piątek, 20 marca 2015

New Orleans Pelicans: Rzutem na taśmę?

Właśnie zza oceanu dotarła do mnie wiadomość o tym, że Kevin Durant został odsunięty przez sztab lekarski od wszystkich czynności jakie są związane z koszykówką na czas bliżej nie określony. Powodem jest nieustępujący ból w operowanej wcześniej nodze. Oznacza to, że kibice Thunder czekający na powrót ciągle panującego MVP będą musieli uzbroić się w cierpliwość, i zaufać fenomenalnej (indywidualnie) formie Russella Westbrooka, który jak wiemy ma bardzo gorącą głowę jeżeli chodzi o takie sytuacje. Jego gra może wprowadzić Oklahomę do play-off's, lecz w równym stopniu pogrzebać ich szansę na udział w fazie pucharowej. 

Ta smutna informacja jest wodą na młyn dla Pelikanów z Nowego Orleanu. To właśnie oni do spółki z Thunder stanowią grupę pościgową za 8 miejscem na Zachodzie. 

Będzie to arcyciekawa końcówka tego sezonu.




Teraz tylko powstaje pytanie czy Pelikany skorzystają z nadarzającej się okazji? Na wstępie napiszę, że wolałbym widzieć drużynę Anthonego Davisa w rozgrywkach posezonowych niż ekipę z Oklahomy. Doświadczenie jakiego posmakowałby "Brew" oraz koledzy procentowałoby na przyszłość. Thunder z pewnością pozbyliby się trenera Brooksa z powodu braku awansu. Golden State Warriors również ucieszyliby się z takiego obrotu sprawy. Thunder z czy bez Duranta w składzie mogliby bardzo namieszać w drabince Zachodu.

Ja jednak osobiście przekładam przyszłość obydwu zespołów nad widowiskowy pojedynek pomiędzy Wojownikami a Grzmotami. 

Anthony Davis nie zagrał dziś w nocy przeciwko Phoenix Suns, z powodu podkręcenia kostki podczas rozgrzewki. Z tego samego powodu pod znakiem zapytania stoi jego występ z Warriors w następnym meczu. "Brew" zalicza znakomity sezon i na swoich wątłych barkach ciągnie zespół do PO. 24.6 punkty, 10.4 zbiórki, 1.9 asysta, 1.4 przechwyt oraz 2.9 bloki to jego średnie za ten sezon. W sumie nie wiem co o nim mam jeszcze napisać? Jego wszechstronność poraża, a ostatnio jakby na potwierdzenie moich słów prawie wykręcił quadruple-double. Mało? Znany w światku koszykarskim założyciel serwisu Grantland - Bill Simmons - od kilku lat tworzy własny ranking graczy NBA pod względem wartości transferowej. Przez 8 lat na miejscu pierwszym, niepodważalnie i bezdyskusyjnie zasiadł LeBron James. W tym roku korony pozbawił go właśnie Davis. Patrząc na to co robi i na jego połączenie talentu, wszechstronności, warunków fizycznych oraz tego jak on jeszcze może się rozwinąć, dostajemy zawodnika, którego każdy, ale to każdy chciałby mieć jako swoje oczko w głowie w swojej drużynie. 

Sam Simmons opisuje go tak:
"On dopiero co skończył 22 lata. Jest najlepszym graczem screen-nad-roll od czasu młodego Davida Robinsona. Ma większy zasięg ramion niż Kevin McHale. Atletyzm w stylu Hakeema. Pracę stóp jak u młodego Duncana. Z półdystansu trafia jak Chris Bosh, i broni trumny jak młody Kevin Garnett"
Jak by tego jeszcze było mało, ostatnio głos w sprawie Anthonego zabrał Stephen Curry, który stwierdził, że gdyby Davis dodał do swojego repertuaru rzut za 3 (a są takie plany) spokojnie mógłby trafiać ze skutecznością 40% zza łuku. 

Dlatego też ten awans byłby bardzo potrzebny, by pokazać Davisowi, że zespół może liczyć się w walce na Zachodzie. Nie mogą sobie pozwolić na utratę takiego talentu. 

Dlatego też próbowano zmontować ekipę, która byłaby idealnym wsparciem dla Davisa. Robiono to trochę chaotycznie i na zasadzie teraz i zaraz. Oddano do 76ers wybór w pierwszej rundzie draftu 2014 oraz wybranego w drafcie Nerlensa Noela za Jure Holidaya w 2013 roku. Jure miał stworzyć z Davisem zabójczy dwójkowy duet, jednak obydwaj nie mogą się zgrać, ponieważ na przemian nabawiają się kontuzji. W tym samym roku do Luizjany na zasadzie trójstronnej wymiany trafił Tyreke Evans z Sacramneto Kings. Swingman mogący grać na 3 pozycjach i znakomity kreator gry dla siebie i partnerów. Obydwaj panowie gryzą się ze sobą podczas pobytu na parkiecie. Obydwaj potrzebują piłki w ręku by być produktywnymi. Holiday stracił (i traci dalej, bo data jego powrotu jest nieznana) większość sezonu przez kontuzję. Dlatego rozgrywanie spadło na barki Evansa. 16.6 punktów, 5.4 zbiórek, 6.5 asyst oraz 1.2 przechwyt to jego średnie na mecz za ten sezon. Znakomicie uzupełniają się z Davisem i nie wiem czy powrót Jure nie zakłóci tej współpracy. 


Przed przybyciem Davisa do ligi, na miejscu był już Erick "Szpital" Gordon. Były gracz Clippers po wyrwaniu się z Miasta Aniołów miał zostać gwiazdą ówczesnych Hornets. Był częścią wymiany za Chrisa Paula. Jednak jego kontuzje mu to uniemożliwiły. Kiedyś chciałem napisać oddzielny wpis dotyczący tego zawodnika, jego historii w lidze i przebytych kontuzji, ale tego było tak wiele, że się pogubiłem i dałem sobie spokój. 

Żeby pokazać jak bardzo włodarze wierzą w jego talent w 2012, pomimo ogromnej czerwonej flagi oznaczającej jego problemy ze zdrowiem, wyrównali ofertę Phoenix Suns, którzy to proponowali zawodnikowi 58 mln dolarów za 4 lata gry. Tak o to został w drużynie na kolejne 4 lata z czego ostatni rok (czyli ten nadchodzący) jest opcją gracza. Erick już teraz dał do zrozumienia, że zamierza wykorzystać tą opcję i pozostać w Nowym Orleanie za przeszło 15 mln dolarów. 

W tym sezonie doznał poważnej kontuzji barku, która wymagała operacji. Postanowił jednak nie iść pod nóż, i po krótkiej rehabilitacji powrócił do zespołu. Gdyby nie ta decyzja Pelicans prawdopodobnie nie liczyliby się w walce o PO. Pod nieobecność kluczowych graczy, Erick pokazał, że potrafi jeszcze grać w kosza i sam ciągnął wynik zespołu. To dalej jest zawodnik, który potrafi trafiać seriami, oraz tworzyć dla siebie sytuacje do tychże rzutów. Jego szybkość ograniczyły niestety kontuzje. Mam tylko przeczucie, że to tylko kwestia czasu, kiedy znowu dozna jakiegoś urazu. Jego kontrakt przez jego stan zdrowia jest praktycznie niemożliwy do przehandlowania. Chcieli czy nie, ale zmuszeni są z nim zostać. 

Z ławki wsparcie stanowił Ryan Anderson, jednak doznał kontuzji kolana i od przeszło 12 spotkań jest na liście nieaktywnych graczy. Brakuje jego rzutów za 3, które rozciągają obronę, i dają więcej miejsca na popisy Davisa. Co prawda dostał zielone światło by biegać oraz podjąć indywidualny trening, ale data jego powrotu nie jest znana. 


Jak widać dzisiejszy tekst sponsoruje słowo "kontuzja" i to właśnie ten czynnik prześladuje graczy z Luizjany. Wyjściowa piątka w osobach: Jure Holidaya - Erica Gordona - Tyreke Evansa - Anthonego Davisa - Omera Asika nie miała zbyt wiele czasu do zgrania. Razem spędzili na parkiecie tylko 169 minut. Na papierze wygląda to cholernie mocno, jednak urazy nie dają im rozwinąć skrzydeł. 

Zapomniałbym wspomnieć o 3 tegorocznych nabytkach. Pierwszym z nich został Omer Asik, który grając 2 skrzypce za Dwightem Howardem w Houston Rockets głośno mówił o chęci zmiany otoczenia. Na zasadzie trójstronnej wymiany trafił pod kosz do Nowego Orleanu, i sama myśl o sparowaniu defensywnego centra z kimś takim jak Anthony Davis już podnosi ciśnienie. Turecki wielkolud poprawił swoje statystyki z sezonu poprzedniego i jak na razie dobrze wspiera "Brew" pod koszem. Czasami dziwnie to wygląda, gdyż Asik wygląda jak gdyby był u progu koszykarskiej emerytury. Sprawia wrażenie ospałego i zmęczonego. Ma 28 lat na karku i obok żywiołowego Davisa wygląda osobliwie, ale obydwaj panowie nie wchodzą sobie w paradę pod koszem. Jest to jego ostatni rok kontraktu i czy zostanie w Nowym Orleanie? Tego nie wie pewnie jeszcze on sam. 

W czasie okienka transferowego pozyskali niechcianego w Memphis Quincy Pondextera oraz oddanego bez żalu z Miami Norrisa Cole'a. Obydwaj gracze po zmianie otoczenia stali się bardzo przydatnymi zawodnikami w rotacji. Pierwszy z miejsca poprawił swój % rzutów z dystansu. Przed przyjściem do Pelikanów notował 23.3 % a po zmianie otoczenia cyferki pokazują 38.9%. Wypełnia lukę po Andersonie, jednak jego obrona dalej odrobinę kuleje, ale przy jego warunkach fizycznych, jest to do naprawienia. 

Cole również poprawił się w rzutach za 3. Z 26% podciągnął się na 34%. Według statystyk trafia również 40% trójek po akcjach catch and shoot, czyli robi to co do niego należy. W tym sezonie przez skład przewinęło się kilkunastu rozgrywających, jednak to właśnie Cole okazał się najlepszym zastępstwem na czas nieobecności Holidaya. Do tego dobrze wygląda jego współpraca z Evansem.

Dell Demps może sobie pogratulować przyzwoitych ruchów kadrowych. 

Dodatkowo z ławki dobrą robotę wykonują Luke Babbit (50% za 3) oraz francuski center Alexis Ajinca.


Pomimo całego tego szpitala Pelicans są o wyciągnięcie ręki od awansu do PO. Przed nimi zostało 14 meczy, które przeplatają mocniejszych rywali z potyczkami, które powinni na spokojnie wygrać. Jednak zespół z Luizjany posiada niezwykłą przypadłość przegrywania z mniej wymagającymi przeciwnikami. Osobiście liczę na to, że zepną się w sobie i to ich zobaczymy w rozgrywkach posezonowych. Absencja Duranta oraz gorąca głowa Westbrooka może być przepustką do pierwszych PO w karierze Anthonego Davisa.

Tam czekać będą Wojownicy z Oakland. Nie wróżę sukcesu Pelikanom w tym starciu, ale jeden, no maksymalnie dwa mecze przy kosmicznej formie Davisa powinni wygrać. Golden State ma znakomity pierwszy i drugi garnitur. Atak i obrona z najwyższej półki podlane niesamowitą chemią wewnątrz organizacji. Przy najczarniejszym scenariuszu, może się okazać, że forma z sezonu regularnego nie przekłada się na rzeczywistość w play-off i to Pelikany będą się cieszyć z awansu do 2 rundy. Wszystko to jednak jest tylko gdybanie...  

Jeżeli jednak nie awansują do play-off, to mam nadzieję, że w lato coś się zmieni w klubie z Nowego Orleanu. Najpierw myślałem, o zmianie trenera, ale Monty Williams z dostępnego mu zdrowego składu uczynił skuteczną grupę pościgową, więc może dać mu jeszcze czas na poukładanie tego wszystkiego kiedy wszyscy będą zdrowi i dostępni. 

Nasuwa się również kilka pytań: w jakim (i kiedy???) stanie wróci Jure Holiday? Czy zdrowie Ericka Gordona wytrzyma? Co zrobi Asik po sezonie? Czy dokonają jakiś większych wymian? Czy zarząd mimo wszystko zwolni trenera? 

To wszytko są pytania na lato. Na razie cieszmy się z pięknej rywalizacji na Zachodzie. 

I na koniec taka mała ciekawostka: gdyby to właśnie oni awansowali do rozgrywek posezonowych, to CAŁA dywizja Southwest zagrałaby w PO. 

Wstydź się Wschodzie, wstydź...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz