sobota, 28 lutego 2015

Los Angeles Clippers: Co dalej Doc?

Specjalnie powstrzymywałem się od napisania czegokolwiek na temat Clippers przed zamknięciem okienka transferowego, gdyż byłem ciekawy czy Doc Rivers zaczaruje trochę wolną agenturę, i sprowadzi potrzebne wzmocnienia. Ten jednak nie zrobił absolutnie nic. Jeszcze przed wielkimi emocjami trade deadline, Memphis Grizzlies na ten przykład dodali do składu brakujący element w postaci Jeffa Greena. Clippers w odpowiedzi pozyskali Austina Riversa...

Rodzina rodziną, ale to nie jest polska firma, gdzie pracę dostaje się po koneksjach. To jest wielka inwestycja na którą Steve Ballmer wyłożył przeszło 2 miliardy dolarów. Generalny menadżer Doc Rivers dał ciała na całej linii.

U trenera Doc'a Rivers'a też nie za różowo.

A play-off's tuż tuż...



Ogólnie nie jest za ciekawie.

Ich gwiazda - Blake Griffin - postanowił poddać się operacji łokcia i powróci dopiero na rozgrywki posezonowe. Pod jego nieobecność DeAndre Jordan zaczął grać jak center z najwyższej półki. 17.1 punktów, 18.5 zbiórek, 1.1 asysta, 1.5 przechwyt oraz 2 bloki trzymają podkoszowy ekosystem Clippers. Gdybym był złośliwy napisałbym, że jest to ostatni jego rok i jakoś trzeba zaskarbić sobie nowy, tłusty kontrakt. Zapewne zostanie w Los Angeles, ale jaki kolor stroju dobierze, tego już nie jestem pewien.

Największą dziurą w podstawowym składzie jest pozycja niskiego skrzydłowego. Matt Barnes naprawdę się stara, ale otchłań na tle innych drużyn jest tak wielka jak zad żony jednego z byłych graczy Clippers. Doc w składzie miał jegomościa, który zwał się Reggie Bullock. Nie wykorzystywał go wcale. Młody jakiś potencjał mógł mieć, jednak Doc spakował go na wycieczkę do Phoenix i został z Barnes'em oraz Hedo Turkoglu. Za każdym razem jak pomyślę, że on jeszcze gra w NBA, mam ochotę wysłać CV do włodarzy Clippers. Masakra.

Chris Paul od początku sezonu grał z jakimś fochem, lub pretensją do całego świata. Statystycznie nie odbiegał od sezonu poprzedniego, gdzie był uznawany za top3 rozgrywających w lidze. Na początku sezonu wypadł poza podium, jednak teraz wrócił na miejsce i z to z przytupem. Nie można mieć do niego pretensji, gdyż to nie jest jego wina w jakim systemie mu przyszło grać, ale o tym później. Dobrze kreuje partnerów, i kiedy wymaga tego sytuacja bierze ciężar gry na siebie. Do spółki z Griffinem znani są z mazgajstwa w stronę arbitrów. O ile u gwiazdy reklam pewnych samochodów jest to nie do końca słuszne stwierdzenie, bo sędziowie czasami nie gwiżdżą chamskich łokci, tak CP3 zachowuje się nieraz jak na scenie teatru. Ostatnio został ukarany przez ligę za wypowiedź odnośnie sędzi Lauren Holtkamp, która w pewnym meczu sypała przewinieniami technicznym na prawo i lewo.

25 tyś. dolarów wpadło do klubowej kasy za tą oto wypowiedź:


Eksperci doszukali się tam podtekstów seksistowskich...

J.J Redic to taka wersja Raya Allena dla ubogich. Doc stosuje dla niego identyczne zagrywki jakie opanował do perfekcji Ray Ray kiedy biegał w tykocie Bostonu. Cała liga zna je na pamięć i kiedy J.J zaczyna ścinać po zasłonach, obrońca ma czas na spacer w kierunku pozycji z której przeciwnik będzie rzucał. Chłop ma nielichy celownik i aż się prosi by wykorzystać go w jakimś innym systemie. 

Na ławce dzieli i rządzi Jamal Crawford. Kiedy wchodzi na parkiet ma dosłownie i w przenośni swój mały świat, w którym jest tylko on i kosz na który atakuje. 34 lat na karku a crossover jak u młodego adepta streetball-owego ziomalstwa. Takie same zapędy rzutowe. Bez niego ławka nie istnieje. Spencer Hawes w wielu ekipach byłby witany jak król. Może nie w pierwszym składzie, ale jako zadaniowiec z pewnością. Doc nie potrafi ogarnąć jego potencjału i biedny kisi się na ławce. Geln "Baby" Davis jest jeszcze grubszy niż go pamiętałem z występów w Orlando. Pomimo to gra na jako takim poziomie.

Pomimo tego wszystkiego Clippers dumnie zasiadają na 6 pozycji na Zachodzie i z bilansem 38-21 mają odrobinę przewagi nad 7 Spurs i 1 mecz straty do Dallas. Po operacji Griffina wróżono srogie spadnięcie w hierarchii, a najczarniejszy scenariusz zakładał wypadnięcie poza pierwszą 8. Jednak oni się nie poddają.

Co jest dziwne przy takim sposobie zarządzania drużyną przez Riversa. Przez wielu jest uznawany, za geniusza, który wygrał z Bostonem mistrzostwo. Wygrać wygrali, ale była to zasługa ich znakomicie przygotowanej obrony. Odpowiedzialny za nią był Thom Thibodeau, obecny szkoleniowiec Chicago Bulls. W poprzednim sezonie w Clippers po jego prawicy zasiadał Alvin Gentry (obecnie Warriors) i to w jego pomyśle na atak upatrywałbym formę godną MVP Griffina. Teraz KIA-man rzuca z półdystansu jak emeryt, który zgubił swój atletyzm. Dodam tylko, że jego "wsparciem"  w tym sezonie są 2 odrzuty z Nowego Yorku: Mike Woodson oraz Lawrence Frank. 


Zespół gra według tego samego schematu. Kiedy zagrywka zostanie złamana, tylko CP3 próbuje to jakiś ratować za pomocą pick'n'roll lub izolacji. Reszta stoi jak kołki i czeka co przyniesie los. Nie ma tam własnej inicjatywy oraz planu awaryjnego na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. Niejaki Vinny Del Negro próbował dać piłkę i patrzeć z boku co się dzieje, jednak zawodnicy powiedzieli stop, i chłop musiał odjechać z ławki trenerskiej. To pod jego panowaniem narodziło się "Lob City", które było efektem braku schematu w ataku, co owocowało rzucaniem lobów na prawo i lewo. Na sezon zasadniczy było wystarczające jednak na play-off już nie. 

Teraz Riversa czeka podobna przeprawa. W poprzednim sezonie wykręcił rekord klubu w wygranych, jednak kontuzje pokrzyżowały mu plany w PO. Teraz musi przystąpić do walki mając u boku: powracającego po operacji Griffina, sfrustrowanego Paula, przygasającego Barnes'a, tłamszonego Ridicka, przeżywającego renesans formy Jordana, egoistycznego Crawforda oraz ławkę której praktycznie nie ma. 

Czy może jakoś jeszcze wzmocnić zespół? Miami podkradło z Chin na 10 dni Michaela Beasleya, który od biedy mógłby wypełnić dziurę na SF. Jednak blask Hollywood mógłby źle wpłynąć na 2 numer draftu 2008, i pójście w tango byłoby bardziej niż pewne. W rygorze Pata Riley będzie mu lepiej. Jeżeli Doc zadzwoniłby do Raya Allena, ten z pewnością by nie odebrał. Zatem został mu Nate Robinson, który z pewnością lepiej by się sprawdził niż jego syn. Tylko czy Nate również będzie chciał podnieść słuchawkę? Podpisany ostatnio na 10 dniowy kontrakt Jordan Hamilton raczej nie będzie niespodziewanym zbawicielem.

Pomimo wszystko, Doc robi dobrą minę do złej gry. Ostatnio udzielił wywiadu, w którym wyjaśnia bierność podczas trade deadline:
"Nie jestem wielkim zwolennikiem zmian chyba, że są one niezbędne (...) chciałbym dodać kilku nowych zawodników, chyba każdy by chciał ale ... ja lubię nasz zespół"
Nawet jeżeli Cippers jakoś dotrwają w pierwszej 8 Zachodu, to bardzo krótko widzę ich przygodę w rozgrywkach posezonowych. Winny temu będzie tylko i wyłącznie Doc Rivers i to zarówno trener jak i generalny menadżer. Mieli odebrać prymat Lakers i zasiąść na tronie w Los Angeles jednak patrząc na sposób zarządzania drużyną, nie zanosi się na to. Lakers co prawda tankują, ale przy dobrych wiatrach mogą już w następnym sezonie zapukać do PO. A Clippers prawdopodobnie będą dalej w tym samym miejscu...

Najważniejsze, że Steve Ballmer się dobrze bawi:


3 komentarze:

  1. carlosantana2 marca 2015 20:39

    Cała liga zna je na pamięć i kiedy J.J zaczyna ścinać po zasłonach, obrońca ma czas na spacer w kierunku pozycji z której przeciwnik będzie rzucał. - tak, 45% za trzy po catch-and-shoot to faktycznie super obrona

    To pod jego panowaniem narodziło się "Lob City", które było efektem braku schematu w ataku, co owocowało rzucaniem lobów na prawo i lewo. - było efektem posiadania w drużynie najbardziej atletycznego centra pod koszem od czasów Shaqa skaczącego wyżej niż ktokolwiek grający w basket

    Teraz KIA-man rzuca z półdystansu jak emeryt, który zgubił swój atletyzm. - wolisz dunkujacego Blake nad wszystkim co sie rusza i w wieku 29-30 lat jakies 15-20 minut gry dla niego przez schorowany organizm, czy 30 paro letniego Blake'a z rzutem jako 1/2 gracz w ataku i kolejne kilka lat jego gry? Gdybyś był nim wybrałbyś dunki w co drugiej akcji?

    Zespół gra według tego samego schematu. Kiedy zagrywka zostanie złamana, tylko CP3 próbuje to jakiś ratować za pomocą pick'n'roll lub izolacji. Reszta stoi jak kołki i czeka co przyniesie los. Nie ma tam własnej inicjatywy oraz planu awaryjnego na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. - która drużyna ma najlepszy atak w lidze?


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Czy napisałem, że Redic jest złym strzelcem? Napisałem, że te zagrywki zna cała liga i są one do bólu przewidywalne.

      2. Było efektem posiadania w drużynie centra który w ataku był jak kłoda, bo nie potrafił nic zrobić, ani w post-up ani na półdystansie. Jordan nie potrafił nic po za blokowaniem i odbieraniem dunków, co było fajne w RS, ale kiedy przyszło PO to zwyczajnie przestało wystarczać. Del Negro nie potrafił zmusić ani Jordana ani Griffina do nauki nowych ruchów, i dał prowadzić atak CP3, który wykorzystywał jak mógł ich skoczność. I porównywanie tamtego Jordana do Shaqa jest niesmaczne...

      3. Do póki ma atletyzm powinien niszczyć ludzi w walce pod koszem, a te jumperki zostawić sobie na czas kiedy nie będzie się opłacało. Coś jak VInce Carter, który do póki mógł brał na plakat każdego, a teraz jest przyzwoitym graczem z ławki, który rozciąga obronę, bo w porę zrozumiał, że sprężyny w nogach nie są wieczne. Nie piszę, że powinien tylko dunkować, ale nie odchodzić daleko od kosza, kiedy ma fizyczną przewagę nad zawodnikiem. Uciekanie na półdystans mija się celem w takim przypadku.

      4. Ostatnio jak sprawdzałem to GSW, ale to nie zmienia faktu, że jak wejdą do PO, to ten atak siądzie i to mocno. Od dwóch sezonów poprawiają wynik w ilości zwycięstw w historii klubu, a jak przychodzi do zagrania w play-off to mocno podupadają.

      Usuń
  2. No niestety, drużyna drużyną, ale są inni członkowie, tacy jak managerowie, którzy pomogą w rozwoju, albo przyczynią się do pogorszenia sytuacji.

    OdpowiedzUsuń