Problemy Cleveland Cavaliers nastręczają pytań, czy trzech dobrych graczy wystarczy do zdobycia mistrzostwa, i czy jeszcze jest sens w budowaniu takich tworów, opartych na indywidualnych osiągnięciach gwiazd i poświęceniu weteranów.
Kiedy LeBron James,Chris Bosh oraz Dwayne Wade połączyli swe siły w Miami Heat, by wygrać nie jeden, nie dwa, bla bla bla i tak dalej mistrzowskie pierścienie, to określenie Big 3 było na ustach wszystkich kibiców. Jedni z koalicji się cieszyli (starzy i bardzo nowi fani Heat) inni byli zniesmaczeni takim zbiorowiskiem (cała reszta)
Jednak takie skupisko gwiazd w historii NBA było znane już dużo wcześniej. Dziś postaram się przedstawić jeden z wielu takich tercetów, które moim zdaniem śmiało i bez wstydu można nazwać tym określeniem, oraz nieśmiało stwierdzić, że byli lepsi od wspomnianych wyżej gentlemanów.
Na pierwszy ogień ku pokrzepieniu serc fanów Lakers, których to obecny sezon nie rozpieszcza, bardzo klasyczne trio złożone z członków Hall of Fame.
Los Angeles Lakers 1968-1969
Wilt Chamberlain - Elgin Baylor - Jerry West
Chamberlain po dziś dzień jest uznawany za najlepszego podkoszowego jakiego nosiły parkiety NBA. Średnia zdobywanych punktów przez niego w sezonie 61-62 to tylko 50 punktów oraz 25 zbiórek. Jest liderem ok. 60 aktywnych rekordów ligi w tym jednego, który przy obecnej kulturze gry wydaje się nie do pobicia - zdobycia 100 punktów w jednym meczu.
Jako jedyny w historii zdobył tytuł dla Najlepszego Debiutanta oraz MVP w jednym sezonie.
Jako jedyny center w historii zdobył tytuł najlepszego asystującego w sezonie.
Ilości wyróżnień nie sposób wyliczyć, tak jak liczby kobiet z którymi rzekomo sypiał. Sam mówił, że tych drugich było około 20 tyś.
Miły i spokojny człowiek jak określali go znajomi. Potrafił nawet zaprzyjaźnić się ze swoim największym boiskowym rywalem - Billem Russelem. Pojedynki tych dwóch centrów to już klasyka, jeżeli chodzi o rywalizację.
Wilt odszedł w wieku 60 lat.
"Szczudło" jest jednym z najbardziej dominujących graczy w historii. Jak wspomniałem jego znakomitości nie sposób opisać w kilku zdaniach, dlatego zostawiam zbadanie historii jego osiągnięć jako przymusową pracę domową, dla kogoś kto uważa Dwighta Howarda z dominatora.
Elgin Baylor to jeden z takich SF, którego każdy chciał mieć w swoich szeregach. I podobnie jak kolega wyżej, jest niekwestionowanym symbolem Lakers.
Nieoficjalnie jest nazywany: "największym pechowcem w historii ligi"
W najlepszym sezonie (61-62) rzucał średnio 38 punktów i zbierał z tablic 18 piłek. Co ciekawe w tym sezonie dostał powołanie do odbycia służby wojskowej. W Lakers grał tylko podczas przepustek weekendowych, które przełożyły się tylko na 48 meczy. ŁAŁ!
Sezon wcześniej rzucił w meczu 71 punktów i miał 25 zbiórek. Był to ówczesny rekord NBA.
Jest członkiem niechlubnego zgromadzenia koszykarzy, którzy zostali włączeni do Hall of Fame, jednak nigdy nie zdobyli mistrzostwa.
8 razy występował w finałach z których był odprawiany z kwitkiem za każdym razem. Jest on liderem w tym niechlubnym rekordzie w NBA.
Pomimo kosmicznych statystyk nigdy nie został MVP. Na jego drodze do tego tytułu stawali: Bill Russel (4 razy) Wilt Chamberlain (4 razy) oraz Oscar Robertson (1 raz)
Zrezygnował z gry w sezonie 71-72 po zaledwie dziewięciu meczach, przez problemy z kolanem. Nie mógł wybrać gorszego momentu dla koszykarskiej emerytury. Lakers poczynając od następnego meczu po jego odejściu zaliczyli nie pobity do dziś dnia rekord w ilości wygranych pod rząd. 33 mecze bez porażki nie zdarzają się byle komu. Dlatego również w tym sezonie Lakres sięgnęli po mistrzowski tytuł.
Organizacja uhonorowała Baylora pierścieniem, nawet pomimo jego nieobecności w PO.
Razem z Jamesem Worthym są dla mnie "cichymi" bohaterami LAL, których często stawia się na dalszym planie kiedy wymieniani są wybitni koszykarze, jacy nosili koszulki w kolorze purpury i złota.
Jeżeli kiedyś zastanawialiście się czyja podobizna jest odzwierciedlona w logotypie NBA to właśnie Jerrego "Mr. Clutch" Westa. Czy pisać o jego karierze coś więcej? Może ciekawostkę. Jest jedynym MVP finałów, którego drużyna nie zdobyła mistrzostwa. Z sukcesu ograbili go Boston Celtics pod batutą Billa Russela w sezonie 68-69,a pomimo to został wybranym MVP tych finałów.
Jest autorem jednego z najlepszych buzzerbeaterów w historii ligi. Jego rzut z ok. 60 stóp doprowadził LAL do dogrywki w meczu finałowym z Knicks w 1970. W lidze wówczas nie było rzutów za 3, wiec kosz Westa był liczony tylko jako normalny za 2. Dziś dałby zwycięstwo, a tak doprowadził do dogrywki, w której Knicks pokonali Lakers, a w późniejszych meczach sięgnęli po mistrzostwo.
West po zakończeniu kariery został działaczem Lakers. To jemu zawdzięczamy możliwość oglądania duetów takich jak: Magic i Kareem czy Shaq i Kobe.
To on również podjął decyzję o zakontraktowaniu pierwszego polaka w NBA - Czarka Trybańskiego.
Moje osobiste nemezis jeżeli chodzi o kompletowanie historycznych graczy w NBA 2K. Nigdy nie dane mi było wylosowanie Westa w MyTeam, czego żałuję po dziś dzień.
Nigdy nie zdobyli tytułu wszyscy razem. Próbowali dwukrotnie: w 69 we wspomnianym finale z Celtics oraz rok później gdzie musieli uznać wyższość Knicks. Jednak nie ilość mistrzowskich pierścieni sprawiła, że była to jedna z najlepszych ekip w historii.
Oto pierwsze BIG 3 z zamierzchłej dla niektórych przeszłości. Takich kolaboracji było znacznie więcej, które z chęcią opisze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz