wtorek, 16 grudnia 2014

Panie! to nie jest 2K15!

Wczoraj doszły do mnie wieści zza oceanu o zwolnieniu trenera Sacramento Kings - Michaela Malone'a. Najpierw uznałem to za ponury żart, ale później wyczytałem w kilku serwisach, że jednak to jest prawda. Siedząc w stanie pełnej konsternacji próbowałem doszukać się powodów takiej decyzji włodarza Kings - Viveka Ranadive.  To co znalazłem nie daje mi spokoju, stąd powstanie tego teksu.

Kiedy doszperałem się "rzekomych" powodów to najpierw się śmiałem pod nosem, ale później naszła mnie strasznie przygnębiająca myśl: tacy ludzie kierują całymi organizacjami w NBA i nic nie jesteśmy w stanie na to poradzić. 



Nie chcę się tutaj bawić w jakiś "Fakt", lub tego typu twory prasy bulwarowej, ale pan ze zdjęcia powyżej nie daje mi innego wyboru.

Zacznijmy od tego czy miał podstawy by zwolnić trenera ze stanowiska?

Sacramento okazało się obok Bukcs największą niespodzianką startu obecnych rozgrywek. Zaczęli od przetasowań w składzie i na miejsce rzucającego za dużo Isaiaha Thomasa sprowadzili Darrena Collisona, który mniej rzuca, a więcej podaje oraz lepiej broni i prowadzi atak. Z mistrzostw świata w Hiszpanii powrócili odmienieni Rudy Gay i DeMarcus Cousins. Pierwszy rozpoczął sezon tak fantastycznie, że zaproponowano mu nowy kontrakt. DMC natomiast przeszedł całkowitą przemianę psychiczną. Z wiecznie niezadowolonego gbura psującego chemię w zespole, nagle stał się pierwszym porządkowym, który dba o swoich kolegów zarówno na parkiecie jak i poza nim. Dojrzał emocjonalnie, stał się liderem, a to przełożyło się na znakomite występy indywidualne oraz drużynowe. DMC był stawiany obok Marca Gasola jako najlepszy center w lidze oraz kandydat do MVP. Drużyna z nowym rozgrywającym, przeżywającym renesans formy, Gayem oraz zmotywowanym jak nigdy dotąd Cousinsem przebojem rozpoczęła rozgrywki. Wielka w tym zasługa trenera, który dostrzegł braki w składzie zespołu i postanowił pójść inną drogą niż wszyscy inni.

Na chwilę obecną bardzo popularną w NBA jest gra tak zwanym small ball, czyli szybkie tempo oraz masa rzutów za 3 punkty. Malone wiedział, że nie jest w stanie nawiązać rywalizacji z innymi zespołami w tym aspekcie, przez braki zawodników mogących rozciągać grę i trafiać seriami za 3, dlatego postanowił, że piłka będzie kierowana do środka, przez strefę podkoszową jak w latach 90 i, o dziwo, zaczęło to przynosić pożądane rezultaty. Wygrali 9 z 15 pierwszych spotkań i zaczęto wymieniać ich jako cichego kandydata do gry w PO.


Na nieszczęście dla trenera DMC zachorował na wirusowe zapalenie opon mózgowych i nie był w stanie grać. Kings wygrali zaledwie dwa razy w dziewięciu spotkaniach, co było bardzo na rękę właścicielowi oraz generalnemu menadżerowi Pete'owi D'Allessandro, którzy będą dalej w tym tekście nazywani: głupi (GM) i głupszy (właściciel)

Otóż głupi i głupszy od samego początku mieli wizję zespołu który, będzie grał nowoczesną i przyjemną dla oka koszykówkę. Coś na zasadzie obecnych Golden State Warriros, jednak jak wspomniałem Kings nie mieli warunków do takiej gry i po porażkach podziękowano trenerowi za współpracę. Warto dodać, że Królowie mieli teraz jeden z najcięższych terminarzy, oraz dodatkowo ograniczał ich brak najlepszego gracza w składzie, co nie przełożyło się na taryfę ulgową dla szkoleniowca.


I po zwolnieniu trenera zaczęła się karuzela idiotyzmów. W roli jego tymczasowego następcy wybrano Tyronea Corbina, jednego z asystentów Malone'a. Corbin w zeszłym sezonie stracił pracę w Utah po 3 latach z bilansem 112-146. Jak mówił Borat "Great Success". Corbin to w moim przekonaniu antytalent trenerski na poziomie Mike Browna, jednak jako asystent odnajdywał się dobrze. I co najśmieszniejsze to on w głównej mierze odpowiadał za ofensywę zespołu, która tak raziła głupiego i głupszego.
Nie chciałbym być w jego skórze, kiedy z chorobowego powróci Cousins. Wiadomo jak w przeszłości układały się relację pomiędzy środkowym, a innymi trenerami, którzy po jednym kaprysie gwiazdy tracili posady. Czy to może być powrót starego-złego Boogiego? Oby nie.

Pierwszym poważnym kandydatem na nowe stanowisko ma być Vinny Del Negro. Przemilczę ten fakt, bo jeżeli głupi i głupszy do tego doprowadzą, to żal mi kibiców z Sacramento.

Jednak jest ziarenko nadziei. Obok Del Negro, pod uwagę brany jest również George Karl. Czy próba zrobienia z obecnego Sacramento czegoś na miarę Denver z sezonu 2012-2013 ma sens? Na pewno większy niż Corbin/Del Negro na stołku trenerskim.

Jednak hitową informacją, jaką udało mi się znaleźć, był wymóg głupszego już podczas obozu przygotowawczego. Chciał by Malone prowadził obronę tylko czterema zawodnikami, a piąty miał stać na połowie przeciwnika i czekać na tak zwany "cherry -pick" czyli po naszemu: miał stać na ochłapach, czekać na podanie i zdobywać łatwe punkty. Głupszy twierdził, że taki system z powodzeniem jest wdrożony U JEGO SYNA W SZKOLE i dlatego też powinien odnieść sukces w NBA. Co śmieszniejsze, Corbin może być zmuszony do wypróbowania tej taktyki w nadchodzących meczach. A to nie koniec ciekawostek i pomysłów głupszego. Chciał również by Malone dał szansę gry zupełnie nie przygotowanemu do sezonu Royce'owi White'owi, oraz knuł spisek mający na celu sprowadzenie w lato Josha Smitha, bez konsultacji z trenerem.

Czy mamy tu do czynienia z nowszą wersją Jamesa Dolana? Głupi i głupszy aspirują do tej roli jak mało kto. Już samo wpuszczenie kamer serwisu Grantland do ich sztabu podczas naradzania się kogo mają wybrać w drafcie, powinno dać sygnał ostrzegawczy. Wybrali z nr 8 Nika Stauskasa, który na razie okazał się niewypałem. Jednak sposób, w jaki to zrobili jest iście mistrzowski. Głupszy przyszedł i powiedział: Stauskas, reszta niczym lemingi pokiwała głową i przyjęła propozycję "Duce" z aprobatą. Nawet Chris Mullin uśmiechał się i kiwał głową z radością. Ale sądząc po wypiekach na twarzy wrócił do swojej kochanki - wódki i był bardzo wstawiony w tym czasie.
Bill Simmons oraz Jalen Rose w swoim przedsezonowym przeglądzie idealnie wyśmiali to zdarzenie.


Głupi i głupszy zachowują się jakby grali w NBA2K15, a nie próbowali zarządzać potężną organizacją. Szkoda mi kibiców ze stolicy Kalifornii, bo mieli drużynę, którą nareszcie dało się oglądać i jej kibicować. Szkoda mi zawodników, którzy wytworzyli chemię w zespole i stali się prawdziwą drużyną. I przede wszystkim szkoda mi Malone'a, bo po latach bycia asystentem nareszcie dostał okazję do poprowadzenia własnej drużyny i zrobił to znakomicie. Jego zwolnienie nie ma dla mnie większego sensu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz