czwartek, 26 marca 2015

Walka o 8 miejsce na "gorszym" Wschodzie

Walka na noże na dzikim Zachodzie przybrała zupełnie inny obrót. Kevin Durant oraz Serge Ibaka wypadli na czas nieokreślony, co przy obecnej formie Thunder, może ale nie musi być problemem. Pelikany z Nowego Orleanu przeżywają mały szpital, ale dalej dzielnie walczą. Phoenix Suns byli skazywani na porażkę, jednak nie składają broni i na chwilę obecną wyprzedają ziomków z Luizjany o jedną wygraną, a do piastujących 8 miejsce Thunder tracą 3 mecze. 

Jak komuś jest mało dramatów związanych z walką do samego końca, niech przeniesie swoje zainteresowanie na Wschód. Tam poza 76ers, Knicks oraz Magic każdy z zespołów ma szansę na walkę o miejsce premiowane rozgrywkami pucharowymi. 

Szybki przegląd sytuacji nie zaszkodzi.




Człapiące na czwartym miejscu od dołu Detroit, po zwolnieniu Josha Smitha dostało wiatru w żagle, co przełożyło się na widmo awansu do PO. Jednak po jakimś czasie cała para z ich tłoków uszła i ten silnik zdaje się jechać na jałowym biegu. Stan Van Gundy jednak nie rozpacza i próbuje nowych rozwiązań. Jednym z nich miało być pozyskanie z Oklahomy Reggiego Jacksona, który miał być zastępstwem (i możliwą przyszłą opcją) za kontuzjowanego Brandona Jenningsa. Niezadowolony rozgrywający miał dość gry za plecami Russella Westbrooka i zażądał transferu. Popełnił jednak wielki błąd: nie podał listy zespołów do których chciałby trafić. Goran Dragic był bardziej przebiegły i pustynię zamienił na plażę i drinki. Jackson miał być tajną bronią, jednak coś w grze zespołu z Mo-Town stanęło. Sam zawodnik co prawda podniósł swoje statystyki i w dalszym ciągu marzy mu się kontrakt w w granicach 15 mln dolarów za sezon, jednak Pistons moim zdaniem nie mają realnych szans na awans. Teraz mają kolejną serię zwycięstw, która na dzień dzisiejszy wynosi 3, jednak może się to okazać za mało do doczłapania na 8 miejsce. W lato czeka ich kilka kluczowych decyzji, ale to temat na inny wpis.


Charlotte Hornets borykali się przez pewien czas z kontuzjami Ala Jeffersona oraz Kemby Walkera. Pod nieobecność tego drugiego do drużyny został sprowadzony z Minnesoty Mo Williams, który tchnął nowe życie w drużynę z Charlotte. Weteran został nawet wybranym graczem tygodnia, jednak po drodze coś znowu się popsuło i przegrali kilka meczy pod rząd. Do zespołu powrócił Walker i teraz drużyna Michaela Jordana ma nadzieję, na lepszą grę. Ostatnie spotkania w sezonie grają w większości z bezpośrednimi konkurentami do walki o play-off's, co nie poprawia ich sytuacji. W zeszłym sezonie sprawili ogromną niespodziankę stawiając twarde warunki w obronie, co wystarczyło na awans. Gdyby się im jednak nie udało, głównym kozłem ofiarnym zostanie prawdopodobnie Lance Stephenson, który przychodził jako zbawca i brakujący element układanki, a stał się kłodą u nogi, której nikt nie chciał od Charlotte przejąć. Pozytywem w tym sezonie jest postawa Michaela Kidda-Gilchrista, który nie tylko poprawił jakość rzutu, ale notuje bardzo dobry sezon w defensywie. Może się okazać, że nie jest to pomyłka draftowa, a bardzo przydatna 3-4 opcja oraz plaster na obwód. Chciałbym ich zobaczyć w PO.


Taki sam bilans jak Hornets mają Brooklyn Nets. To co tam się dzieje opisywałem już wcześniej, i do dziś wiele się nie zmieniło. Rozpacz w odcieniach czerni oraz bieli. Wcale nie jest mi ich szkoda, gdyż mogli pozbyć się wysokich umów jednak tego nie zrobili. Za to ich generalny menadżer - Billy King zostaje nominowany do nagrody imienia Jamesa Dolana. Jego konkurentem jest jak na razie Vivek Ranadive - właściciel Sacramento Kings. Nets będą się kisić w tym bagnie jeszcze co najmniej jeden sezon. 


I tutaj zaczyna się robić naprawdę ciekawie. Po przerwie na cyrk jakim jest All-Star Weekend Indiana Pacers dostała takiego rozpędu, że zatrzymała się na 7 miejscu. Jak pomyślę, że dwukrotnie w tym sezonie sugerowałem im tankowanie, to aż mi jakoś tak głupio. Teraz jednak stracili trochę werwy i znajdują się na 9 miejscu. Mają taki sam bilans jak inna niespodzianka: Boston Celtics. Plotka głosi, że Paul George nie miał zamiaru wracać z chorobowego, gdyż nie chciał psuć chemii w zespole. Teraz jednak ma wrócić już w niedzielę na mecz przeciwko Dallas Mavericks. Maszyna Franka Vogel'a nie była w pełni zdrowa na starcie sezonu, jednak kiedy wszyscy powrócili do sprawności, pokazali, że bez wielkiej gwiazdy da się narobić trochę szumu. Sam trener zaczął lepiej zarządzać składem i dał szansę zawodnikom z ławki. Szkoda, że teraz np: Chris Copeland został wyłączony z rotacji, gdyż miał przyzwoity start sezonu. Pacers nie dokonali też, żadnych wymian czym pokazali charakter oraz wiarę w swój zespół. Niedoceniany w Pistons Rodney Stuckey znakomicie wszedł w buty pozostawione przez Lance'a Stephensona. Nic więc dziwnego, że drużyny z czołówki tabeli boją się z nimi spotkać w pierwszej rundzie. Było by to smaczne widowisko, zwłaszcza gdyby George powrócił chociaż w 80% sprawności jaką miał przed urazem. Ich walka z Atlantą byłaby "ciekawym" pojedynkiem i odwróceniem ról z poprzedniego sezonu, kiedy to Pacers byli numerem 1 a Hawks rzutem na taśmę weszli do PO.


8 miejsce póki co dzierżą Celtowie z Bostonu. Drużyna, która miała w zamyśle tankować walczy o PO. Zawodnicy nie chciani w innych klubach, pod batutą Brada Stevensa sali się bardzo nieobliczalni i chyba nawet Danny Ainge machnął ręką na wyższy wybór w drafcie. Skoro już o Dannym mowa sprowadził z Phoenix Isaiaha Thomasa, który zmienił ich atak. Podobno Ainge próbował wcześniej ściągnąć rozgrywającego do Bean City, jednak Suns byli szybsi. Teraz ma trzon zespołu w składzie: wspomniany Thomas z ławki, Avery Bradley oraz rookie Marcus Smart. Reszta zawodników to dodatki, które w systemie Stevensa odnajdują nowe role, oraz grają lepiej dla dobra drużyny. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że Danny ma od groma wyborów w drafcie oraz kasę na podpisanie lepszego wolnego agenta w nadchodzącym lecie. Dodanie lepszych graczy, może spowodować, że legenda Celtów odbuduje się szybciej, niż się tego spodziewano. 


Miejsce 7 okupują Miami Heat, którzy mogą mówić o szczęściu w nieszczęściu. Kiedy pozyskali Gorana Dragica, tego samego dnia okazało się, ze sezon zakończył Chris Bosh z powodu zakrzepów w płucach. Jednak Żary nie złożyły broni i walczą dalej o play-off. Ich potyczka z zajmującymi 2 miejsce Cavaliers, spędza sen z powiek wszystkim fanom smaczków w NBA. Jak nie wiecie o co chodzi, to chodzi o LeBrona Jamesa. Fajnie by było gdyby porzucony klub (Heat), pokonał obecny klub (Cavs), który to LBJ porzucił wcześniej (Cavs), by związać się z nowym klubem (Heat). Normalnie jak u Carringtonów. Najważniejsze jest to, że Dwyane Wade wygląda lepiej i po raz kolejny na swoich barkach próbuje zaciągnąć Miami do rozgrywek posezonowych. Ale co by się nie stało, na straży stoi Pat Riley, który ma chytry plan. Jeżeli Luol Deng nie ucieknie po sezonie, a Dragic zostanie tak jak obiecał to wyjściowa piątka będzie się prezentować następująco: Dragic - Wade - Deng - Bosh - Whiteside. Do tego duuuużo kasy do wydania w lato 2016, wiec Brylantynowy Pat nie rozpacza po decyzji LBJ. Cavs są w gazie i ich ewentualna porażka z Miami w pierwszej rudzie to byłby cud, jednak te się zdarzają. Zapytajcie Dallas o rok 2011...


6 Bucks raczej nic nie zagraża, ale nie jest to takie pewne. Nie chce wykrakać, dlatego nie napiszę nic innego jak: musi się im udać utrzymać to miejsce! 

Tak się przedstawia ta "batalia" drużyn z ujemnym bilansem w walce o PO. Opisana na szybko. Za kilka dni będzie po wszystkim i wówczas przyjdzie pora na dłuższe rozważania...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz