środa, 10 grudnia 2014

Car chce rozsprzedać swoje zabawki

No i stało się. Przepłacona machina pod nazwą Brooklyn Nets zaczyna zwalniać. Car Michaił chyba wreszcie odstawił kawior oraz dobrze zmrożoną wódkę Billionaire, tupnął nóżką w złotym pantofelku i powiedział dość! Nie po to płacę tyle kapitalistycznym grajkom, by Putin się ze mnie na Kremlu śmiał. 

Ale zanim przejdziemy do opisu problemów cygańskiego taboru napędzanego rosyjskimi dolarami, chciałbym przypomnieć gości honorowych ostatniego spotkania Nets-Cavs.

Halę Barclays Center odwiedziła para książęca Kate i William. Jak przystało na szlachtę zasiedli w pierwszym rzędzie, gdzie łakomy Dikembe Mutombo podjadał im popcorn. Z uśmiechami na twarzy oglądali zmagania amerykańskich gladiatorów napakowanych testosteronem oraz sterydami. Po meczu zabawiała ich naczelna para książęca USA: Beyonce oraz jej latino lover Jay Z. Królowa Kim Kardashian prawdopodobnie była zajęta pokazywaniem swojej wielkiej dupy gdzieś indziej i nie mogła uczestniczyć w audiencji. Jednak na posterunku był inny amerykański monarcha: Król James o tytule szlacheckim "nie pierwszy, nie drugi i nie trzeci..." który najpierw zniszczył Nest na ich własnym parkiecie, a później udzielił księciuniowi niezwykle przydatnej rady odnośnie SWAGU i jego włosów:


Ale dosyć wieści z Flagrant Pudelek PL. Czas na poważne, ludzkie dramaty zarządu oraz zawodników Nets.


Car zapowiedział wszem i wobec, że jest gotowy na handlowanie by pomóc swojej drużynie. Jest zdeterminowany do tego stopnia, że nikt nie może być pewny swojej posady w drużynie. Nawet trzy największe gwiazdy: Deron Williams, Joe Johnson oraz Brook Lopez. Wiadomość ta wstrząsnęła światem NBA. Nie jednak w tym stopniu na jaki liczył Prochorow. Właściciele innych drużyn nie dzwonią z tłustymi ofertami, ale za to dziennikarze rozpisują się na temat braku dalszej przydatności gwiazdek z Brooklynu.

Ale czy pismaki mają rację?

Deron Williams po zabiegu oczyszczenia obu kostek jaki przeszedł przed sezonem kręci bardzo dobre statystyki. 17 punktów, 3 zbiórki, 6 asyst oraz 1 przechwyt na mecz to o wiele lepiej niż sezon temu. Średnio trafia 45% za 2 oraz 40 % za 3, a dodając do tego powrót jego zabawy w piłką i łamanie kostek przeciwnikom dostajemy połowiczną rezurekcję  niegdyś czołowego PG w lidze, wszak kiedyś mądre głowy spierały się kto jest lepszy: D-Will czy CP3.  
Na chwilę obecną to rozgrywający jest najbardziej łakomym kąskiem wśród gwiazd Nets. Czy ktoś w lidze potrzebuje takiego PG? Sądzę, że odnalazł by się w Dallas, jednak na chwilę obecną jest tam zbędny. Kto jeszcze? Lakers, jednak oni poza swoim wyborem w drafcie nie mają nic do zaoferowania. A skoro nieoficjalnie tankują zatem taki deal odpada. Miami? może i tak, ale nie mają nic do zaoferowania. Zatem na razie czekamy, na jakieś wieści odnośnie D-Willa.


Joe Johnson wygląda na znudzonego. Widać to jak porusza się po parkiecie. Ostatnio nawet zaczął pyszczyć do kolegów z zespołu, że za mało podają i są samolubni. Robi to co do tej pory czyli głównie rzuca, a mniej podje i zbiera. Te dwie ostatnie statystyki kręci nawet lepsze niż w zeszłym sezonie. Jednak pogorszyła się skuteczność z jaką rzuca. Jak wyizolują go partnerzy i zostaniesz z nim sam na sam, to nie ma zmiłuj. Kiedy trzeba oddać rzut w ostatniej sekundzie piłka na pewno powędruje do niego. Przydomek "Cool Joe" nie został wymyślony od tak sobie. Wbija sztylet w ostatnich sekundach, a na twarzy maluje mu się stoicki spokój.  
Kiedy podpisał kontrakt z Nets złapałem się za głowę. Jest dobrym zawodnikiem, ale nie za takie dolary. Komu by się przydał? Prawie każdemu w lidze, jednak zarobki są barierą, która odstrasza. 23 mln w za ten i 24 mln za następny sezon, to naprawdę za dużo. Z chęcią zobaczyłbym go w Pelicans, gdzie wypełniłby lukę na SG. Jednak najpierw Pelikany musiałby namówić Nest to zabrania do siebie Erica "Szpitala" Gordona. Dodatkowo by "hajs się zgadzał" musieli by dorzucić pewnie Rayana Andersona lub Jrue Holidaya, a to na razie nie chodzi w grę. 

  
Brook Lopez to ma pecha. Kiedy jest zdrowy jest wymieniany w gronie najlepszych centrów w NBA, a że jego nazwisko nie schodzi praktycznie z listy kontuzjowanych to ma chłop problem. W ataku to jest bestia. Może nie killer z prawdziwego zdarzenia, ale swoje pod koszem potrafi zrobić. O ile piłka wychodzi z jego rąk bardzo dobrze, to wpadać już tak chętnie nie chce. Jak na 213 cm gibkiego cielska, to jego średnia zbiórek w obronie wynosi 4 za całokształt kariery. Masakra. Do tego dodajmy rażące braki w obronie, przez które w tym sezonie (kiedy był zdrowy) końcówki meczy siedział na ławce. Teraz po stracie prawie całego poprzedniego sezonu ponownie jest kontuzjowany. Wysiadły mu plecy. Dla porównania jego brat bliźniak - Robin - z tego gorszego, przemienił się w tego bardziej przydatnego i zbilansowanego. Obok LaMarcusa Aldridge'a w Portland robi swoje za mniej niż połowę wypłaty swojego brata. 
Chętni na usługi pewnie by się znaleźli, gdyby nie te problemy ze zdrowiem. 


A zatem czy Car Michaił chciał tylko nastraszyć swoich zawodników czy naprawdę planuje porządki w organizacji? 

Bilans 8-11 nie zachwyca nawet na wschodzie ligi...

2 komentarze:

  1. hehe :DD uśmiałem się mega z początku artu :D Fajny, fajny, a Car będzie chyba powoli zwijał się z dzielnicy czarnych ;) Najpierw sprzedaz zawodnikow a potem klubu. Jakos dla mnie tak to wyglada. Putin nie przepada za koszykowka, lepiej wejsc w piłkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michaił myślał, że to Rosja i za dolara może być królem basketu. Ale jest coś w tym, o czym piszesz. Rozprzeda gwiazdy, oddłuży klub, i opchnie go jako gotowy do przebudowy

      Usuń