piątek, 2 października 2015

Kontrakty, niewypały i syrop klonowy...

Kiedy zapytasz typowego fana NBA o jakiegoś zawodnika z Kanady ten bez wahania wykrzyknie - Steve Nash! 

Uwielbienie dla tego pokurcza jest zrozumiałe i powszechnie akceptowalne. Suns i ich run'nad'gun, MVP x 2 i takie tam finansowe machlojki. Kiedy jednak zadamy pytanie niczym ankieter z Familiady: a kogo jeszcze? Wówczas może pojawić się drobny problem. 

Co bardziej ogarnięci w nowożytności wskażą zeszłoroczny nr 1 draftu Andrew Wigginsa, Kelly "MMA" Olynyka lub mokry sen Vivka Ranadive - Nika Stauskasa. Starzy fani podrapią się po siwiejących już włosach wspomną z łezką w oku Samuela Dalemberta, Jamaala Maglorie lub pięknisia Ricka Foxa. 

Jednak na chwilę obecną 2 najgorętsze nazwiska kojarzone z flagą z liściem klonowym to Tristan Thompson oraz Anthony Bennett. 

Pierwszy ma urojenia schizofreniczne, przejawiające się wyobrażeniem o byciu w czołówce ligi na swojej pozycji. Drugi cierpi na depresję/zaparcie talentu. 

Dziś dr Przemek zdiagnozuje obydwa przypadki...




Dane pacjenta: Anthony Harris Bennett 14/03/1993. 203 cm, 111 kg,  nr 1 draftu 2013 obecnie zawodnik: Toronto Raptors. 

Opis choroby: Chroniczne zaparcie talentu, brak pewności siebie, nadwaga oraz problemy ze wzrokiem. 

Diagnoza: Pan Bennett może cierpieć na syndrom szoku pourazowego zwanego potocznie: "Co ku**a?". Kiedy Cleveland Cavaliers wybrali go z pierwszym numerem draftu 2013 w psychice tego młodego chłopaka mogło dojść do nieodwracalnych zmian spowodowanych nagłym szokiem. Cały koszykarski świat był zdziwiony kiedy to jeszcze panujący wówczas David Stern wyczytał jego nazwisko jako pierwsze. Wówczas rozpatrywano jego wybór w pierwszej 10. Na pewno nie jako faworyta do top 3 draftu, a o pierwszym numerze nie było nawet mowy w najdziwniejszych snach.

Kiedy popatrzymy na jego średnie z uczelni możemy odnieść wrażenie, że chłopak ocierałby się o bardzo dobrego zawodnika, ale raczej nigdy o lidera składu lub All-Stara. Amerykańscy specjaliści porównywali go do Rodneya Rogersa lub Jasona Maxiella czyli solidnych rzemieślników. Masywna bestia potrafiąca korzystać ze swojego atletyzmu w ciągu na kosz. Niespotykany rozstaw ramion, szybkość oraz duże dłonie. Powinien siać postrach w sercach mniejszych przeciwników na SF przez swoje gabaryty, a kiedy grał na PF miał mieć przewagę szybkości nad wolniejszymi podkoszowymi. Trenerzy nie powinni go wypuszczać z pola 3 sekund, gdzie czuł się najlepiej. Jednak Anthony potrafił również przymierzyć z półdystansu oraz dystansu, co dawało obraz gracza wszechstronnego i gotowego do gry w obecnej NBA.

Takich tweenerów było już kliku na parkietach NBA. Jednym udawało się wybić dzięki jednej specjalności, którą torowali sobie drogę w lidze, inni przez to, że byli dobrzy we wszystkim, ale nie najlepsi w jednej danej dziedzinie szybko zapadli w niepamięć i niełaskę. Pierwszym przykładem może być Carmelo Anthony, którego asem w rękawie jest ofensywa. Coś zbierze, coś poda, coś ukradnie, jednak trafia jak automat bez znaczenia na pozycję na jakiej się znajduje. Temu któremu się nie udało był Derrick Williams, który podobnie jak Bennett dobrze prezentował się na uczelni, jednak w NBA niczym specjalnym się nie wybił.

W debiutanckim sezonie Anthony miał nadwagę i jak się później okazało problemy ze wzrokiem. Kiedy patrzyłem na tą nalaną twarz widziałem w niej Bernardyna. Autentycznie jego twarz przypominała mi psa z filmu Beethoven. Zagrał 52 spotkania pod moim drugim ulubionym trenerem: Mikem Brownem. Ten ludzki garnitur nie był w stanie wykorzystać potencjału gracza kiedy ten jakimś cudem nie był kontuzjowany. Nie był w stanie zrobić nic dla tej drużyny. Dlatego nic dziwnego, że kiedy LeBron ogłosił powrót do rodzinnego miasta oddano Bennetta oraz Wigginsa do Minnesoty w zamian za Kevina Love.

Przed pierwszym gwizdkiem nowego sezonu Anthony uporał się z problemami ze wzrokiem oraz wyraźnie schudł. Jednak i w Minnesocie nie dane mu było pograć za dużo. Rozegrał o 5 spotkań więcej jednak statystyki nie były na poziomie pierwszego wyboru w drafcie. Nie pomagała też konkurencja na pozycji PF w drużynie. Flip Saunders zamiast rozrysowywać dla niego akcję z wjazdami pod kosz, gdzie mógłby wykorzystać swoją budowę ciała oraz motorykę, kazał mu po pick'n'rollu odchodzić z piłka na bok i rzucać z półdystansu. Miał to być świeży początek po nieudanym debiucie.

Kiedy do drużyny doszedł jeden z najlepszych mentorów w lidze - Kevin Garnett - sam pisałem, że to Bennett skorzysta na jego obecności najlepiej spośród Młodych Wilków. Tak się nie stało. Może nakładł chłopakowi do głowy tyle ile mógł by odblokować go psychicznie*, jednak w rotacji był już spalony.

Kiedy po drafcie i walce o wolnych agentów skład Minnesoty był wyklarowany, zawodnik poprosił o wykupienie swojego kontraktu. Na początku wydawało mi się to szalone, gdyż raczej nie miał pozycji do negocjacji przy nowej umowie i jedyne co miał do zaoferowania innym zespołom to wyświechtany slogan: "ej! może u was zaskoczę!". Zawodnik przekalkulował na zimno skład Leśnych Wilków i uznał, że walka o minuty w tak zacnym gronie graczy podkoszowych nie ma sensu. Lepiej ratować resztki kariery za minimum dla weterana (po 2 sezonach w lidze!) ale z większą liczbą minut w rotacji.  Tak o to zaczęły się spekulacje gdzie gracz może wylądować.

Głównymi kandydatami byli: Portland oraz Philadelphia. Pierwsi są w totalnej rozsypce i szukają wsparcia wszędzie gdzie się da. Próba dania maksymalnego kontraktu Enestowi Kanterowi było chwytaniem się brzytwy. Dodatkowo asystentem trenera jest tam Jay Triano - główny szkoleniowiec reprezentacji Kanady**. Będą szorować dno ligi, a oczy będą zwrócone Damiana Lillarda, więc czas na grę by się znalazł (na jego pozycjach nie ma szału osobowego w składzie) oraz presja otoczenia już nie taka jak w Cleveland i Minnesocie. Mogło się udać.

W Sixers miałby szansę pograć na SF i pokazać na co go stać w drużynie, która nie walczy o nic. Rób co chcesz i udowodnij, że masz w sobie talent i zamknij mordy niedowiarkom. Wolna ręka oraz brak presji mogły odbudować w zawodniku wiarę we własne umiejętności.

Ja osobiście liczyłem na telefon od Marka Cubana by zaprosił go do Mavericks. Rick Carlisle na pewno wykrzesałby z zawodnika więcej niż Brown i Saunders razem wzięci, jednak w Dallas po nieudanym off-season presja będzie ogromna i to też może zahamować rozwój gracza. Na minuty mógłby liczyć, gdyż Dirk nie jest już pierwszej młodości i ktoś musiałby zapewnić zmianę. Bennett>>>Charlie V. Taka prawda...

Co by o nim nie pisać to chłopak ma papiery na granie tylko potrzebuje minut oraz motywacji. Zgodził się na jednoroczny kontrakt z Toronto Raptors. Powrót w rodzinne strony może wyjść mu na dobre. Coach Dwane Casey znany jest z twardej ręki i może słuszny opierdziel będzie lepszy od głaskania po główce i zapewniania, że wszystko będzie dobrze. O pozycję w zespole będzie walczyć z Patrickiem Pattersonem, Jamesem Johnsonem oraz dziadkiem Scolą, więc towarzystwo jak najbardziej do wygryzienia z minut oraz pozycji w rotacji. Szkoda, że nie ma weterana służącego dobrą radą. Bardzo interesujący ruch kadrowy, który będę obserwować z zaciekawieniem.

Leczenie: Więcej minut, większa motywacja oraz największy kopniak na rozpęd w spasioną dupę jakiego nie widział świat od czasów kopnięcia piłki przez Kojiro (Tsubasa to leszcz)

* oraz **: podczas kiedy większość ludzi emocjonowało się EuroBasketem w Ameryce długiej i szerokiej oraz Kanadzie również odbyły się mistrzostwa. Oto Anthony Bennett przystępujący do nowego sezonu. Oby więcej takich akcji jak ta od 2:07. Zasłona i do razu przodu by zabić ich masą! Chłopczyk z 7 na koszulce nawet nie próbował bronić, bo wiedział co go spotka jeżeli wejdzie na tor kolizyjny z rozpędzonym pociągiem...



Zajmijmy się drugim, poważniejszym przypadkiem:

Dane Pacjenta: Tristan Trevor James Thomspon, 13/03/1991, 206 cm, 108 kg, 4 wybór draftu 2011, obecnie zawodnik - zespół nieznany.

Opis choroby: Egocentryzm, wielkie ego, urojenia na tle własnych umiejętności, pazerność.

Diagnoza: W 2011 Cavs z jedynką wybrali Kyrie Irvinga i nikt nie dyskutował na ten temat. Z 4 wyborem sięgnęli właśnie po Tristana, który miał być dobrym uzupełnieniem podkoszowej rotacji. Walczy na desce jak szalony oraz potrafi łapać piłki nad obręczą. Dodając do tego przyzwoita obronę mamy obraz zawodnika, który z ławki przyda się każdej drużynie, lub jako starter robiący swoje po cichu i bez ściągania na siebie zbytniej uwagi. Z braku laku i kit dobry.

Cavs od odejścia LBJ borykali się z problemami kadrowymi. Nic więc dziwnego, ze Thompson wskoczył do s5 już w 2 sezonie gry. Został tam przez następne 2 sezony grając wszystkie 82 mecze. Dopiero przybycie Kevina Love odesłało go ponownie na ławkę.

Podczas jego gry w roli startera pokazał, że zależy mu na poprawie jego umiejętności. Kilka lat wstecz głośno mówiło się o zmianie przez zawodnika ręki którą rzuca. Jego arsenał w ofensywie opierał się głównie na lobach od kolegów, dobitkach oraz sporadycznych hakach oraz layupach. Wszystko to robił za pomocą prawej ręki kiedy tak naprawdę jest leworęczny. Oburęczność i koszykarzy nie jest niczym niezwykłym, gdyż ćwiczy się obydwie ręce by być bardziej uniwersalnym. Zamiana nie poszła zbyt dobrze, jednak plus za starania pozostał.

Jednym słowem: fajny role player, który się stara.

Lecz apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jego agentem został Rich Paul, który reprezentuje LeBrona Jamesa oraz chociażby Ericka Bledose. O ile z LBJ sprawa jest prosta: wchodzi do biura właścicieli i mówi, że jego gwiazda nr 1 chce tyle i tyle i nie ma bata by nie dostał żądanej kwoty. Dla Bledsoe udało mu się wywalczyć lukratywny kontrakt z Suns (jeszcze raz dzięki Minnesoto!) pomimo jego problemów ze zdrowiem, które odpukać (puk, puk) są jak na razie za nim. Zatem Tristan nie chciał być gorszy w kwestii zarobków. James jest jego przyjacielem i drugim po Bogu w Cleveland, zatem czuł się bardzo pewny w negocjacjach z klubem.

Ile wcześniejszych ofert odrzucił nie jestem w stanie spamiętać. Pamiętam, że na początku negocjacji były to realne kwoty w zamian za to co dawał drużynie na parkiecie jeszcze przed przyjściem LBJ i zmianach w organizacji. Później przerodziło się to w szaloną licytację, a jego występ w poprzednich PO dolał tylko oliwy do ognia i dołożył kilka milionów za sezon do roszczeń gracza. Kiedy na jaw wyszło, że zespół jest skłonny zaproponować mu kontrakt 80 milionów za 5 lat gry nie mogłem uwierzyć w to co czytam. Zmiany w slary jestem w stanie zrozumieć, ale danie takich pieniędzy za 4 sezony za średnimi 10.1 punktów, 8.4 zbiórek i średnią obronę? "To się nie dodaje!"

Patrząc realnie na ich skład to mamy Love'a po kontuzji barku, Mozgova oraz wiecznie połamanego Andersona Varejao. Wynika z tego, że daliby 5 letni kontrakt na 80 milionów (specjalnie powtarzam tą kwotę) rezerwowemu. Tyle dostał Draymond Green. Gdyby doszło do takiego układu zarabiałby więcej niż Paul Millsap co jest śmieszne i żenujące zarazem.

Sam zawodnik nie był wzruszony opiniami na swój temat i zażądał maksymalnego kontraktu: 94 mln dolarów.

94 MILIONÓW DOLARÓW !!! 


Zaśmiałem się ja, Cleveland, cały koszykarski światek oraz Marsjanie w odległej galaktyce. Kiedy zespół nie odbierał telefonów od zawodnika nie kto inny jak Chris "Sources" Broussard podał do wiadomości plotkę, że Tristanowi zmiękło to i owo i szuka ugody za 53 mln płatne w 3 lata. Szybko jednak została zdementowana i cyrk trwa dalej.

Do 1 października strony miały czas na dojście do porozumienia w sprawie kontraktu. Mogli ugadać się na mniejszą kwotę, mogli iść na rękę zawodnikowi lub czekać, aż podpisze z nimi ofertę kwalifikacyjną na jeden sezon wartą 6.8 mln dolarów i w następne lato zostałby wolnym agentem i  mógłby zrobić to co będzie chciał. Thompson jednak tego nie zrobił i mamy impas.

Pomimo, że po tej całej szopce mam go za chciwego idiotę, to wiedział, że jeżeli podpisze ofertę, to Cavs będą panami całej sytuacji. To zespół będzie decydował o tym ile zagra i kiedy zagra. Od tego jak się zaprezentuje w meczach będzie zależeć kontrakt jaki dostanie po tym sezonie jako niezastrzeżony wolny agent. Jednym słowem: mogli go udupić i zmusić do gry za ochłapy (bo raczej po kiepskim sezonie nikt nie będzie pamiętał ubiegłorocznych PO) lub kupić mu bilet do Chin.

Na tydzień przed oficjalnym zgrupowaniem drużyny LeBron zwołał całą ekipę na treningi do Miami (ciągnie wilka do lasu he he he hmmm). Na tym mini campie zabrakło tylko Thompsona. Czy olał kolegów z drużyny i ma żal do LBJ za brak wstawiennictwa w negocjacjach? Nie wiem i nie chcę zgadywać i rozsiewać plotek, gdyż od tego są inne portale.

Olanie płaczu TT jest chyba najlepszym posunięciem Cavs od czasu wyboru LeBrona oraz Irvinga z nr 1 draftu. Thompson dalej jest zastrzeżonym wolnym agentem, jednak do czasu podpisania nowego kontraktu/oferty kwalifikacyjnej z Cavs nie ma prawa grać oraz trenować z drużyną. Każda inna ekipa może złożyć swoją ofertę dla zawodnika, ale to Cavs mają ostatnie słowo w kwestii jego kontraktu. Albo pozwolą mu odejść, albo wyrównają. Ktoś dla żartu 6/7 mln za 2 lata? Byłoby miło.

Jeżeli ktoś zaoferuje mu kontrakt 10 mln lub więcej za rok, będzie równie głupi co Cavs gdyby zgodzili się na te 80/5 nie wspominając o tych 94 mln dolarów.

Leczenie: Zostawić go samego sobie. Zafundować detoks na bezrobociu. Takim zachowaniem mógł wystawić sobie wilczy bilet, jednak chętni się znajdą. Jeżeli tacy się znajdą oddać go bez żalu i zadzwonić do Carlosa Boozera i jego sztucznych włosów za minimum. Obrona nie ta, ale jaki upgrade w ataku. Chociaż obrony im potrzeba bardziej...

Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że po wyborze Wigginsa w drafcie naprawdę zacierałem ręce na tą ekipę. Irving, Wiggins, Thompson oraz Bennett. W samolocie lecącym z Europy był już David Blatt. Doświadczony trener + grupa młodych i chłonnych umysłów, z których mógłby poukładać coś naprawdę fajnego na nieobliczalnym Wschodzie. Szkoda, że ktoś postanowił wrócić i wszystko popsuć...

Dziś pierwszy mecz preseason. Mała zapowiedź co nas może czekać już za kilka dni:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz