wtorek, 10 marca 2015

New York Knicks: Coraz lepiej się dzieje wokół Knicks

Sezon dla kibiców ekipy z Nowego Yorku dobiegł końca już dawno temu. Zawodnicy rozdani lub zwolnieni, kasa zaoszczędzona i przygotowana na lato, Melo po operacji dochodzi do siebie. Nie pozostało nic innego jak przegrać największą liczbę meczy, by w noc draftu móc wykorzystać swój najcenniejszy skarb, jakim jest bez wątpienia wybór w I rundzie draftu. Och nasz mały kochany skarb... 

Phil Jackson w asyście skautów podróżuje po kraju i podpatruje przyszłe prospekty. Kilku faworytów już jest zapisanych w kapowniku prezydenta klubu. W młodości siła i nadzieja chciałoby się powiedzieć. Jednak są bumelanci, którzy ten błogi spokój próbują zakłócić przez swoje nieczyste zagrania. Mówię oczywiście o dziennikarzach ESPN. Najpierw niejaki Chris Broussard próbował skłócić ze sobą Carmelo Anthonego oraz Tima Hardawaya Jr. w czasie kiedy drużyna próbowała się zgrać i dotrzeć w nowym systemie. Teraz Brian Windhorst doniósł o możliwości oddania naszego skarbu w dzień draftu w zamian za sprawdzonych zawodników. 

Coraz lepiej...




Phil to wizjoner, jednak ma głowę na karku. Namówił Melo do pozostania w Knicks. Później po niespełna 3 miesiącach dokonał totalnej czystki w składzie, czym zapewnił płynność finansową oraz obronę wyboru w I rundzie draftu. Zrobił coś co w tej organizacji powinno być zrobione zaraz po oddaniu Patricka Ewinga do Seattle SuperSonics. Teraz pojawiła się ta niesmaczna plotka o chęci przehandlowania cennego picku. Starcza demencja czy zimna i wyrachowana kalkulacja?

Z jednej strony jest to dobre wyjście, gdyż coroczny draftowy pobór młodych talentów przynosi czasami wielkie rozczarowanie. Ile drużyn oszukało się patrząc na gracza podczas jego gry na uniwersytecie? Ilu już snuło plany widząc młody prospekt w koszulce ich zespołu? Ilu później żałowało swojego wyboru, gdyż zawodnik okazał się słaby, kontuzjowany bądź zupełnie nie przygotowany do walki na parkietach najlepszej ligi świata?

Wielu.

Dlatego nie można mieć za złe, że Jackson przyjrzy się każdej zaproponowanej wymianie. Draft w tym roku jest bardzo mocny, zwłaszcza pierwsza 5 lub 7 ma szansę na bycie kimś więcej niż tylko dobrym zawodnikiem. Jednak wybór kota w worku, a dołączenie do składu kilku sprawdzonych i dobrych zawodników to jest coś, nad czym można porozmyślać odrobinę dłużej. 

Obecna forma Knicks daje pewność, że będzie to wybór w Top 3. Zatem ktoś ze statusem mega gwiazdy oraz jakieś dodatki powinny być w stanie zrekompensować stratę picku. Gdyby w dzień loterii do Phila Jacksona zadzwoniłby Dell Demps i zaoferował Anthonego Davisa + statystów, Jax pewnie bez chwili namysłu wybrałby to co Pelicans by chcieli, a później na zasadzie wymiany oddał rookiego bez żalu. Może jeszcze DeMarcus Cousins dokona swojej magii i poprosi o transfer do innego klubu? Vivek Ranadive z pewnością trzyma numer Phila pod 1 w szybkim wybieraniu. 

Jednak wszyscy wiemy, że taka sytuacja nigdy nie będzie mieć miejsca. Żadna drużyna posiadająca gracza na takim poziomie, nie będzie ryzykować i oddawać sprawdzonego zawodnika za kogoś kto może okazać się niewypałem.

Mogą też próbować namawiać Phila na pakiety zawodników, którzy w liczbie powiedzmy 3 będą na pewno bardziej pożyteczni niż 1 debiutant, który będzie musiał uczyć się nowych realiów. Ta przykładowa 3 już je zna i będzie funkcjonować od zaraz, bez okresu adaptacyjnego. Jeden z czytelników, który jest fanem Chicago Bulls, pytał mnie o możliwość takiej wymiany. Do Bulls powiedzmy powędruje wybór w drafcie chcianego przez nich zawodnika, a Knicks w zamian dostają np: Jimmy'ego Butlera + Taja Gibsona + pick w I rundzie należący do Chicago w tym samym drafcie. 

Czysta fantazja, ale Chicago czyszczą trochę kasę klubową i dostają nowego gracza, wokół którego będą próbować ponownie odbudować organizację. Knicks dostają 2 sprawdzonych w bojach graczy gotowych do walki w wyjściowym składzie od zaraz, a resztę ekipy kompletują już na rynku wolnych agentów. 

Phil syty i John cały.


Jednak pan ze zdjęcia powyżej daje realną szansę na polepszenie gry zespołu z Nowego Yorku, bez konieczności zapychania budżetu kilkoma różnymi kontraktami. Raz a dobrze - jak to się mówi. Taki talent można wychować i wpoić miłość do klubu, który dał mu szansę na grę w NBA. Niestety dalej jest to wielka niewiadoma, jednak czasami wypada podjąć ryzyko. Knicks mogą sobie na to pozwolić, gdyż dopiero zaczynają przebudowę i w jej trakcie młody adept sztuki koszykarskiej może szlifować swoją formę. 

Karl Anthony-Towns jest idealnym kandydatem do gry w trójkątach. Podaje, zbiera, rzuca i co najważniejsze broni. Robi to świadomie i bardzo naturalnie. Z nim na pokładzie oraz Carmelo Anthonym, Knicks już nie wyglądają jak brzydkie kaczątko, które przepłaca byle kogo ze znanym nazwiskiem. Wszystkim hejterom Melo w tym momencie mówię: cicho!

Reasumując: taki pick to zbawienie i przekleństwo zarazem. Do ostatecznych wyborów pozostało jeszcze trochę czasu i wraz ze zbliżającą się loterią, plotek będzie przybywać.

Ale to nie koniec wieści z obozu Knicks. Otóż Phil Jackson jest skory do przedłużenia kontraktu z Włoskim Ogierem jakim w kilku ostatnich meczach okazał się Andrea Bargnani. Pod nieobecność wszystkich zdolnych do gry zawodników, Bargnani gra jak przystało na nr 1 draftu 2006. Nie jest to ponury żart, ale prawdziwy fakt. Cały sezon przesiedział na chorobowym, a teraz pod nieobecność Anthonego stał się samcem alfa w drużynie. Jose Calderon leczy kontuzje. Tim Hardaway Jr. gra poniżej oczekiwań. Dwa objawienia przedłużone do końca sezonu w postaci: Langstona Gallowaya oraz Lance'a Thomasa spuściły z tonu i wyrabiają normę na tankowcu USS Knicks.

Jedynie Włoch walczy dzielnie o nowy kontrakt. Miał być wykupiony razem z kontraktem Amar'e, jednak Phil postanowił dać szansę tylko temu drugiemu. Teraz Andrea udowadnia swoją wartość, ciągnąc atak Knicks na swoich barkach. Od czasu powrotu notuje średnio 14.5 punktów, 5 zbiórek, 1.6 asystę. Wszytko na skuteczności 46% z gry. Zza łuku trafia 45% zatem gracz jakiego chcieli Raptors w 2006 objawił się w Madison Square Garden. 

Phil przebąknął, że widzi dla Bargnaniego miejsce w następnym sezonie. Jego umiejętności w grze w ataku podobno nadają się idealnie do grania w trójkątach. Jako gracz z ławki za minimum dla weterana? A czemu by nie? 

Teraz jest to zagadka: czy Andrea gra tak dobrze z powodu braku kadrowych Knicks, czy też faktycznie odnalazł się po kontuzjach i wpasował w "triangle offense"?

Jedno i drugie. Nie ma teraz zawodnika, który rozciągałby grę na półdystansie, dlatego gra prowadzona jest na niego. W swoim pierwszym sezonie w barwach Knicks pokazał, że z innymi dobrymi zawodnikami potrafi grać przyzwoity basket. Wówczas królowały izolacje i myśl przewodnia Mike Woodsona. Zatem trafienie go na jeden sezon za minimum dla weterana nie byłoby złym pomysłem.

Czym nas (kibiców Knicks) jeszcze zaskoczy los? 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz