To co spotkało klub z Seattle to zbrodnia na sporcie, która nigdy nie będzie wybaczona panie Claytonie Bennet.
Nigdy!
Ale jest nadzieja, na przywrócenie "Ponaddźwiękowców" do grona zespołów NBA.
Ale po kolei.
W maju 2014 Herb Kohl sprzedał drużynę Milwaukee Bucks dwóm bilionerom z Nowego Yorku. Szczęśliwymi nabywcami zespołu ze stanu Wisconsin zostali Marc Lasyr oraz Wes Edens. Za sumę ok. 550 mln dolarów stali się właścicielami klubu w którym grali tacy zawodnicy jak Karrem Abdul Jabar oraz Oscar Robertson. Obydwaj panowie zapisali się w annałach historii NBA oraz wywalczyli jedyny tytuł mistrzowski dla Bucks w 1971 roku.
Kibice zatem odetchnęli z ulgą, że ich ukochany klub zostanie w Milwaukee. Warto wspomnieć, że środowisko klubu jest jednym z najmniej medialnych w całych Stanach Zjednoczonych. Niektórzy nie widzieli sensu inwestowania takiej sumy właśnie tam. Magazyn Forbes w styczniu 2014 podał, że Bucks posiadają najmniejszą wartość ze wszystkich trzydziestu klubów w lidze. Obliczono, że są warci ok. 405 mln dolarów, zatem może dziwić suma za jaką klub został sprzedany. Jednak dwójka bilionerów podjęła wyzwanie, które po krótkim czasie zaczęło ich przerastać.
Po zaakceptowaniu przez ligę transakcji, wypłynął kolejny wydatek dla nowych właścicieli - przymusowe postawienie nowej hali do 2017 roku. Obecny bastion "Kozłów" - Bradley Center istnieje już ponad 25 lat i zaczyna odstawać od obecnych standardów ligowych. Licencja na użytkowanie tej hali wygasa z dniem 1 października 2017 roku i właściciele obiecali komisarzowi Adamowi Silverowi, że do tego czasu Bucks przeniosą się do nowej, spełniającej wszystkie wymogi nowoczesnej hali.
Jednak umowa jaką zawarli podczas kupna zespołu zawiera pewien interesujący zapis. Mianowicie jeżeli nowa hala nie będzie gotowa przed wyznaczonym terminem, liga może odkupić klub za 575 mln dolarów i sprzedać go z zyskiem do jednego z kilku chętnych miast w których palmę pierwszeństwa dzierży właśnie Seattle.
Na chwilę obecną podobno nie ma nawet uzgodnionego miejsca w którym owa nowoczesna hala ma powstać. Dwójka właścicieli zadeklarowała, że dadzą 100 mln dolarów na nową halę, a resztę pokryje wkład publiczny. Kiedy okazało się, że miasto nie jest skore do wyłożenia większej sumy na pomoc dla klubu, dwójka właścicieli próbuje ściągnąć do spółki jeszcze kilku wspólników, którzy za udziały w klubie dołożyli by cegiełkę do budowy nowej hali. Zgodnie z umową do maja przyszłego roku muszą zrobić "znaczący postęp" w kierunku budowy. Na chwilę obecną nie ma ku temu żadnych przesłanek by tak się stało.
Tak w wielkim skrócie przedstawia się walka o zachowanie klubu w Milwaukee.
Jest to kolejne światełko w tunelu dla kibiców SuperSonics. Po nieudanych przenosinach Sacramento Kings do Seattle, wyskoczyła "afera taśmowa" z właścicielem Los Angeles Clippers. Posądzony o rasistowskie poglądy Donald Sterling w końcu ustąpił i sprzedał klub byłemu dyrektorowi Microsoftu - Stevowi Ballmerowi za 2 miliardy dolarów.
Ballmer jest zasłużonym działaczem ponownego sprowadzenia koszykówki do Seattle. Z grupą inwestorów próbował reaktywować SuperSonics, a później odkupić wspomniany klub z Sacramento do rodziny Maloof i przenieść go do Seattle. Po kupnie LA Clippers nie mógł przenieść klubu do innego miasta, gdyż był to jeden z warunków nowej umowy. Tak więc osiągną swój cel i marzenie. Został właścicielem klubu, i raczej już nie spojrzy w stronę deszczowego Seattle.
Czyli niepowodzenie w Milwaukee może dać nowy start ekipie z Sonics. Jako fan zespołu z Seattle chciałbym ich powrotu do ligi, jednak poświęcenie zasłużonego klubu jakim jest Bucks (lub nawet wcześniej Kings) nie jest do końca właściwe. Dobrze by się stało gdyby to zespół z Oklahomy powrócił do Seattle, lub drugi klub z Los Angeles zmienił miasto i rozpoczął nowy start. W przypadku Bucks walka dalej trwa, Thunder zadomowili się już w Oklahomie i odcięli na dobre powiązania z Sonics. Clippers blokuje umowa o której wspomniałem.
Podczas negocjacji nad nową umową telewizyjną, chodziły plotki o chęci dodania kilku zespołów do ligi. Seattle miało być jednym z nich. Umowa została podpisana i na tym sprawa ucichła.
Ja jako fan New York Knicks oraz Seattle SuperSonics chciałbym oglądać je obydwie na parkietach najlepszej ligi świata. Nawet jeżeli ktoś nie jest fanem Sonics nie może zaprzeczyć, że ta dwójka graczy na zdjęciu poniżej zasługuje na zastrzeżenie ich numerów i zawieszenie koszulek pod kopułą hali w Seattle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz