czwartek, 12 lutego 2015

Utah Jazz: Nadzieja i niezadowolenie.

Enes Kanter strzelił ładnego i soczystego focha. Ma już dosyć gry za plecami Rudy'ego Goberta oraz Derricka Favorsa. Dziś poprosił włodarzy Jazz, by ci przygotowali dla niego wymianę i to najlepiej jak najszybciej. Pomimo faworyzowania Francuskiego centra, Kanter rozgrywa najlepszy sezon w swojej karierze. Jest jednak coś, koło czego nie da się przejść obojętnie. To ostatni rok kontraktu Tureckiego środkowego. Na nieszczęście dla niego, to Utah ma ostatni głos w sprawie jego przyszłości, gdyż będzie on zastrzeżonym wolnym agentem, i to od decyzji władz klubu będzie zależeć czy wyrównać ofertę złożoną przez inny klub, czy też zatrzymać go w zespole. Teraz narobił smrodu, więc zapewne będą chcieli się go pozbyć. 

Drużyna zaczyna odzyskiwać blask, który zabrał ze sobą Jerry Sloan, a reszki nadziej na poprawę, czarną smołą i betonem zalał Tyrone Corbin. Quin Snyder uzbrojony w młot pneumatyczny oraz ścieżkę kokainy zaczyna odkuwać los zespołu z Salt Lake City.




"Enes Gate" powinno odbyć się bez najmniejszych problemów, jednak czy na pewno?

Już przed sezonem doszło do małej sensacji, gdyż Jazz nie zaproponowali mu nowej umowy. Wybrany z nr 11 w tym samym drafcie (2011) Alec Burks dostał nowy kontrakt. Kanter, który poszedł z nr 3 dostał od szefostwa jasny i klarowny sygnał: "pokaż na co cię stać, ale nie jeden raz..."

Pokazywał do póki z pudełka nie wyskoczył Rudy Gobert.

Jazz widzą wielką przyszłość w grze Goberta. Ktoś z ławki byłby dla nich bardzo potrzebny, i kimś takim mógłby zostać właśnie Kanter. Jednak ten wierzy (ja też), że może być wyjściowym centrem wielu ekip w NBA i nie chce się zgodzić na rolę tego drugiego. Zatem co robi zawodnik, który rozgrywa swój ostatni rok kontraktu? Staje na głowie i robi cuda na parkiecie by Fox Mulder założył mu teczkę w "Archiwum X". Pokazuje wszystko co ma najlepsze i liczy na tłusty kontrakt po sezonie. Utah ma problem z jakim chciałoby się borykać pół ligi: mam dwóch wielkich i uzdolnionych i nie wiem kogo wybrać. 

W obronie Francja niszczy Turcję. Dlatego Snyder daje szansę na rozwój Goberta, a Kanter grzeje ławkę. Dziś w przegranym meczu z Dallas doznał niegroźnej kontuzji oka i spędził na parkiecie zaledwie 19 min. Pomimo zapewnień lekarzy, że nic mu nie jest, nie wrócił już na parkiet. Poirytowany poprosił o wymianę. Moim zdaniem słusznie. Ma jeszcze czas na ułożenie kariery w innej drużynie, oraz wywalczenie zadowalającego kontraktu. 

Jazz są świadomi, że po takim oświadczeniu, wiele ekip będzie chciało przechwycić Turka do siebie, za przysłowiowe frytki. Wiedzą, że po tym sezonie może odejść, ale wsparcie na pół sezonu też jest dobre. Wiedzą również, że jego zachowanie może zniszczyć zespół od środka i to w momencie kiedy widać światełko w tunelu. 

Oddać za grosze i oszczędzić drużynie kłopotu, czy zostwić i liczyć na opamiętanie i brak wysokich ofert w nadchodzące lato. Sprawa powinna rozwiązać się na dniach, jednak pewnie opuści zespół. Świeży start dobrze mu zrobi, bo na ławce z pewnością się zmarnuje.

Kanter notuje w tym sezonie: 13,8 punktów, 7,8 zbiórek i rzuca ze skutecznością 49%.


A co tam słychać u reszty wesołych Jazzmanów? 

Jak wspomniałem front court w składzie: Gordon Hayward, Derrick Favors oraz Rudy Gobert wygląda znakomicie. Hayward powinien dostać nagrodę dla najlepszego gracza, o którym wcale się nie mówi. W lato zainteresował się nim sam Michael Jordan, jednak Jazz wyrównało ofertę Szerszeni, i tak oto Gordon pozostał w Salt Lake City. Odwdzięcza się statystykami na poziomie: 19,7 punktów, 5 zbiórek, 4,3 asyst, 1,4 przechwytu. Do tego rzuca ze skutecznością 46% z gry z czego 39% zza linii 7,24 m. Gordon nie martw się. Kyle Korver dostał się teraz do ASG, ty za parę lat też dostąpisz tego zaszczytu.

Derrick Favors to mój ulubieniec w tej drużynie. Obserwowałem go od czasu kiedy Nests wybrali go z 3 numerem w 2010. Został oddany do Jazz w zamian za uciekającego Derona Williamsa. Tam musiał zmierzyć się z podobną sytuacją jak teraz Kanter: wchodził z ławki za Ala Jeffersona oraz Paula Millsapa. Kiedy obaj odeszli (uciekli od Corbina) by szukać szczęścia na Wschodzie, Derrick dostał szansę na udowodnienie swojego potencjału. Nowy kontrakt dodał mu wiary w siebie oraz zapewnił, że Utah stawia na niego w przyszłości. Atletyczna bestia, która niszczy w obronie i daje radę w ataku. Z sezonu na sezon poprawia swoje statystyki i grając pod batutą Snydera może jeszcze rozwinąć swoje umiejętności. Czekam z niecierpliwością.


Gobert nie powinien schodzić z parkietu. Takie jest moje zdanie i tak rzeczą statystyki. Kiedy Francuz jest na boisku przeciwnicy rzucają średnio 105,5 punktów na 100 posiadań. Kiedy schodzi, jest to 113,7 punktów na 100 posiadań. Różnicę widać. Razem z Favorsem znakomicie uzupełniają się w grze obronnej, a jest to dopiero jego 2 sezon na parkietach NBA. Nic więc dziwnego, że Jazz wolą związać z nim swoją przyszłość. Jeżeli chodzi o atak jest on jeszcze surowy. Czy za kilka lat wspólnie z Derrickiem będą stanowić najlepszy duet podkoszowych? Czemu nie? 


Rozgrywający to jak na razie bolączka Jazzmanów. Trey Burke oddaje co może w obronie i w ataku. Nie jest kreatorem z pierwszego zdarzenia, tylko typowym grajkiem. Wszyscy gracze pod okiem Snydera jakoś potrafili poprawić swoje statystyki, jednak Burke nie tylko je pogorszył, ale na chwilę obecną nie widzę dla niego szansy na nagły wzrost talentu. Jest w S5 bo jest. Nie ma dla niego lepszej alternatywy ponieważ wybrany w tym drafcie Dante Exum okazał się Australijskim niewypałem. Chłopak ma wielki talent, jednak do tej pory nie grał w koszykówkę na poziomie zawodowym. Wychodzą jego braki kondycyjne oraz brak ogrania na wysokim poziomie. 

Teraz rodzi się pytanie, czy w nadchodzącym drafcie będą sięgnąć po jeszcze jednego rozgrywającego, czy też czekać na rozwój Exuma i liczyć na poprawę jakości gry Burke'a? To pytanie zostawię sobie kiedy będzie już po sezonie, i wyklaruje się ich pozycja w nadchodzącym drafcie.

Nowy szkoleniowiec - Qiun Snyder - z niejednego stołu kokainę wciągał. Oczywiście są to głupie żarty, które mają w sobie ziarnko prawdy. Snyder wcześniej miał jakieś tam problemy z zażywaniem kokainy, jednak to już dawno za nim. Teraz przez swoją boiskową ekspresję przypomina gościa, który ciągle jest na koksie. Krzyki oraz gestykulacja przy linii bocznej mogą sprawiać wrażenie, że coś zażył przed meczem i to w dużej ilości. 

Anegdotką jest fakt z tego sezonu: podczas przerwy na żądanie nic nie mówił, tylko patrzył się na sowich zawodników, którzy przegrywali z jedną z najgorszych drużyn w lidze. Ci podobno przestraszeni, nie dość, że odrobili straty to jeszcze wygrali mecz. 

Ja się im nie dziwię:


Przypomina mi zły charakter z filmów akcji z lat 80/90 tych. Szalony psychopata, który nie ma nic do stracenia. Obłęd i żądza mordu w oczach. Co ciekawe, Don rodziny z Miami, Pat Railey przypomina mi kogoś pokroju Hannibala Lectera, czyli zimnego i opanowanego geniusza zła. 

Może kiedyś zrobię casting na rolę do filmów akcji wśród graczy i ludzi związanych z NBA. Nie jest to głupi pomysł...

Jednak wracając do szkoleniowca: przeszedł daleką drogę w swojej karierze i Jazz są pierwszym profesjonalnym zespołem, który prowadzi samodzielnie. Wcześniej był asystentem w Clippers, Lakers oraz Hawks. Szkolił młodych na uniwersytecie oraz w D-League. Wyjechał również do Rosji by wspomóc CSKA Moskwę. 

Doug Collins opisał go następującymi słowami:
"jest jednym z najlepszych koszykarskich umysłów z jakimi miałem do czynienia" 
Był asystentem Larry'ego Browna, Mike'a Krzyzewskiego, wspomnianego Douga Collinsa, Mike Browna (to akurat nie jest powód do dumy), Ettory Messiny oraz obecnego kandydata do nagrody szkoleniowca roku Mike'a Budenholzera.

Miał się od kogo uczyć. Pierwszym założeniem miała być poprawa obrony.W zeszłym sezonie za czasów Corbina, Utah uplasowało się na 18 miejscu w lidze pod względem straconych punktów w meczu (102,2). Snyder wywindował ich do pierwszej 10 i teraz tracą zaledwie 98,2 punktów na mecz. Dodatkowo motywuje zawodników i zachęca do dalszego rozwoju. W ataku nacisk jest położony na dzielenie się piłką w stylu Spurs oraz Hawks. Wspólne szukanie się na parkiecie nie tylko pozwala na łatwe punkty, ale również buduje chemię pomiędzy zawodnikami.

Takie szalone eksperymenty mają aprobatę władz klubu. Jeżeli coś uda się im ugrać to dobrze, jeżeli nie, ponownie wybiorą młody talent w drafcie. Tak czy inaczej ten sezon jest poligonem doświadczalnym Snydera, na którym jak na razie ucierpiał tylko Kanter.

Za kilka sezonów będzie to silna ekipa oparta na młodych talentach prowadzona przez szkoleniowca z obłędem w oczach. W poprzednim roku "magia" dotknęła Phoenix Suns. W tym przeniosła się na Wschód i zamieszkała w Milwaukee. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby w następnym sezonie wróciła na Zachód do krainy słonych jezior...  

3 komentarze:

  1. Świetny tekst! mało w tym sezonie czytałem o Jazz, ale teraz tak mnie zaciekawiłeś, że będę śledził co się dzieje w tej ekipe,
    obok nich, podobnie zapowiadają jak Minnesota, którzy jak trafią dobrego grajka w drafcie mogą trochę wyjść z cienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że tekst się podobał. Teoretycznie za rok Utah, Orlando oraz Sacramento mogą nas zaskoczyć. Zachęcam do częstego czytania oraz komentowania :)

      Usuń
  2. Ja tam czekam na casting :D ciekawe na jaką rolę załapałby się jack nicholson :D

    OdpowiedzUsuń