W poniedziałkowy wieczór, przed meczem z Atlantą Phil Jackson zwołał dziennikarzy by porozmawiać o starcie sezonu w Nowym Yorku.
Na samym początku (po raz kolejny i pewnie nie ostatni w tym sezonie) podkreślił, że nie będzie to łatwa przerwa dla graczy oraz sztabu szkoleniowego. Racji trochę ma, wszak nie od razu Kraków zbudowano. Zwrócił uwagę na 10 meczy które Knicks muszą rozegrać w 15 dni. Zatem niewiele zostaje czasu na treningi. A jest co trenować.
Uprzedzając pytanie dziennikarzy, wystawił gorzką lurkę swoim podopiecznym. Odnosiła się do dobrych startów w meczu, gdzie później wypracowana przewaga zaczyna topnieć i w końcu znika. Nie da się ukryć, że kilka z takich potyczek powinno dać NY zwycięstwo.
Później temat zszedł na kontuzjowanych graczy. Do tablicy zostali wywołani Calderon, Prigioni oraz Bargnani. Popularny "Pierożek" wystąpił jednak w meczu z Atlantą, zatem czekamy na powrót duetu Hiszpańsko-Włoskiego. Hiszpan ma pauzować do połowy listopada, jednak jest to ruchoma data. Włoch z kolei może powrócić już dziś w meczu z Orlando.
Następnie niczym zaprawiony w bojach polityk stwierdził, że końcowy wynik nie definiuje tego jak dany zespół grał. Pomimo porażek dostrzega potencjał i jest zadowolony z tego co widzi. Porażki nie mogą przysłaniać, dobrych momentów w grze i stawać się powodem frustracji. Jax oczekuje od swoich podopiecznych patrzenia na szerszą perspektywę ich gry, a nie tylko sprawdzanie miejsca w tabeli.
Później przyszedł czas na pytania od zgromadzonych dziennikarzy. Pytano o niemoc Carmelo Anthonego w kilku poprzednich meczach. Jackson ze spokojem stwierdził, że rozumie pojawiającą się frustrację. Melo chciał wspomóc drużynę, tym co robi najlepiej, czyli poprzez zdobywanie punków. Kiedy człowiek chce a nie może - zwłaszcza kiedy wszystkie oczy są zwrócone właśnie na niego - może dojść do frustracji. Wspomniał, że porozmawiał z nim dziś, i Melo jest wyjątkowo skupiony. Na potwierdzenie jego słów po kilku "szarpanych" meczach Melo w przegranym mimo wszytko meczu z Atlantą ułożył sobie linijkę 25 punktów, 9 zbiórek i aż 7 asyst. Jak widać kojący głos Jacksona pomógł. Szkoda, że nie miał sesji z całą drużyną.
Następnie padło pytanie czy jest zadowolony z tego jak zespół adaptuje się do "Triangle Offense". Prezydent klubu po raz kolejny w czasie odpowiedzi ukrył dosadny przekaz. Po pierwsze podkreślił brak Calderona jako, osoby która będzie hamować zapędy niektórych graczy, bo to on będzie przy piłce na początku akcji, oraz pochwalił Shumperta, który niczym Pippen w czasach Bulls rozgrywa na chwilę obecną większość akcji NY. Następnie kazał poczekać do końca grudnia, by wtedy wyciągnąć pierwsze wnioski, kto jest uważnym uczniem,a kto indywidualistą. By dosadniej uwypuklić czym są "trójkąty" porównał 5 zawodników na boisku do palców u ręki. Jeżeli choćby jeden nie będzie funkcjonował, wystąpią trudności z zapięciem guzika w koszuli lub nawet zasunięciem rozporka. Czy miał również na myśli rozwiązywanie sznurowadeł?
Ale jak przedstawia się gra NY w tym sezonie? Na chwilę obecną legitymują się bilansem 2-6. Kilka meczy - jak wspomniałem - pierwsza opcja ataku, czyli Melo męczył się okropnie i praktycznie nic nie trafiał. Kilka razy solidna przewaga została roztrwoniona zbyt łatwo. Brak Calderona, który zapewne ogarnąłby zapędy co poniektórych. Dodając do tego brak rasowego obrońcy poza Shumpertem mamy obraz drużyny w przebudowie, która wyraźnie kuleje.
Dużo dobrego można się doszukać w sposobie jaki dzielą się piłką. Nie jest to już klepanie przez 15 sekund w jednym miejscu. Piłka krąży pomiędzy graczami, jednak widać, że dopiero zaczynają rozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Wiele ruchów jest podjętych z późnieniem, przez co obrona ma czas na zajęcie pozycji. Wymusza to nowy wariant, który na 80% kończy się izolacją dla Melo lub podaniem do nie krytego Jasona Smitha. Rzut z półdystansu tego ostatniego można wpisać na listę rzeczy pewnych: zaraz obok śmierci i podatków. Kiedy atletyczny Shumpert zaczyna ścinać pod kosz, obrońca Jasona idzie często na podwojenie i zostawia go nie krytego. Jedno podanie i piłka nie dotyka nawet obręczy. Money!
Skoro już tak słodzimy to muszę pochwalić grę Shanea Larkina. Przewidywałem, że odejdzie jako pierwszy, jednak pod nieobecność Calderona i chwilowych urazów "Pierożka" młody dał się poznać jako mały pitbull który walczy o każdą piłkę. Średnia przechwytu na mecz to 1,5 + emanuje energią która niejednokrotnie nakręca Knicks.
Iman Shumpert również zasłużył na plaster miodu. Jak wspominałem większość akcji rozgrywa właśnie on. Średnio zdobywane 13 punktów, 3 zbiórki i 3 asysty mogą dać do myślenia, czemu ten znakomity obrońca nie dostał przedłużenia kontraktu? Oszczędności, oszczędnościami, ale Jax chyba nie chce oddać jedynego rasowego plastra?
Łyżka dziegciu należy się J.R Smithowi. Niech was nie zmyli najwyższa liczba asyst w karierze. Liczba strat jest również na tym samym podium. Czasami jego "heroiczne", niczym nie przemyślane cegły wybijają zespół z rytmu. To samo tyczy się idiotycznych podań. "Jak palce jednej ręki". Jeden palec chyba spędzi sylwestra w innym otoczeniu jak tak dalej pójdzie.
Na poczynania Amare czasami nie ma słów.
Zgadzam się ze słowami Zen Mastera, trzeba być cierpliwym i czekać. Dziś NY gra z Orlando gdzie mam nadzieję zakończą serię 5 porażek z rzędu.
Ostatnio również nabyłem książkę "11 pierścieni" autorstwa Jacksona. Więc za jakiś czas możecie spodziewać się krótkiego jej opisu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz