niedziela, 27 września 2015

Brooklyn Nets: Podsumowanie sezonu 2014-2015

"Nie płacz kiedy odjadę..." taki utwór rozbrzmiewał w tle kiedy to Jason Kidd pakował walizki na podróż do Milwaukee.  U niego na słuchawkach co prawda grało coś innego, co mogło tłumaczyć szczfany uśmiech na jego twarzy, ale dla podtrzymania dramaturgii tego opisu zgódźmy się, że Marino Marini łka swoją smutną pieśń gdzieś na drugim planie.

By pożegnać swojego jedno sezonowego trenera przyszedł cały tabor. Ze łzami w oczach machali przemoczonymi chusteczkami kiedy Kidd znikał za horyzontem, a nad Manhattanem wschodziło słońce. Kadr niczym z najlepszego wyciskacza łez napisanego przez samego Nicholasa Sparksa. 

O ile u Kidda przeprowadzka do płynącego piwem Wisconsin była pomieszaniem filmu przygodowego, akcji oraz kina familijnego, tak dla pozostałych w drużynie zawodników był to początek horroru i dramatu. Kumpel trener odjechał, a Car Michaił miał w planach zatrudnić jakiegoś zamordystę by ten przykręcił śrubę przepłaconym i leniwym grajkom. 

By dobić ostatni gwóźdź do trumny pełnej żalu i depresji - Paul Pierce ogłosił, że łapie następny pociąg i z peronu 9 i 3/4 rusza do Hogwartu Waszyngtonu by zostać Czarodziejem.

A sezon się jeszcze nawet nie zaczął...




Na następcę Kidda został wybrany Lionel Hollins o którym piałem nie tak dawno w tym miejscu. Fan dobrej obrony i fanatyk dyscypliny a co za tym idzie ciężkiej pracy. Przypomina mi postać trenera Cuzo z filmu "Najlepsi z Najlepszych". Twardziel o dobrym sercu, który przez krzyk i dyscyplinę chce motywować podopiecznych do lepszych wyników i większego zaangażowania. Kiedy w filmie dziecko jednego z głównych bohaterów ulega wypadkowi, ten mówi ojcu chłopaka, że jeżeli pojedzie do syna to nie ma powrotu do drużyny. Tym samym chciał sprawdzić zaangażowanie i oddanie dla sprawy. Jak się kończy ta historia wie każdy kto zajechał ten film na VHS do granic możliwości. Płakać na zakończeniu tego arcydzieła to żaden wstyd.  

U Hollinsa było trochę inaczej. Też były łzy, ale zgoła odmienne...  

Szkoleniowiec popatrzył na to towarzystwo swoim wielkim okiem i powiedział, że tak być nie może. Ostro wziął ich w obroty i czasami w bezsenne noce spędzone nad rozmyślaniem kiedy Knicks wreszcie zaskoczą wydawało mi się, że słyszałem zachrypnięte rzężenie Derona Williamsa, który dostał zadyszki podczas treningu. 

Skoro został wywołany do tablicy podstawowy rozgrywający to jakoś trzeba opisać ten sezon w jego wykonaniu. Trochę kontuzji, trochę gry w drugim składzie, brak formy i jedno meczowe przebłyski formy. Do tego miał minę jakby był obrażony na cały świata. Nie mogę uwierzyć, że kiedyś ludzie kłócili się kto jest lepszym graczem: on czy CP3. 13 punktów, 6.6 asysty oraz 3.5 zbiórki na mecz. Po tym sezonie Nets wykupili jego kontrakt, a gracza przygarnął nie kto inny jak Mark Cuban. Mark why?

Partnerem z obwodu był Joe "I Dont Give Fuck" Johnson. Kasę wziąłem wiec co po się męczyć? Statystyki notował najgorsze od 12 lat. Wypłatę za to brał największą od początku kariery. A przecież przed nim jeszcze jeden sezon za który zainkasuje 24 mln dolarów. Rozegrał za to 80 spotkań więc to zawsze jakiś pozytyw. 

Trzecim muszkieterem był Brook Lopez. Ten ofensywnie uzdolniony center ma dwie słabości: obronę i zdrowie. Jednak bogowie Nowojorscy byli da niego przychylni w tym sezonie jeżeli chodzi o tą drugą przypadłość. Rozegrał 72 spotkania. Trochę mniej rzucał, trochę więcej zbierał i był najlepszym graczem w moim odczuciu w tym sezonie w Nets. 


Nowy szkoleniowiec nie zważał na to kto ile zarabia. Jeżeli grałeś słabo lub nie dostosowywałeś się do drużyny czekała cie ławka. Brawa, kawior i zimna wódka dla coacha za taką decyzję. Dało to trochę do myślenia niektórym zawodnikom, którzy pod odbyciu kary na "karnym jeżyku" wracali na parkiet naładowani i gotowi do gry. Szkoda, że zapału starczało na tak niewiele czasu i ponownie lądowali na ławce. Krąg się zamykał a drużyna dalej brnęła w sezon. Kilka zwycięstw przeplatało się z większą ilością porażek. Ekipa nie mogła złapać rytmu i odnaleźć swojej tożsamości, co nie przeszkadzało trenerowi w szukaniu optymalnego ustawienia. To nie on im płacił astronomiczne honoraria. Robił to pan z loży VIP, który widząc jak marnowane są jego dolary postanowił działać. 

Już w grudniu dał do zrozumienia, że tych trzech dżentelmenów ze zdjęcia powyżej jest na sprzedaż za cokolwiek i kto pierwszy ten lepszy. O jego staraniach oraz lekcji SWAGu LeBrona pisałem tutaj. Jak nie trudno się domyślić nie było chętnych. Onieśmieleni taką propozycję GMowie nie łapali za telefon i nie nękali Billy'ego Kinga ofertami jak to sobie wyobrażał Car. Zatem czy nie było absolutnie nikogo, kto skusiłby się na tych All-Starow?

Cały żart (dla młodszych prank) polegał na tym, że chętni byli jednak Billy King nie chciał się zgodzić na zaproponowane warunki. O Derona pytał Vivek z Sacramento. Chciał w pakiecie również Masona Plumlee, który po b.dobrych występach w kadrze USA na mistrzostwach świata stał się łakomym kąskiem dla wielu ekip. Billy jednak powiedział "Veto!" i tak obydwaj zostali na Brooklynie. Pomijam już fakt, że w trwającym jeszcze off-season oddał Masona za frytki do Portland. Gieniósz!

O Iso Joe pytało kilka zespołów z Pelikanami i Szerszeniami na czele. Billy również się nie zgodził. Ci pierwsi dawali z tego co pamiętam między innymi wybór w I rundzie draftu, a drudzy Lance'a Stephensona i dodatki.  

O Brooka intensywnie dopytywali Thunder podczas okienka transferowego jednak ten pozostał dalej w drużynie.

Wyprztykali by się w ten sposób z przepłaconych zawodników i zyskali płynność finansową. Dostaliby w zamian schodzące kontrakty graczy, których mogli się pozbyć od razu i rozpocząć proces tankowania. Ale później sobie przypomnieli, że nie mają picków w drafcie i jedne co by im zostało to płacz i gotówka na otarcie łez. Smutne. Prawie jak zakończenie "Najlepszych z Najlepszych". Prawie...



King jednak postanowił działać i oddał Kevina Garnetta do Minnesoty w zamian za Thaddeusa Younga. W jego odczuciu (tak myślę) wydawało mu się, że oddaje podstarzał gwiazdę stojącą nad koszykarskim grobem za młodego i podkoszowego z rozwijającym się potencjałem. Po części jest to dobry ruch i takie usprawiedliwienie jak powyżej może w pełni satysfakcjonować. Ale z pozbyciem się Garnetta odszedł spokój w szatni. Kevin był spoiwem trzymającym ten burdel w kupie. Krzyczał podczas meczy i ustawiał młodszych w obronie. Poza parkietem był dla nich jak brat i ojciec. 

Wywołany do tablicy Mason tak opisuje swoje odczucia względem weterana:
"Widzisz jak zawodnicy się śmieją i nie jest to wymuszone. KG upewnia się, że ludzie dobrze się tu bawią. Bo jeżeli nie możesz czerpać przyjemności z gry, twój wkład będzie znikomy. Kevin kontroluje nastrój w szatni (...) Nigdy nie musisz się martwić o jego obecność w obronie. Jest bardzo głośny na parkiecie w czasie akcji obronnej. Jeżeli masz jakieś wątpliwości, on już za tobą stoi i wszystko tłumaczy. Więc nie musisz się o niego martwić, co dodaje tobie więcej pewności jako schodzącemu do pomocy (...) On uwielbia się dzielić wiedzą, czasem i majątkiem. Kiedyś byliśmy w L.A powiedział mi, że jeżeli będę potrzebował kiedyś jego domu, samochodu lub czegokolwiek to nie ma sprawy. Zawsze wychodzę właśnie z nim na obiad lub po prostu połazić" 
Gdybym miał wyróżnić kogoś z drużyny obok Lopeza byłby to Plumlee, Jarrett Jack oraz Bojan Bogdanovic. 

Pierwszy grał naprawdę przyzwoicie i widać było chęć do gry podłapaną podczas czasu spędzonego w Hiszpanii z kadrą. 

Jack był niczym łyk świeżej, zimnej wody w upalny dzień kiedy zmieniał Derona. Później wygryzł go z pierwszego składu i jako podstawowy PG nie tylko robił lepsze statystyki od Williamsa, ale też rzucał na lepszej skuteczności. Grał z głową i wygrał nawet kilka meczy dzięki swojej zimnej krwi i opanowaniu. Zawsze go lubiłem....

Rookie z Bośni tez dobrze wszedł w system NBA co jest światełkiem w ciemności dla Brooklynu. Swoja postawą wywalczył sobie miejsce w 2 składzie NBA All-Rookie Team. Zawsze coś. 

Do składu fajnie wpasował się Tadzik Young, co pozwoliło Hollinsowi odetchnąć trochę z ulgą.

Z mniejszym lub większym szczęściem udało się im wywalczyć 8 miejsce na Wschodzie. Bilans 38-44 dał im miejsce w PO i może zachował Hollinsa na pozycji głównego szkoleniowca. Nie mówię, że straciłby pracę na 100%, ale kto wie co siedzi w głowach Kinga oraz Cara? 21 atak oraz 18 obrona ligi wystarczyły na rozgrywki posezonowe na Wschodzie. Taki sam bilans miała Indiana, jednak w bezpośredniej rywalizacji to właśnie tabor z Brooklynu okazał się lepszy i pojechał do Atlanty. 

Miała to być prosta przeprawa dla Hawks, jednak Brooklyn zdołał urwać dwa mecze. Był to sygnał dla Atlanty, że jednak coś jest nie tak i pomimo dobrego sezonu zasadniczego klątwa PO ciąży nad nimi dalej. Ale to problem na podsumowanie sezonu Jastrzębi. 

Przewrotny. Takie słowo przychodzi mi do głowy kiedy pomyślę o minionym sezonie Nets. Nowy trener, który chce coś tu zbudować i udowodnić, że niesłusznie został zwolniony z Memphis. Właściciel nareszcie zrozumiał, że pieniądze nie wygrywają meczy. Billy King jest kretynem. Tu się nic nie zmieniło i prędko nie zmieni. Pozbyli się Williamsa, przedłużyli Lopeza oraz Younga. Czy Iso Joe pozostanie w składzie na resztę sezonu? To chyba będzie jedno z palących pytań przed startem sezonu. Muszę przyjrzeć się też pozyskanym przez nich zawodnikom w drafcie, bo naczytałem się o nich wiele dobrego, a wiem o nich bardzo mało...

Klasycznie na zakończenie film.




3 komentarze:

  1. Jest wiele filmów pt. 'Najlepsi z najlepszych'. Coś więcej, żeby móc obejrzeć ten film? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy kliknąć w ostatnie słowo w tekście :D

      Usuń
  2. Ale tylko w jednym jest trener Cuzo (James Earl Jones)

    OdpowiedzUsuń