dla mnie przyczyn wydaje mi się kluczowy dla zespołu z Memphis. 

Dlatego powinni przetestować wpływ CY na Greena oraz rozwój Harrisona. Jeżeli ten drugi będzie spisywać się dobrze, to na momencie powinna zostać zrobiona paczka do wymiany zawierająca Greena (nieważne jak będzie grać) oraz Beno Udricha. Powinni zostać wabikiem na wzmocnienie w rzutach za 3. 

Clippers chcą się pozbyć Jamala Crawforda. Kasa się nie zgadza, ale zamiana Greena na JC wyszłaby dobrze dla Memphis. Olać jego obronę i postawić na szybkość (którą jeszcze posiada) i beztroską ofensywę. Ale jak wspomniałem kasa nie będzie się zgadzać po stronie Clippers. 

Pukać do Pacers po Chase Budingera i jakiś dodatek? Może i jest łamliwy, ale za 3 potrafi przymierzyć.

Wysłać gońca do Minnesoty po Kevina Martina? Kasa się zgadza i rzut za 3 też.

Ta ostatnia wymiana wydaje mi się najlepsza dla Miśków. Takie 3 szybkie typy, gdzie mogą szukać wzmocnień. Do rozpoczęcia rozgrywek zostało jeszcze dużo czasu i może jeszcze nas zaskoczą jakąś wymianą. 

Będę się im przyglądać w tym sezonie. Może nie tak fanatycznie jak Knicks oraz z dozą fascynacji jak Bucks, ale powinni się uplasować w top 5 śledzonych przeze mnie zespołów. Dodali trochę szybkości i atletyzmu do składu co powinno pozwolić im czasami odłożyć na bok wolne tępo i odrobinę przyspieszyć. Niestety by wygrać muszą poddać się chociaż trochę panującym trendom w NBA.

Chyba, że wygrają mistrzostwo. Wówczas każda drużyna będzie chciała sypać innym piaskiem w oczy, wkładać kije w zębatki i topić w szlamie wolnego basketu. Bo NBA to liga kopiuj-wklej. Podobnie jak niektóre serwisy o NBA w naszym pięknym kraju... 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz