niedziela, 18 października 2015

Boston Celtics: Podsumowanie sezonu 2014-2015

Chytre oczka Dany'ego Ainge'a wypatrywały kolejnych picków, spadających kontraktów oraz potencjalnych All-Starów niczym głodny narkoman działki u swojego dilera. Szaleństwo w tankowaniu nie jest tak widoczne jak u kolegi z Sixers, ale przez kilka ostatnich lat, Danny nagromadził wyborów w drafcie jak schabowych na wesele. Robi to w białych rękawiczkach zawsze twierdząc, że ma chytry plan.   

W zamyśle było "tankowanie" i ogrywanie pozyskanych w drafcie zawodników. Jednak o planach swojego GM nie został chyba poinformowany Brad Stevens, gdyż z odrzutów/niechcianych zawodników jakie dodano mu do składu ułożył drużynę, która dostałą się do rozgrywek posezonowych. 

Czy odbyło się tajne spotkanie przy portrecie Reda Auerbacha na którym ustalono, że tu będziemy udawać, że tankujemy, a tak naprawdę zaczniemy układać podwaliny pod przyszłe lata z tego co już mamy?  

Danny to tajemniczy człowiek.




Najpierw zaproponowano nowy kontrakt dla Avery Bradleya, na który sam zainteresowany zgodził się ochoczo. W ten sposób na najbliższe 4 lata Boston ma zaklepanego rzucającego obrońcę z ogromnym wkładem w obronę. Przedłużenie jego obecności w Celtach nie powinno dziwić, gdyż do spółki z Rajonem Rondo tworzyli bardzo specyficzny backcourt, który jakoś działał. Avery w przeciwieństwie do Rajona potrafi grać w ataku i jest w stanie dorzucić kilka oczek do ogólnego rozrachunku, jednak może martwić jego podatność na kontuzje. Po podpisaniu Bradleya zrobiło się trochę ciasno na pozycji 1 i 2, gdyż w drafcie z nr 6 wybrano Marcusa Smarta. 

Zamysłem włodarzy z Bostonu nie było stworzenie "Trójgłowej Hydry" jak w słonecznej Arizonie. Ktoś musiał odejść, a znając łasucha Ainge'a mógł to być każdy jeżeli oferta, która wylądowała na jego biurku była kusząca. Jednak oddając wcześniej Paula Pierce'a oraz Kevina Garnetta pokazał, że chce rozpocząć nowy rozdział w historii Bostonu. Ostatni ze starej gwardii został Rondo. Zatem nie trudno było się domyślić kto już niedługo opuści Bean City i to na dodatek w ostatnim roku swojego kontraktu.

Chętnym na usługi Rajona okazał się Mark Cuban, który (jak się później okazało) za konia trojańskiego oddał prawie całą swoją ławkę. Z jednej strony nie chciano Rondo skoro w składzie pozostał Bradley oraz pozyskano Smarta. Nie chciano również płacić mu nowego kontraktu, a trzymanie go na siłę przez wzgląd na dawne czasy mogło zaszkodzić chemii w drużynie oraz rozwojowi Marcusa. Dlatego w imię zasług z przeszłości uwolniono go z Bostonu i dano szansę na powalczenie o kontrakt i może finał w innej drużynie. Bardzo miły gest ze strony klubu, jednak i tak malkontenci powiedzą, że chcieli się go pozbyć za wszelką cenę. I w tym jest ziarenko prawdy, ale z jego odejściem nastał nowy świt dla organizacji. 

Lina została przecięta, a statek odpłyną na szerokie wody, opuszczając port "Anything is Possible", który od teraz będzie służył jako legenda wspominana przez fanów w pochmurne dni przy szklance rumu. 

Ale wracając do otrzymanych dobroci: najdłużej w drużynie miejsce zagrzał Jae Crowder, którego lubię nazywać DeMarrem Carrollem po zniżce. Chłop potrafi bronić oraz coś od czasu do czasu dorzuci w punktach. Bardzo dobrze spisywał się w roli zadaniowca w Dallas, a zwiększenie jego minut gry w Bostonie dało bardzo dobry skutek, dzięki czemu Jae mógł pokazać się z jak najlepszej strony. Jego postawa dała mu nowy kontrakt po zakończeniu sezonu. 9.5 punktów, 4.6 zbiórek, 1.4 asystę oraz 1 przechwyt zostały wycenione na 35 mln dolarów płatne w 5 lat. Patrząc (przez pryzmat nowego salary) na to co daje drużynie (zwłaszcza w obronie) można rozpatrywać to jako udany napad na bank z bananem w ręku.

Danny ty lisie! 


Pozostali biorący udział w tej wymianie nie pozostali w Celtics na długo. Brendan Wright odjechał do Suns, a Jameer Nelson do Denver. 

W składzie pozostał jeszcze jeden zawodnik mogący poprosić o gruby kontrakt po sezonie, zwłaszcza, że rozgrywał najlepsze rozgrywki w karierze. Szybko rozesłano wici do drużny z zapytaniem kto nie potrzebuje SF w sile wieku i tak o to Jeff Green na zasadzie trójstronnej wymiany pojechał do Memphis, a Boston otrzymał Tayshauna Prince'a oraz Austina Riversa. Jak nie trudno się domyślić obydwaj panowie nie zagrzali długo miejsca w składzie.

Trójstronna wymiana Celtics-Suns-Pistons sprowadziła do Bostonu Isaiaha Thomasa. Wcześniej wspominałem, że "Trójgłowa Hydra" nie jest w zamyśle włodarzy, jednak Danny strasznie chciał mieć tego małego strzelca w składzie już znacznie wcześniej. Thomas wchodził jako rezerwowy i z miejsca stał się najlepszym strzelcem drużyny, ze średnią 19 punktów na mecz. Para bardzo dobrych obrońców w pierwszym składzie i zupka instant o smaku ataku z ławki? Dlaczego nie? 

Pozostali w składzie spisywali się przyzwoicie. Dywagowano czy Brandon Bass nie opuści również Bostonu przed zamknięciem okienka transferowego, gdyż był łakomym kąskiem dla wielu ekip chcących wzmocnić się pod koszem i w ataku na półdystansie. Dziwne, że nikt nie chciał go mieć u siebie przed PO. A może oferty nie były za ciekawe?

Kelly Olynyk pokazał również, że pomimo podśmiechujek na jego temat, również potrafi coś tam dorzucić do wyniku i widać było spory progres w jego grze. Rozciągał atak i trafiał za 3 na przyzwoitym (jak na centra) procencie: 34%. Poprawił również obronę, co jest chyba trochę pomijane w dyskusjach o tym zawodniku.

Jared Sullinger kontynuował walkę z nadwagą oraz o swój pobyt w rotacji. Przeszkadzały mu w tym kontuzje oraz średnia gra kiedy już znajdował się na boisku. Za to był najlepiej zbierającym z całego składu. Średnio zgarniał 7.6 zbiórek na mecz.

Tyler Zeller, który dostał więcej minut na parkiecie również notował przyzwoite statystyki. Oddano go by zrobić miejsce dla LBJ w Cavaliers. Nikt nie oczekiwał do niego fajerwerków, jednak zwiększenie ilości czasu gry przyniosło lepszy rezultat i nawet miejsce w wyjściowym składzie.

Pozyskany przed sezonem Evan Turner nie powrócił do formy znanej z Sixers, ale rozegrał wszystkie mecze w sezonie z czego ponad połowę w wyjściowym składzie. Notował 9.5 punktów, 5.1 zbiórek, 5.5 asyst oraz 1 przechwyt na mecz. Wszystko za niespełna 3.5 mln dolarów za sezon. 

W swoim debiutanckim sezonie nie sprawdził się za to Marcus Smart. Po lidze letniej wiadomo było, że chłopak nie ma najlepszego rzutu, ale w obronie pracuje za trzech. Sezon regularny był dla niego pasmem przeciętnej gry, która miała swoje momenty. Kilka razy miewał przebłyski i głośno komentowano poprawę jego ofensyw, ale tym co najbardziej boli mnie w jego grze to bark podań. Przychodził do ligi z łatką dobrego "asystenta" ale szukanie partnerów na wolnych pozycjach wychodziło mu tragicznie. Sezon zakończył ze średnią 3.1 asyst na mecz. Po odejściu Rajona Rondo wskoczył na pewien czas do wyjściowego składu, jednak to też nie przełożyło się na polepszenie statystyk. Ale jedno mu trzeba oddać: w obronie jest znakomity i mam nadzieję, że rozwinie również atak. 

Danny mówił głośno o tym, ze rookie nigdzie się nie wybiera. Z tego co czytam to również kibice oszaleli na jego punkcie. Ale Ainge nie byłby sobą gdyby nie próbował sprawdzić wartości młodego obrońcy. Smart miał otwierać listę graczy oferowanych Sixers w zamian za Nerlensa Noela.

Za tym człowiekiem nie trafisz...

   
Brad Stevens udowodnił, że dawanie posady trenerowi bez doświadczenia w NBA jest opłacalne. Ciągła rotacja zawodników nie sprzyjała do wypracowania jakiegoś schematu jak ta drużyna ma wyglądać, jednak ze skrawków dostarczanych przez ciągłe wymiany udało się stworzyć zespół na 7 miejsce na Wschodzie. Nie wiem czemu, ale jego praca i podejście do zarządzania drużyną przypomina mi trochę Ricka Carlisle. Znakomicie rotował składem dobierając potrzebne kawałki do tego co działo się na boisku. Po sezonie zajął 4 miejsce w głosowaniu na najlepszego trenera w lidze. Wyprzedzili go Mike Budenholzer i jego "odrodzona" Atlanta, Steve Kerr i mistrzowie z Oakland oraz Jason Kidd ze swoją ludzką ośmiornicą w obronie. Teraz dostał kilka fajnych nazwisk na nadchodzący sezon i jestem ciekaw jak to teraz poukłada. 

40-42 takim bilansem zakończyli rozgrywki Bostońscy Celtowie i tym samym awansowali na 7 miejsce na Wschodzie. Atak uplasował się na 18 miejscu w lidze. Brak wybitnego gracza ofensywnego był widoczny, i dopiero przyjście Thomasa coś ruszyło w tej kwestii. Tylko Thomas oraz Jeff Green przekroczyli średnią 15 punktów na mecz. Obrona została sklasyfikowana na 12 pozycji, co również jest bardzo dobrym wynikiem. Smart, Bradley oraz Crowder kłaniają się nisko. Kurtyna opada. 

Ich przeciwnikiem w pierwszej rundzie został LeBron James i jego świta w pełnej krasie i majestacie. Wiadomo, że Boston nie był gotowy na walkę z Goliatem ale ich postawa nie przyniosła kibicom wstydu. Warte odnotowania są dwa aspekty: kontuzja barku Kevina Love podczas walki o piłkę z Kellym "MMA" Olynykem. Gdybym oglądał to zdarzenie na kasecie VHS ta z pewnością byłaby bardzo zjechana od ilości odtworzeń. Nie widziałem tam celowego działania na szkodę Kevina, zwłaszcza, że to on pierwszy wkładał ręce tam gdzie nie powinien. Zatem nagonka na Olynyka jest żałosna. Walka o piłkę i nic więcej. Czy kosztowało to Cavs tytuł mistrzowski? Tego nie dowiemy się nigdy.

Drugim wezwanym do tablicy jest oczywiście J.R Smith. Podczas meczu, bez powodu uderzył w twarz Jae Crowdera. Taki niezapowiedziany gong sprawił, że Bostończyk osunął się na nogach jak marionetka której odcięto sznurki. Doznał przy tym urazu nogi, gdyż spadając niefortunnie wygiął kolano. Powinni Smitha tam przekopać pod koszem. "Śmieć jednego człowieka jest ... śmieciem dla drugiego". Jak ja się cieszę, że ten pajac nie jest już w Knicks.

Cavs szybko zrobiło 4-0 na Celtach, jednak jak powtarzam: przegrali z honorem.   

Sezon w stosunku do poprzedniego uważam za bardzo udany, a to dopiero początek ich drogi do odbudowy marki jaką jest Boston. Mają odpowiedniego trenera, młody skład i nieprzewidywalnego Generalnego Menadżera. 

Będzie wesoło w Bean City.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz