poniedziałek, 7 września 2015

Milwaukee Bucks: Podsumowanie Sezonu 2014-2015

Podsumowanie najlepszej 16 ubiegłego sezonu zacznę od niespodzianki, jaką niewątpliwie została ekipa z Wisconsin. 

Nowy trener, prawie ten sam skład i masa talentu aż prosiły się o polepszenie bilansu. W poprzednich rozgrywkach zajęli ostatnie miejsce wygrywając ledwo 15 meczy w sezonie. Dodatkowo nad organizacją wisiało widmo przenosin do innego miasta. Ich stara hala nie spełniała wymagań ligi za co groziło im zamknięcie obiektu, a prawa do drużyny mogło przejąć inne miasto. 

Taki ikoniczny klub nie mógł od tak zniknąć z mapy NBA.

Potrzebny był cud, który niczym w Hollywoodzkich produkcjach nagle stał się faktem. 

Ale po kolei...

  


W maju 2014 wieloletni właściciel klubu - Herb Khol - postanowił sprzedać Bucks. Wiekowy jegomość oddał zespół w ręce 2 miliarderów z Nowego Jorku: Marca Lasyra oraz Wesa Edensa za kwotę ok. 550 mln dolarów. Tak o to panowie według szacunków magazynu Forbes przepłacili za niego słono (szacunkowa wartość miała nie przekraczać 405 mln dolarów) jednak cieszyli się z posiadanego zespołu. No kto z Was by się nie cieszył? Ja na pewno tak! Może nie tańczyłbym jak Steve Balmer, ale na pewno siedziałbym za ławką jak Mark Cuban. Po co loże VIP skoro można wrzeszczeć na sędziego zaraz przy parkiecie?

Ale radość nie trwała długo, gdyż zaraz po zaakceptowaniu przez ligę transakcji został im postawiony nowy warunek: muszą wybudować nowy obiekt dla zespołu do 2017 roku. Tak o to rozpoczęła się walka z czasem, o pieniądze, o pozyskanie wsparcia od miasta oraz mniejsze i większe problemy, które oddalały wizję pozostania klubu w Milwaukee.

Dziś jednak można śmiało powiedzieć, że wszystko potoczyło się dobrze i nowa hala powstanie, dzięki czemu mieszkańcy będą mogli się cieszyć występami nowych Bucks.

Jak nowa hala to i nowe logo stroje i wszystko inne. Rebranding pełną gębą! Wiem, że miało być o zeszłym sezonie, a ja tu już o nadchodzącym piszę: ale to logo jest znakomite! Kojarzy mi się trochę z logotypem pewnej kawiarni dla hipsterów, jednak ja tam nie chodzę, rurek nie noszę więc nie przeszkadza mi to zbytnio...


Larry Drew nie poradził sobie z wprowadzeniem zespołu do PO. Rok temu jeszcze jakoś doczłapali się na 8 miejsce, jednak pod rządami Larry'ego wygrali jak wspominałem 15 spotkań. Niby w planach było tankowanie, jednak żaden fan nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Widząc jego niemoc w prowadzeniu klubu postanowiono wyciągnąć pomocną rękę do Jasona Kidda, który nie był pocieszony z tego jak potraktowano go na Brooklynie. Po przerwie na kabaret zwany powszechnie ASG zanotował najlepszy bilans z Nets i wprowadził tą przepłaconą machinę do PO. Po przejściu pierwszej rundy napotkali Miami, którzy doprawili ich bardzo szybko. Kidd widząc co się dzieje zażądał większej władzy w klubie by móc samemu dobierać zawodników i nie liczyć na "inteligencję" Billy'ego Kinga. Prochorow coś tam wymamrotał po rosyjsku i powiedział: Niet!

Tak o to za 2 wybory w II rundzie draftu odjechał do zaściankowego Wisconsin by jak się okazało stworzyć jeden z najbardziej fajnych młodych zespołów w lidze.

Jako nagrodę za 15 zwycięstw wybrali w z 2 numerem w drafcie: Jabariego Parkera. Po raz pierwszy ktoś się cieszył z tego, że idzie do Bucks. Chłopak urodził się w Chicago i miał tylko rzut beretem do rodzinnego miasta. Mądre głowy ochrzciły go jako drugiego Carmelo. Później kiedy pokazał to i owo z Melo stał się Paulem Piercem. Co by nie pisać i to i to dobrze o nim świadczy. Wiadomo, że rookie musi wejść w sezon na spokojnie i tak też prawie było w przypadku Parkera.

Po 25 spotkaniach niestety musiał opuścić resztę rozgrywek z powodu kontuzji. Jeżeli wierzyć doniesieniom z obozu Bucks nie zobaczymy Parkera, aż do grudnia/stycznia. Zespół woli dać mu się wyleczyć do końca i nie przyspieszać niepotrzebnie jego powrotu. Moim zdaniem jest to bardzo dobra decyzja, zwłaszcza że mają kim grać. Do czasu kontuzji notował 12.3 punktów, 5.5 zbiórek 1.7 asystę i 1.2 przechwyt. Był głównym kandydatem do nagrody dla najlepszego debiutanta. 19 lat, ogromny talent i skromność. Milwaukee nie mogło lepiej trafić.

W międzyczasie zdarzyła się jeszcze drama z Larrym Sanderem w roli głównej. Jak to się wszystko zakończyło pisałem w ty miejscu i zainteresowanych odsyłam do lektury.

Antek z Grecji i ekipa nie złożyli broni i pomimo straty rookiego dalej nie przestawali zadziwiać świata koszykarskiego, głownie prezentując znakomitą obronę. Młode, "chude alieny" tak lubię ich określać. Rozpiętość ramion w połączeniu z siłą i altetyzmem zatrzymywała rywali na 97.4 punktach na mecz. Był to 8 wynik w lidze. Ogólnie zostali sklasyfikowani w Def Rtg na 4 miejscu w lidze co jest wynikiem elitarnym dla zespołu, który w prawie tym samym składzie rok temu szorował dno ligi i był w tej ostatniej kategorii 30. Duża zasługa w tym trenera (tak, tak to mój idol), który nauczył ich jak te długie przeszczepy wykorzystywać dla dobra drużyny.

Jednak zazwyczaj jest tak: jak obrona dobrze hula, to atak wręcz odwrotnie. I niestety tak było i tym razem. Bucks zdobywali średnio 97.8 punktów na mecz, co plasowało ich na 22 miejscu w lidze. Atak ciągnął głównie Brandon Knight, jednak w czasie okienka transferowego został oddany w trójstronnej wymianie w zamian za Michaela Cartera-Williamsa. Kidd był przekonany, że Knight osiągnął już swój sufit koszykarski i za swoje usługi będzie chciał sowitego wynagrodzenia. Dlatego wolał postawić na MCW, który ma jeszcze wielki potencjał i rookie kontrakt. Po co Kiddowi MCW? O tym pisałem tutaj i ponownie odsyłam zainteresowanych do lektury.

Na pożegnanie Barndona mój ulubiony utwór/mix z poprzedniego sezonu. Mogę to oglądać do znudzenia. Zgadza się drogie Suns: zapłaciliście za to 70 mln...



Ważnym ogniwem okazał się również Khris Middleton, na którego zaczęto oszczędzać pieniądze. Zawodnik może grać na wielu pozycjach i jest dobry po obydwu stronach parkietu, z drobną przewagą obrony. Dzięki temu, że oddano pana z filmu powyżej, można było przedłużyć z Khrisem kontrakt.

Z ławki wsparcie stanowili O.J Mayo oraz wskrzeszony po nieudanym sezonie w Clippers Jared Dudley. Pierwszy skończył ze SWAGiem i przestał się uważać za nie wiadomo kogo. Był wsparciem w ataku i to bez zbędnych fochów i niepotrzebnego gwiazdorstwa. Ręka Kidda działa cuda.

Jared z kolei pełnił rolę Paula Pierce'a dla ubogich. Weteran, który może podpowiedzieć młodym to i owo i jeszcze być produktywny na parkiecie. Wszystko to za niewielkie pieniądze.

Czyniący teraz dużo dobrego do reprezentacji Turcji na EuroBaskecie - Ersan Ilyasova popadł trochę w niełaskę u trenera, jednak na koniec sezonu często, gęsto występował w wyjściowym składzie. Po sezonie pojechał do Detroit, gdzie SVG na pewno wykorzysta jego umiejętność do rozciągania gry. Szkoda by go było trzymać na ławce kiedy Parker wróci do składu. W Pistons zapewne będzie wychodził w s5.

I kilka słów o centrach. Kidd bardziej w wyjściowym składzie ufał Zaza Pachulii i jego szkaradnej facjacie, niż młodemu i zdolnemu Johnowi Hensonowi. Wiadomo, że Zaza to już weteran i nie jedno widział i słyszał na parkiecie i ogólnie był lepszym zawodnikiem statystycznie, jednak w obronie Henson zajada go śniadanie. Widać, że potrzebuje jeszcze szlifu i moim zdaniem wypuszczanie go jako startera dało by mu więcej pewności siebie. W nadchodzącym sezonie może być dla niego jeszcze ciężej o pobyt w wyjściowym składzie, z racji zakontraktowania niejakiego "Moose'a".

Na koniec wspomniany wcześniej "Greek Freak" dla którego był to drugi sezon na parkietach najlepszej ligi świata. Dwutakt z połowy stał się dla tej anomalii ludzkiego ciała znakiem rozpoznawczym. Obrona w jego wykonaniu to wiadomo co. Atak jeszcze wymaga kilku dopracowań, jednak już teraz strach pomyśleć co z niego wyrośnie. On, Anthony Davis oraz Kristaps Porzingis są na mojej liście "wybryków natury", które trzeba bacznie obserwować. Po zdjęciach latających luźno po internecie można stwierdzić, że nabrał mięśni i tężyzny. Strach się bać...

Najbardziej mnie ze składu irytował Jerryd Bayless. Skoro Dudley był Piercem dla ubogich, tak Jerryd był dla mnie J.R Smithem dla najuboższej warstwy społeczeństwa. Jego zachowanie podczas meczy oraz głupie decyzje rzutowe przekreśliły go w moich oczach.


I tak o to Kidd i jego podopieczni wywalczyli 41 zwycięstw oraz 41 porażek. Po oddaniu Knighta ich atak ucierpiał jeszcze bardziej i z ciepłego 5 miejsca na Wschodzie zaczęli się opuszczać powoli w dół. Strach zajrzał im w oczy, jednak na krótko, bo sezon zakończyli na 6 pozycji i przyszło się im zmierzyć w pierwszej rundzie play-off z Chicago Bulls.

O batalii sąsiednich miast rozpisywałem się w tym miejscu. Bulls wygrali 4-2 jednak Bucks napędzili im trochę stracha. Najważniejsze jest to, że poczuli atmosferę PO i wiedzą jak smakuje mecz, który może być ich ostatnim w tym sezonie. Była to ogromna lekcja dla młodzieży z Wisconsin, która może tylko procentować w przyszłości.

Mogę się pokusić o taką małą wariację, ze gdyby Bucks mieli w swoich szeregach wywołanego do tablicy wcześniej Paula Pierce'a, to mogliby i odprawić Byki z kwitkiem. Ale "gdybologia" to za potężna sprawa by się teraz w nią bawić.

Brawa dla młodych i trenera.

W nadchodzącym sezonie będą moją 2 ekipą po Knicks do oglądania. Wraca Parker który powinien wnieść dobry atak. W drafcie wybrali Rashada Vaughna, który jest nastawiony na zdobywanie punktów, oraz w lato podpisali Grega Monroe, który jak wiemy jest ofensywnie nastawionym centrem.

Jednym zdaniem: do znakomitej obrony dodali wiele opcji w ataku i czekają na rozwinięcie talentu parkera.

FEAR THE DEER!




2 komentarze:

  1. Crap napisałem, komentarz i zapomniałem przejść test czy nie jestem robotem. Bucks są dość wysoko na liście zainteresowań (top2 wschód) przez swoich "długoczłonkowców" i Kidda, który był świetnym zawodnikiem (pomost łączący początek zainteresowań NBA z teraźniejszością), który bardzo fajnie przeszedł z zawodnika na pozycje trenera (akcja z "hit me" jest świetna). Jest trenerem, który potrafi wygenerować coś z niczego, a tacy mają moją sympatie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo krytykowane "Hit me" jest dowodem na jego inteligencję i spryt. Tak samo jak podczas pewnego meczu z Atlantą z premedytacją wbiegł na Woodsona krzyczącego przy linii bocznej kiedy przegrywali bo wiedział, że dostaną za to rzut wolny. W ostatnim "Open Court" Rick Carlisle przybliża tą sytuację. Kibicuje im i mam nadzieję, że zajdą wyżej niż sezon temu, bo core składu został zachowany, a dodali wzmocnienia w ataku.

    OdpowiedzUsuń