wtorek, 17 lutego 2015

All-Star Weekend: Kilka przemyśleń na temat koszykarskiego święta.

I już po wszystkim.  Nie ma co się oszukiwać i śmiało można stwierdzić, że All-Star Weekend jest gorszy z każdym rokiem. Nie tylko organizatorzy prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowszych innowacji, by tylko uatrakcyjnić to widowisko, ale również formuły samych konkursów zaczynają się powoli przejadać. O ile 2 żelazne punkty jak: konkurs wsadów oraz konkurs rzutów za 3 są genialne w swojej prostocie, to po co wprowadzać do nich innowacje?

Na szczęście pozbyto się pomysłu z drużynowym wsadzaniem piłki do obręczy. Do dziś dnia nie rozumiem jak to miało funkcjonować, ale cieszę się, że powrócono do normalności. 

Prześledźmy co wydarzyło się od piątku aż do niedzieli w cudownym Nowym Jorku. Tak na szybko i chaotycznie... 


Na pierwszy ogień w piątkową noc poszedł mecz gwiazd celebrytów. Nie wiem co tam się działo i jakie były składy, gdyż zwyczajnie mnie to nie interesowało. Podczas oglądania któregoś z konkursów realizatorzy dali przebitkę z tego spotkania, kiedy to jakaś gwiazda została ograna przez małą dziewczynkę. Później ten pan podobno dostał MVP tego spotkania. Sam nie wiem i nie wnikam. Nie widziałem i nie chcę widzieć.

Później rozegrano mecz debiutantów i drugoroczniaków. Może jako wprowadzenie mały fakt z historii tego konkursu.

Na samym początku (1994) były to rozgrywki jak typowe ASG czyli Wschód kontra Zachód pomiędzy wymieszanymi drużynami debiutantów i drugoroczniaków. Później zrezygnowano z mieszania młodych ze sobą i porzucono ideę Wschodu i Zachodu. Od 2000 roku debiutanci stawali na przeciw kolegów, którzy mieli już rok doświadczenia w NBA. Taka forma meczu utrzymała się przez 12 lat. W 2012 po raz pierwszy dokonano draftu przez prowadzących stacji TNT. Zawodnicy ponownie zostali wymieszani a za wybór dwóch drużyny odpowiadali Shaq O'Neal oraz Charles Barkley. Oni również dokonali tego w roku następnym. Zeszłoroczne składy wybierali tym razem Chris Webber oraz Grant Hill. 

W tegorocznym konkursie również zaszły zmiany. Nowy komisarz ligi postanowił podzielić młodzież ze względu na ich narodowości. Zatem drużyna reprezentacji USA stanęła na przeciw reszty świata. Bardzo fajny pomysł. 

Uwielbiam te mecze. Nie ma w nich nic ze sztuczności niedzielnego ASG, tylko radosna koszykówka bez obrony. Każdy z uczestników chce się pokazać jak z najlepszej strony i za aprobata kolegów z przeciwnej drużyny robi praktycznie co chce. Nie inaczej było w tym roku. Jednak ktoś zapomniał wspomnieć o tym Giannisowi Antetokounmpo oraz Rudy'emu Gobertowi. Panowie: nie bronimy!

Dostaliśmy kilka fajnych akcji, a młodzież mogła się wybiegać. Nagrodę MVP dostał Andrew Wiggins, jednak w moim odczuciu (i jak się później okazało nie tylko w moim) to Gobert powinien dostać to wyróżnienie. Jednak po kontuzji Jabariego Parkera, Wiggins nie ma sobie równych w wyścigu po nagrodę dla najlepszego debiutanta i zapewne przez to właśnie otrzymał to wyróżnienie.

Pomimo zaciętości Goberta w obronie brakowało mi takiego smaczku jaki był chociażby rok temu. Pojedynek strzelecki pomiędzy Timem Hardawayem Jr. a Dionem Waitersem był ozdobą zeszłorocznego widowiska. W tym niestety tego czynnika zabrakło, ale również przyjemnie się to oglądało.

Poniżej najlepsze akcje mojego MVP tego spotkania.


Sobota stoi pod znakiem konkursów. Co roku wisienką na torcie jest "Slam Dunk Contest", jednak w tą sobotę każdy czkał na pojedynek snajperów w rzutach za 3. Obsada była chyba najlepsza w historii, jednak do tego dojdziemy później.

Na rozgrzewkę dostaliśmy pojedynek drużynowy pod nazwą "Shooting Stars Competitnion". Cztery drużyny składające się z: obecnego gracza NBA, legendy NBA oraz zawodniczki WNBA stają w konkury pojedynku strzeleckiego. W jak najkrótszym czasie muszą trafić z 4 miejsc na parkiecie. Najbardziej emocjonująca jest oczywiście próba trafienia z połowy boiska.

Dla mnie osobiście jest to okazja do zobaczenia jak się trzymają byli zawodnicy NBA.  W tym roku można było zobaczyć: Penny'ego Hardawaya, Scottie'go Pippena, Della Curry oraz Dominique'a Wilkinsa. Wygrała drużyna tego ostatniego w skład której wchodzili jeszcze Swin Cash oraz Chris Bosh. Wygrali ten konkurs 3 raz z rzędu, dzięki czemu tylko Chris Bosh z całej "Big 3" dokonał "Three peat" he he he...


Następnie młodzi i utalentowani rozgrywający wzięli udział w "Skills Chalange". Prosty tor przeszkód mający na celu sprawdzić ich technikę w kozłowaniu, szybkość, jakoś podania oraz celność rzutów. Tym razem jednak organizatorzy postanowili wypuścić na parkiet aż 2 zawodników w celu podniesienia napięcia i spotęgowania rywalizacji.

O ile pomysł sam w sobie jest fajny, tak jego wykonanie było po prostu żałosne. O ile tory przeszkód były dwa, tak kosz na który zawodnicy mieli trafić najpierw layup, a później rzut za 3 był wspólny. Zawodnicy przeszkadzali sobie wzajemnie wybijając swoimi piłkami, rzuty przeciwników. Gdyby zostali ustawieni na przeciw siebie i każdy do dyspozycji dostałby swój kosz, byłoby ciekawiej. Zawody wygrał specjalista od obrony Patrick Beverley, co było chyba największą niespodzianką sobotnich konkursów. Dwukrotnie zostawał w tyle za przeciwnikiem, jednak potrafił celniej przymierzyć za 3 kiedy już dotarł do ostatniej stacji. Oby za rok poprawili formułę tego konkursu.

Kto by przypuszczał, że z tej grupy panów na poniższej fotografii to właśnie rozgrywający Rockets będzie najlepszy?


Po zmaganiach rozgrywających nastąpiło to na co wszyscy czekali, czyli pojedynek w rzutach za 3 punkty. Skład jak najmocniejszy do wielu lat. Obrońca tytułu Marco Belinelli, Stephen Curry, James Harden, Kyrie Irving, Kyle Korver, Westley Matthews, J.J Redic oraz Klay Thompson. Czy tylko ja liczyłem, że ktoś z wyżej wymienionych trafi wszystkie 30 prób? Jednak nie był tak emocjonujący pojedynek jak wszyscy oczekiwali.

Warto wspomnieć o zmianie w przepisach: otóż teraz jeden z pięciu stojaków z piłkami zapełniony jest samymi "money-ball" czyli kolorowymi piłkami, które liczą się podwójnie. Stojak jest ustawiany według preferencji rzucającego. Niby jest to dobry pomysł i pozwala "odkuć się" po kilku niecelnych rzutach, ale nawet pomimo to kilku zawodników nie przekroczyło bariery 20 punktów. Panujący najlepszy strzelec w lidze James Harden uzbierał tylko 15 punktów. Kyle "Maszyna" Korver zdobył 18 punktów.

Jednak na ich usprawiedliwienie można dodać, że rzut oddany w meczu po wykreowaniu sobie pozycji lub otrzymaniu podania od kolegi różni się do tego konkursowego. Różnicy to nie zrobiło dla Stephena Curry, który sięgnął po laur zwycięscy i przypieczętował tym samym, znakomitą pierwszą połowę sezonu zarówno dla niego jak i zespołu z Oakland.


I oto nastał kulminacyjny punkt wieczoru czyli "Slam Dunk Contest". Jak wspomniałem zrezygnowano z opcji drużynowej i teraz każdy z uczestników walczył na swój własny rachunek. Antka zjadła trema. Od Masona Plumlee nikt wiele nie wymagał, więc za dużo nie pokazał. Pojedynek rozstrzygnął się pomiędzy Victorem Oladipo a Zachem LaVine. Ten ostatni zmiótł konkurencję i dał wiarę w odrodzenie tego szlachetnego konkursu. Kiedy w pierwszej próbie wystąpił w koszulce Michaela Jordana z "Kosmicznego Meczu" wiedziałem, że będzie co oglądać. Nie zawiodłem się. Wszystkie "paczki" z konkursu poniżej. Ale chyba najbardziej podobał mi się pierwszy wsad Oladipo. Gdyby zawodnik Orlando miał kilka centymetrów pojedynek byłby jeszcze bardziej wyrównany. Tak czy inaczej bawiłem się świetnie.

Zach dzięki za przywrócenie SDC do łask!



Niedziela to All Star Game. Postanowiłem nie oglądać na żywo tego cyrku i dobrze zrobiłem. Nazajutrz zerknąłem tylko na pierwszą kwartę, która tak jak zakładałem nie porwała mnie zupełnie. Chodzony konkurs rzutów za 3 punkty, tak bym to określił. Pozamiatał Russell Westbrook, który zdobył tytuł MVP.

Jeżeli Thunder nie dostaną się do PO, tak pewnie będzie wyglądać rozmowa zarządu ze Scottem Brooksem:

Z: i co teraz?
SB: nie wiem.
Z: przez tyle lat nic nie osiągnąłeś!
SB: ale gdyby nie mój brak systemu w prowadzeniu drużyny Westbrook nie grałby tak samolubnie i nie zdobył nagrody MVP meczu gwiazd!
Z: no dobra, możesz zostać...

Za rok pewnie po raz kolejny zarwę sobotnią nockę na konkursy. Może też skuszę się na pojedynek młodzieży w piątek. Nadchodząca klasa draftu wygląda obiecująco i może być ciekawie. ASG raczej na 100% odpuszczę. Chociaż po tegorocznym meczu może być już tylko lepiej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz